Cóż warte jest człowieczeństwo, jeśli nie umiemy bronić naszych dzieci? / Zbigniew Kopczyński, „Kurier WNET” nr 85/2021

Gdzie są obrońcy dzieci, tak troszczący się o respektowanie ich praw w patriarchalnej rodzinie, a nie interesujący się rozrywaniem dziecięcych ciał przez usiłujących zaspokoić chore żądze dewiantów?

Zbigniew Kopczyński

Gra z diabłem

Wkrótce minie pół roku od umieszczenia w internecie przerażającego filmu Patryka Vegi Oczy diabła. Film dostępny jest za darmo. Naliczono już ponad sześć milionów odsłon, według informacji na stronie. Zakładając nawet, że część tych wyświetleń to wyświetlenia ponowne, dokument Patryka Vegi obejrzało wystarczająco dużo dorosłych Polaków, by rozpocząć narodową dyskusję, a w zasadzie powinna wybuchnąć burza. Nie wybuchła.

Ktoś niezorientowany w specyfice polskich dyskusji medialnych byłby zaskoczony tym, że film, będący czymś w rodzaju reportażu uczestniczącego, a opisujący okrucieństwa dokonywane na dzieciach, okrucieństwa nie mieszczące się w głowie normalnego, a nawet bardzo nienormalnego człowieka, tej burzy nie wywołał. Szczególnie jeśli porównany to z burzą po filmie braci Siekielskich. To porównanie doskonale pokazuje patologie rządzące dyskusją publiczną w wykonaniu mainstreamowych mediów.

Bracia Siekielscy przedstawili grzechy księży, zrobiono więc ich filmowi ogromną promocję. Patryk Vega wprost przeciwnie. Nie dość, że w filmie nie ma żadnego księdza, to wyraźnie wskazuje, że głównymi zbrodniarzami, organizatorami całego procederu są sataniści, a więc z definicji wrogowie Kościoła katolickiego. Tego nie da się wykorzystać do walki z Kościołem, trzeba to konsekwentnie zamilczeć.

Nie chcę relatywizować grzechów księży. Przypadki pedofilii wśród duchownych to prawdziwy wstrząs, szczególnie dla wiernych, którzy chcą i powinni ufać swoim pasterzom. Tak, wiemy, że ksiądz to też człowiek z jego ułomnościami, uleganiem słabościom i upadkami. Historia Kościoła obok godnych naśladowania świętych pełna jest przykładów słabości i upadków kapłanów, poczynając od Apostołów. Są jednak granice tolerancji. Co innego słabość charakteru, mała wiara, zabieganie o dobra doczesne czy wreszcie przerost ambicji, a czym innym jest demoralizacja dzieci. A o tym, co spotka tych demoralizatorów, mówi Patryk Vega we wstępie do swojego filmu.

Jeśli jednak pominiemy relacje księża–wierni, a pozostaniemy przy jedynie świeckim punkcie widzenia, musimy dostrzec, że przypadki księżej pedofilii w filmie Siekielskich to pedofilia w wersji light lub nawet very light w porównaniu z tym, co z dziećmi wyczyniają zboczeńcy z filmu Vegi. Dlatego tak uderzający jest słaby odzew medialny na ten film.

Patryk Vega zaskoczył chyba wszystkich, prezentując się w filmie jako człowiek wierzący, i to głęboko. Trudno byłoby to przypuszczać na podstawie jego poprzednich filmów. Również jego wygląd, zachowanie i używane słownictwo nie pokrywają się z powszechnym wyobrażeniem dobrego katolika. A jednak.

Film rozpoczyna od przytoczenia słów Chrystusa o tych, którzy staliby się powodem do grzechu dla jednego z tych małych, którzy w Niego wierzą. Dalej, ukazując perfekcyjnie zorganizowaną machinę zbrodni, jednoznacznie mówi, że mamy do czynienia z działaniem osobowego zła. Nie ogranicza się do opisu, lecz rozpoczyna z tym złem walkę, swoistą grę o uratowanie dziecka. I tę walkę wygrywa. Jest jednak świadomy, że w starciu z szatanem człowiek nie ma żadnych szans. Zwyciężyć może tylko mocą Boga. Taką boską pomoc Vega otrzymał i wykorzystał. I właśnie to ultrakatolickie przesłanie jest powodem medialnej ciszy.

Zostawmy jednak media. Uderzająca jest również powściągliwa reakcja instytucji państwa: policji, prokuratury, służb wszelakich. Być może robią coś niejawnie, ale efektów nie widać. Pojawiła się jedynie zapowiedź sprawdzenia przez policję tego, co przekazał Vega w swoim filmie, oraz informacja rzecznika policji, iż nie zanotowano porwań dzieci. To może oznaczać, że w policji filmu dokładnie nie oglądali, bo porwania dzieci podane są tam jako ostateczność, gdy nagle potrzeba dziecięcych narządów. Zamiast ryzykownych porwań stosuje się proste w sumie metody legalnego wywozu dziecka do pedofilskiego burdelu, tak by nikt go nie szukał.

Skoro Vega dotarł do uczestników tego zbrodniczego procederu, dlaczego nie mogą ich rozpracować odpowiednie służby? Co stoi im na przeszkodzie? Skoro można zastawić pułapkę na pedofila umawiającego się na randki z małoletnimi, dlaczego nie można złapać oferentów dewiacyjnych zabaw z dziećmi? A jeśli dla naszych służb niemożliwe jest namierzenie umieszczających dziecięcą pornografię w darknecie, to nie obronią nas przed komunikującymi się tam terrorystami.

Naprawdę zadziwia ta powściągliwość, tym bardziej, że nie chodzi o pojedyncze przypadki, choć skala jest rzeczywiście trudna do oszacowania. Pewien pogląd dają słowa handlarza dziećmi: „Wiesz, ile dzieci w Polsce nie ma swoich grobów?”

Ten imposybilizm służb nie jest tylko polskim problemem. Co pewien czas słyszymy o sukcesie międzynarodowej akcji przeciwko pedofilom. Słyszymy o iluś tam zatrzymanych w iluś tam krajach. Chodzi jednak o ostatnie lub przedostatnie ogniwo w przestępczym łańcuchu. O tych, którzy posiadają i wymieniają się dziecięcą pornografią. Nie słyszałem o aresztowaniu producentów tych filmików. Tych, którzy zmuszają dzieci do grania w nich. A to są prawdziwi zbrodniarze. O ile twórcy dorosłej pornografii mogą zasłaniać się mniej lub bardziej wymuszoną zgodą grających w tych filmach, o tyle każda czynność seksualna z małoletnimi to przestępstwo. Koniec, kropka.

Czemu ci zbrodniarze pozostają nieuchwytni i co, a raczej kto ich broni? Patryk Vega wie, kto.

Na początku obecnego stulecia głośno było o aferze pedofilskiej w Belgii, a raczej o działalności Marca Dutroux, pedofila i mordercy dzieci. Został skazany i dziś siedzi; zapewne w jakimś komfortowym więzieniu. W trakcie procesu mówiono dość otwarcie o jego powiązaniach z wieloma prominentami, w tym z najważniejszymi osobami w państwie. I choć skala zbrodni i sposób funkcjonowania tego procederu wyraźnie sugerowały, że nie byłby on możliwy bez co najmniej przyzwolenia wysokich czynników, skazano jedynie Marca Dutroux.

Skoro służby zawodzą, to gdzie są organizacje społeczne? Gdzie są obrońcy wszystkiego, co się rusza i co się nie rusza? Gdzie są obrońcy dzieci, tak troszczący się o respektowanie ich praw w patriarchalnej rodzinie, a nie interesujący się rozrywaniem dziecięcych ciał przez usiłujących zaspokoić chore żądze totalnych dewiantów?

Oburzamy się – i słusznie, choć na oburzeniu się kończy – na Chiny z ich praktyką szybkich transplantacji, podejrzewając nie bez podstaw, że przeszczepiane narządy pochodzą od zabijanych więźniów, a nie wzrusza nas ten sam proceder wobec najniewinniejszych z niewinnych.

Cóż warte jest nasze człowieczeństwo, skoro nie potrafimy bronić naszych dzieci przynajmniej tak, jak czynią to zwierzęta?

Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Gra z diabłem” znajduje się na s. 1 lipcowego „Kuriera WNET” nr 85/2021.

 


  • Lipcowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Zbigniewa Kopczyńskiego pt. „Gra z diabłem” na s. 1 lipcowego „Kuriera WNET” nr 85/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Takiej agresji i skali świętokradztwa nikt nie potrafił przewidzieć/ Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier WNET” 77/2020

Wszyscy manifestujący sprawiają wrażenie osób poranionych, jakby krzykiem i wyzwiskami chcieli zwrócić uwagę na siebie, na jakiś swój ból i życiowe błędy, o których nie potrafią myśleć bez strachu.

Jolanta Hajdasz

Na początek przekazuję wszystkim biskupom i kapłanom w naszym kraju wyrazy wsparcia i solidarności w tych trudnych dniach diabolicznych ataków na Kościół i na najświętsze, najważniejsze dla nas, katolików, wartości. Te wszystkie profanacje, prowokacje, protesty to akcje, na które trudno patrzeć spokojnie, bez bólu i obawy o przyszłość. To sterowana i finansowana działalność przeciwko Kościołowi. Nie chodzi przecież tylko o aborcję. Widzimy to od dawna i w gronie dziennikarzy prawicowych nie raz, nie dwa rozmawialiśmy na ten temat, czekając tylko na to, kiedy to wszystko wybuchnie. Takiej agresji i świętokradztwa nikt nie potrafił jednak przewidzieć.

Znowu na ulicach setki dziewcząt, dziesiątki agresywnych młodych ludzi. I setki kobiet w średnim, a nawet starszym wieku. Wszyscy manifestujący sprawiają wrażenie osób poranionych, jakby krzykiem i wyzwiskami chcieli zwrócić uwagę na siebie, na jakiś swój ból i swoje życiowe błędy, o których nie potrafią myśleć bez strachu.

Ci, którzy protestują w ten skandaliczny i haniebny sposób, jaki od kilku dni obserwujemy na ulicach naszych miast, sprawiają po prostu wrażenie, jakby sami dokonali aborcji lub pomagali bliskiej sobie osobie to zrobić.

Matki prowadzące nastoletnie córki do ginekologów po środki antykoncepcyjne, gdy tylko dziewczynka zaczyna się spotykać z jakimś kolegą, chłopaki, którzy zmieniają partnerki jak przysłowiowe rękawiczki z tygodnia na tydzień, z imprezy na imprezę, kobiety i mężczyźni, którzy nigdy nie potrafili być sobie wierni i tak dalej. Dużo tego wokół nas.

Ludzie, którzy teraz, po decyzji Trybunału Konstytucyjnego, wręcz zioną na ulicach irracjonalną wściekłością, a z okropnego przekleństwa, wykrzykiwanego także w kierunku Kościoła i jego kapłanów, zrobili główne hasło swojego protestu – są pierwszymi ofiarami współczesnego lewackiego myślenia, które zagraża realnie nam wszystkim.

Jak im pomóc, jak do nich dotrzeć? – te pytania nurtują mnie coraz bardziej natarczywie. Niestety jest to trudne, a może nawet już niemożliwe. W ostatnich kilku latach internet wytworzył nieznane wcześniej kanały komunikacji masowej, przebiegające zupełnie inaczej niż w świecie mediów tradycyjnych, dostępnych dla każdego. Te nowe media to nie tylko media społecznościowe, takie jak Facebook, ale nowsze, dobrze zakamuflowane, lepiej ukryte przed osobami z zewnątrz, bardzo atrakcyjne dla nastolatków przez tę tajemniczość i zapewnienie poczucia odrębności swojej grupy. Bardzo łatwo w ten sposób przekazać młodzieży nawet szkodliwą dla niej wiedzę.

Niemal każdy ma w rękach telefon od pierwszych minut po przebudzeniu i z tym migającym ekranem żegna mijający dzień, gdy idzie spać. Tak naprawdę nikt nie wie, jakie strony jego dziecko, współmałżonek albo partner przegląda, z kim się kontaktuje, kogo obserwuje i kto przysyła mu każdego ranka nowe filmiki, zdjęcia i oczywiście newsy, wiadomości z kraju i ze świata. Tacy ludzie są najbardziej podatni na manipulację.

I co najbardziej niepokojące, zdecydowana większość aktywności w sieci to jest aktywność w tzw. darknecie, czyli tej części internetu, która oferuje tylko to, co jest nielegalne, niemoralne, niezdrowe…

Branża medialna mówi o tym zupełnie otwarcie, że darknet to dziś 2/3 wszystkich przekazów, jakie docierają do współczesnych odbiorców. Mamy więc i w Polsce do czynienia z pokoleniem, które wychowało się niejako samo, ulegając wpływom nie wiadomo kiedy i czyim.

Należę do tej grupy osób, która wyraża wielkie uznanie dla odwagi sędziów TK za ich jednoznaczne orzeczenie, że nie jest zgodne z konstytucją zabicie dziecka w łonie matki tylko dlatego, że to dziecko jest chore. Ufam, że decyzja TK będzie szybko opublikowana i nikt jej nie zmieni, choćby nie wiem ile feministek urządzało coraz bardziej szokujące manifestacje.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego