Dr Jacek Bartosiak: nuclear sharing nie zapewni nam bezpieczeństwa. Trzeba opracować inną strategię

Featured Video Play Icon

„Bezpieczeństwo nuklearne możemy sobie zagwarantować jedynie przez własne, twarde decyzje”

Wojnę na Ukrainie można było zakończyć w momencie, gdy obrońcy mieli poważne sukcesy na Chersońszczyźnie. Niestety, Zachód bał się bardziej zdecydowanej pomocy dla Ukrainy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Wspieraj Autora na Patronite

Arleta Bojke: rosyjskie służby dały plamę. Amerykanie ostrzegali je przed możliwym zamachem

Putin podpisał ustawę o zawieszeniu udziału Rosji w układzie START-3. Wagner: nowego wyścigu zbrojeń nie będzie

Bomba jądrowa / Photo by Tom Oates, 2011, WIkimedia Commons

Już utrzymanie obecnego arsenału nuklearnego jest ogromnym obciążeniem dla budżetu Federacji Rosyjskiej – mówi ekspert.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Rosja zawiesiła udział w porozumieniu START. Wagner: widzimy kompletną dekonstrukcję relacji amerykańsko-rosyjskich

Paweł Soloch: W starciu globalnym z Zachodem Rosja nie ma szans

Featured Video Play Icon

Paweł Soloch / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio Wnet

Gość „Poranka Wnet” – były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego – jest zdania, że Zachód nie może jasno przedstawiać swej strategii ewentualnego użycia broni atomowej.

Paweł Soloch 10 października przestał pełnić funkcję szefa BBN. W rozmowie z Łukaszem Jankowskim mówi o tym, czy Polska ma przygotowany scenariusz na wypadek ataku nuklearnego Rosji na Ukrainę.

Te scenariusze są przygotowywane i omawiane – jak w każdym państwie świadomym kwestii bezpieczeństwa.

Łukasz Jankowski zapytał swojego rozmówcę o to, jakiej odpowiedzi Zachodu możemy się spodziewać w przypadku użycia broni jądrowej przez Moskwę. Paweł Soloch tłumaczy:

Każde państwo atomowe ma własny narodowy scenariusz użycia takiej broni, którym nigdy do końca z sojusznikami się nie dzieli.

Analityk wyraża swoją prywatną opinię na temat tego, jak powinien zachowywać się Zachód.

Uważam, że Zachód powinien demonstrować dwuznaczność strategiczną.

Według interpretacji pewnej wypowiedzi prezydenta Emmanuela Macrona, francuski przywódca oznajmił, że Paryż nie użyje broni atomowej. Właśnie takiemu podejściu sprzeciwia się Soloch.

To moja opinia, ale podzielana przez wielu, że nie powinniśmy wysyłać Rosji tego rodzaju sygnałów. Oni muszą być niepewni co do reakcji Zachodu. Tak jak Rosja stosuje taką strategię wobec Zachodu, że nie wiadomo, co ona zrobi, tak my, Zachód, też w ten sposób powinniśmy odpowiadać – niech Rosjanie liczą się ze wszystkim.

W rozmowie Paweł Soloch opowiada także o swoim rozstaniu z funkcją szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego i pełnieniu nowej roli – Doradcy Społecznego Prezydenta RP.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.K.

Zobacz także:

Dmytro Antoniuk: na Donbasie mamy katastrofę humanitarną – leżą tam ciała zabitych żołnierzy

Anna Fotyga: bardzo potrzebny jest dokładny przegląd potencjału nuklearnego NATO

Anna Fotyga, European Parliament, (CC BY 4.0)

Europosłanka PiS podkreśla, że w obecnej dobie „potrzebne jest odstraszanie i powstrzymywanie Rosji”.

Gość „Poranka Wnet” bardzo poważnie traktuje zagrożenie nuklearne ze strony Federacji Rosyjskiej. Uważa, że Sojusz Północnoatlantycki powinien być odpowiednio przygotowany na ewentualną konieczność podjęcia odpowiednich działań.

Bardzo potrzebny jest dokładny przegląd potencjału nuklearnego NATO. Potrzebne jest odstraszanie i powstrzymywanie Rosji.

Moskwa stanowi zagrożenie dla świata Zachodu, a w przypadku Ukrainy już dziś dopuszcza się zbrodni.

To co się dzieje na Ukrainie jest niewyobrażalnym barbarzyństwem – ocenia Anna Fotyga.

Europoseł mówi o niepowodzeniach rosyjskiej armii, jednocześnie podziwia działania wojsk ukraińskich.

Od 24 lutego nie osiągnęła większości zakładanych celów.

Ukraińskie wojska prowadzą niezmiernie inteligentną walkę.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.K.

Czytaj także:

Dmytro Antoniuk: więźniowie atakują Bachmut, wyzwolenie obwodu charkowskiego, alarmy przeciwlotnicze w całej Ukrainie

Marek Budzisz: każdy wariant eskalacji ze strony Rosji jest możliwy

Featured Video Play Icon

Marek Budzisz / Fot. Konrad Tomaszewski, Radio WNET

W kwestii zagrożenia atomowego ze strony Rosji najważniejsza jest sprawa reakcji Zachodu – uważa Marek Budzisz – dziennikarz publikujący m.in. w tygodniku „Sieci”.

Rozmówca Łukasza Jankowskiego wypowiada się kluczowy w ostatnich dniach temat zagrożenia użycia przez Rosję broni atomowej. Gość Popołudnia Wnet ostrzega:

Każdy wariant eskalacji ze strony Rosji jest możliwy.

W sprawie reakcji Waszyngtonu, dziennikarz uważa, że

Stany Zjednoczone nie zaryzykują wojny nuklearnej na pełną skalę.

Jednocześnie Budzisz zwraca uwagę na to, że właśnie ta reakcja jest kluczową kwestią w tej sprawie.

Głównym i zasadniczym pytaniem jest to, jak Zachód zareaguje i jak poinformuje Rosję o skali swojej odpowiedzi

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.K.

Czytaj także:

Stasiak: mieszkańcy ostrzeliwanych przez Rosjan miast coraz mniej chętnie korzystają z pomocy wolontariuszy

Krzysztof Wojczal: Putin będzie prowadzić wojnę do końca. Swojego albo Ukrainy

Featured Video Play Icon

Krzysztof Wojczal / Fot, YouTube, Radio Wnet

Zdaniem gościa Poranka Wnet przy przeprowadzeniu skutecznej mobilizacji Rosja będzie próbowała ponownie zająć Kijów. Rośnie również ryzyko użycia broni jądrowej.

Zachęcamy do wysłuchania całej audycji!

Gościem Poranka Wnet jest Krzysztof Wojczal ekspert ds. polityki bezpieczeństwa i geopolityki, autor książki “Trzecia Dekada”,  który komentuje na antenie decyzję władz Rosji o przeprowadzeniu mobilizacji:

Na pewno część ludzi z mobilizacji bezpośrednio trafi na front, ale ta mobilizacja ma służyć temu, aby wojska zawodowe dotychczas rozmieszczone na granicach Federacji Rosyjskiej, mogły zostać przerzucone na Ukrainę. (…) Także ten komponent wojsk zawodowych, które posiadają troszeczkę lepszy sprzęt (niż oddziały mobilizowane), wzmocni działania na froncie ukraińskim.

Zdaniem Krzysztofa Wojczala mobilizacja może realnie wzmocnić wojska Federacji Rosyjskiej już walczące na Ukrainie:

Rosjanie już ponieśli duże straty w jednostkach liniowych, gdzie często walczyły jednostki kombinowane z kilku innych, które były wysyłane do szturmu, gdzie ponosiły kolejne ofiary. Także ci żołnierze doświadczeni czy też weterani są coraz mniej liczni, a wydaje się, że dowództwo rosyjskie nie będzie na tyle lekkomyślne, by wysyłać na front całe niedoświadczone i nieostrzelane jednostki do walki z doświadczonym przeciwnikiem. Wydaje się, że Rosjanie będą starali się mieszać kadry doświadczone z osobami zmobilizowanymi oraz przerzucać te jednostki zawodowe, które do tej pory nie walczyły na Ukrainie.

Władimir Putin ogłosił mobilizacja, aby w pierwszej kolejności utrzymać front, ale w drugiej kolejności to władze na kremlu po prostu nie przegrywają, oni walczą aż do zwycięstwa, albo do upadku władzy. To pokazał przykład Afganistanu czy podczas pierwszej wojny światowej. Cały czas cel pozostaje niezmienny, czyli przejęcie całej Ukrainy. Powtórny atak na Kijów – chociaż jak zastrzega gość Poranka Wnet, wiele zależy od tego, jak będzie przebiegać mobilizacja i ilu ludzi uda się skutecznie powołać pod broń.

Autor książki “Trzecia Dekada” podkreśla, że przy ewentualnym powtórnym ataku na Kijów kluczowa będzie pomoc, także militarna ze strony reżimu Łukaszenki:

Póki Białoruś stoi w miejscu, póty wydaje się, że Rosjanie skupią się na działaniach defensywnych. Bo w tej chwili faktycznie mają duże kłopoty na froncie i muszą je jakoś rozwiązać. Wydaje się, że rosyjskie plany strategiczne się nie zmieniły. Po tym, jak Rosjanom uda się utrzymać front to będą myśleć o przeprowadzeniu ofensywy i wygrania wojny (…) Od końca grudnia sankcje staną się jeszcze bardziej restrykcyjne, więc Rosji kończy się czas.

Krzysztof Wojczal odnosi  się również do znaczenia przeprowadzanych przez stronę rosyjską referendów na zajętych terenach:

Politycznie to wiele nie zmienia, to jest robione na potrzeby wewnętrzne i być może to jest sygnalizacja na zewnątrz, szczególnie do Ukrainy. To są działania odstraszające, mówiące, że od tej pory uważamy te terytoria za własne i nie wiecie, czego możecie się spodziewać, jeśli je zaatakujecie. Może w ten sposób Rosjanie starają się ratować bardzo złą sytuację na polu bitwy. Bo zanim te zmobilizowane jednostki znajdą się na froncie to miną na pewno tygodnie jak nie miesiące. Rosjanie muszą starać się w inny sposób oddziaływać na Ukraińców i starać się ich powstrzymać, robią to właśnie na płaszczyźnie politycznej. Temu też służą sugestie, że być może Rosja użyje taktycznej broni jądrowej.

Użycie taktycznej broni jądrowej to byłby wielki błąd ze strony Putina, ale powiem szczerze, że przy tak złej sytuacji na polu bitwy, to ryzyko użycia taktycznej broni jądrowej nieco wzrosło, chociaż dalej jest bardzo nieduże – mówi w Poranku Wnet Krzysztof Wojczal, który jednocześnie wykluczył możliwość uderzenia jądrowego na terytorium NATO.

Gość Poranka Wnet ocenia ponadto znaczenie przeprowadzenia mobilizacji dla międzynarodowej pozycji Rosji:

Nawet częściowa mobilizacja pokazał, że regularne wojska Federacji Rosyjskiej nie są w stanie sobie poradzić z dużo mniejszy i teoretycznie słabszym przeciwnikiem. I z pewnością w oczach Chińskiej republiki ludowej rosyjska armia nie posiada najwyższych notowań, co jest pokazaniem słabości. To jest jedna z przyczyn, dlaczego Władimir Putin tak długo się wstrzymywał z ogłoszeniem mobilizacji.

Użycie broni jądrowej na Ukrainie pokazałoby, że Rosja i jej armia są niezwykle słabe, że nie potrafią poradzić sobie w konwencjonalny sposób z dużo słabszym przeciwnikiem. To byłby olbrzymi cios wizerunkowy w postrzeganie siły rosyjskiej. Rosjanie zawsze używali argumentu siły jako nadrzędnego w polityce zagranicznej. Używając broni jądrowej, Rosjanie sami sobie wytrąciliby z rąk swój najważniejszy argument – konkluduje na antenie Radia Wnet Krzysztof Wojczal.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

Czytaj też:

Putin ogłasza częściową mobilizację. Prezydent Rosji: Zachód stosuje szantaż nuklearny | Komentuje Anna Łabuszewska

Rakowski: Iran jest coraz bardziej bezbronny w konfrontacji z Izraelem

Ekspert omawia echa ataku na zakład wzbogacania uranu w irańskim Natanz, perspektywach relacji Teheranu z Waszyntonem i o pracach nad bronią atomową na Bliskim Wschodzie.


Paweł Rakowski omawia komentarze dotyczące ataku na zakład wzbogacania uranu w Natanz. Irańskie władze przypuszczają, że nie doszło do cyberataku, a do wybuchu doprowadził izraelski agent, który wkroczył na teren fabryki.

Iran w sporze z Izraelem nie chce się pokazać jako państwo słabe pod względem cyberbezpieczeństwa.

W opinii eksperta Iran w rywalizacji z Izraelem powoli staje się coraz bardziej bezbronny, podążając drogą Syrii. Teheran nie jest zdolny do sformułowania stanowczej odpowiedzi na liczne prowokacje.

Omówiony zostaje ponadto stan negocjacji amerykańsko-irańskich w Wiedniu. USA stawiają twarde warunki, na które Irańczycy nie chcą się zgodzić.

Twierdzą, że skoro Amerykanie jednostronnie wyszli z układu, powinni do niego wrócić na dotychczasowych warunkach.

Reset z Teheranem ma dla Waszyngtonu duże znaczenie, gdyż był istotnym elementem kampanii wyborczej prezydenta Joe Bidena.

Jak mówi gość „Kuriera w samo południe”, opracowanie skutecznej broni atomowej przez któreś z państw bliskowschodnich jest w zasadzie pewne.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Obchody 75. rocznicy zrzucenia bomby atomowej na Hiroszimę

Dzwon Pokoju w Hiroszimie zadzwonił obwieszczając kolejną rocznicę pierwszego i przedostatniego bombardowania miasta przy użyciu broni jądrowej.

Epidemia koronawirusa nie zmusiła władz japońskich do odwołania uroczystości, za to wymusiła ścisłe ograniczenia w ich przebiegu. Mniej było za to zagranicznych gości i krajowej publiczności. Frekwencja wynosiła dziesiątą część tego, co zazwyczaj. Krzesła do siedzenia były rozstawione z zachowaniem dystansu, a większość uczestników nosiła maseczki. Jak informuje Reuters, burmistrz Hiroszimy Kazumi Matsui przemawiając zauważył, że

6 sierpnia 1945 r. pojedyncza bomba atomowa zniszczyła nasze miasto. Mówiono wówczas, że „Nic nie wyrośnie tutaj przez najbliższe 75 lat”. A jednak Hiroszima się podniosła, stając się symbolem pokoju.

Bomba atomowa znana jako „Little Boy” została zrzucona na miasto nad Zatoką Hiroshima przez amerykański bombowiec Enola Gay rankiem 6 sierpnia 1945 r. o godz. 8.15 czasu miejscowego. W Hiroszimie przybywało w momencie wybuchu ok. 370 tys. ludzi. W wyniku eksplozji zginęło według szacunków ok. 30 proc. mieszkańców, a do końca 1945 r. zmarło ok. 140 tys. osób. W 1949 r. parlament japoński ogłosił Hiroszimę miastem pokoju. Matsui nawiązał w swojej mowie do epidemii grypy hiszpanki, zauważając, że

Kiedy pandemia grypy roku 1918 zaatakowała wiek temu, zabrała miliony żyć i sterroryzowała świat, ponieważ narody walczące w I wojnie światowej nie potrafiły wspólnie stawić czoła zagrożeniu.

Na uroczystościach obecny był także szef japońskiego rządu  Shinzō Abe. Podkreślił on, że Japonia jako jedyny kraj na świecie doświadczyła bezpośrednio grozy bomb atomowych. To doświadczenie, jak zaznaczył, powinno być pielęgnowane, by kontynuować misję Japonii, jaką jest świat bez broni jądrowej.

[related id=90854 side=right] W 1945 r. bombardowanie Hiroszimy poprzedziło zrzucenie 9 sierpnia bomby atomowej na Nagasaki, gdzie zginęło w chwili wybuchu ponad 75 tys. ludzi. Obydwa miasta odwiedził w czasie swej wizyty apostolskiej w 2019 r. papież Franciszek, gdzie mówił o potrzebie ograniczenia zbrojeń. W chwili zrzucenia bomb atomowych Hiroszima i Nagasaki były największymi ośrodkami katolicyzmu w Japonii.

Obecnie niemiecki Greenpeace żąda wycofania amerykańskiej broni jądrowej z bazy w Buchel, pokazując na symulacji skutki jej wybuchu dla Niemiec. Broń atomową poza Stanami Zjednoczonymi i Rosją posiadają Chiny, Francja, Indie, Izrael, Korea Płn., Pakistan i Wielka Brytania.

A.P.

Żółtek: Andrzej Duda nie pełni funkcji prezydenta. Głos na niego oddany jest głosem na pana Kaczyńskiego

Wizyta prezydenta w USA jest nie potrzebna, a obce wojska na terytorium Polski to zły pomysł, twierdzi Stanisław Żółtek, kandydat na prezydenta RP, prezes Kongresu Nowej Prawicy.


Stanisław Żółtek nie widzi powodów, dla których Andrzej Duda miałby jechać do USA. Według niego nie ma tematów wartych omówienia. Nie potrzebna jest nam technologia do elektrowni atomowej. Przypomina, że ta ostatnia „budowana jest już z 10 lat”. Tymczasem

Wydaliśmy sześćset kilkadziesiąt milionów i jeszcze terenu nie ma wskazanego. Było oświadczenie zarządu trzy, cztery dni temu, że za pięć lat zaczną może myśleć o budowie.

Nie potrzebne są nam też – według prezesa Kongresu Nowej Prawicy– wojska USA, a w szczególności broń atomowa. Zauważa, że

Broń atomowa odstrasza, tylko jest pytanie, dlaczego Stany Zjednoczone tą broń atomową ze swojego terytorium usuwają i trzymają w innych krajach. Wiedzą, że jeżeli przyjdzie do małej wojenki, testu jakiegoś to lepiej na innym terytorium. Tak, żeby nie była to wojna światowa, tylko lokalna próba na małym terenie. Na przykład na terytorium Polski.

Gość „Poranka WNET” na pytanie, na kogo będzie głosował w II turze, stwierdza, że to zależy, kto do niej wejdzie.  Jak mówi „najbardziej znam i najbardziej lubię prezydenta Dudę”. Nie będzie na niego jednak głosował, gdyż uważa, że „bardzo źle jest, jak prezydent jest uległy władzy wykonawczej”:

Choćby był moim ojcem to nie zagłosuje, bo ja chcę głosować na kandydata na prezydenta, nie na jego zaplecze, nie na pana Kaczyńskiego. […] On [Andrzej Duda red.] nie pełni funkcji prezydenta. Głos na niego oddany jest głosem na pana Kaczyńskiego.

Kandydat na Prezydenta RP podkreśla, że ten kto sprawuje to stanowisko nie może słuchać się we wszystkim szeregowego posła, gdyż wtedy staje się prezydentem Polski tylko z nazwy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

F.G./A.P.

Zamieszki w Iranie. Ponad setka protestujących nie żyje. Iran może pracować nad bronią atomową

Jagoda Grondecka o zamieszkach w Iranie, ich ofiarach, przyczynach protestów i tym, jak żyje się Irańczykom w Republice Islamskiej oraz o irańskim militaryzmie i programie nuklearnym.

Nie wiadomo, ile jeszcze osób zostanie prawdopodobnie powieszonych za uczestnictwo w protestach. W Iranie nawoływanie przeciwko reżimowi jest uznawane za przestępstwo, za które grozi kara śmierci.

Jagoda Grondecka o sytuacji w Iranie, gdzie trwają zamieszki, w których trakcie zginęło w wyniku ich tłumienia lub represji z nimi związanych od 137 (jak podaje Amnesty International) do nawet 400 osób (jak twierdzą niektóre irańskie organizacje).  Bezpośrednim powodem protestów są podwyżki cen benzyny. Rząd postanowił obciąć subwencje do nich. Choć benzyna w Iranie należy do najtańszych na świecie, to podwyżkę jej cen Irańczycy uzależnieni od transportu samochodowego (publiczny kuleje) mocno odczuwają.

Poczucie biedy i upokorzenie powoduje w ludziach frustrację.

Protestujący to głównie młodzi, bezrobotni mężczyźni. Iran bowiem jest bardzo młodym społeczeństwem (ponad 75% Irańczyków nie ukończyło 30. roku życia), a jednocześnie bezrobocie wynosi kilkadziesiąt procent. Choć kraj ma duże zyski ze sprzedaży surowców naturalnych, to inwestuje się je „w militaryzację, zamiast w poprawę warunków życia swoich obywateli”. Rezultatem są gwałtowne i brutalne protesty, w których dochodzi do aktów wandalizmu. Nie są to pierwsze takie protesty. Także rok temu przez kraj przetoczyła się fala protestów na tle ekonomicznym, które nabrały charakteru antyreżimowego i antyestablishmentowego. Dochodziło nawet do palenia Koranu!

Iranistka stwierdza, że brutalność protestów jest też ich słabością, gdyż daje argumenty rządzącym, którzy mogą powiedzieć, że Irańczycy mają prawo do pokojowych protestów, ale nie do zamieszek. Irański reżim próbuje przerzucić odpowiedzialność także na obce mocarstwa, które oskarża o inspirowanie protestów. Protestującym nie pomaga fakt, że amerykańscy politycy z trudem ukrywają swoje zadowolenie z obrotu spraw w Teheranie.

Irańczycy nigdy nie ogłosili de facto, że dążą do zbudowania bomby atomowej.

Nasza rozmówczyni mówi również o tym, czy możliwości budowy broni jądrowej przez Iran. Choć kraj ten nie ogłosił nigdy, że zamierza dążyć do tego, są jej zdaniem przesłanki, że ma to w planach. Stwierdza, iż do budowy bomby atomowej „trzeba mieć wzbogacony uran, w którym naturalnie izotop U-225 występuje w mniej niż 1%, do cywilnych 3,67% do cywilnych elektrowni”. Iran, jak mówi, odsetek wzbogacenia potrzebny w cywilnych elektrowniach już przekroczył, ale może to wciąż być uzasadnione względami ekonomicznymi. Podkreśla, że po przekroczeniu 20% wzbogacenia bardzo szybko można osiągnąć procent potrzebny do budowy broni atomowej.

Żadne państwo świata, które nie dysponuje bronią atomową, takich pieniędzy w rozwój balistyczny nie inwestuje.

Publicystka zwraca uwagę na rozwijany przez Iran program rakietowy, za którym może stać budowa rakiet zdolnych przenosić głowice atomowe.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.