Obalenie IV przykazania – podstawowa przyczyna upadku naszej cywilizacji/ Felieton sobotni Jana Azji Kowalskiego

Zagłada naszej cywilizacji wydaje się nie mieć alternatywy. Bo w policzalnym interesie władców tego świata jest stworzenie niewolników konsumpcji i mody, wyzwolonych z archaicznego IV przykazania.

Dawno nie miałem tak złej pogody w trakcie urlopu. Dwa pełne dni bez deszczu (na 14) i temperatura 18 stopni Celsjusza. Co było robić? Zamiast beztrosko wygrzewać stare kości, oddałem się 20-kilometrowym spacerom. Rozmyślaniu i rozmowom. Poważnym rozmowom. Stąd tytuł bieżącego felietonu.

Czcij ojca swego i matkę swoją. Każdy z nas, ludzi ochrzczonych, komunikowanych i bierzmowanych, zna treść 4. z 10 Przykazań Bożych. Formułki znamy wszyscy, a co ze zrozumieniem treści? I dlaczego systemowe zniszczenie tego właśnie przykazania uważam za kluczowe? O tym poniżej.

Najpierw szczegóły.

  1. 50-letnia kobieta czuje do swojej matki najwyżej niechęć. Tylko tyle jest w stanie wykrzesać. Gdy była nastolatką, jej matka sprowadzała do domu facetów, którzy nie trzymali łap przy sobie („jeśli wiesz, co chcę powiedzieć”). A kiedyś, pijana, oznajmiła, że powinna jej dziękować, bo żyje, a mogła ją wyskrobać, jak pozostałe. Patologia, tak to określiła 50-latka.
  2. 40-letnia kobieta czuje niechęć do swojej matki z powodu jej ograniczenia intelektualnego. Z wysokiego IQ ojca i niskiego matki – gospodyni domowej – zrodziła się urodziwa i inteligentna córka. Z brakiem szacunku i miłości do własnej matki.
  3. 65-letni rodzice. Kontakt z dziećmi (33 lata) podtrzymywany tylko przez matkę, bo dzieci nie chcą znać ojca. Bo są niewierzące, jak określiły się, dorastając, a ojciec nie potrafi tego uszanować(!).
  4. Mój przypadek. Najmłodsza, 26-letnia córka. Jedyna szansa na odbudowę relacji (nie wiem, co to znaczy), to moja akceptacja dla jej wyborów – „jak czynią wszyscy rodzice w stosunku do swoich dorosłych dzieci”.

I co? Dalej myślicie, że wszystko jest OK z naszą cywilizacją? Czcij ojca swego i matkę swoją, abyś długo żył i dobrze ci się powodziło na ziemi – to coś więcej niż szacunek. Ale nie rozpędzajmy się zanadto. Wystarczyłby szacunek. I może odrobina miłości.

Za życie, za trud włożony w wychowanie. Za wyrzeczenia, których nie chcemy zauważać, bo żyjemy tu i teraz, a nie wczoraj. Dla siebie. A żyjąc dla siebie, jak moglibyśmy zauważyć zmagania życiowe naszych rodziców i ich rodziców? I jak moglibyśmy przeczuwać problemy z naszymi dziećmi, które już się narodziły lub za chwilę się narodzą? Problemy, które za chwilę zwalą się na nasze, wyzwolone z więzi pokoleń, głowy. Myślicie, że pomoże Facebook lub Instagram?

Uporaliśmy się cywilizacyjnie z większością społecznych Bożych Przykazań.

Nie zabijaj – kara śmierci lub więzienie.

Nie kradnij – więzienie.

Nie cudzołóż – kodeks cywilny. Można by się sprzeczać, kto mądrzej to rozwiązał. My czy protestanci.

W starożytnym Rzymie syn (o córkach jeszcze nikt nie myślał) był niewolnikiem swojego ojca. Dopiero po jego śmierci nabywał pełnię praw obywatelskich i własnościowych. Pojęcie spadkobiercy przetrwało do naszych czasów. Ale co oznacza dziś, w roku 2020?

W czasach rewolucji informatycznej ostatnich dekad możemy się bezkarnie naśmiewać ze swoich rodziców. Tak samo bezkarnie, jak czyniły to młode roczniki rewolucji bolszewickiej.

I tak doszliśmy do Systemu. Do dominującej władzy, która może więcej zaoferować młodemu pokoleniu niż rodzice. Może więcej zaoferować materialnie i kulturowo. Zatem, po co szanować swoich ciemnych rodziców, skoro niczego nie mogą nam zaproponować. Niczego nie kumają i nie czają bazy (sorki, nie wiem jak teraz się mówi).

Natężam swój umysł, aby znaleźć jakąś pozytywną konkluzję. I poddaję się. Od kiedy światowe korporacje przejęły rząd finansowy nad młodymi duszami i sfinansowały rząd kulturalny nad nimi, zagłada naszej cywilizacji wydaje się nie mieć alternatywy. Bo w policzalnym interesie władców tego świata jest stworzenie niewolników konsumpcji i mody. Niewolników wyzwolonych z archaicznego przykazania.

Patologia istnieje od zawsze. Ale patologia oznacza odstępstwo od normy, uznawanej przez zdecydowaną większość społeczeństwa. Za bolszewikami poszła awangarda młodzieży, ale terror tylko wzmocnił rodzinę i tym samym IV przykazanie. Obecna, systemowa emancypacja dzieci i młodzieży, to zjawisko, jakiego jeszcze ludzkość nie przeżyła. Bo normą stała się niepostrzeżenie bezwarunkowa akceptacja postępowania naszych dzieci.

Jedyne, co może nas ocalić, to nawrócenie. Ponowne uznanie IV przykazania za obowiązujące nas samych w sumieniu. Ale żeby tak się stało, to my, rodzice, musimy na nowo uznać Dekalog za prawo nas obowiązujące. Za znaki wyznaczające naszą życiową drogę ku zbawieniu. Musimy znowu uwierzyć w Boga i uwierzyć Bogu, który dwa tysiące lat temu objawił się nam w postaci Jezusa z Nazaretu. Uznać za swoje również pierwsze trzy Przykazania Boże. I dopiero wtedy wymagać od naszych dzieci (i od siebie) przestrzegania przykazania IV i wszystkich pozostałych.

Jan A. Kowalski

Wildstein: Ten wirus nie jest tak morderczy jak inne. Natura przekracza nas. Jesteśmy świadkami testu na demokrację

Co mówi o nas jako o ludziach obecna epidemia? Jakie ułudy rozwiała ona? Czym jest „ciemna strona demokracji”? Co będzie po epidemii? Odpowiada Bronisław Wildstein.

  • Epidemia rozwiała infantylne wyobrażenia o opanowaniu świata.
  • Jesteśmy śmiertelni, choć próbujemy o tym zapomnieć.
  • Polska opozycja próbuje wykorzystać politycznie koronawirusa.

Patrzę z przerażeniem i smutkiem na to, co się dzieje.

Bronisław Wildstein mówi, że kryzys związany z koronawirusem odsłania naiwność ludzkości i infantylizm związany z tym, iż człowiek w pełni opanował świat. Wskazuje na ludzkie „rojenia o tym, że wydłużymy życie w nieskończoność”:

Jesteśmy bytami śmiertelnymi. Próbujemy wypchnąć śmierć z naszego życia.

Dziennikarz nie umie ocenić, czy pandemia będzie miała wpływ na zwiększenie się świadomości wśród społeczności. Sądzi, że dla części osób zjawisko to może być „doświadczenie degradujące, a nie wzbogacające”. Co więcej, pandemia ilustruje potrzebę istnienia państwa narodowego oraz wspólnoty społecznej. Zauważa, że iluzje o końcu państw narodowych „ostentacyjnie się rozpadają”.

Ten wirus nie jest aż taki straszny, tak morderczy jak inne. Wyobraźmy sobie, jakby to była ebola (śmiertelność 70 proc.). To pokazuje, że taki wirus wymyka się naszym możliwościom. Natura przekracza nas. To powinno dać asumpt do myślenia.

Podkreśla, że strach wśród ludzi wynika z uświadomienia sobie skończoności człowieka, który na co dzień w czasach bezpiecznych jest wypierany. Publicysta zauważa, iż opozycja próbuje wzbudzić powszechny lęk, który działa na ich korzyść, ponieważ przedstawia słabość działań w dobie kryzysu.

Jesteśmy świadkami testu na demokrację.

Niemniej jednak jest świadomy, że to „ciemna strona demokracji”, gdzie walka o władzę trwa non-stop, a rozchwianie nastrojów społecznych jest stosunkowo łatwe, co przekłada się w przeciąganiu części obywateli do swojego obozu. Bronisław Wildstein zwraca uwagę na negatywne konsekwencje równej możliwości szerzenia swych poglądów przez „mądrych i głupich, złych i dobrych”. Podkreśla, że nie jest zwolennikiem cenzury Internetu, jednak należy pamiętać o tym aspekcie wolności słowa. Przewiduje, że obecny kryzys będzie oznaczał, iż „wzmocni się rola państwa narodowego”.

Wiadomo, że nastąpi wstrząs, a jakie będzie miał konsekwencje? Trudno przewidywać.

Czy dzisiejszy czas jest cezurą w biegu cywilizacji? Nasz gość uważa, że ta teza jest prawdziwa. . Czy wpłynie to zaś na życie duchowe człowieka i przewartościowują swoje istnienie w przestrzeni internetowej? Publicysta nie potrafi odpowiedź to pytanie.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.