Stanisław Kaczor-Batowski Atak husarii pod Chocimiem | Fot. domena pubiczna, Wikipedia
Po latach, zaraz po ogłoszeniu wyników ostatnich wyborów parlamentarnych właśnie ta myśl Cypriana Kamila Norwida z całą mocą swojego przekazu powróciła do mnie. Nagle też stała się w pełni zrozumiała.
Aleksandra Tabaczyńska
Na własne życzenie
„Niewolnicy wszędzie i zawsze niewolnikami będą – daj im skrzydła u ramion, a zamiatać pójdą ulice skrzydłami.”
Karteczka z powyższym cytatem autorstwa Cypriana Kamila Norwida zawsze leżała na biurku u mojej babci, Aleksandry Smoczkiewiczowej. Jako mała dziewczynka całymi latami czytałam sobie te słowa. Najpierw sylabizowałam, potem już płynnie, a dziś mam je wciąż w pamięci. Przedwojenne, z litego drewna biurko było bardzo duże. Należało do mojego dziadka Mariana Smoczkiewicza, adwokata. Jakimś cudem przetrwało wojnę i jest w rodzinie do dziś.
Niestety jego właściciel zginął. Został aresztowany i zamordowany przez Niemców już w 1939 roku. To on właśnie przepisał sobie cytat z Norwida na maszynie do pisania, na wąskim pasku papieru. Wiele razy pytałam babci, co to znaczy. Dlaczego te słowa wciąż leżą na biurku i każdy, kto przy nim usiądzie, musi je przeczytać?
Wyjaśnienia, które otrzymywałam, jakoś nie trafiały do mnie tak do końca.
Choć jako dziecko rozumiałam oczywiście wszystkie słowa cytatu, to jednak ułożone w jedną myśl stawały się zagadką. Po prostu nie chciało mi się pomieścić w głowie, że mając skrzydła, można nimi zamiatać.
Autor cytatu nie żyje już 140 lat, nie żyją moi dziadkowie, a kartka z maszynopisem istnieje tylko w moich wspomnieniach. I po tylu latach, zaraz po ogłoszeniu wyników ostatnich wyborów parlamentarnych, właśnie ta myśl Norwida z całą mocą swojego przekazu powróciła do mnie. Nagle też stała się w pełni zrozumiała.
Wiele lat temu Cyprian Kamil Norwid zwerbalizował ból porażki czasów zaborów tak trafnie, że cytat z jego twórczości trafił na biurko moich dziadków. To pokolenie Polaków z kolei urodziło się pod zaborami. Jeśli było komuś to dane, przeżył dwie wojny światowe, dwudziestolecie międzywojenne i czasy stalinowskie. Innymi słowy, była to epoka naznaczona zarówno śmiertelną grozą, jak i wielką nadzieją. A ta myśl czwartego wieszcza narodowego być może tłumaczyła zawód w stosunku do losu, jaki odczuwał patriota i społecznik Marian Smoczkiewicz, który za miłość do ojczyzny zapłacił najwyższą cenę.
Dziś, po prawie dwustu latach, w pełni zdałam sobie sprawę, że choć z tak potężnym trudem wyrwaliśmy się z zaborczych szponów upodlenia i biedy, stając przed największą szansą od dziesięcioleci, demokratycznie odrzuciliśmy ją.
Wygląda na to, że u części polskiego społeczeństwa ta skolonizowana mentalność obecna jest tak samo żywo jak kiedyś. A duchowa służalczość, głównie wobec obcych tronów, nie do pokonania w sobie przez większość samych głosujących. Cóż, zagłosowali niby na fajną platformę, na wyluzowanych, światowców, a tu się okazuje, że będą harować w piątek, świątek i niedzielę na przykład w handlu.
Mieszkańcy Świnoujścia, którym PiS wydrążył od lat wyczekiwany tunel, w 40% poparli koalicję, a tylko w 25% partię rządzącą. Warto też sprawdzić, jak głosowali mieszkańcy okolic kopalni przeznaczonych do zamknięcia? Niestety w większości na swoich, można by powiedzieć, oprawców politycznych.
Na własne życzenie jednego dnia zaprzepaściliśmy większość rządzącą, która gwarantowała bezpieczeństwo, stabilizację, troskę o polskie rodziny i odpór europejskim niedorzecznościom.
Zaprzepaściliśmy także referendum, które mogło być silną blokadą przed realizacją szalonej polityki migracyjnej, klimatycznej i gospodarczej.
Radość Niemiec po wyborach w Polsce mówi wszystko. A mieliśmy skrzydła u ramion…
Felieton Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Na własne życzenie” znajduje się na s. 2 listopadowego „Kuriera WNET” nr 113/2023.
Listopadowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Cyprian Kamil Norwid, płaskorzeźba na Wawelu Fot. A. Barabasz, CC A-S 2.0, Wikimedia.com
Usiłować pojąć Norwida w całości, poszukiwać u Norwida słów strzelistych, aforyzmów, czytać Norwida tak jak wieszczów, a więc w poszukiwaniu jakiegoś rodzaju objawienia słowa, to jest błąd.
Konrad Mędrzecki, Karol Samsel
Norwid w wielu obszarach swej liryki pozostaje niedostępny
Z profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, norwidologiem Karolem Samselem rozmawia Konrad Mędrzecki
Dwudziestego trzeciego maja minęła 140 rocznica śmierci Cypriana Kamila Norwida. Jest Pan autorem rozprawy doktorskiej Epika Cypriana Norwida a epika Josepha Conrada w perspektywie modernizmu oraz zbioru esejów Inwalida intencji. Studia o Norwidzie.
W ostatnim roku pojawiła się również bardzo istotna dla mnie książka, zawierająca moje eseje w zakresie badań nad Norwidem pt. Norwid. Formy odczytywania. Wiele z myśli tam zawartych niejako dojrzewało we mnie przez całe życie.
Proponuję na początek, żebyśmy rozszyfrowali ten fascynujący i frapujący tytuł: Inwalida intencji.
To jest tytuł, który wywoływał ogromne kontrowersje również w gronie norwidologów, co jest na swój sposób zdumiewające, jako że są to słowa samego Cypriana Norwida. Tak zareagować miał w eseju Jasność i ciemność, odpowiadając na pierwsze – uczciwie – w swoim życiu zarzuty, na krytykę swoich tekstów. Te zarzuty przyszły z najmniej spodziewanej strony, mianowicie od Zygmunta Krasińskiego i Augusta Cieszkowskiego, których do tej pory uznawał za przyjaciół i sympatyków swojej twórczości. To działo się w roku 1850. Usłyszawszy, że Krasiński i Cieszkowski jego eseju Jasność i ciemność nie akceptują ze względu przede wszystkim na hermetyczność treści, Norwid odpowiedział krótko:
„Wolę być inwalidą intencji niż czystym, jasnym mówcą, zwracającym się wprost do publiczności. Wolę być Sokratesem”. Chodziło mu oczywiście o finał losów Sokratesa, oskarżenie go przez Ateny o zdradę stanu.
W tym równaniu miejsce Sokratesa zajmuje Norwid, a miejsce ateńskich oskarżycieli Sokratesa – Krasiński i Cieszkowski. Tak więc Norwid woli to inwalidztwo intencji jako drogę ku prawdzie niż zwykłą romantyczną, można powiedzieć postromantyczną drogę wieszcza, rapsoda, którą podążali, którą praktykowali jego romantyczni poprzednicy – wielkoludy, jak to określił w wierszu Klaskaniem mając obrzękłe prawice.
Norwid jest bardzo trudny. Miałem przyjemność słuchać Pańskich rozmów na temat Norwida. Pan też, wybitny norwidolog, przyznał się, że docierał do Norwida bardzo długo. Wiele osób ma z tym problem.
To jest bardzo rzadka sytuacja. Fortepian Chopina, oczywiście Bema pamięci żałobny rapsod… Istotna jest forma podawcza, istotna jest ekspresja, czasami zapożyczona: Wanda Warska wykonuje wiersz W Weronie, a my za nią, można powiedzieć, ten wiersz przyjmujemy. Ale Norwid w ogromnym obszarze swojej codziennej liryki, którą uprawiał na co dzień, jest dla nas niedostępny.
No właśnie, jest trudny. Czasami spędzam dużo czasu nad Norwidem i się głowię, ale on był też przecież krytykowany i nierozumiany przez takich ludzi jak Słowacki, Mickiewicz, prawda? Oni go jakby nie przyjmowali.
No właśnie, a przecież to on, Cyprian Norwid, walczył o miejsce Słowackiego w polskiej kulturze, w 1860 roku wygłaszając w Czytelni Polskiej w Paryżu wykłady poświęcone Słowackiemu, pięć wykładów, w których wychodząc od Byrona, dokonywał bardzo skrupulatnych egzegez utworów takich jak Król Duch,Anhelli, Beniowski.
Wiemy również o pisemnym dodatku o Balladynie, o rozbiorze Balladyny, który był również dla Norwida niezwykle istotnym przykładem interpretacji Słowackiego. Antoni Małecki, kiedy wydał pisma pośmiertne Słowackiego w 1866 roku, osiągnięcia Norwida w tym zakresie zignorował, to znaczy uznał jego interpretację Słowackiego, sprzed sześciu lat raptem, za przejaw szarlatanerii.
A jeśli chodzi o Mickiewicza: Norwid, zdaje się, bardzo źle oceniał jego przyjaźń z Towiańskim i całą tę sektę.
Mickiewicz zyskał w planie literatury poczesne miejsce w twórczości Norwida, między innymi w Czarnych kwiatach. Jeden z epizodów Czarnych kwiatów jest poświęcony ostatniej wizycie poety u Mickiewicza. Oczywiście mamy oddzielny wiersz w poemacie Salem – Do A.M., czyli do Adama Mickiewicza, z sąsiadującym wierszem Do A.T. – Andrzeja Towiańskiego. Stosunek Norwida do Towiańskiego jest w przeważającej mierze negatywny, zwłaszcza im bliżej roku 1848. Jednakże w okresie, kiedy Norwid wrócił do Paryża, miał już dystans do Koła Sprawy Bożej, znalazł się poza epicentrum rozgrywanych interesów Towiańskiego, jego dosyć klaustrofobicznej przecież roli w sytuacji Mickiewicza; kiedy Norwid był już poza Wiosną Ludów, czyli w latach 50. – jego stosunek do Andrzeja Towiańskiego uległ znacznemu złagodzeniu, a charakter przewodnictwa i misji Towiańskiego zaczął postrzegać jako filozoficzne, tak to bezpiecznie ujmę.
Pamiętam opinie, że Norwid jest wyjątkiem wśród polskich poetów romantycznych, że był bardziej filozofem, myślicielem niż poetą.
Zgadza się, aczkolwiek trzeba podkreślić, że inaczej niż romantycy, Norwid wyrażał sprzeciw wobec filozofii jenajskiej, czyli filozofii Schlegla, Schellinga, która ugruntowała romantyków. Norwid mówił o całkowitej ciemności czy niezrozumiałości filozofii jenajczyków.
Oczywiście jest filozofem, ale tak jak w poezji, tak i w filozofii pozostaje na swojej odrębnej drodze.
I dobrze, bo wbrew pozorom, gdyby sprzyjał filozofii w sposób tak wyrazisty, jak wielcy romantycy, np. Krasiński, byłby po prostu historiozofem, tak jak Krasiński w Przedświcie czy Mickiewicz w Księgach narodu i pielgrzymstwa polskiego. Norwid poszedł własną drogą, co oznaczało raczej filozofowanie niż uprawianie wielkich systemowych filozofii, takich jak heglowska.
Często wydaje mi się, że Norwid łamie kanony literackie, kiedy zależy mu na wypowiedzeniu pewnych treści.
Tak, ale to oczywiście nie znaczy, że gwałci tradycję literacką czy ma do historii literatury stosunek rewolucyjny.
Norwidowi absolutnie nie chodzi o to, aby w jakiejkolwiek mierze dokonywać rewolucji w wymiarze idei czy w wymiarze społecznym, broń Boże. Norwidowi idzie o to, by ustrzec się przed przekleństwem systemowości, która charakteryzuje dotychczasowe historie literatury. Ale nigdy nie znajdziemy u niego regularnej krytyki literackiej.
Do końca życia fascynować go będzie chociażby jego przyjaciel Tomasz August Olizarowski, autor Bruna, Zaweruchy – pisarz ukraiński, jak ochrzcił go Michał Grabowski. Olizarowskiego Norwid spotka w ostatnich latach swojego życia i będzie on kompanem jego ostatnich dni w domu Świętego Kazimierza w Ivry. Tam spotkają się twarzą w twarz, spędzą wiele długich wieczorów na wspólnych rozmowach.
Co by Pan polecił, żeby wejść w Norwida głębiej i nie zderzyć się ze ścianą? Fortepian Chopina czy W Weronie – to wiadomo, ale kolejny krok – może Listy do Marii Trembickiej?
Oczywiście listy. Listy młodzieńcze, zwłaszcza do Marii Trembickiej, następnie listy do Joanny Kuczyńskiej – do muz, a jednocześnie w pewnym sensie kochanek Norwida, kochanek w znaczeniu tych, którym Norwid powierza wszystkie swoje intelektualne i nie tylko intelektualne zapatrywania. Te listy są wielką szkołą formacyjną światopoglądu Norwida. Przygotowując dla Państwowego Instytutu Wydawniczego w Roku Norwidowskim Pisma wybrane poety, cały V tom zbudowaliśmy właśnie z tego rodzaju formacyjnych, kształtujących światopogląd Norwida listów. To jest sto pięćdziesiąt korespondencji, skrzętnie przeze mnie i prof. Wiesława Rzońcę wybranych. One rzeczywiście dają obraz intymnej etyki autora Vademecum, intymnej i nieosłoniętej już żadnym wymiarem poetyckiej fikcji.
Z pewnością musimy porzucić nasze szkolne ambicje w stosunku do Norwida. Mam na myśli to, że usiłować pojąć Norwida w całości, że poszukiwać u Norwida słów strzelistych, aforyzmów, czytać Norwida tak jak wieszczów, a więc w poszukiwaniu epifanii literackich, jakiegoś rodzaju objawienia słowa, to jest błąd. W tym wymiarze Norwid nie jest nawet artystą postromantycznym.
Norwid domaga się oddzielnej uwagi i raczej uwagi bezwzględnie związanej z dyskrecją, subtelnością, realizmem nowo rodzącej się epoki, która rewolucjonizuje nie tylko obraz podmiotu lirycznego, ale i przedmiotu opisu. Nie bez powodu mój promotor, prof. Wiesław Rzońca, tak wiele swoich wysiłków w trakcie pracy naukowej poświęcił zbliżaniu Norwida do francuskiego parnasizmu. Ten związek Norwida z parnasizmem sugeruje ogromną dozę jego skupienia na poetyckim szczególe.
Przede wszystkim na czymś, co można by nazwać heroizmem obojętności, niechęcią do darcia kulis, niechęcią do wywoływania skandalu. A więc nie wielkie słowa, nie poszukiwanie wielkich historiozofii, ale coś z pogranicza, coś ze środka, coś, co będzie detalem, szczegółem świata przedstawionego, co urośnie do rangi symbolu, ale nigdy nic, co jest z góry symboliczne lub symbolizowane, tak jak u romantyków, tylko coś dyskretnego, subtelnego, delikatnego.
W tym duchu należałoby przeczytać Vademecum – cykl poetycki, którego Norwid oczywiście za życia nie wydał, a który został wydany najpóźniej, bo dopiero ocalony cudem przez Wacława Borowego z obozu jenieckiego w Pruszkowie w 1945 roku, po zbombardowaniu mieszkania Zenona Miriama Przesmyckiego. Vademecum dopiero wówczas, pod koniec drugiej wojny światowej mogło zaistnieć w umysłach czytelników. Oczywiście te wiersze istniały wcześniej, natomiast samo Vademecum jako format, jako coś, co Norwid we wstępie do tego cyklu nazwał „skrętem koniecznym w poezji polskiej” – nie istniało. I format tego tekstu – centonu, czyli cyklu składającego się ze stu wierszy, nasuwa nam najszlachetniejsze wówczas, obecne m.in. we Francji tendencje – przypomnę, że Kwiaty zła Charlesa Boudelaire’a również składały się ze stu wierszy. Nie bez powodu Juliusz Wiktor Gomulicki sugerował tak wydatnie związek Vademecum z Kwiatami zła.
Jak mówili badacze, w Vademecum Norwid proponuje wizję wędrówki przez piekło współczesności. I w tym sensie dochodzi do istotnego nawiązania Vademecum do Boskiej komedii. Kwiaty zła Baudelaire’a to też wędrówka przez piekło współczesności, bez może tak intensywnego ewangelicznego odesłania jak u Norwida, ale ten sam trop – poszukiwanie piekła, patologii, nowoczesności – znajdujemy i u Baudelaire’a, i u Norwida.
Mnie się wydaje, że poszukiwanie w ten sposób podejmowane, czyli czytanie Vademecum bez ambicji, bez jakiegoś rodzaju erotycznych roztrząsań, a przede wszystkim nie w kodzie postromantycznym, nie za Mickiewiczem i Słowackim, ale jako poezji nowej epoki, poezji reformującej, która miała dokonać „skrętu koniecznego w literaturze”, to jest chyba nasze zobowiązanie względem Norwida 200 lat po jego narodzinach i w obliczu 140 rocznicy śmierci poety.
Wprowadzę jeszcze jeden wątek – fascynacji Jana Pawła II Norwidem. On bardzo często cytował Norwida i wracał do niego. I on też sprawił, że wiele osób do Norwida sięgnęło.
Jan Paweł II odegrał ogromną rolę w promowaniu Norwida. Myślę, że potrzebna jest wrażliwość badacza, by dowiedzieć się, w jaki sposób recepcja Jana Pawła II wpłynęła na recepcję Norwida w Polsce. W jaki sposób Jan Paweł II – Karol Wojtyła jeszcze – ugruntował popularność Norwida w polskich kręgach odbioru.
Dość powiedzieć, że tu nie tylko chodzi o interteksty, o nawiązania, cytaty, aluzje, ale o wymiar aktywnej kontynuacji norwidowskiego etosu, etosu pracy w twórczości Norwida. Żeby przekonać się o tym , jak istotne, jak aktywne to są kontynuacje, można by odnieść się chociażby do poematu Karola Wojtyły Kamieniołom. Bardzo ten poemat cenię. Wydaje mi się niezwykle, po dziś dzień, ożywczym tekstem Wojtyły i warto by Kamieniołom zderzyć z Promethidionem, żeby się przekonać, jak diametralnie różne są wyznania wiary w pracę, w Ewangelię pracy i jak bardzo Kamieniołom, czerpiąc z Norwida, wyrasta zarazem z osobistych przeżyć Wojtyły pracy w kopalniach Solvayu.
Panie Profesorze, bardzo dziękuję za rozmowę. Kłaniam się.
Wywiad Konrada Mędrzeckiego z norwidologiem prof. Karolem Samselem pt. „Norwid w wielu obszarach swej liryki pozostaje niedostępny” znajduje się na s. 38–39 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 108/2023.
Czerwcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Pomnik Norwida w Wyszkowie / fot. Brzeszczot, wikimedia.com
W 140 rocznicę śmierci Cypriana Kamila Norwida Konrad Mędrzecki rozmawia z prof. Karolem Samselem o zagadkach twórczości i trudnościach w recepcji autora „Promethidiona”.
Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
U Norwida nigdy nie znajdziemy również regularnej krytyki literackiej – mówi norwidolog.
Konrad Mędrzecki; fot. Piotr Mateusz Bobołowicz, Radio Wnet
W appendixie do wczorajszego Święta Niepodległości Joanna Sobowiec-Jamioł z Les Femmes o „Pejzażu polskim”, profesor Jerzy Miziołek o El Greco w Budapeszcie, Kacper Walkowiak o „Jutrzni” Norwida.
Plus i o wspinaniu się na Olimp na przykładzie Akademii Teatralnej. Audycję prowadzi Konrad Mędrzecki.
I część audycji:
II część audycji:
Z wszystkimi wydaniami audycji „Tygodniowy Kalejdoskop Kulturalny” można zapoznać się tutaj.
Powinność patriotyzmu jest tym silniej pozytywnie przeżywana, im silniejsze jest przekonanie, że ojczyzna to prawdziwe dobro. Stąd patriotyzm objawiany w czynach poszczególnych osób jest stopniowalny.
Teresa Grabińska
Powinność patriotyzmu
Polskie piśmiennictwo poświęcone patriotyzmowi jest bogato reprezentowane w poezji, ale – choć mniej znane – także w prozie. Myślenie prozą o patriotyzmie jest dziełem wybitnych postaci, takich jak np. Karol Libelt (1807–1875), Cyprian K. Norwid (1821–1883), Kazimierz Twardowski (1866–1938), Jacek Woroniecki (1878–1949), Tadeusz Kotarbiński (1986–1981), Józef M. Bocheński (1902–1995), a ostatnimi czasy Jan Paweł II (Karol Wojtyła, 1920–2005), Tadeusz Ślipko (1918–2015) i Władysław Stróżewski. W zasadzie we wszystkich rozważaniach na temat patriotyzmu polskiego obok akcentowania partykularnych celów narodowych wyraźnie przebija się nurt uniwersalistyczny zachowania i obrony człowieczeństwa, co tworzy barierę odgradzającą polski patriotyzm od nacjonalizmu.
Ilustracją uniwersalnego nurtu patriotyzmu polskiego niech będą dwa fragmenty utworów odległych od siebie w czasie o ok. sto lat, cytowane w eseju z nr. 84 „Kuriera WNET”. Pierwszy jest wybrany spośród wielu, które poświęcił ojczyźnie C.K. Norwid:
„Naród mnie żaden nie zbawił ni stworzył;
Wieczność pamiętam przed wiekiem;
Klucz Dawidowy usta mi otworzył,
Rzym nazwał człekiem” (Moja Ojczyzna).
Drugi napisał Krzysztof K. Baczyński (1921–1944):
„Ojczyzna moja tam, tam jest i tak daleka,
jak jest podana dłoń człowieka do człowieka.” (Prolog).
W. Stróżewski przybliża w pracy Na marginesie „O miłości ojczyzny” Karola Libelta koncepcję patriotyzmu przedstawioną w tytułowej rozprawie, którą warto za Stróżewskim przypomnieć. Libelt był nie tylko teoretykiem patriotyzmu i filozofem, lecz aktywnym i ofiarnym patriotą zarówno w działalności cywilnej (na rzecz oświaty i kultury rodzinnej Wielkopolski – wtedy pod zaborem, oraz kultury Słowiańszczyzny), jak i wojskowej (brał udział w powstaniu listopadowym). Dochód ze sprzedaży rozprawy przeznaczył zaś na cel patriotyczny, tj. na budowę pomnika Adama Mickiewicza we Lwowie, który tam stoi do dzisiaj.
Libelt swoją rozprawą przygotował nowoczesne rozumienie patriotyzmu w duchu pozytywistycznym – pracy u podstaw. Miało ono zastąpić zbyt emocjonalnie tradycyjnie rozumianą miłość Ojczyzny i faktycznie spełniło ten cel – nie tylko w Wielkopolsce. Teraz miała się ona przekładać na pracę na rzecz podniesienia narodu, rozebranego między trzy imperia. Libelt pisał, że „[u]czucie jest święte i niepokalane, ale czyny z uczucia tylko płynące są ślepe lub fantastyczne, bez gwiazdy przewodniej rozumu”.
Pierwszym czynnikiem budującym ten nowy patriotyzm są zasoby materialne ojczyzny, które patriota powinien szanować i pomnażać, aby zapewnić narodowi warunki egzystencji, aby rodacy nie musieli za chlebem opuszczać ojczystej ziemi.
Rozumiał to dobrze Bogumił Niechcic z Nocy i dni Marii Dąbrowskiej (1989–1965), gdy zaangażowana w działalność patriotyczną córka Agnieszka wytknęła ojcu, że „[i[nna praca jest teraz w Polsce potrzebna, nie sadzenie kartofli. I nie służenie bogatemu człowiekowi, żeby zarobić na chleb…”. Wtedy Bogumił odpowiedział: „Ja służę ziemi, a że na cudzym, tom swojego nie przegrał i nie przepił…”, bo był wygnańcem po powstaniu styczniowym.
Ponadto zasoby ziemi nie tylko żywią, lecz są przedmiotem umiłowania, tworzą subiektywne etalony piękna, o których Baczyński w dalszej części przytoczonego wiersza pisał ta oto:
„Ojczyzna moja tam, gdzie zboża niosą wiatr
i gdzie zielony krąg zamyka pierścień Tatr,
i gdzie jak posąg złoty morze wygina łuk”.
Przykładów postrzegania ojczyzny poprzez krajobrazy na zawsze wryte w pamięć jest w polskiej poezji bardzo dużo, o czym też przypomina Stróżewski.
Następnym materialnym elementem Ojczyzny w koncepcji Libelta jest naród, który podobnie jak ziemia powinien być przedmiotem miłości patrioty.
Nie chodzi jednak tylko o bezkrytyczne utożsamianie się z grupą ludzi o podobnej kulturze, obyczajowości i historii, lecz o doskonalenie narodu jako całości, o zapewnienie każdemu jego członkowi dostępu do oświaty i kultury – tak, aby mógł na zasadach wzajemności współpracować z innymi narodami. W sytuacji zaborów warunkiem pomyślnego rozwoju narodu była przede wszystkim wolność.
W. Stróżewski dziwi się, że Libelt jako trzecią składową materialną wyróżnił prawa i ustawy.
Pisząca te słowa zalicza urządzenia prawne również do niematerialnej składowej kultury. Libeltowi chodziło jednak zapewne o to, że są to wytwory ludzkie, podczas gdy następne libeltowskie czynniki budujące Ojczyznę mają charakter nadprzyrodzony, a sprawiedliwość jest wszak stanowiona przez człowieka. Powinna być taka, aby każdy członek (uczestnik) ojczyzny dysponował swobodą działania ku osiąganiu dóbr. W ten sposób – jak pisze Stróżewski – ojczyzna staje się „pewną strukturą natury aksjologicznej”.
Do drugiego, wyższego rodzaju czynnika warunkującego patriotyzm, Libelt zaliczył duchowe składowe ojczyzny. A w nich wyróżnił – po pierwsze – obyczajowość rozumianą jako narodowość.
Na nią składają się skłonności, które nadają życiu specyficzny charakter i to, „w czym się te skłonności objawiają, urzeczywistniają i ustalają”. Czysto duchową stroną narodowości jest szczególna emocjonalność przejawiająca się w sztuce, zwyczajach i obrzędach ludu (folklorze). Narodowość wymaga ciągłego jej podtrzymywania za pomocą edukacji, ale i jej wzmacniania, aby przetrwała, dostosowana do zmian cywilizacyjnych i stale była źródłem wyższej kultury narodowej.
Drugim elementem czynnika duchowego był dla Libelta język.
Jest nie tylko narzędziem komunikacji w narodzie, ale przenosi w swej warstwie znaczeniowej wizję świata, a w swej warstwie składniowej pewne już rozumem ujmowanie tej wizji. Staje się w ten sposób bezcennym źródłem podnoszenia ducha i kultury narodu. Dlatego powinien być przedmiotem miłości i ochrony, jak skarb.
Trzecią składową duchową tworzą piśmiennictwo i oświata, która – według Libelta – „jest rzeczywistym duchem ojczyzny”.
Praca na polu jej krzewienia daje podstawę pomnażania narodowych zasobów materialnych. Ten wysiłek jest powinnością zwłaszcza elity narodu, tak za czasów Libelta – powszechnego analfabetyzmu, jak i współcześnie coraz częstszego analfabetyzmu kulturowego. Gdyby diagnozę Libelta wyprowadzić dzisiaj i zastosować jego kryterium, które głosi, że „historia literatury jest biografią narodu”, to czy współczesny stan jakości, a nie ilości piśmiennictwa pielęgnującego dobra narodowe nie wskazywałby raczej na regres w porównaniu z wiekiem XIX?
Najwyższą, ostatnią z trzech grup czynników tworzących ojczyznę jest ta, do której Libelt zaliczył państwo, Kościół i historię narodu.
W państwie, czyli w zorganizowanej strukturze społeczeństwa, jednak nie tylko przez prawo, gdyż państwo jest – według Libelta – „zlaniem i wykształceniem wszystkich funkcji ciała w jeden żyjący, bytujący, działający naród”, łączą się składowe ojczyzny: materialna i duchowa, a ono, bezpieczne i mądrze urządzone, służy ich rozwojowi. Dlatego wszechstronna dbałość o państwo jest powinnością każdego patrioty, a w razie braku państwa (jak pod zaborami lub okupacją) – obowiązkiem jest dążenie do jego odzyskania i jednocześnie wykorzystanie struktur obcej państwowości do rozwoju zasobów ojczyzny.
Kościół (zwłaszcza katolicki), jako druga składowa wśród najwyższych libeltowych czynników kształtujących ojczyznę, choć jest bytem ponadnarodowym, to dlatego, że jest ponadmaterialny, z jednej strony łączy czynnik duchowy narodu z duchem innych narodów, z drugiej zaś w niepowtarzalny sposób go kształtuje. Patriotyzm polski np. broni się przez obsunięciem w nacjonalizm, co nie jest zjawiskiem powszechnym wśród innych narodów.
Religię, jako czynnik przechowujący kulturę i kulturotwórczy, odróżnił Libelt od wiary i nadał jej szczególne znaczenie wtedy, gdy składowa materialna i państwowość narodu ulegają osłabieniu (jak w niewoli).
Przeszłość Ojczyzny jest zadana jej historią (dziejami) przodków, przyszłość zaś – posłannictwem tych, którzy swym teraźniejszym istnieniem i działaniem konstytuują ojczyznę. Libelt miał na myśli również posłannictwo poszczególnych narodów, które we wzajemnym udzielaniu się w dziejach stopniowo urzeczywistniają – według niego – wspólną ojczyznę wszystkich ludzi, która jest „najświętszą [bo Bożą] ideą na ziemi”.
To, jak rozumieć termin ‘ojczyzna’, jest możliwe do przybliżenia w akademickim stylu (jak np. w propozycji Libelta). Natomiast drugi termin, określający patriotyzm jako miłość ojczyzny, czyli miłość, już się łatwo nie poddaje charakterystyce za pomocą językowych definicji – normalnej lub innego rodzaju.
Lepiej do uwyraźnienia istoty miłości, zwłaszcza gdy jej przedmiotem jest ojczyzna, nadaje się poezja. Znany Hymn do miłości Ojczyzny (z poematu Myszeida) Ignacego Krasickiego (1735–1801) doskonale oddaje emocjonalny, pełen poświęcenia stosunek do sacrum ojczyzny:
„Święta miłości kochanej ojczyzny,
Czują̨ cię̨ tylko umysły poczciwe!
Dla ciebie zjadłe smakują̨ trucizny,
Dla ciebie więzy, pęta niezelżywe.
Kształcisz kalectwo przez chwalebne blizny,
Gnieździsz w umyśle rozkoszy prawdziwe,
Byle cię można wspomóc, byle wspierać,
Nie żal żyć w nędzy, nie żal i umierać”.
Karol Wojtyła w poemacie Myśląc Ojczyzna… ojczyznę określił jako wyzwanie, które zostało „rzucone przodkom i nam, by stanowić o wspólnym dobru i mową własną jak sztandar wyśpiewać dzieje”. W tym fragmencie pobrzmiewa echo mniej emocjonalnych strof niż Krasickiego, podobnie jak w słynnej frazie z Memoriału o młodej emigracji Norwida: „Ojczyzna jest to wielki-zbiorowy-Obowiązek, un devoir collectif…”. Ostatnie cytaty przypominają – podobnie jak w tekście Libelta – o powinnościach wobec Ojczyzny, dokładniejsza analiza całego poematu K. Wojtyły jeszcze bardziej zbliża go do myślenia Libelta o patriotyzmie jako spełnianiu powinności wobec ojczyzny.
Karol Wojtyła w dziele Osoba i czyn przeprowadził oryginalne i głębokie studium powinności. Są to rozważania zbyt trudne, aby je precyzyjnie przedstawić w eseistycznym tekście (vide esej w nr. 72 „Kuriera WNET”). Ale już tylko szkicowy ich opis pozwala na wgląd w moralną i duchową podstawę powinności wobec ojczyzny.
Sumienie prawe (vide esej w nr. 77 „Kuriera WNET”) kształtuje ludzką wolę w taki sposób, aby nadać człowiekowi podmiotowość w doskonaleniu czynem siebie i otoczenia, przy czym wysiłek sumienia jest konieczny do ustalenia prawdy o dobru, które ma być celem ludzkiego działania.
Skoro coś ma być celem działania, to to coś jest dobrem, które – z jednej strony – chce się osiągnąć, a z drugiej – które powinno być osiągnięte. K. Wojtyła dokładnie objaśniał, dlaczego owa powinność nie jest sprzeczna z wolnością działania. Trawestując jego słowa, można sformułować następującą diagnozę: patriota „w każdym swoim czynie jest naocznym świadkiem przejścia (…) od” przekonania o tym, że ojczyzna jest prawdziwym dobrem, do postanowienia, że „powinien spełnić” owo prawdziwe dobro.
Spełnienie dobra ojczyzny przekłada się na uczestnictwo w procesach kulturowych, społecznych i politycznych ulepszania wszystkich libeltowych składowych ojczyzny. Powinność zatem, jako „specyficzna rzeczywistość dynamiczna”, jest tym silniej pozytywnie przeżywana, im silniejsze jest przekonanie, że ojczyzna jest prawdziwym dobrem. Stąd patriotyzm objawiany w czynach poszczególnych osób jest stopniowalny.
Współcześni zdają się zapominać o wartości ojczyzny i pozbywać się obowiązków wobec niej. Sprzyja temu proces globalizacji (vide esej w nr. 80 „Kuriera WNET”), ale nie usprawiedliwia rezygnacji z narodowych ideałów i powinności.
Ulubiony poeta Jana Pawła II, nieoceniony i wciąż niedoceniony Norwid, ok. 150 lat temu podał w wierszu Klątwy nadal aktualną diagnozę stosunku sąsiadów do narodu polskiego. Oto ona:
„Żaden król polski nie stał na szafocie,
A więc nam Francuz powie: buntowniki!
Żaden mnich polski nie bluźnił wszech-cnocie,
Więc nam heretyk powie: heretyki!
Żaden duch polski nie zerwał z swojemi,
A więc nas uczyć będą – czym są dzieje?”
W wierszu Pieśń od ziemi naszej Norwid wskazał zaś na wciąż istniejące zagrożenie bytu narodu polskiego w nieżyczliwym lub wprost wrogim otoczeniu innych narodów:
„Od wschodu – mądrość-kłamstwa i ciemnota,
Karności harap lub samotrzask z złota.
Trąd, jad i brud.
Na zachód – kłamstwo-wiedzy i błyskotność,
Formalizm prawdy – wewnętrzna bez-istotność,
A pycha pych!
Na północ Zachód z Wschodem w zespoleniu,
A na południu – nadzieja w zwątpieniu
O złości złych!”.
Artykuł Teresy Grabińskiej pt. „Powinność patriotyzmu” znajduje się na s. 5 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 96/2022.
Czerwcowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
Ekspozycja zawiera kilkadziesiąt spośród ponad pięciuset szkiców i kilkudziesięciu rycin znajdujących się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie, Biblioteki Kórnickiej PAN oraz Biblioteki Narodowej.
Dyrektor Narodowego Centrum Kultury, dr hab.Rafał Wiśniewski, opowiada o niecodziennej wystawie w Kordegardzie – „Sztukmistrz. Norwid”. Jest to wystawa rysunków i grafik Cypriana Norwida, wybitnego poety i literackiego patrona roku.
To wystawa Norwida, którego nie znamy. Norwida z rysunków, z grafik, z akwareli, a w szczególności z prac, które nie były wcześniej wystawiane – podkreśla nasz gość.
Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego opowiada o procesie konstruowania ekspozycji, w tym pozyskiwania zbiorów z różnych ośrodków kultury. Jak zaznacza gość porannej audycji, powodem powrotu do tematu Norwida jest dwusetna rocznica urodzin mistrza:
Ostatnio była prezentowana dwadzieścia lat temu. Teraz z okazji urodzin mistrza mistrzów, czwartego Romantyka przypominamy od strony nieoczywistej – dodaje dr hab Rafał Wiśniewski.
Ponadto, dr hab Rafał Wiśniewski zachęca słuchaczy Radia WNET do sięgnięcia i przypomnienia sobie dzieł Cypriana Kamila Norwida oraz do zerknięcia na nowości wydawnicze związane z postacią romantycznego poety. Gość audycji mówi również o kolejnej edycji Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa:
Przypominamy, że rozpoczęła się druga edycja Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa. Wszystkich, którzy kochają książkę i czytelnictwo zachęcamy aby się z nią zapoznali – mówi dr hab Rafał Wiśniewski.
Premierowy odcinek „Magazynu Wnet” a w nim m.in. o różnicach pomiędzy muzyką folkową a tradycyjną, przełożeniu poezji Cypriana Kamila Norwida na muzykę oraz co Anglicy lubią jeść najbardziej.
Barbara Dobrzyńska, prezes Warszawskiego Towarzystwa Teatralnego im. Tadeusza, Marii, Barbary, Włodzimierza Fijewskich w przeddzień 200-letniej rocznicy urodzin Norwida m.in. o wpływie poety na JP II.
Barbara Dobrzyńska jest zarazem prezesem Kręgu Przyjaciół Prymasa Tysiąclecia. Dzięki książce Stefana Wyszyńskiego „Jedna jest Polska” Pani Barbara – jak twierdzi – pokochała swoją ojczyznę i wiarę. Na najbardziej norwidowski sposób.
Kardynał Wyszyński, podobnie jak święty Jan Paweł II niezwykle cenił Norwida za jego postawę twórczą, która była bardzo, bardzo związana z Pismem Świętym, z Ewangelią i z Polską, z narodem polskim, z językiem polskim.
Barbara Dobrzyńska podkreśla, że Norwid nie cierpiał lokajów i tych, którzy noszą „dwie pelerynki”. Aktualność jego przesłania jest czasem aż nadto bolesna. Zwłaszcza jeśli chodzi o środowisko aktorskie. Zdarza się tak, że aktorzy rano uczestniczą w mszy, a wieczorem biorą udział w bluźnierczych spektaklach czcząc Złotego Cielca. Norwid powinien być ważnym punktem odniesienia dla młodego pokolenia.
Ludzkość bez boskości, powie poeta, sama siebie zdradza, pisał Jan Paweł II.
24 września 2021 roku o godz. 19: 00, W Bazylice św. Krzyża Uroczysta Msza Święta w intencji Cypriana Kamila Norwida. Mszę uświetni Chór Musica Sacra pod dyrekcją Pawła Łukaszewskiego. Po Mszy Świętej odbędzie się koncert „Ojczyzna Ziomkowie – jest to moralne zjednoczenie.” Scenariusz i reżyseria – Barbara Fijewska-Dobrzyńska.
Pisząc o tej tęsknocie do kruszyny chleba Norwid przypomniał, że jest to sakrament
Tym razem redaktor Elżbieta Ruman odkrywa przed słuchaczami Radia Wnet skarby Łochowa, miasta, którego nazwa pochodzi od „łochwy”, czyli zimowego legowiska niedźwiedzia.
W poniedziałkowych „Ukrytych Skarbach” gości dyrektor ośrodka Pałacu i Folwarku w Łochowie, Agnieszka Masztalerz oraz burmistrz Łochowa, Robert Gołaszewski. Burmistrz miasta mówi m.in. o symbiozie Łochowa z koleją, dzięki której miasto kwitnie:
Łochów ma to szczęście, że jest przy linii kolejowej. (…) Kolej się rozwija i rozwija się też miasto. Wielu naszych mieszkańców dojeżdża do Warszawy, ale też do Białegostoku na studia – podkreśla polityk.
Z kolei, Agnieszka Masztalerz mówi o historii łochowskiego pałacu i folwarku oraz o goszczącym tu niegdyś znanym poecie. Posąg Cypriana Kamila Norwida możemy w Łochowie zobaczyć na wyspie poetów i pisarzy:
Cyprian Kamil Norwid był również gościem pałacu w Łochowie, ponieważ tu mieszkała jego ciotka z rodu Hornowskich. Dlatego szczycimy się obecnością tak znanego wieszcza – opowiada dyrektorka miejscowego pałacu.
Adam Bujak o tym, jak wspomina zamach na Jana Pawła II, swojej relacji z papieżem, tajemnicach fatimskich, dziedzictwie papieża i braku szacunku do niego niektórych.
Panie Adamie, strzelili do papieża.
Adam Bujak opowiada o zamachu na św. Jana Pawła II w dzień 39. rocznicy tego wydarzenia. Przypomina sobie, jak dowiedział się o nim. Zamach miał miejsce 13 maja 1981 roku podczas audiencji generalnej na placu św. Piotra w Rzymie. Ojciec Święty został postrzelony przez tureckiego zamachowca Mehmeta Ali Ağcę w brzuch oraz rękę. Papież został natychmiastowo przewieziony do polikliniki Gemelli. Operacja trwała sześć godzin. Stał się cud, że papież przeżył zamach. Bujak opowiada w „Poranku WNET” o tym wydarzeniu:
To było straszne […] Najpierw przerażenie, a potem oczekiwanie […] Bardzo potem papież schudł. Tak był wyniszczony tą chorobą
Zwraca uwagę, że papieżowi po pierwszej operacji „koloratka odstawała od szyi”, gdyż bardzo schudł. Później Ojciec Święty został zabrany do kliniki Gemelli na ostateczną operację. Nasz gość mówi o dobrej decyzji, jaką podjął prof. Turowski, dzięki której udało się ocalić papieża.
Byłem na procesie Ali Ağcy.
Fotograf wspomina, jak fotografował zamachowca. Interesowały go oczy niedoszłego zabójcy. Zmierzył on wzrokiem fotografa od góry do dołu i milczał. Nasz gość zwraca uwagę na niezwykłe związki między zamachem na papieża a objawieniami fatimskimi. Opowiada o swojej relacji z papieżem. Wspomina jak Jan Paweł II recytował wiersz Norwida o krzyżu. Zauważa, jak obecnie niektórzy pozwalają sobie na powtarzanie i szkalowanie świętego: