Zmiany w muzyce, jakie zaszły w ostatnich 30 latach nie najlepiej świadczą o popkulturze i jej odbiorcach…

Rockowe ballady, i bunt ostrego brzmienia zostały przyćmione przez rap z czarnych dzielnic USA, potem przez swoją wygładzoną i popową wersję graną w dyskotekach. Co mówią o nas zmiany w popkulturze?


– Jeżeli mówimy o muzyce popowej, to ona od bardzo dawna jest produktem – mówi red. Bartosz Boruciak, gość red. Pawła Pietkuna w dzisiejszej audycji Radia „Solidarność”, dziennikarz kulturalny i redaktor prowadzący audycji muzycznych w Radiu Wnet. – Muzyka ma być spokojna, ma nie przeszkadzać reklamom, dlatego nie ma rozbudowanych kompozycji, ani szczególnie skomplikowanych tekstów. Nie mamy się na tej muzyce skupiać, dlatego można odnieść wrażenie, że muzyka pop ma się coraz gorzej.

Czy rzeczywiście można mówić o upadku? Coraz gorsze teksty, wulgaryzacja języka i coraz prostsze kompozycje wydają się receptą na odniesienie sukcesu w mediach i internecie. Jeszcze 30 lat temu zespoły rockowe grały muzykę ostrą, zbuntowaną, modną – mimo to używały języka, który był akceptowalny. Później na salony wszedł rap – w przeciwieństwie do białych rockmanów, występowali czarni artyści przyznający się do przestępczych subkultur, klnący jak szewcy dla których nie było żadnych świętości. Z równą swadą rapowali o miłości, co o narkotykach i prostytucji. To był oczywisty bunt przeciwko bogatemu establishmentowi – bardziej wiarygodny, niż rock lat 80 i 90. Ale rap przeewoluował, wkomponował się w pop. W dużym stopniu było to efektem rozwoju techniki, pojawienia się nowych urządzeń, możliwości ściągania plików z muzyką…

Zapraszamy do wysłuchania audycji!