Prof. Krasnodębski o „ACTA2”: Dyrektywa jest wskazówką. Polska dostosuje ją do prawa narodowego podobnie jak Niemcy

– W Niemczech były najliczniejsze protesty przeciwko ACTA2. Rząd niemiecki również zapowiedział, że ta dyrektywa będzie zmieniona przez prawo krajowe – mówił w Poranku WNET wiceprzewodniczący PE.


Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało implementację dyrektywy ACTA2, tak, aby nie doprowadziła do cenzury. Prof. Zdzisław Krasnodębski podkreślił w rozmowie z Antonim Opalińskim, że tzw. ACTA2 to jedynie dyrektywa, czyli wskazówka, która musi być zgodna z prawem krajowym. Dobór środków i metod realizacji wskazanych w niej celów leży po stronie rządu państwa członkowskiego.

Pomysł wpisania do konstytucji członkostwa Polski w Unii Europejskiej porównał do wpisania przyjaźni polsko-radzieckiej do konstytucji PRL: – Jest to organizacja pożyteczna podobnie jak NATO. Natomiast Unia zaczyna być obiektem jakiegoś bałwochwalczego kultu. Coraz więcej mamy patriotów Unii, a coraz mniej patriotów Polski. To budzi niepokój. Dla mnie tego rodzaju propozycje, to wyścig na europejskość ludzi, którzy mają problem ze swoją europejskością.

Prof. Krasnodębski odniósł się także do kwestii brexitu. Chociaż wyjście Wielkie Brytanii z Unii Europejskiej przebiega mozolnie, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego sądzi, że prędzej czy później dokona się brexit bez porozumienia.

WJB

30 marca i… nie było Brexitu. Wciąż nie wiadomo, kiedy nastąpi, o ile w ogóle Brytyjczycy z UE wyjdą

30 marca 2019 roku miał być pierwszym dniem upragnionej przez Brytyjczyków (przynajmniej przez większość z nich) wolności od Unii Europejskiej. Nie jest. I nie wiadomo, czy w ogóle będzie.

W piątek, nie po raz pierwszy, Izba Gmin odrzuciła rządowy projekt umowy ws. Brexitu, który – jako ostatnią szansę rychłego rozwodu z Brukselą – promowała brytyjska premier Theresa May.

Głosowanie odbywało się w symbolicznym dniu – dniu wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej. I, co tak naprawdę nie zaskoczyło nikogo na Wyspach, porozumienie z Unią poniosło kolejną, sromotną klęskę – za umową opowiedziało się jedynie 286 posłów, przeciwko było 344. – Jeżeli przegłosujecie umowę, podam się do dymisji – obiecywała brytyjska premier. Nie przekonało to posłów. Zresztą i tak wiedzą, że Theresa May już niedługo będzie gospodarzem siedziby rządu przy Downing Street w Londynie.

Co piątkowe głosowanie oznacza? Dla Wielkiej Brytanii niecałe dwa tygodnie do bezumownego opuszczenia Unii Europejskiej zgodnie z decyzją sprzed dwóch lat. Unia zgodziła się przedłużyć Brexit jedynie do 12 kwietnia tego roku. Chyba, że brytyjski parlament poprze porozumienie – wtedy rozstanie może nastąpić nawet w II połowie maja. Jest także jeszcze jeden wyjątek: Brytyjczycy wycofają się z Brexitu w ogóle, albo jeszcze raz poproszą o przedłużenie terminu. W drugim przypadku zorganizują u siebie wybory do Europarlamentu, wpłacą składki do unijnej kasy i pozwolą obywatelom krajów unijnych na mieszkanie, pracowanie i branie zasiłków na Wyspach.

Rzecznik brytyjskiej premier Theresy May niedługo po piątkowym głosowaniu zapowiedział prowadzenie dalszych rozmów z północnoirlandzką Demokratyczną Partią Unionistów na temat uzyskania jej poparcia dla rządowego projektu umowy wyjścia Wielkiej Brytanii z UE.

– Szefowa rządu chce wypracować porozumienie, które pozwoli nam na tak szybkie opuszczenie , jak to możliwe i będzie dalej na to naciskać – komunikował lakonicznie.

– Wasza decyzja jest dla mnie olbrzymim zawodem. Jest absolutnie niezgodna z interesem narodowym Zjednoczonego Królestwa – mówił do posłów Chris Grayling, minister transportu UK. I wyliczał: – To głosowanie to doprowadzenie do tego, że albo wyjdziemy 12 kwietnia z Unii Europejskiej bez umowy, całkowicie cofniemy Brexit albo znacząco go opóźnimy. A nie jest to, czego chce większość obywateli.

Jest decyzja Unii Europejskiej w sprawie brexitu. Są dwie możliwe daty wyjścia Wielkiej Brytanii z UE

Alex Sławiński, korespondent z Anglii o przyjęciu w czwartek przez Radę Europejską nowego terminu wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.

Porozumienie wypracowane na szczycie Rady Europejskiej w Brukseli zakłada obecnie dwa warianty. Jeśli w przyszłym tygodniu parlament w Wielkiej Brytanii nie zaakceptuje umowy rozwodowej z UE, to brexit nastąpi 12 kwietnia. Jeżeli deputowani w Londynie zaakceptują umowę, Wielka Brytania opuści Unię 22 maja. Nasz korespondent dodaje, że jeśli nie zostanie wypracowane przez Brytyjczyków porozumienie brexitowe, to wówczas ichniejszy parlament może będzie głosować nad rozpisaniem drugiego referendum ws. wyjścia z UE. Jak dodaje Alex Sławiński, to już kolejne głosowanie nad brexitem i nie należy spodziewać się innych rezultatów niż w dwóch poprzednich:

„Teraz odbędzie się już trzecie głosowanie. Jest to dla mnie zabawa w ciuciubabkę, trudno bowiem oczekiwać innych wyników, kiedy ma się podobne założenia i podobne podejście. Jak wiemy z matematyki, jeżeli zmienne są identyczne, to wynik pozostaje taki sam. Coraz więcej ludzi przygotowuje się więc do twardego brexitu”.

Premier Theresa May w swoim środowym orędziu do narodu oznajmiła natomiast, iż nie chce drugiego ogólnokrajowego głosowania.

Zapraszam do wysłuchania całej rozmowy.

JN

 

Prof. Legutko: Wybory do PE w maju to spór o Europę. Albo będzie ona wolna i zróżnicowana, albo rządzona przez despotów

– Przez UE grozi nam to, co teoretycy polityki przewidzieli już dawno. Alexis de Tocqueville w XIX w. nazwał to zagrożenie „despotyzmem dobroczynnym i łagodnym” – mówi prof. Ryszard Legutko.


Europoseł prof. Ryszard Legutko opowiada o przedłużającym się Brexitcie. Informuje, że pod koniec bieżącego tygodnia podczas szczytu w Brukseli premier Wielkiej Brytanii Theresa May poprosi o odroczenie tej procedury.

„Przypominam, że pierwotnie miało to się zakończyć do końca tego miesiąca, do końca marca. To nie wyszło, będzie prośba o przedłużenie, zobaczymy, jakie to przedłużenie będzie”.

Gość Poranka zaznacza, że nie należy wykluczać możliwości przeprowadzenia wyborów do Parlamentu Europejskiego w Zjednoczonym Królestwie pod koniec maja. Byłaby to jednak sytuacja w pewnym sensie paradoksalna, ponieważ wybory unijne zostały już usunięte z tamtejszego systemu politycznego.

Pozostając w temacie wyborów do unijnego ciała ustawodawczego profesor mówi o obawach lewicowych polityków trzymających w nim stery władzy od 40 lat. W obliczu coraz mniejszego poparcia dla wspólnej europejskiej polityki w Parlamencie Europejskim rosną bowiem wpływy opcji prawicowych.

„Już widzimy, że ta druga strona jest spanikowana, mocno przerażona, no bo nikt nie lubi tracić władzy. Zwłaszcza takiej władzy, do której się przyzwyczaił”.

Europoseł stwierdza, że wspomnianego wyżej głosowania nie sposób przecenić. Nazywa je „sporem o Europę”, którego rozstrzygnięcie pokaże, czy w Unii Europejskiej dojdzie do pogłębienia tendencji despotycznych największych państw wchodzących w skład organizacji, czy też w wyniku tego starcia kraje członkowskie będą mogły cieszyć się wolnością i różnorodnością.

„Europa znajduje się w bardzo niebezpiecznym stanie ideologicznego i politycznego monopolu (…). Już zmienia się prawo w wielu krajach w sposób niezwykle represywny, coraz mniej można powiedzieć, coraz więcej tematów jest tabu, coraz bardziej ten umysł europejski jest sformatowany. Grozi nam to, co teoretycy polityki już jakiś czas temu przewidzieli. Grozi nam pewien rodzaj despotyzmu, który Alexis de Tocqueville nazwał >>despotyzmem dobroczynnym i łagodnym<<.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

 

Niepokoję się o los Polaków w Wielkiej Brytanii – Audycja „Jesteśmy razem” gościem Joanna Fabisiak

Joanna Fabisiak w sejmie

Poseł Joanna Fabisiak mówiła o wspólnocie wartości, wykluczeniu społecznym, systemie edukacji, działalności fundacji „Świat na tak”, kontaktach z Polonią oraz przyszłości Unii Europejskiej.

Gościem audycji Marka Kalbarczyka i Janusza Mirowskiego „Jesteśmy razem: była Pani Joanna Fabisiak – polska polityk, filolog i samorządowiec, posłanka na Sejm III, V, VI, VII i VIII kadencji. Posłuchaj.

Bryłka: Ruch Narodowy przeprowadzi Polexit nawet w wariancie, któremu przeciwni będą Polacy. UE zbyt im szkodzi [VIDEO]

– Obecność Polski w UE nie służy naszemu państwu. Tej organizacji nie da się zreformować. Głównym zadaniem Ruchu Narodowego jest uświadomienie tego Polakom – mówi Anna Bryłka.


Anna Bryłka, polityk Ruchu Narodowego, mówi o starcie Konfederacji KORWiN Braun Liroy Narodowcy w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Jej partia wchodząca w skład zgrupowania, które o głosy będzie walczyć pod hasłem „Koalicja propolska”, wysuwa inicjatywę wyjścia Polski z Unii Europejskiej. Gość Poranka zaznacza przy tym, że Ruch Narodowy widzi przeprowadzenie tego procesu w sposób złożony, w przeciwieństwie do tego, jak Brexit postrzegali Brytyjczycy. Podkreśla, że w przypadku przekroczenia przez Konfederację progu wyborczego Polexit może być przeprowadzony nawet w wariancie, któremu przeciwni będą obywatele, a nie – jak w przypadku Wielkiej Brytanii – na drodze referendum.

Bryłka stwierdza, że Ruch Narodowy nie widzi wymiernych korzyści płynących z obecności Polski w Unii Europejskiej i że organizacji tej nie da się zreformować. Zwraca przy tym uwagę, że jej struktury nie gwarantują krajowi bezpieczeństwa, a współpraca gospodarcza z Zachodem nie musi opierać się na tej organizacji, lecz na umowach bi- i unilateralnych.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.K.

Brytyjska Izba Gmin: Nie chcemy opuszczać Unii Europejskiej bez umowy. Czy chcemy i jak? Tego właśnie nie wiemy

Nie ma zgody brytyjskiego parlamentu na twardy Brexit. Choć do innych wniosków Brytyjczycy nie doszli podczas wczorajszego drugiego głosowania ws. opuszczenia Unii Europejskiej.

Na razie pewne jest tylko, że termin wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej się nie zmienia. To wciąż 29 marzec i jeżeli do tego dnia nie drgnie nic po brytyjskiej stronie, Londyn czekają całkiem poważne problemy wynikające z braku bilateralnych umów handlowych z państwami członkowskimi Unii Europejskiej. Sama Unia będzie zmuszona do traktowania Zjednoczonego Królestwa jak każdego zewnętrznego partnera – zaczną obowiązywać cła zgodnie z zasadami, jakie uchwaliła Światowa Organizacja Handlu. Wprowadzenie ceł na jedzenie, technologie oraz lekarstwa spowoduje kryzys w brytyjskim handlu i służbie zdrowia. Ta ostatnia zresztą i tak już odczuwa skutki przyszłego rozwodu, bo średni personel szpitali i przychodni , jak raz pochodzący z krajów Europy Środkowej i Wschodniej, w związku z brakiem pewności w dużej części opuścił już Wyspy Brytyjskie znajdując pracę choćby w Niemczech, czy Holandii.

We wczorajszym głosowaniu za twardym Brexitem zagłosowało 231 posłów. Przeciwko – 278. Połowie odrzucili również poprawkę zgłoszoną przez eurosceptyków, mówiącą o tym, ze termin wyjścia z Unii Europejskiej należy przesunąć na 22 maja. Aby zgodziła się na to Unia Europejska posłowie chcieli zaproponować Brukseli 21-miesięczny okres przejściowy, wpłaty do unijnego budżetu oraz jednostronne zagwarantowanie praw obywateli UE mieszkających wciąż na Wyspach Brytyjskich.

Dzisiaj odbędzie się trzecie z serii głosowań – brytyjska Izba Gmin wypowie się, czy jest zainteresowana faktycznym przesunięciem terminu wyjścia z Unii i czy Wielka Brytania faktycznie wystąpi z takim wnioskiem do Brukseli.

Większość polityków mówi już o kryzysie rządowym i – być może – konieczności podania się premier Theresy May do dymisji oraz ogłoszenia wcześniejszych wyborów na Wyspach.

Brytyjska Izba Gmin odrzuca we wtorek wieczorem rządowy projekt umowy wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej

W Londynie odbędą się jeszcze dwa głosowania – dzisiaj za wyjściem z UE bez porozumienia, jutro za ewentualnym opóźnieniem Brexitu. W każdym przypadku premier będzie dążyć do złagodzenia jego skutków.

Za niewiele ponad dwa tygodnie (29 marca) Wielka Brytania wystąpi z Unii Europejskiej zgodnie z własnym wnioskiem w sprawie rozwiązania umowy stowarzyszeniowej z Brukselą. Wielomiesięczne negocjacje z unijnymi przedstawicielami nie doprowadziły do sporządzenia umowy dotyczącej Brexitu, która zadowoliłaby obie strony – Brukselę i Londyn. Głosowania w Izbie Gmin dotyczące wynegocjowanych z Unią porozumień – a łącznie z wczorajszym były dwa – każdorazowo odrzucano w głosowaniach. Nie są one korzystne dla Wielkiej Brytanii, bo koniec końców sprowadzają się do tego, że Londyn musi dalej uznawać unijne prawo i regulacje, tyle że nie ma w kwestiach podejmowanych w Unii decyzji prawa głosu. No i musi, co także bardzo boli oponentów premier Theresy May, dokładać do unijnej kasy.

Nie ma wątpliwości, że Komisja Europejska jest zainteresowana jak największym osłabieniem pozycji Londynu – nie tylko w czasie negocjacji, ale również po samym opuszczeniu Unii Europejskiej. Londyn, co nie raz wskazywali w rozmowach z mediami europejscy komisarze, ma być przykładem na to, że Unia jest mocna a opuszczanie jej będzie się wiązało z kryzysem.

We wczorajszym głosowaniu przeciwko przyjęciu przedstawionego przez Theresę May porozumienia z Unią głosowało 391 posłów. Poparło je natomiast 242 deputowanych. Różnica  149 głosów świadczy o tym, że gabinet May jest wyjątkowo słaby. Tym bardziej, że pierwsze głosowanie w tej sprawie, które miało miejsce w styczniu (stosunek 432 przeciw do 202 za) pokazało, że brytyjska premier nie może liczyć nawet na poparcie swojej macierzystej partii.

Wniosek, który zostanie jutro poddany pod głosowanie w Izbie Gmin, będzie sformułowany negatywnie. Głosujący będą głosować za odmową zgody na bezumowny Brexit.

Jeżeli Izba Gmin odrzuci ofertę opuszczenia UE bez umowy, w czwartek parlamentarzyści będą obradować nad projektem zwrócenia się do Unii Europejskiej z wnioskiem o przedłużenie regulowanego przez artykuł 50. dwuletniego procesu wyjścia ze Wspólnoty i odłożenie Brexitu. Oznaczałoby to również, że Brytyjczycy (a także mieszkający na Wyspach Polacy) będą wybierać przedstawicieli Zjednoczonego Królestwa do Parlamentu Europejskiego. Oznacza to również szereg problemów prawnych nad Tamizą.

– Unia Europejska będzie chciała wiedzieć, w jaki sposób chcemy użyć takiego odroczenia, i ta izba będzie musiała odpowiedzieć na to pytanie. Czy chce cofnąć procedurę z artykułu 50? Czy chce zorganizować drugie referendum? Czy chce wyjścia z umową, ale inną niż ta? To wybór nie do pozazdroszczenia, ale za sprawą decyzji, którą izba podjęła dzisiejszego wieczoru, musimy się teraz z nim zmierzyć – uprzedza Theresa May.

Czy polską gospodarkę czeka nieuchronne spowolnienie wzrostu? Wzrost PKB może spaść do 4 proc. PKB

Niepokoi nie tyle zapowiedź spowolnienia gospodarczego, co brak zapowiedzi jakiegokolwiek na nie remedium – mówi dr Leszek Juchniewicz, główny ekonomista Pracodawców RP.

4,9 proc. – tyle wg. komunikatu GUS wynosił wzrost PKB w ostatnim kwartale 2018 roku. Ten dobry wynik traci jednak na znaczeniu wobec nieuchronnego spowolnienia gospodarczego oraz braku inwestycji, które mogłyby osłabić jego konsekwencje.

Komunikat GUS to dopiero wstępny szacunek PKB, tzw. flash. Regularny komunikat ma być opublikowany 28 lutego, ale zmiany nie powinny być zasadnicze. 4,9 proc. wzrostu PKB liczonego rok do roku oznacza wysoką dynamikę.

Jednak z wypowiedzi Minister Finansów Teresy Czerwińskiej wynika, że w I-szym kwartale 2019 roku resort spodziewa się obniżenia tempa wzrostu PKB, wskazującego na „miękkie spowolnienie”. Zdaniem minister Czerwińskiej złożą się na nie m.in. uwarunkowania zewnętrze, przede wszystkim tzw. twardy Brexit i spory handlowe z USA. Według resortu Przedsiębiorczości i Technologii wzrost PKB będzie na poziomie powyżej 4 proc. chociaż można się domyślać, iż będzie to raczej tempo nie powyżej, a bliżej 4proc.

– Niepokoi nie tyle zapowiedź spowolnienia gospodarczego, co brak zapowiedzi jakiegokolwiek na nie remedium. O to także od dawna upominali się Pracodawcy RP – uważa dr Leszek Juchniewicz, główny ekonomista Pracodawców RP. Jego zdaniem miniony rok był okresem dobrej światowej koniunktury i w ślad za tym okresem dobrych wskaźników charakteryzujących polską gospodarkę takich jak wysokie tempo wzrostu PKB, niska stopa bezrobocia, pełzająca inflacja, stabilny kurs walutowy, niskie stopy procentowe, zasobny budżet państwa.

– Ale był to także kolejny rok swoistej pasywności w wykorzystaniu tych sprzyjających uwarunkowań do rzeczywistej a nie deklaratywnej restrukturyzacji polskiej gospodarki – twierdzi Juchniewicz i dodaje: – Nadal napędzamy wzrost gospodarczy rosnącą konsumpcją i nie udaje się uruchomić innej, bardziej istotnej, siły motorycznej rozwoju czyli inwestycji i innowacji.

Według organizacji mogą to być nawet symptomy podważania i kontestowania przez rządzących konsumpcji jako filaru wzrostu PKB. Skoro konsumpcja napędza wzrost gospodarczy, to trzeba o nią dbać, poszerzając dedykowaną dla niej infrastrukturę i dni sprzedaży, a nie ustawowo je ograniczać.

– Jest to o tyle ważne i pilne, iż na dziś praktycznie nie dysponujemy żadnymi możliwościami w zakresie podstawowych narzędzi antycyklicznych. Ani po stronie polityki fiskalnej (którą i tak już prowadzimy w ekspansywnym wymiarze), ani po stronie polityki pieniężnej i ewentualnego obniżenia stóp procentowych. Oznacza to być może, iż musimy liczyć się nie tyle z „miękkim”, co raczej „narastającym” spowolnieniem – podsumowuje Juchniewicz.

Jeszcze nie tak dawno, bo w połowie stycznia bieżącego roku, po uchwaleniu przez Sejm budżetu na 2019 rok, można było usłyszeć optymistyczne słowa Minister Finansów, że „jest to budżet, który zapewnia niezbędną stabilność finansów publicznych, budżet, który jest budżetem inkluzywnym i też zawierającym impulsy prorozwojowe”. Czy te impulsy dadzą o sobie znać w okresie nieuniknionego „miękkiego spowolnienia”? Dość powiedzieć, iż w budżecie na 2019 rok przyjęto założenie o 3,8 proc. wzroście PKB, niewielkiej, bo 2,3proc. inflacji i wzroście konsumpcji prywatnej w tempie prawie 6 proc. Interesujący nas PKB już za ostatni kwartał minionego roku odnotował spowolnienie, na I kwartał ma mieć dynamikę o blisko 1 punkt procentowy niższą niż kwartał wcześniej, zaś przewidywania analityków Komisji Europejskiej mówią o jeszcze niższym tempie wzrostu, zaledwie na poziomie 3,2 proc. w skali roku. Ta ostatnia prognoza brzmi złowieszczo, bowiem mogłoby to oznaczać spadek niemal o 2 punkty procentowe w porównaniu do szacunków za cały 2018 rok, kiedy wzrost PKB wyniósł 5,1 proc. A to już jest wielkość i tym samym sygnał, którego lekceważyć nie można.

Prof. Andrzej Nowak: Trudno będzie usunąć z ludzi nienawistne urojenia TVN, Onetu.pl i Lisa – wykonawców Ruchu 4 czerwca

Gościem Poranka WNET jest profesor Andrzej Nowak. Wspomina on Jana Olszewskiego oraz komentuje dla nas najnowsze wydarzenia polityki międzynarodowej.


Profesor Andrzej Nowak mówi o działaniach lustracyjnych Jana Olszewskiego na początku lat 90. Przypomina, że wówczas postkomunistyczne media poprzez stygmatyzowanie rządu Porozumienia Centrum po raz pierwszy w naszym kraju zaczęły zarządzać emocjami obywateli.

Nowak komentuje też próby powrotu Donalda Tuska, obecnie przewodniczącego Rady Europejskiej, do polityki krajowej. Historyk sugeruje, że taka decyzja związana jest z końcem kariery byłego premiera w Brukseli, zwłaszcza po ostatnim poście na Tweeterze o „specjalnym miejscu w piekle” dla osób bez pomysłu na bezpieczne przeprowadzenie Brexitu. Butny styl polityka doprowadził do utracenia przez niego wizerunku w polityce międzynarodowej. Najlepiej widać to na przykładzie jego zachowania podczas procesu wychodzenia Wielkiej Brytanii z UE, a dokładnie sposobu, w jaki prowadził negocjacje. Ponadto mówi, jaką winno Prawo i Sprawiedliwość przyjąć strategię przed wyborami.

„PiS powinien się starać się zasypywać podziały, ignorować nierzeczywistość w której żyje opozycja, przedstawiać prawdę co się udało zrobić dla społeczeństwa w 3 lata i co nie udało się zrobić poprzednim ekipom przez 30 lat. Odwoływać się do osiągnięć, nie do emocji”.

Więcej w porannym wydaniu Radia WNET

mf