Jastrzębski: Chalifa Haftar ogłasza się jedynym władcą Libii, co jego przeciwnicy uważają za dobrą minę do złej gry

Podczas gdy Marszałek realizuje sny o intronizacji, libański rząd z spogląda na Międzynarodowy Fundusz Walutowy z nadzieją, że ten załata jego tonącą gospodarkę.

Al-Jazeera

  1. Haftar ogłasza się władcą Libii, Rząd Zgody Narodowej uznaje to za przykrywkę dla jego porażek

Marszałek Libijskiej Armii Narodowej (LNA) Chalifa Haftar ogłosił upadek porozumienia politycznego zawartego między przyjazną mu Izbą Reprezentantów (HoR) a Rządem Zgody Narodowej (GNA). W obliczu fiaska tegoż porozumienia, Marszałek Haftar ogłosił się władcą całej Libii.

Wcześniej, to jest 23 kwietnia, Haftar wezwał obywateli Libii, aby porzucili wspomniane porozumienie i wyłonili spośród siebie instytucje, które uważaliby za godne przewodzenia krajowi.

Rada Prezydencka Rządu Zgody Narodowej zareagowała na taki rozwój sytuacji stwierdzeniem, że od chwili oświadczenia ,,żaden kraj nie będzie mógł już zasłaniać się prawowitością Haftara”. Rada dodała, że Marszałek zwrócił się nawet przeciwko tym instytucjom politycznym, które go włożyły mu w dłoń cugle władzy.


Komentarz: Libijska Rada Prezydencka to organ powołany na mocy umowy z 17 grudnia 2015 roku. Jest on uznawany na arenie międzynarodowej jako ciało rządzące Libią i zwierzchnie wobec Rządu Zgody Narodowej w Trypolisie.


To właśnie ten rząd został wezwany przez wspieraną przez Haftara Izbę Reprezentantów w Tobruku do rozpoczęcia kompleksowego dialogu.

Członek Rady Prezydenckiej Muhammad ‘Ammarii ostrzegł przed ,,niszczycielską rolą Zjednoczonych Emiratów Arabskich” zmierzających do ,,podziału Libii”. ‘Ammari dodał, że Rząd Zgody Narodowej będzie kontynuować walkę przeciwko Haftarowi, gdyż ten, roszcząc sobie pretensje do uznania za władcę Libii, nie stanowi partnera w dalszej pracy politycznej.

‘Ammari powiedział Al-Jazeerze, że nie będzie rozwiązania kryzysu politycznego w Libii nim nie zostanie osądzona junta Haftar.


Komentarz: ‘Ammariemu chodzi tu o przewrót dokonany przez Marszałka oraz podległych mu byłych oficerów Kaddafiego przeciwko jednoizbowemu parlamentowii Libii znanemu jako Powszechny Kongres Narodowy (GNC). Haftar dokonał przewrotu 16 maja 2014 roku rozpoczynając Operację Godność (Operation Dignity), po tym jak Kongres jednostronnie przedłużył swoją kadencję. 20 maja 2014 roku Kongres rozpisał nowe wybory parlamentarne, w celu przekazania władzy uznawanej podówczas przez ONZ Izbie Reprezentantów z siedzibą w Tobruku. Ówczesny premier ‘Ali Zeidan został odsunięty od władzy przez Kongres. W odpowiedzi na tę potwarz wraz 40 posłami poparł Chalifę Haftara i Operację Godność.


W 2015 roku Chalifa Haftar został oficjalnie uznany za dowódcę Libijskiej Armii Narodowej (LNA) przez Izbę Reprezentantów. Później w 2015 rok armia podzieliła się na Libijską Armię Narodową i Armię Libijską, z czego ta druga okazała swą lojalność wobec Rządu Zgody Narodowej w Trypolisie.

Od tamtego czasu obie siły walczą ze sobą w ramach Drugiej Libijskiej Wojny Domowej, natomiast od sierpnia 2016 roku ONZ zmieniło front i zaczęło uznawać Rząd Zgody Narodowej za prawowite przedstawicielstwo obywateli Libii. Haftar naturalnie odmówił uznania Rządu Zgody Narodowej, co skłoniło USA i ich sojuszników do twierdzenia, że Marszałek zagrażał stabilności Libii. Dziś, mimo pewnych strat terytorialnych na zachodzie kraju, Haftar kontroluje większość terytorium libijskiego.

Stany Zjednoczone nie uznały samodzielnej ,,intronizacji” Haftara, czemu dała wyraz ambasada USA w Trypolisie. ,,Zmiany w strukturze politycznej Libii nie mogą być narzucane poprzez jednostronne deklaracje,” oznajmiła ambasada.


Komentarz: Z kolei Kreml podkreślił we wtorek, że utrzymuje kontakty z oboma stronami konfliktu libijskiego. Według Moskwy jedyną drogą do pokoju jest polityczna i dyplomatyczna komunikacja. Niemniej rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych wyraziło zdziwienie nagłym przejęciem władzy przez Marszałka Chalifę Haftara.


Al-Arabiya

  1. Po ponownym wybuchu niezadowolenia, ulice niektórych miast znów świecą pustkami

Północne libańskie miasta Al-Minaa’ i Trypolis świecą pustkami podczas gdy siły porządkowe doprawadzają je do stanu użyteczności po wtorkowych demonstracjach.

Do starć między demonstrantami a Wojskiejm Libańskim doszło we wtorkowy wieczór. Walki i zaczepne potyczki trwały do północy. W ruch poszły kamienie, fajerwerki, konary drzew. Włamywano się do bankomatów i punktów wymiany walut. Wojsko odpowiedziało ślepą amunicją i granatami łzawiącymi. W walce rannych zostało w sumie 30 osób.

W Sydonie protestujący wtargnęli do budynku telefonii Alfa Company, obrzucili pałac byłego premiera i założyciela firmy telekomunikacyjnej Mikati Nadżiba Miqatiego.


Komentarz: Forbes wycenił Miqatiego na 3,3 miliarda dolarów w kwietniu 2015 roku, co oznaczało, że był wówczas najbogatszym mężczyzną w Libanie. Nic więc dziwnego, że tłum dał upust swemu rozgoryczeniu atakując właśnie jego pałac – symbol znienawidzonego establishmentu.


Libańczycy nie musieli długo czekać aż ich rząd poczuje, jak grunt pali mu się pod nogami. Już dziś, to jest w czwartek 30 kwietnia Premier Libanu Hassan Diab ogłosił plan rozwiązania największego kryzysu trawiącego kraj od końca Libańskiej Wojny Domowej w 1990 roku. „Rozwiązanie kryzysu” to eufemistyczna metafora, znacząca tyle co, „zwrócenie się do Międzynarodowego Funduszu Walutowego (IMF) z prośbą o pomoc finansową”.

– Jeśli uzyskamy pomoc, a z bożą pomocą tak się stanie, to umożliwi to nam przetrwać tę trudną fazę gospodarczą, która może potrwać nawet do 5 lat. Jeśli zaś o wysokość pomocy IMF chodzi, to podlega ona negocjacji – powiedział Premier Diab, dodając, że wszyscy ministrowie wyrazili poparcie dla niniejszego pomysłu.

Pomysł najprostszy, acz zdecydowanie nie rewolucyjny. Już ponad tydzień temu Tunezja uzyskała dotację od IMF na ratowanie swojego sektora turystycznego. A fundusz czyni, co ma zapisane w statucie, to jest stabilizuje instytucje finansowe krajów rozwijających, co na papierze ma pomóc im przetrwać. Efektywność tej pomocy jest dyskusyjna, a to ile finansowej pomocy IMF przekaże teraz Libanowi, może okazać się kroplą w morzu 200 miliardów dolarów, które fundusz przekazuje ponad 35 krajom.

BBC Arabic

  1. Egipska szafiarka aresztowana za „naruszanie” moralności publicznej

Dwudziestoletnia Egipska influencerka i instagramerka Hanin Hossam została aresztowana 23 kwietnia za „naruszenie” moralności i „sprzedawanie (własnego) ciała” na mediach społecznościowych, w tym TikToku.


Komentarz: Aresztantka jest studentką Wydziału Archeologii Uniwersytetu Kairskiego specjalizującą się w archeologii Grecji, choć trafniejszym byłoby stwierdzenie, że na codzień pełni rolę egipskiej szafiarki, sama zaś nazywa się „Piramidą Egiptu”.

Hanin ma 770,000 obserwujących na Insta, gdzie reklamuje kosmetyki i elementy damskiej garderoby muzułmańskiej. Na YouTubie 1.5 może pochwalić się 1,5 miliona subskrypcji, na TikToku zaś 1,2 miliona „folołersów”.

Na TikToku można zobaczyć jak Hossam wykonuje podrygi, przez niektórych identyfikowane jako taniec, do najnowszych przypadkowych dźwięków, które niektórzy uznają za utwory muzyczne. Innymi razy dzieli się ze swymi fanami radami co do ubioru i doboru akcesoriów.


BBC informuje, że jej aktywność przyciąga wiele uwagi i pociąga za sobą nieuniknione ryzyko pojawiania się komentarzy o podtekście seksualnym.

Hanin została oskarżona także o podżeganie innych obywateli do popełniania podobnych wykroczeń. Ponadto, prokuratura Egipska jest zdania, że młoda kobieta pojawiła się w klipach wideo, gdzie zachęca obywatelki do rozmów i interakcji z mężczyznami za pieniądze.

Oskarżenie to dotyczy zareklamowania przez Hanin aplikacji Likee firmy Bigo.


Komentarz: Jest to singapurska platforma do tworzenia i udostępniania krótkich filmów oraz relacji na żywo, dostępna dla komórkowych systemów operacyjnych iOS i Android.


W październiku 2019 roku firma wprowadziła nową opcję do swojej aplikacji. Teraz użytkownicy są zachęcani, aby polecać innym Likee, w zamian za co otrzymują pieniądze.

BBC informuje, że od 2017 roku liczba, zwłaszcza azjatyckich, nastolatków promujących aplikacje typu Likee wzrosła geometrycznie. Według BBC wartość chińskiego rynku streamingowego wyniosła pod koniec 2017 roku 5 miliardów dolarów.

Istotnie Hanin stworzyła wideo, w którym informuje o tym, że założyła konto na Likee, ponieważ „to nasze siedzenie po domach nas niszczy. Mnóstwo ludzi straciło pracę. Mnóstwo ludzi ma teraz kłopoty finansowe. Dlatego założyłam konto na Likee.” Ponadto, Hanin zaprosiła swoje fanki, aby też zakładały konta w tejże aplikacji.


Komentarz: W historii tej istotnym jest, że od 2018 roku rząd Egiptu ma wgląd w i prawo do usunięcia każdej grupy na mediach społecznościowych, której liczebność przewyższa 5,000 członków. Jest to prawo prewencyjne. Rząd pamięta jaką rolę mobilizacyjną odegrały media społecznościowe podczas Wiosny Arabskiej. Nie dziwi też, że nie podoba mu się sianie defetyzmu w dobie pandemii koronawirusa.


 

Deptuch: Zarówno Demokraci jak i Republikanie są zgodni, że Chiny są strategicznym rywalem Stanów Zjednoczonych

Tomasz Deptuch o wyborach w Stanach Zjednoczonych oraz o geopolitycznych rozgrywkach Amerykanów, Rosjan i Chińczyków.


Tomasz Deptuch zauważa, że do wyborów w Stanach Zjednoczonych zostało jeszcze pół roku, w których czasie może wiele się zmienić. Obecnie ma prowadzenie wysunął się trochę Joe Biden. To czy utrzyma się to zależy w znacznej mierze od tego, jak Donald Trump pogodzi ze sobą zwalczanie epidemii i ratowanie amerykańskiej gospodarki. Potrzebny jest bowiem bilans między tymi dwoma rzeczami.

Zastępca redaktora naczelnego miesięcznika „Układ Sił” zauważa, że podczas pandemii one przyspieszają. Wyjaśnia, jaki jest stosunek amerykańskich polityków do ChRL.

Zarówno Demokraci jak i Republikanie są zgodni, że Chiny są strategicznym rywalem Stanów Zjednoczonych.

Ponadto sądzi, że strategia geopolityczna Donalda Trumpa jest dużo realniejsza niż koncepcje Demokratów. Ci ostatni chcą utrzymania obecności militarnej Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie i wszystkich istotnych frontach. Prezydent zaś woli skupić się na najważniejszych. Ocenia, że ta pierwsza lepiej brzemi, ale to ta ostatnia jest bardziej realistyczna. Komentuje rosyjskie manewry na Arktyce:

Chcą pokazać nam, że Rosjanie są gotowi rzucić siły, które są w stanie zrobić różnicę.

Region ten jest istotny ze względu na znajdujące się na nim surowce naturalny, do których dostęp wraz ze zmianami klimatycznymi będzie coraz większy.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Jastrzębski: Saudyjska Rada Starszych Uczonych zaleca dodatkowe modlitwy, aby w Ramadan zatrzymać muzułmanów w domach

Lampa fanous

Koronawirus podsyca wrogie stosunki między USA a Iranem. Stany nie planują znieść sankcji nałożonych na Iran, Syrię i Wenezuelę, Iran wystrzeliwuje wojskowego satelitę na orbitę.

Al-Arabiya

  1. USA grożą Iranowi zatopieniem jego okrętów, Teheran zapowiada miażdżącą odpowiedź

Dowódca Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej Hussein Salami zagroził zniszczeniem amerykańskich okrętów wojennych, jeżeli te naraziłyby bezpieczeństwo irańskich jednostek wojskowych, handlowych i cywilnych.

Oświadczenie Salamiego jest odpowiedzią na tweet Donalda Trumpa, w którym poprzysiągł natychmiastowo zatopić statki irańskie, gdyby te nękały statki amerykańskie.

 

Iran Press (Pierwsza Irańska Państwowa Agencja Prasowa)

  1. Iran umieszcza na orbicie swojego pierwszego wojskowego satelitę

W środę rano, przy pomocy rakiety Qasid, Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej zdołała wystrzelić satelitę o nazwie Nur i umieścić go na orbicie okołoziemskiej.

Satelita został wystrzelony z platformy startowej położonej w północno zachodniej prowincji Markazi. Obiekt został wyniesiony na wysokość 425 kilometrów nad powierzchnią ziemi. Informacja ta znalazła się także na stronie Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej.


Komentarz: Po miesiącach nieudanych prób Irańczycy dopieli swego, a w każdym razie na to wygląda. Niezależne od Teheranu źródła ostrożnie komentowały irańskie działania, natomiast CNN, w oparciu o ocenę Departamentu Obrony USA, potwierdziło wystrzelenie przez Iran dwóch obiektów na orbitę okołoziemską, z których jeden może być satelitą. 

Nie powinno dziwić, że starania Iranu nie spotkały się z aprobatą w Białym Domu. Waszyngton zarzuca Teheranowi, że wystrzeliwanie satelitów ma poszerzyć jego zdolności militarne w zakresie użycia rakiet balistycznych zdolnych przenosić głowice nuklearne.

A sam fakt, że to właśnie Iran jako jedyne muzułmańskie państwo Bliskiego Wschodu posiadł zdolność umieszczania na orbicie satelitów przy pomocy własnych rakiet nośnych, nie może podobać się Izraelowi, który do 2009 roku cieszył się wyłącznością na obecność w kosmosie pośród bliskowschodnich graczy.

Teheran jednak zaprzecza, jakoby jego program satelitarny stanowił przykrywkę dla rozwoju pocisków dalekiego zasięgu i twierdzi, że nigdy nie dążył do rozwoju broni jądrowej.

Jak już zaznaczyłem, ambitne plany Iranu naznaczone są licznymi porażkami. W zeszłym roku usterki uniemożliwiły wyniesienie satelitów Pajam i Dusti, w sierpniu zaś doszło do eksplozji podczas próby wystrzelenia rakiety nośnej.

Jeszcze w lutym 2020 roku Iran zawiódł nie będąc w stanie umieścić stality obserwacyjnego Safir na orbicie okołoziemskiej.


Al-Jazeera

  1. Państwa arabskie podejmują decyzje dotyczące Ramadanu w czasie pandemii koronawirusa

Gdy saudyjskie ministerstwo zdrowia poinformowało w poniedziałek o wzroście potwierdzonych przypadków COVID-19 do 9,362 i zwiększeniu liczby ofiar do 97, Rada Starszych Uczonych, to jest najważniejsze ciało religijne w królestwie, wystosowała porady dla wiernych na czas Świętego Miesiąca Ramadanu.

Rada poleciła muzułmanom ze wszystkich zakątków świata, aby podczas tegorocznego postu zostali w domach i oddawali się dobrowolnym modlitwom wieczornym, tak zwanym at-Taraaweeh.


Komentarz: At-Taraaweeh ( تراويح) to dobrowolne, dodatkowe serie pokłonów i modlitw praktykowane przez muzułmanów po Salaat Al-‘Ishaa (صلاة العشاء) czyli wieczornej modlitwie tuż po zniknięciu słońca za horyzontem. Szkoły prawa muzułmańskiego różnią się co do zdania, ile dokładnie stopni za horyzontem ma znaleźć się słońce (od 12 do 18), jednak ogólnie rzecz ujmując, wszystkie zgadzają się co do tego, że zmówienie modlitwy wieczornejma ma nastąpić po zmierzchu.

Modlitwy at-Taraaweeh podzielone są na parzyste części. Po oddaniu czterech pokłonów, następuje przerwa, a minimalna ich liczba jaką należy oddać to osiem, chociaż zazwyczaj muzułmanie wykonują aż 20 pokłonów. Istotą tej modlitwy jest recytacja Koranu, dokonywana w przerwach między pokłonami. Podczas jednej modlitwy at-Taraaweeh należy wyrecytować przynajmniej jeden juz (czyt. dżuz), to jest ⅓ całej treści Koranu.

Innymi słowy, jest to dobry sposób, aby powstrzymać muzułmanów od nocnych przechadzek podczas pandemii koronawiursa w miesiącu Ramadan.


Tymczasem Iracka Wysoka Komisja Zdrowia podjęła decyzję znieść na czas Ramadanu godzinę policyjną trwającą od szóstej rano do siódmej wieczorem z wyłączeniem niektórych miejsc w kraju. Decyzja weszła w życie dziś, czyli 23 kwietnia, to jest w pierwszy dzień Ramadanu.

Jednak korespondenci Al-Jazeery informowali, że ulice Bagdadu już w poniedziałek były dość żywe. Widać było na nich samochody, ludzi robiących ramadanowe zakupy, a także przechodniów, pomimo nadal obowiązującej podówczas godziny policyjnej.

Po drugiej stronie Zatoki Perskiej, w Kuwejcie przyjęto pierwszą grupę obywateli sprowadzonych do domu w związku z pandemią koronawirusa. Do 7 maja, do Kuwejtu ma wrócić około 50,000 Kuwejtczyków.

Szejk Kuwejtu Sabah Al-Ahmad Al-Jaber Al-Sabah zwrócił się do powracających z prośbą o uszanowanie, dla dobra kraju, nałożonej na nich obowiązkowej kwarantanny domowej.

Natomiast w Palestynie, członek Biura Politycznego Hamasu imieniem Khalil Al-Hayyia powiedział, że jego organizacja zdecydowała się wywrzeć presję na ,,izraelskim okupancie”, aby ten udostępnił środki mogące pozwolić na walkę z koronawirusem w Gazie.

Al-Hayyia dodał, że wywierana presja zaowocowała uzyskaniem pewnych, acz nadal niewystarczających, zasobów medycznych.

Zaś w stolicy Sudanu, Chartumie, w poniedziałek główne ulice świeciły pustkami. Rząd postanowił zamknąć duże targowiska, a także galerie. Ponadto obowiązuje ścisły zakaz opuszczania domu, do którego obrzeża stolicy zastosowały się tylko częściowo.

Ruch uliczny pozostał niemal bez zmian w najludniejszej miejscowości Sudanu Omdurmanie położonym tuż obok Chartumu, na lewym brzegu Nilu. Chcąc zaopatrzyć się w chleb, obywatele licznie ruszyli do piekarń.

Rząd postanowił także zamknąć stacje benzynowe, pozostawiając do dyspozycji obywateli posiadających przepustki jedynie 9 z nich.

 

Reuters

  1. Osoby przemieszczone w Syrii wolą żyć w ruinach swych domów niż w obozach

Reuters przywołuje historię jednego z nich, 42-letni Tahera Al-Matara, który zdecydował się wrócić do swego zdewastowanego domu w miasteczku An-Nayrab położonego tuż przy linii frontu, w prowincji Idlib, w północno-zachodniej Syrii. Al-Matar obawia się, że w obozie dla wewnętrznie przemieszczonych prędzej zachoruje na COVID-19 niż w gdzieindziej.

– Mówili nam abyśmy w domach zostali, co by się chronić przed koroną… tylko że w obozie namioty są porozstawiane tak blisko siebie, że ludzie nie mogą zachować dystansu – powiedział agencji Reuters.

Al-Matar chce spędzić Święty Miesiąc Ramadan w domu z szóstką swoich dzieci. – Dzięki Bogu udało mi się je stamtąd wyciągnąć bez szwanku. Teraz własnymi rękoma naprawiam dom, bo pieniędzy nie mam.

Al-Matar to tylko jeden z tysięcy Syryjczyków powracających do prowincji Idlib. Powroty umożliwiło zawieszenie broni między siłami Asada a rebeliantami wytargowane przez Rosję i Turcję w marcu br.

W wyniku walk ponad milion ludzi zostało zmuszonych do opuszczenia swych domów w prowincji Idlib. Mimo że żaden przypadek koronawirusa nie został potwierdzony, lekarze działający w tym regionie ostrzegają, że zniszczone szpitale i prowizoryczne obozy stanowią idealne środowisko dla wybuchu epidemii. Trudno jest oszacować liczbę zarażonych, gdyż testy praktycznie nie są przeprowadzane.

Według lokalnych organizacji humanitarnych, do domów w pobliżu Idlib i w okolicach Aleppo wróciło około 120,000 osób.


Komentarz: Duża część z nich przebywała w obozach, gdzie jak już wspomniano, procedury bezpieczeństwa są w znacznej mierze umowne. Ilu z powracających jest zarażona, to prawdopodobnie najbardziej niepokojąca niewiadoma. Wiedząc, że COVID-19 dotyka przede wszystkim osoby starsze, ze współistniejącymi chorobami, a także te o osłabionej odporności, należy się spodziewać, że wśród Syryjczyków zbierze pokaźne żniwo. Społeczeństwo syryjskie jest wycieńczone 9-letnią wojną domową. Ludzie są niedożywieni, schorowani, ich organizmy wybrakowane w witaminy i minerały. Poprawę kondycji Syryjczyków mogłoby przynieść jedynie zniesienie sankcji gospodarczych. Na to jednak USA się nie zgodziły, ani w odniesieniu do Syrii, ani do Iraku, ani Wenezueli.


 

Wojciech Cejrowski: Nie potrzeba tworzyć nowego prawa w związku z epidemią koronawirusa

Wojciech Cejrowski i Krzysztof Skowroński analizują polityczne i społeczno-gospodarcze aspekty światowej epidemii koronawirusa. Mówią o problemie ogromnej liczby uchodźców na granicy Grecji i Turcji.

Wojciech Cejrowski mówi o tym, że w Stanach Zjednoczonych zakup nieruchomości jest w dalszym ciągu znakomitą inwestycją, zwracającą się w dość bliskiej, w przeciwieństwie do tego, jak sytuacja ma się w Polsce, perspektywie.

Podróżnik analizuje kwestię globalnej epidemii koronawirusa. Mówi o bezwzględnej konieczności zachowania wszelkich zasad higieny i bezpieczeństwa. Jak zwraca uwagę Wojciech Cejrowski, europejska gospodarka w przesadny sposób uniezależniła się od gospodarki Państwa Środka. Zdaniem gospodarza „Studia Dziki Zachód” należy zwiększyć produkcję leków na Starym Kontynencie i uwolnić gospodarkę Unii Europejskiej od wyśrubowanych norm emisji gazów cieplarnianych.

Wojciech Cejrowski kontynuuje kreślenie swojej koncepcji podejścia do zagrożeń epidemiologicznych:

Panikę łatwiej opanować, jeżeli w danym kraju nie ma jeszcze przypadków nowej choroby. Kłopot z wirusem z Wuhan jest taki, że obejmuje on tysiące osób w jednym momencie. Koranwirus zniknie wraz z bardzo wieloma ludźmi.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego przestrzega, że już niedługo może wystąpić konieczność hospitalizowania 5 mln Polaków. Zdaniem podróżnika dane oficjalne na temat zasięgu koronawirusa w Chinach są mocno zaniżone. Podejście władzy i opozycji wobec koronawirusa w USA i w Polsce są bardzo podobne – ocenia Wojciech Cejrowski.

W związku z koronawirusem nie powinno się tworzyć nowego prawa, wystarczy przestrzegać ustaw obowiązujących już teraz.

Zdaniem gospodarza „Studia Dziki Zachód” dzisiejsza debata sejmowa nt. stanu przygotowania państwa polskiego na epidemię koronawirusa było całkowicie niepotrzebna.

Kolejnym tematem jest kryzys uchodźczy na granicy grecko-tureckiej:

Jeżeli tych ludzi stać na komórki i SMSY, to nie ma żadnego powodu, żeby ich wpuszczać do Europy. Dobrze, że zaczęto już strzelać. […] Dziwię się, że moja propozycja wielu ludziom wydaje się ekstremistyczna.

Wojciech Cejrowski ocenia, że Turcja powinna sama sobie poradzić z napływem przybyszów z Syrii i innych państw Bliskiego Wschodu.

Podróżnik komentuje plany przyjęcia Albanii i Macedonii Północnej do Unii Europejskiej. Wyraża przekonanie, że taki krok doprowadziłby do dalszego pogorszenia sytuacji gospodarczej UE:

Jeżeli mamy u siebie kłopoty gospodarcze, nie robimy tak ryzykownych inwestycji.

Gospodarz „Studia Dziki Zachód” komentuje również debatę pomiędzy kandydatami demokratycznymi do nominacji prezydenckiej. W brutalnej walce zapomniano tam o ważnej dla tej formacji poprawności politycznej. Z wyścigu wycofał się „amerykański Biedroń”, burmistrz South Bend Pete Buttitieg.

Wysłuchaj całej audycji już teraz!

Rakowski o zmianie polityki emigracyjnej UE: Przywódcy europejscy zrozumieli swoje błędy [VIDEO]

Bliskowschodni korespondent Radia WNET analizuje sytuację na Bliskim Wschodzie w kontekście kryzysu humanitarnego na granicy Grecji i Turcji. Mówi też o powyborczej sytuacji w Izraelu.


Paweł Rakowski komentuje zmianę nastawienia Unii Europejskiej do przybyszów z Bliskiego Wschodu:

Europa jest już innym kontynentem niż 5 lat temu. Zdaje się, że przywódcy coś zrozumieli. Założenie, że ludzie których przyjmiemy nam się za to odwdzięczą było bardzo naiwne.

Eksperci zauważają, że uchodźcy, w celu odreagowania, niszczą swoje ośrodki. Proces ich adaptacji jest bardzo trudny. Na dodatek, imigranci niechętnie podejmują pracę. Comiesięczne zasiłki dla bezrobotnych stanowią równowartość rocznej pensji na Bliskim Wschodzie.

To jest zapowiedź fali, która może być dużo większa. Turcja może zechcieć usunąć lwią część uchodźców ze swojego terytorium, żeby zmniejszyć obciążenia budżetowe. Przed Europą jest widmo marszu 6 milinów ludzi.

Jak dodaje nasz korespondent, aktualna sytuacja jest niezwykle korzystna dla prezydenta Turcji Erdogana, który otrzymuje nowe narzędzie nacisku na UE.

Tureckie więzienia są opróżniane z kryminalistów, którzy docierają na turecko-greckie pogranicze. Obawiam się, że nikt nie będzie weryfikować uchodźców.

Paweł Rakowski dodaje:

Turcy muszą trzymać rękę na pulsie Syrii, by kontrolować swoje materialne interesy.

Zdaniem Pawła Rakowskiego, niemożliwa jest bezpośrednia wojna Turcji i Rosji. Jednak polityka Ankary staje się coraz bardziej nieprzewidywalna:

Im bardziej Turcja będzie tracić wpływy, tym bardziej będzie stawać się agresywnym bandytą.

Gość „Kuriera w samo południe” analizuje również skomplikowaną sytuację polityczną w Izraelu. kolejne wybory nie przełamały parlamentarnego pata. Ekspert nie spodziewa się, żeby dalsze rządy Benjamina Netanjahu przyniosły pozytywne efekty:

Premier Netanjahu dużo mówi a mało robi. Nie będzie uregulowania kwestii Iranu. W relacjach izraelsko-palestyńskich będzie tak, jak było.

Sytuacja szefa rządu jest tym trudniejsza, że ciążą na nim zarzuty korupcyjne. Proces przeciwko niemu rozpocznie się 17 marca. Paweł Rakowski przypomina, że skazany w trakcie pełnienia urzędu został prezydent Mosze Kacaw.

Trzeba przyznać, że Izrael nie boi się wtrącać do więzień własnych polityków.

Poruszony zostaje również temat relacji polsko-izraelskich, które są skomplikowane ze względów historycznych oraz z powodu agresywnej i przebiegłej polityki Federacji Rosyjskiej.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Dramatyczna sytuacja humanitarna na granicy grecko-tureckiej. Gasiński: Stoimy u progu wielkiego kryzysu migracyjnego

Unia Europejska nie jest zdolna udzielić odpowiedniego wsparcia syryjskim uchodźcom przebywających na wyspach Morza Egejskiego – mówi prezes fundacji Dobra Fabryka.


Mateusz Gasiński opowiada o sytuacji na wyspie Lesbos. Panuje tam ogromny chaos. Władze Unii Europejskiej postanowiły chronić granic unijnych. Wygospodarowały na ten cel 700 mln euro. Żadna część tych pieniędzy, jak mówi gość 'Poranka WNET” nie zostanie przeznaczona na bezpośrednią pomoc ludziom:

Politycy potrafią tylko wyrazić ubolewanie, niewiele poza tym robiąc.

Na pograniczu grecko-tureckim przebywa 13 tys. uchodźców. Zdaniem Mateusza Gasińskiego ich przedostanie się na terytorium UE jest nieuniknione. Potwierdzają to zapowiedzi prezydenta Turcji Recepa Tayipa Erdogana.

Ludzie ci zostali zakładnikami politycznymi. Znaleźli się w bardzo groźnym potrzasku. Latami czekają na decyzję azylową.

W całej Turcji przebywa 3,5 mln uchodźców:

Jesteśmy w przededniu wielkiego kryzysu migracyjnego.

Mateusz Gasiński przypomina, że wyspy na Morzu Egejskim stały się 5 lat temu bardzo przyjaznym miejscem dla uchodźców, jednak napływ przybyszów szybko zaczął je przerastać. Uchodźcy stanowią obecnie 1/3 ich populacji. Na tych wyspach panuje zła sytuacja sanitarna. W obozach nie daje się zapewnić najbardziej podstawowych praw człowieka; jedna toaleta czy prysznic przypada na kilkaset osób. Mieszkańcy archipelagu na Morzu Egejskim protestują przed koncepcjami budowy nowych obozów, ponieważ obecność uchodźców prowadzi do upadku branży turystycznej.

Niezależnie od tego, jakie mamy poglądy nt. polityki migracyjnej – głodne dziecko trzeba nakarmić. Dzieciom uchodźców chcemy zapewnić przyjazną przestrzeń.

Grecy próbują się wzajemnie przekonać do odpowiedniej reakcji na kryzysową sytuację. Niestety, robią to z użyciem siły,

Wśród osób chcący przedostać się do UE, większość stanowią kobiety i dzieci. Region zmuszone były opuścić przedstawiciele organizacji pozarządowych zapewniających pomoc.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T. / A.W.K.

Rakowski: Władze Iranu ukrywają prawdę o skali epidemii koronawirusa [VIDEO]

Reżim chce wykorzystać kryzysową sytuację do uderzenia w Zachód – komentuje nasz korespondent. Analizuje również sytuację przedwyborczą w Izraelu.

Paweł Rakowski mówi o epidemii koronawirusa w Iranie. Jest to drugie, po Chinach, siedlisko tej choroby na świecie. Pojawia się wiele opinii, że władze w Teheranie ukrywają prawdę o skali epidemii:

Zdaniem wielu komentatorów sytuacja jest dramatyczna.

Koronawirusa z Wuhan wykryto, jako u pierwszej osoby, u chińskiego robotnika pracującego w mieście Kom, gdzie znajduje się grób ajatollaha Chomeiniego. Do tej pory odnotowano 20 przypadków śmiertelnych, na ogólną liczbę 2oo zachorowań. Zarażony jest m.in. irański wiceminister zdrowia.  Jak mówi korespondent Radia WNET:

W wyniku panicznej reakcji sąsiadów, Iran został odcięty od świata. Granica irańsko-iracka jest objęta kwarantanną.

Rządzący Iranem oskarżają, że handlowa blokada Teheranu utrudnia skuteczną walkę z nową chorobą.

Radykalnie zaostrzono środki bezpieczeństwa przy lotach z i do Iranu. Tamtejsza propaganda głosi, że kraj jest dobrze przygotowany na epidemię. Wielu ekspertów jest odmiennego zdania.

Ajatollahowie chcą przy okazji koronawirusa pokazać, że Iran jest poszkodowany przez Zachód. Epidemia jest wygodnym wytłumaczeniem niskiej frekwencji. […] Uczynienie koronawirusa sprawą polityczną ma markować nieudolność władzy. To stałe działanie reżimów autorytarnych.

Poruszony zostaje również temat sytuacji w Izraelu. Tam również dotarła epidemia zapoczątkowana w chińskim Wuhan. Paweł Rakowski mówi również o zbliżających się kolejnych wyborach parlamentarnych:

Te wybory są być albo nie być dla oskarżonego o korupcję Benjamina Netanjahu.

Izraelski premier zaangażował się w eliminację wpływów irańskich w Syrii, by zaprezentować się jako silny przywódca. Nie ustają starcia zbrojne z Palestyńczykami. Sukcesy zagraniczne Netanjahu, zdaniem Rakowskiego, mogą nie wystarczyć do przekonującego wyborczego sukcesu.

Rozmówca Jaśiny Nowak mówi również o swojej książce „Liban. Więcej niż przewodnik”, która ukaże się na wiosnę.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.W.K.

Grondecka o wyborach w Iranie: Reżim pozbawił społeczeństwo złudzeń, że ma ono wpływ na cokolwiek

Do urn poszło zaledwie 42% obywateli. Kandydaci reformatorscy zostali praktycznie wyeliminowani.

 

 

W rozmowie z Krzysztofem Skowroński iranistka Jagoda Grondecka nazywa obowiązujący tam system polityczny „hybrydowym reżimem” i „konkurencyjnym autorytaryzmem”:

Utrzymywanie fasadowej demokracji ociepla międzynarodowy wizerunek Iranu, na czym władzom w Teheranie bardzo zależy. Poza tym, chcą Irańczykom dawać nadzieję, że zmiana systemu jest możliwa bez dokonywania przewrotu.

Ostatnie wybory zaprzeczyły regułom systemu. Ponad połowa kandydatów, w tym 90 dotychczasowych parlamentarzystów nie zostało dopuszczonych przez Radę Strażników. Jak mówi ekspertka. tego typu działania miały już miejsce wcześniej, ale nigdy na taką skalę.

Reżim postanowił tym razem  porzucić fasadę, złudzenia, że społeczeństwo ma wpływ na cokolwiek.

Stronnictwa zachowawcze uzyskały ponad 200 miejsc w parlamencie, reformatorskie zaś tylko 20. Doszło do gwałtownego spadku frekwencji wyborczej. Do urn poszło 42% obywateli. Zdaniem ekspertki, nie miało to związku z rozprzestrzeniającym się po Iranie koronawirusem. Rozmówczyni Krzysztofa Skowrońskiego, zwróciła również uwagę, że władze w Teheranie zaniżają statystyki na temat epidemii. Wirus dotarł do wszystkich znaczących miast, a kraj ma ograniczony dostęp do leków ratujących życie.

Ludzie w Iranie nie wierzą, że jakakolwiek władza może mieć pozytywny wpływ na ich życie. Krajowa waluta straciła na wartości o 40%. Sankcje amerykańskie duszą gospodarkę Iranu.

Jagoda Grondecka mówi również o reakcjach społecznych na zabicie gen. Kasema Sulejmaniego. Zwraca uwagę, że presja Zachodu służy irańskiemu reżimowi do daleko idącej konsolidacji władzy.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T / A.W.K.

Autor „W obronie wypraw krzyżowych”: Sojusze między chrześcijanami a muzułmanami to była rzecz powszechna

Czy wyprawy krzyżowe były ludobójstwem sprzecznym z zasadami wiary chrześcijańskiej? Bartłomiej Dźwigała o krucjatach, o tym czym były, ich czarnej legendzie i prawdzie o nich.

Bartłomiej Dźwigała mówi o tym, czym były wyprawy krzyżowe i jak możemy je zdefiniować. Ich nieodłącznymi elementami były: rola Kościoła, zbrojny charakter, obrona łacińskiego chrześcijaństwa. Poza wielkimi wyprawami były w ziemi świętej także „krucjaty sezonowe”. Wyprawy na mniejszą skalę, na np. 3 miesiące. Mówi, o tym, że w krucjatach „bynajmniej nie chodziło o wymordowanie Saracenów”. Zauważa, że państwach łacińskich na Bliskim Wschodzie „większość mieszkańców była Arabami, nikt ich nie próbował na siłę nawracać”. Dodaje, że zarówno w Ziemi Świętej, jak i na Półwyspie Iberyjskim:

Sojusze między chrześcijanami a muzułmanami to była rzecz powszechna.

Po zdobyciu Jerozolimy przez krzyżowców Arabowie wcale się nie zjednoczyli przeciw nim, lecz kiedy łacińscy dowódcy pokłócili się między sobą, każdy z nich zaciągał do swych szeregów muzułmanów. W Hiszpanii zaś „Maurowie często łączyli się z chrześcijanami przeciw Almohadom i Almorawidom”, czyli najeźdźcom z Afryki.

Historyk mówi o koncepcji wojny sprawiedliwej. Jest to prowadzona przez prawowite władze wojna obronna lub prowadzona w celu odzyskania tego, co wcześniej było nasze.  Tymczasem, jak podkreśla, „Bliski Wschód należał do chrześcijan”. Ćwir stwierdza, że trudno byłoby wyznaczyć granicę lat, które musiałyby upłynąć by nie można było sprawiedliwie walczyć o ziemie, które się utraciło.

Cesarz niemiecki pisał do Arabów z Fraxinet żeby przestali grabić cesarstwo.

Autor książki „W obronie wypraw krzyżowych” mówi o zasięgu rabunkowych wypraw arabskich. Z działającej w latach 888-975 bazy Fraxinet w Prowansji Arabowie docierali, aż do Szwajcarii. Pod arabskim panowaniem znajdowała się Sycylia, a w nieodległym od Rzymu Monte Argento znajdowała się baza arabska. Samo Wieczne Miasto zaś zostało splądrowane przez Arabów (w 846).

Siłą rzeczy do czegoś takiego jak wyprawy krzyżowe musiało dojść.

Historyk  mówi o rozwoju kultury rycerskiej i podejściu łacińskiego chrześcijaństwa do wojny, które różniło się od bizantyńskiego. Jak mówi, „ciężko mi sobie wyobrazić, że ruch krucjatowy by się nie narodził”. Tłumaczy przy tym krwawość ówczesnego prowadzenia wojen. Każde zdobycie miasta szturmem kończyło się rzezią. Zauważa, że „wszyscy brali udział w obronie miast”, także kobiety, o czym mówi m.in. kronika Piotra z Duisburga. Rozmówca Magdaleny Uchaniuk-Gadowskiej zwraca uwagę, że:

Wyprawy ludowe to efekt uboczny ruchu krucjatowego.  Nikt nie mógł tego przewidzieć, ani kontrolować.

Dodaje, że były też dodatnie skutki społeczne krucjat. Rycerze i możni zamiast walczyć ze sobą w bratobójczych walkach w Europie mogli poświęcić się walce z zagrożeniem zewnętrznym.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Polska racja stanu po zabiciu przez Amerykanów generała Sulejmaniego/ Felieton Jana Azji Kowalskiego

Proponuję kryterium opłacalności, co dla państwa i narodu wiąże się zawsze i niezmiennie z zapewnieniem mu bezpieczeństwa zewnętrznego i możliwością rozwoju wewnętrznego. Tylko tyle i aż tyle.

Krótka wykładnia dla Witolda Gadowskiego i jego sympatyków

W swoim komentarzu tygodnia z 8 stycznia Witold Gadowski zwrócił się z prośbą, żeby ktoś wreszcie mu wytłumaczył, na czym polega polska racja stanu. Nikt z rządu nie odpowie, a i sam Witold Gadowski również nie oczekuje odpowiedzi. Potwierdził to w następnym zdaniu, twierdząc, że polską racją stanu jest głoszenie prawdy. Jednak spróbuję się nie zgodzić i zgłaszam się do odpowiedzi na wcześniej postawione pytanie: co jest polską racją stanu?

Najpierw przyjrzę się kryterium prawdy, a potem spróbuję rozdzielić osobne porządki, które Witold Gadowski z góralską pasją miesza i podgrzewa ku uciesze wiernych fanów.

Kryterium prawdy, które próbuje on ustanowić jako główne w myśleniu o interesie państwa polskiego, jest bardzo ryzykowne w sferze geopolityki, ale niech będzie.

Obalenie w Iranie lewicowego rządu Mohammada Mosadeka, który chciał znacjonalizować wydobycie ropy naftowej na terenie tego państwa, Publicysta przedstawia jako przykład złej i agresywnej amerykańskiej polityki na Bliskim Wschodzie. Obalenie zerkającego w stronę Związku Sowieckiego Mosadeka, w czym duży udział odegrały CIA i MI6, to oczywiście fakt. Ale czy wyjaśniająca wszystko prawda? Przecież Prawda nie może być wyrywkowa i zaczynać się od dogodnego dla nas roku, miesiąca czy dnia.

Dlatego cofnijmy się o parę lat. Do czasów, gdy roponośne złoża kryła jałowa pustynia, a zamieszkujące ją plemiona egzystowały w nędznych warunkach. Ich wartość wynosiła wtedy ZERO, zwłaszcza dla ludów cwałujących po nich na wielbłądach. Dopiero ogromny nakład finansowy, technologiczny i duch ryzyka Zachodu wydobył tę wartość na powierzchnię ziemi. I dopiero wtedy, gdy uśpiony potencjał został obudzony i zamieniony w petrodolary, nie oglądając się wstecz, przychodzi populistyczny przywódca, który mówi ludowi, że to jest jego ziemia, jego złoża i jego powinny być wszystkie pieniądze z eksploatacji. Oczywiście zostaje entuzjastycznie wybrany.

A co z wcześniejszymi nakładami, prawami i umowami? Tak miałaby wyglądać obiektywna prawda? I dlaczego Kuwejt i Emiraty kwitną, a Iran nie potrafi nawet przerobić własnej ropy? A Wenezuela, która rzyga ropą i znacjonalizowała ją dawno temu, właśnie zbankrutowała? A może na te pytania też warto by było odpowiedzieć zgodnie z kryterium prawdy? Ale nie tej trzeciej z Tischnerowskich prawd.

Dlaczego, w swoim umiłowaniu prawdy, słowa naszych bliźnich w Wierze, Amerykanów, traktuje Pan na równi ze słowami wyznawców Allacha, pozostawiając rzekomo wolny wybór umysłowi widza? Wiedząc zarazem, jak nietolerancyjną, fanatyczną i fałszywą religią jest islam. I przez jakiego oszusta został stworzony.

I po co te opowieści, że Iran to Persowie, a nie Arabowie, i że to wszystko zmienia? Przecież to bzdury, skoro wiemy, że Iran (Persja) został podbity przez Mahometa w połowie VII wieku. Cała warstwa rządząca musiała przyjąć islam. Chomeini i jego następcy, którzy rządzą współcześnie Iranem, to tylko w 50% Persowie, w 99% mahometanie, podobnie jak zabity generał Sulejmani. A pierwotną perską religię, czyli zoroastryzm, wyznaje jedynie kilka/kilkanaście tysięcy osób. Odejście od islamu jest przecież w tej innej Persji karane śmiercią, podobnie jak w Pakistanie czy Arabii Saudyjskiej. Ale to Arabii Saudyjskiej powinniśmy nie lubić, bo… jest sojusznikiem USA(?)

Rozdzielmy jednak porządki. Przecież już Pan Jezus apelował o ich niemieszanie. Oddajcie Bogu co boże, a Cezarowi co Cezara – możemy przeczytać w Ewangeliach. Jezus Chrystus, Syn Boga Jedynego, udzielił nam jednoznacznej i niepodważalnej do końca świata wskazówki. (Dlaczego nic sobie nie robimy z Jego nauki?). I przyjmijmy kryterium ustanowione przez Jezusa Chrystusa za wiążące dla nas, a nie to proponowane przez Witolda Gadowskiego, niezależnie od pomniejszych sympatii. A jeżeli tak, to musimy zrezygnować z kryterium cząstkowej prawdy w pojmowaniu świata i roli w nim Polski. I poszukać innego kryterium polskiej racji stanu.

Proponuję kryterium opłacalności, nie odkrywając przecież niczego nowego. A opłacalność dla państwa i narodu wiąże się zawsze i niezmiennie z zapewnieniem mu bezpieczeństwa zewnętrznego i możliwością rozwoju wewnętrznego. Tylko tyle i aż tyle.

Zapytajmy zatem: czy położeni między Niemcami i Rosją (o czym Witold Gadowski wielokrotnie przypomina) możemy opierać nasze bezpieczeństwo zewnętrzne i rozwój wewnętrzny na poparciu Baszara al-Asada, irańskich ajatollahów i Strażników Rewolucji, Hezbollahu, czy wręcz samego przywódcy Autonomii Palestyńskiej? Bo przecież niedawno zabity, odpowiedzialny za śmierć wielu żołnierzy amerykańskich generał Sulejmani już nam nie pomoże.

Na koniec chcę oświadczyć, że Iran, Irak, Syrię i Liban zamieszkuje prawdopodobnie wielu przyzwoitych ludzi. I podobnie jak generał Sulejmani kochają swoje żony i dzieci. Myślicie, że w Arabii Saudyjskiej, Izraelu i Stanach Zjednoczonych jest inaczej?

Jan A. Kowalski