Premiera najnowszego albumu Boba Dylana „Rough and Rowdy Ways” – Tomasz Wybranowski zaprasza do Muzycznego Studia 37

Po ośmiu latach Bob Dylan, „ojciec Ameryki” – jak mawia o nim Bruce Springsteen – powrócił z nowym autorskim albumem. Następcą krążka „Tempest”, wydanego w 2012 roku, jest „Rough and Rowdy Ways”.

Premiera albumu miała miejsce dzisiaj – 19 czerwca 2020 roku. Oto wrażenia z pierwszych przesłuchań płyty Mistrza Dylana.

 

Album „Rough and Rowdy Ways” ma dla mnie tkliwość i chłód zmierzchu „Shadows in the Night”, kielich z naparu poczucia winy, goryczy i wspomnień wrzeźbionych w złość metafor z albumu „Blood On The Tracks” i mroczny klimat rozczarowania ludźmi, całym światem z nutą rezygnacji płyty „Time Out Of Mind”.

Okładka albumu „Rough and Rowdy Ways”. Na niej fotogram z Wielkiej Brytanii (1964 rok), z podziemnego klubu głównie dla czarnych w Cable Street we wschodnim Londynie.

Oto Bob Dylan powrócił nie tyle jako kaznodzieja czy moralizator, ale człowiek, który opowiada o dziesięciu obrazkach ze swojego życia. Dla mnie owe opowiadania jawią się jako testament artysty, który sugeruje nam jak chciałby by go zapamiętać:

 

Chciwy stary wilku, pokażę ci moje serce                                                                                                               

Ale nie całe, tylko tę część nienawistną                                                                                                             

Spławię cię w dół rzeki, ustalę cenę za twoją głowę                                                                                       

Cóż jeszcze mogę ci powiedzieć?                                                                                                                         

 Śpię z życiem i ze śmiercią w tym samym łóżku                                                                                             

Upodlij się, madame, wstań z kolana!                                                                                                               

Nie zbliżaj się do mnie                                                                                                                                             

Zachowam otwartą ścieżkę, przełęcz w mojej głowie                                                                               

Dopilnuję by nie pozostała po mnie miłość                                                                                                         

Będę grał sonaty Beethovena i preludia Chopina                                                                                             

Niosę w sobie tłumy – Niosę w sobie wielość                                                                                                                                                                                             

I Contain Multitudes (fragment)

                                                                             

                                                                                                 I Contain Multitudes (fragment)

„I Contain Multitudes”, nagranie otwierające ten album, jest dla mnie kluczem do zrozumienia i podążania za mistrzem jego traktem. Każda z piosenek i ballad pachnie i brzmi inną dekadą (z ośmiu) z życia Dylana – człowieka, Dylana – świadka (przejmujący „Murder Most Foul”, z zabójstwem prezydenta Kennedy’ego jako kanwą rozmyślań i refleksji, czy „My Own Version of You”) i (sześciu dekad) Dylana – artysty, Dylana – kreatora („I’ve Made Up My Mind to Give Myself to You”, niezwykłego bluesa „Crossing the Rubicon”, czy braterstwem ars poetica Kerouaca i Ginsberga „Key West (Philosopher Pirate)” ).

The Neverending Tour”. Bob Dylan i jego band 6 maja 2009 roku w „The O2 Arena” w Dublinie. Fot. Tomasz Wybranowski.

 

Na albumie „Rough and Rowdy Ways” Bod Dylan stworzył przeźroczysty jednoczas, gdzie przeszłość przegląda się w zwierciadle dziś, zaś tu i teraz nie osacza i nie okrywa szczelnie wczoraj. Jedno jest pewne, wszechŚwiat Boba Dylana rozszerza się o nowe mity. A my, małe ich satelity staramy się znaleźć właściwą orbitę.

Czasami zastanawiam się, dlaczego muzyka i liryka Boba Dylana (ale i Bruce’a Springsteena) nie przebiły się do zbiorowej świadomości Polaków, natomiast są ważne i obecne w umysłach i sercach Persów, Macedończyków, Hindusów czy Tajwańczyków… A może będzie tak jak z przypowieścią Pitagorasa o dźwięczących muzyką i śpiewających gwiazdach… 

Tomasz Wybranowski

Tutaj do przeczytania opowieść o koncercie Boba Dylana z 2009 roku: http://slawek-orwat.blogspot.com/2017/04/tomasz-wybranowski-koncert-spenionych.html

 

Co ma wspólnego noblista Bob Dylan z papieżem, świętym Janem Pawłem II? Wbrew pozorom całkiem sporo

W roku 1963 Dylan napisał krótki song „The Times They Are A-Changin’”, tekst prawdziwie profetyczny. Zwiastował w nim wzbierający już cywilizacyjny potop, mający wkrótce zatopić świat Zachodu.

Henryk Krzyżanowski

To rzeczywiście nastąpiło, a bodaj głównym wehikułem kulturowego kataklizmu stała się młodzieżowa popkultura z muzyką rockową jako jej elementem najważniejszym.

Zauważmy, że wcześniej nie było czegoś takiego jak osobna muzyka młodzieżowa, osobna młodzieżowa moda, osobny styl życia. Nie było hipisów jako wzoru do naśladowania. Młodzi dorastali i chcieli jak najprędzej stać się dorosłymi. Był oczywiście stary jak świat konflikt pokoleń, ale dotyczył przede wszystkim tego, od kiedy młody człowiek uznany był (sam się uznał?) za dorosłego. Po czym, już jako dorosły, zajmował należne mu miejsce w zastanym świecie. Od początku lat 60. dokonuje się całkowita zmiana.

Kiedy Bob Dylan śpiewał „your sons and your daughters are beyond your command” – „nie macie już władzy nad waszymi synami i córkami” (władzy duchowej, rzecz jasna), miał niestety rację.

W czasie krótszym niż półwiecze zmieniła się cała kultura, zmieniła się cywilizacyjna matryca Zachodu. Młodość, ze stanu przejściowego na drodze do pełni osobowego rozwoju, stała się stanem upragnionym, wręcz synonimem duchowej doskonałości. W największym skrócie – zamiast rozumem, cywilizacja miała odtąd kierować się sentymentami. Można by rzec zgryźliwie: „Ot, taki »romantyzm dla ubogich«.

W roku wyboru Jana Pawła II ta kulturowa zmiana od dawna tryumfowała, przy czym nowa (anty)cywilizacja była głęboko antychrześcijańska. Religia była albo atakowana, albo częściej po prostu ignorowana jako coś nieistotnego. Jednak Papież „z dalekiego kraju” nie dał się zamilczeć. Pojawił się jako duchowy i fizyczny atleta, ktoś, kto dzięki swojej charyzmie i medialnemu mistrzostwu natychmiast zajął czołowe miejsce w zbiorowej wyobraźni. Tej kształtowanej przez media, niechętne przecież katolicyzmowi i religii.

Myślę, że Jan Paweł II świetnie odczuwał duchowy klimat swojego czasu. I zapewne to, między innymi, skłoniło go do podjęcia gigantycznego dzieła pielgrzymowania do najdalszych krajów i nawiązywania bezpośredniego kontaktu z milionami ludzi.

Szczególnie istotny był wtedy kontakt z młodzieżą, z owymi „synami i córkami” z dylanowskiego songu.

Dla czasów kulturowego kataklizmu Jan Paweł okazał się więc postacią opatrznościową. Rzecz jasna nie oznacza to, że zdołał wydobyć świat z cywilizacyjnej zapaści. Chrystianizacja tej kultury, która wyłania się z kataklizmu, jest zaledwie zadaniem do podjęcia. Ale to dzięki Janowi Pawłowi II możemy powiedzieć, że dla Kościoła nie jest to zadanie niewykonalne. Jak śpiewał Dylan: the wheel’s still in spin – „koło [historii] nadal się kręci”.

Artykuł Henryka Krzyżanowskiego pt. „Papież na czasy potopu” znajduje się na s. 2 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 71/2020.

 


  • Do odwołania ograniczeń związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” będzie można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Henryka Krzyżanowskiego pt. „Papież na czasy potopu” na s. 2 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 71/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego