Przypomnienie audycji specjalnej Radia Wnet sprzed roku w 101. rocznicę Bitwy Warszawskiej

Krzysztof Skowroński, Paweł Bobołowicz oraz Krzysztof Jabłonka opowiadają o wydarzeniach Bitwy Warszawskiej.

Sztab Piłsudskiego w Puławach, Dęblin, Wieprz, Lwów i Kijów. Goście audycji specjalnej Radia Wnet opowiadają o wydarzeniach sprzed 100 laty i o tym, jak dzisiaj wspominają bohaterów.


Goście audycji specjalnej:

Wojciech Pokora – dziennikarz, szef SDP w Lublinie;

Dr hab. Mirosław Szumiło – UMCS;

Ks. Jacek Jan Pawłowicz – duszpasterz Polaków w Kijowie;

Ks. Sławomir Wartalski – duszpasterz parafii św. Krzyża w Warszawie;

Dmytro Antoniuk – dziennikarz Kuriera Galicyjskiego;

Dr Marcin Paluch – Lotnicza Akademia Wojskowa w Dęblinie;

Maria Czarnecka – współpracowniczka śp. Sławomira Skrzypka;

Jadwiga Chmielowska – redaktor naczelna śląskiego wydania „Kuriera WNET”;

Rafał Dzięciołowski – prezes Fundacji Solidarności Międzynarodowej;

Marcin Zarzecki – prezes Polskiej Fundacji Narodowej;

Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski – politolog, historyk UŁ;

Konstanty Chołodow – kapelan Prawosławna Cerkiew Ukrainy;

Robert Czyżewski – dyrektor Instytutu Polskiego w Kijowie;

Rafał Kocot – konsul RP we Lwowie;

Prof. Bohdan Hud – historyk;

Wojciech Jankowski – red. naczelny Kuriera Galicyjskiego;

Olena Bodnar – płastunka;

Mateusz Stachowicz – harcerz;

Red Jakub Maciejewski – Tygodnik Sieci.


 

Ks. Sławomir Wartalski, Wojciech Pokora, a także kronika Krzysztofa Jabłonki z 1, 15 i 23 lipca 1920 roku:

 

Ks. Sławomir Wartalski, Marcin Zarzecki, Rafał Dzięciołowski i kronika Krzysztofa Jabłonki:

 

Ks. Sławomir Wartalski, prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, Wojciech Jankowski, a także Krzysztof Jabłonka:

Wojciech Pokora znajduje się przed rezydencją magnacką, która po powstaniu listopadowym należała do hrabiego Paskiewicza.

Piłsudski jeździł do miejscowości Irena, w której mieścił się drugi sztab dowodzenia. Dzisiaj w miejscu, w którym wówczas mieścił się ten sztab, znajdowała się Szkoła Orląt.

Piłsudski przybył do Puław 13 sierpnia, gdzie znajdowała się tymczasowa kwatera główna naczelnego wodza i tego samego dnia przybył do Ireny, gdzie spotkał się z Leonardem Skierskim oraz Edwardem Śmigłym. Omawiano tam plany przeciwko wojskom bolszewickim. W dniu 15 sierpnia rozpoczęła się bitwa odpryskowa Bitwy Warszawskiej, czyli bitwa pod Cycowem. Bitwa rozstrzygnęła się 16 sierpnia o godzinie 7:00, kiedy na wojska bolszewickie natarli polscy ułani.

15 sierpnia o godzinie 18:00 odbył się także chrzest Józefa Minkiewicza, którego do chrztu trzymał marszałek Piłsudski. Historia Minkiewicza zakończyła się w jednym z niemieckich obozów.

Dr hab. Mirosław Szumiło mówi o sojuszu Piłsudski-Petlura z 21 kwietnia 1920 roku.

Jak zaznacza: Sojusz był niezbędny do zwycięstwa. Sam fakt powstania i sformułowania wojsk ukraińskiej republiki ludowej odegrało istotną rolę.

Dr hab. Szumiło przypomina również postać Siemiona Budionnego, który w czasie wojny polsko-bolszewickiej walczył wraz z 1. Konną armią na Froncie Południowo-Zachodnim próbując zdobyć Lwów. Wojska nieprzyjaciela udało się powstrzymać, dzięki Wojsku Polskiemu pod Zamościem i Komarowem.

Dzwony to przede wszystkim głos Boga i naszej dziękczynnej modlitwy. Już dzisiaj modliliśmy się i dziękowaliśmy Bogu za Cud nad Wisłą – mówi Ks. Jacek Jan Pawłowicz.

Jak dodaje: Główne uroczystości w katedrze skupią się jutro, kiedy to odbędzie się msza dziękczynno-błagalna. Zamówiona została przez ambasadę polską. Ze względu na pandemię, w tym roku nie będzie koncertu, będzie natomiast nabożeństwo maryjne do Matki Bożej Częstochowskiej.

Rozmowa z ks. Sławomirem Wartalskim:

Korespondencja Dmytra Antoniuka:

Jak opowiada dr Marcin Paluch: Armia Czerwona była armią uzbrojoną dość jednolicie. Oprócz artylerii rosyjskiej, ma bardzo duże zgrupowanie karabinów maszynowych.

Maria Czarnecka, współpracowniczka śp. Sławomira Skrzypka, opowiada o wczorajszej uroczystości odsłonięcia pomnika śp. Sławomira Skrzypka w Panteonie Bohaterów w Sanktuarium Narodowym w Ossowie i atmosferze, która towarzyszyła zgromadzonym, w związku z symboliczną datą 14 sierpnia i tamtejszymi polami bitewnymi.

Z kolei historyk, Krzysztof Jabłonka nadmienia, że w szkole w Ossowie , znajdują się 4 tablice wdzięczności. Najważniejsza z nich, poświęcona jest Węgrom, którzy przekazali Polakom 30 mln pocisków. Druga poświęcona lotnikom amerykańskim, trzecia Francuzom, którym dowodził Charles de Gaulle i ostatnia ku pamięci Ormian, którzy faktycznie byli Polakami, ale wielu z nich miało pochodzenie ormiańskie.

Redaktor naczelna śląskiego wydania „Kuriera WNET”, Jadwiga Chmielowska opowiada o polskich kryptologach, którzy wykorzystali nasłuch radiowy do wcześniejsze poznania planów wojsk bolszewickich i dzięki czemu, udało się opracować i przeprowadzić manewr kontruderzenia znad Wieprza.

Krzysztof Jabłonka przypomina natomiast, jak Polacy dokonali złamania szyfru za pomocą grzebienia. Przywołuje też słowa marszałka Piłsudskiego, który powiedział: „Po raz pierwszy od czasów Kościuszki, myśmy wiedzieli o wrogu więcej, niż on o nas”.

Gdyby nie żołnierze z Wielkopolski, którzy stanęli do boju nad Wkrą i pod Ciechanowem – nie byłoby Cudu nad Wisłą…

203 Ochotniczy Pułk Ułanów z Wielkopolski przyczynił się do klęski bolszewickiej 4 armii, pozbawiając jej dowództwo łączności na kilka dni, w których rozstrzygnęły się losy Bitwy Warszawskiej.

Stanisław Orzeł

Przed laty, w jesienny wieczór, słuchałem w rodzinie opowieści o tym, że gdyby nie żołnierze z Wielkopolski, którzy stanęli do boju nad Wkrą i pod Ciechanowem w 1920 r. – nie byłoby „cudu nad Wisłą”… Od ojca słyszałem opowieści o moim starziku, który od Hallera – zanim wrócił na Śląsk do plebiscytu i III powstania – walczył pod Warszawą i o tym, jak Ślązacy powstrzymali atak na Warszawę…

Trochę te opowieści między bajki wkładałem, bo przecież wiadomo: zadecydował genialny manewr Piłsudskiego znad Buga… Jednak „bajki” zaczęły się sprawdzać, gdy jako plutonowy podchorąży, przygotowując lekcje dla kadetów, trafiłem w wojskowych konspektach do Bitwy Warszawskiej na informację o tajnym rozkazie nr 10 000 szefa Sztabu Generalnego, gen. Tadeusza Rozwadowskiego… Wówczas zaczął mi się składać inny obraz teatru działań w tamtych przełomowych dniach 1920 r. A z nim – losy starzika, Ślązaków i Wielkopolan w tych przełomowych dla losów Polski i Europy wydarzeniach. (…)

Rozkaz nr 10 000 gen. Rozwadowskiego

W tych dniach, po odnalezieniu przez bolszewików w mapniku poległego polskiego oficera pierwotnego rozkazu operacyjnego 8358/III z 6 sierpnia, w którym przewidziano w pierwszej kolejności kontruderzenie pod kierunkiem Piłsudskiego znad Wieprza – Tuchaczewski zaczął przesuwać swoje wojska z południa i koncentrować je jak najdalej od pozycji wyjściowych znad Wieprza.

Dzięki złamaniu szyfrów bolszewickich przez zespół wybitnych matematyków i kryptologów Wydziału II Radiowywiadu Biura Szyfrów Oddziału II Sztabu Generalnego pod kierunkiem porucznika Jana Kowalewskiego – jak to określił 10 sierpnia gen. Rozwadowski: „Rozkaz (…) z dnia 8 sierpnia, ustalający zamiary nasze na czas najbliższy, jest mimo wszelkich nakazów najściślejszej poufności już dziś ogólnie znanym. Pierwsze dane wskazują, że i nieprzyjaciel już zna te nasze zamiary i przygotowuje się dlatego bardziej ku północy, dążąc do obronienia swych głównych sił od tak niebezpiecznego dlań uderzenia flankowego z południa.(…) chce przeto osłonić południową flankę swych sił głównych przed naszem uderzeniem, które zamierza sparaliżować jednocześnie naporem owych grup XII tej armji nacierających na Lublin (…) oraz przesuwanymi i bardziej ku północnemu zachodowi (…) armyi XIV i Budionnego. Fakty te zniewalają do pewnych zmian operacyjnych, które tym razem już tylko i wyłącznie zainteresowanym dowódcom przez wgląd w ten rozkaz zakomunikowani zostają (…)”.

Tak zaczynał się odręcznie napisany przez gen. Rozwadowskiego rozkaz o fikcyjnym numerze 10 000.

Podpisali go w kolejności: 1) Naczelny Wódz – Józef Piłsudski, 2) gen. Weygand, 3) gen. Haller i szef jego sztabu pułkownik Zagórski, 4) gen. Latinnik, 5) gen. Rydz-Śmigły i szef jego sztabu płk. Kutrzeba, 6) gen. Nowotny jako łącznikowy frontu południowego, 7) gen. Sikorski jako dowódca północnej grupy, 8) gen. Krajowski i inni.

Stwierdzał on, że: „1) o ile wzmiankowane już przegrupowanie nieprzyjaciela stwierdzonem zostanie i nadal podczas posuwania się bolszewickich głównych sił na Zegrze–Modlin, z tendencją do obchodzenia nas na północ od tej twierdzy, wczas zaraz znaczniejsze nasze siły skoncentrowane zostaną w tym północnym kierunku.

2) 5 armja gen. Sikorskiego: składająca się z: a) dyw. Syberyjskiej w Zegrzu, b) 17. dyw. skierowanej na Nasielsk, c) 18. bryg. 9 dyw. skierowanej na Serock, d) grupy gen. Baranowskiego (jako części dyw. pomorskiej) w okolicach Ciechanowa, e) i chwilowo podporządkowanej mu 18 dyw. p. gen. Krajowskiego w Modlinie, wraz z całą kawalerią gen. Karnickiego,

mają na razie zadanie:

przeszkodzić wciskaniu się dalszemu nieprzyjaciela między Modlin a granicę, zakryć możliwie linję kolejową Modlin–Mława i nie dopuścić do przedostania się bolszew. na Pomorze. W dalszym ciągu zadaniem tej armji będzie uderzenie na północną flankę nieprzyjaciela, częściowe obejście go od północy i zepchnięcie od Narwi ku południowi.

3) Ofensywna Grupa gen. Krajowskiego, która utworzona zostanie z wzmocnionej 18-tej dyw. i całej kawalerii z chwilą, gdy gen. Sikorski całą 9-tą dyw. będzie zjednoczyć u siebie, otrzyma w dalszym ciągu zadanie działania w ścisłej łączności z 5-tą armją, a potem przez Ostrołękę na flankę i tyły nieprzyjaciela (…)”.

Do historii ów rozkaz przeszedł jako zwrot zaczepno-obronny i zadecydował o przebiegu Bitwy Warszawskiej.

Równocześnie 10 sierpnia Tuchaczewski wydał dyrektywę nr 236/op./taj. w sprawie forsowania Wisły. Zakładała ona m.in. głębokie obejście Warszawy od zachodu. Bolszewicki dowódca nie zamierzał wdawać się w bitwę o Warszawę, atakowana miała być jedynie Praga, aby wiązać polskie siły od wschodu. Chodziło mu o obejście stolicy od północy przez dokonanie głębokiego manewru okrążającego, znanego w rosyjskiej sztuce wojennej jako wariant feldmarszałka Iwana Paskiewicza, który w 1831 r. sforsował Wisłę na północ od Warszawy i uderzył na miasto od zachodu. Jednak dowódca Frontu Zachodniego zamierzał go powtórzyć tylko w tej części, która prowadziła do sforsowania Wisły na dużej szerokości na północ od stolicy. Jego celem nie było zdobycie stolicy, ale odcięcie Polski od Bałtyku i zmuszenie jej do całkowitej kapitulacji poprzez odcięcie wojska polskiego od pomocy materiałowej z zachodu. (…)

Realizacja rozkazu 10 000

Jak w takiej sytuacji wyglądała realizacja rozkazu nr 10 000?

Polski wywiad radiowy 13 sierpnia przechwycił depeszę dowództwa Frontu Zachodniego, nakazującą 16 armii bolszewickiej decydujące natarcie na Warszawę. Na tej podstawie gen. Rozwadowski, Haller i Weygand uznali, że konieczne jest natychmiastowe podjęcie działań odciążających, zmniejszających napór wojsk bolszewickich na Przedmoście Warszawskie.

W błędnym przekonaniu, że na Warszawę nacierają główne siły Tuchaczewskiego, rozkazali 5 armii Sikorskiego przejście do kontrofensywy. Tymczasem to właśnie na północnym Mazowszu nacierały ponad dwukrotnie silniejsze siły bolszewików. Zgodnie z tym planem główne siły 5 armii miały uderzyć na Borkowo–Sochocin, a grupa gen. Franciszka Krajowskiego, z 8 Brygadą Jazdy pod dowództwem gen. Karnickiego oraz pięcioma batalionami i czterema bateriami wydzielonymi z 18 DP, miała manewrem zaczepnym osłaniać lewe skrzydło 5 armii, w pierwszej kolejności odrzucając przeciwnika na Płońsk, a następnie – uderzając na Ciechanów.

Kiedy 13 sierpnia 2 pułk ułanów rozgromił pod wsią Milewo bolszewicki 29 pułk strzelców, zabijając lub biorąc do niewoli blisko 270 żołnierzy nieprzyjaciela, dowództwo 8 Brygady Jazdy, zachęcone tym sukcesem, podjęło decyzję o kontynuowaniu marszu w głąb terytorium opanowanego przez bolszewików. W ten sposób, podczas gdy w walkach z nacierającymi bolszewikami o brody na Wkrze wykrwawiała się 5 armia, po południu 14 sierpnia za kawalerią Karnickiego, ugrupowana w dwie kolumny 18 DP z Grupy gen. Krajowskiego ruszyła z Płońska na Raciąż i nie napotykając przeciwnika, weszła w blisko trzydziestokilometrową lukę między nacierającą nad Wkrą 15 armią bolszewicką Kroka a prącą ku Wiśle 4 armią Szuwajewa.

Gen. Krajowski, zorientowawszy się w niezwykle sprzyjającej sytuacji taktycznej, przerwał działania w kierunku północnym, zawrócił 18 DP i skierował ją na Sochocin–Ojrzeń do natarcia na odsłoniętą flankę 15 Armii, a 8 Brygadzie Jazdy rozkazał ubezpieczyć natarcie piechoty 115 p.uł., jednocześnie przeprowadzając rajd na położony na bolszewickich tyłach Ciechanów.

Siły pod osobistym dowództwem gen. Karnickiego, które gen. Krajowski skierował na Ciechanów, liczyły łącznie 770 żołnierzy (w tym 700 kawalerzystów) oraz osiem dział i 14 ckm-ów, a składały się z 2 p.uł., dwóch szwadronów 203 Ochotniczego Pułku Ułanów (wielkopolskiego), dwóch szwadronów 108 p.uł., szwadronu kombinowanego, kompanii szturmowej piechoty i dwóch baterii 8 dywizjonu artylerii konnej. Już pod Glinojeckiem ułani rozbili tabory bolszewików, w tym oddziały sztabowe 18 i 54 bolszewickich dywizji strzelców jarosławskich, biorąc 513 jeńców. W tym czasie „młody” 115 pułk ułanów szarżował na batalion piechoty okopany pod Małużynem, wziął 200 jeńców i 8 karabinów maszynowych.

14 sierpnia był szczęśliwym dniem 8 brygady, która wzięła wówczas do niewoli 713 jeńców, zdobyła 48 karabinów maszynowych, 250 wozów z amunicją, materiałami technicznymi, żywnością oraz 200 sztuk bydła… W nocy z 14 na 15 sierpnia brygada przez Chotum, Lekowo, Przążewo i Gostków obeszła Ciechanów, tak, że o świcie 15 sierpnia jej oddziały czołowe znalazły się cztery kilometry na północ od miasta w rejonie Przedwojewo–Opinogóra. „W Modle, Borkach, Goryszach, Pawłowie i Grzybowie ułani natrafili na kolumny taborowe 4 armii, które zagarnęli do niewoli.

Rosjanie, czując się bardzo pewnie na zajętym terenie, nie wystawili nawet ubezpieczeń, które mogły ich ostrzec. Zabawne było nasze zajmowanie o brzasku wiosek, gdzie bolszewicy najspokojniej zakładali ogniska, by przygotować śniadanie. Śmieszni byli, nie wierząc własnym oczom i przyglądając się lachom, którzy niby śnieg na głowę, zwalili się nie wiadomo skąd.

(…) Dużo trupów kładliśmy po drodze. Żołnierze nie chcieli brać do niewoli” – pisał por. Bohdan de Rosset na łamach „Placówki” (z. XVII, 1920, s. 403).

Około 8 rano brygada Karnickiego „skoncentrowała się w okolicach Niestunia. Po zajęciu dominującej pozycji, około godziny 12 obie baterie rozpoczęły ostrzał wylotów dróg z Ciechanowa w kierunku: Pułtuska, Przasnysza i Mławy. Po krótkim przygotowaniu artyleryjskim atak na północno-wschodni skraj miasta w pierwszym rzucie wykonał 203 p.uł., uzyskując całkowite zaskoczenie. Por. B. de Rosset pisał: „Po ostrej walce z załogą, wojska nasze wkroczyły o godzinie 14-ej, zabijając 400–500 bolszewików, biorąc około 600 do niewoli i szerząc wśród bolszewików niebywałą panikę”.

„Gazeta Poranna” informowała, że kompletnie zaskoczeni bolszewicy chcieli się wycofać z miasta, ale na wszystkich drogach wjazdowych natrafiali na powstańców. „Wobec tego załoga poddała się ludności, która rozbrajała czerwonoarmiejców do spółki z ustanowioną przez bolszewików milicją” („Gazeta Poranna” 1920/216). Zajmowanie poszczególnych części miasta trwało od 3 do 6 godzin, mimo że ułani szybko zajęli koszary w Ciechanowie, dworzec i cukrownię. Było to tym bardziej istotne, że w mieście kwaterował sztab nacierającej ku Wiśle bolszewickiej 4 armii. Jej komandarm Szuwajew w ostatniej chwili uciekł samochodem do Mławy, a jego sztabowcy – do Ostrołęki. W trakcie panicznej ucieczki zniszczeniu uległy jednak dokumenty sztabowe oraz armijna radiostacja. Straty w polskich oddziałach były minimalne.

Bolszewicy, aby zlikwidować ów – jak im się wówczas wydawało – nieprzyjemny incydent, „wysłali na Ciechanów odwody 15 armii, elitarną 33 Dywizję Strzelców Kubańskich Oskara Stiggi, złożoną z ideowych komunistów. Wywołany tym chaos zahamował natarcie Korka i dał przewagę Krajowskiemu, który zajął Wkrę na całej wchodzącej w rachubę przestrzeni”. Wprawdzie atak 33 dywizji zmusił kawalerię Karnickiego do wycofania się pod osłoną nocy do lasów w rejonie Gumowo–Ościsłowo–Rumoka, jednak ów udany rajd polskiej kawalerii miał decydujące znaczenie dla późniejszych wydarzeń w Bitwie Warszawskiej. Gen. Sikorski napisał o nim: „Sukces, odniesiony przez nas 15 sierpnia, posiadał podwójne znaczenie. W pierwszym rzędzie podniósł on ducha żołnierzy, wzbudzając powszechny w szeregach 5 armii entuzjazm oraz gruntując zaufanie podwładnych do dowództwa” (W. Sikorski, Nad Wisłą i Wkrą, Lwów 1928, s. 143).

Znaczenie zagonu na Ciechanów

Zniszczenie jedynej wówczas radiostacji, jaką dysponowało dowództwo 4 armii, spowodowało utratę jej łączności ze sztabem frontu i dezorganizację systemu jej dowodzenia, a także, w pewnym stopniu, całego frontu zachodniego.

Kilkudniowa przerwa w łączności armii Tuchaczewskiego w wyniku utraty tej radiostacji spowodowała, że jej oddziały, nic nie wiedząc o jego rozkazach, nakazujących w związku z zaciekłymi walkami pod Warszawą kierowanie się w jej stronę, parły dalej do wyznaczonych wcześniej celów, tj. do przepraw na Wiśle w Płocku, Włocławku i Toruniu.

W ten sposób ów – zdawałoby się drobny w skali całej operacji Armii Czerwonej – „incydent” okazał się być jednym z kluczowych wydarzeń, którego skutkiem była przegrana bolszewików w całej Bitwie Warszawskiej.

M. Tuchaczewski zauważył, iż „ten wypadek nieznaczny w założeniu, odegrał rozstrzygającą rolę w biegu naszego działania i dał początek jego katastrofalnemu wynikowi. (…) [4 armia – S.O.] Nie otrzymując rozkazów frontu, wystawiła w rejonie Raciąż–Drobin jakieś nieokreślone półubezpieczenie i rozrzuciła swoje oddziały na odcinku Włocławek – Płock. 5 armia przeciwnika była uratowana i zupełnie bezkarnie, mając na flance i tyłach naszą potężną armię z czterech dywizji strzelców i dwóch dywizji jazdy, nacierała dalej na nasze armie 3 i 15. Takie położenie, wprost potworne i nie do pomyślenia, pomogło Polakom nie tylko zatrzymać ofensywę armii 3 i 15, ale jeszcze krok za krokiem wypierać ich oddziały w kierunku wschodnim”.

Co ciekawe – ani bolszewicy, ani Polacy nie od razu zdali sobie sprawę ze znaczenia tego zagonu polskiej kawalerii. Piłsudski w ogóle pominął ów „epizod” w swoim Roku 1920, a po latach również gen. Władysław Sikorski przyznał, że obie walczące strony nie od razu zdały sobie sprawę ze znaczenia tego zagonu 203 Pułku Ułanów.

Według Tuchaczewskiego efekt zagonu na Ciechanów był tak wielki, „że nie tylko generał Sikorski świadczy, iż posiadał decydujące znaczenie dla nierozegranego jeszcze boju o Nasielsk, ale nawet generał Żeligowski stwierdza, że odczuł ulgę aż pod Radzyminem, gdy nieprzyjacielska 21 dywizja strzelców została odwołana na północny brzeg Bugu–Narwi, do odwodu 3 armii broniącej Nasielska” (M. Tuchaczewski, Pochód za Wisłę, Łódź 1989, s. 194).

O wadze utraty tej radiostacji wiedzieli od początku polscy łącznościowcy i kryptolodzy, którzy znali już bolszewickie szyfry i odczytywali naglące rozkazy gen. Tuchaczewskiego. Odbierali też głuchą ciszę po stronie ich adresatów, a sami zagłuszali pozostałe radiostacje wroga, nadając na ich częstotliwościach teksty z Ewangelii św. Jana…

W ten sposób 203 Ochotniczy Pułk Ułanów z Wielkopolski, dowodzony przez mjr. Z. Podhorskiego, przyczynił się do klęski bolszewickiej 4 armii, pozbawiając jej dowództwo łączności na przeciąg kilku dni, w których rozstrzygnęły się losy Bitwy Warszawskiej.

Cały artykuł Stanisława Orła pt. „Nie byłoby Cudu nad Wisłą, gdyby nie wydarzył się „cud w Ciechanowie”…” znajduje się na s. 4 i 5 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 76/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Stanisława Orła pt. „Nie byłoby Cudu nad Wisłą, gdyby nie wydarzył się „cud w Ciechanowie”…” na s. 4 i 5 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 76/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Zdumiewające, że my, Polacy, daliśmy sobie wmówić upodobanie do klęsk / Magdalena Słoniowska, „Kurier WNET” 75/2020

Cześć oddajemy nie klęskom. Czcimy odwagę, męstwo, gotowość do poświęcenia własnego życia – także dla nas. Czcimy zrywy podjęte w imię wolności, godności, honoru. Pragniemy uszanować męczeństwo.

Tekst i zdjęcia Magdalena Słoniowska

Umiemy czcić zwycięstwa!

Kościół w Barwicach

Stałym, eksponowanym i powtarzanym zgodnie z goebbelsowską i stalinowską zasadą kłamstwem jest to, że Polacy z upodobaniem czczą swoje klęski. To zdumiewające, jak to hasło „chwyciło” po roku 1989. Wyzwoliliśmy się ponoć spod komuny, ale myślenie, czyniące z nas „rabów”, dopiero po transformacji objawiło się w całej krasie, kiedy to dobrowolnie przyjmujemy poniżające poglądy i postawy.

Dawniej komuniści, przerabiając nam umysły, pozwalali wspominać i uczyć się o powstaniach. Pewnie właśnie dlatego, że zakończyły się w większości klęskami. Przedstawiając je w odpowiedni sposób, chcieli ukształtować w nas poczucie, że jesteśmy w stanie tylko bohatersko i bezsensownie ginąć. Kto uczył się jeszcze w komunistycznej szkole, pamięta tę pedagogię. O zwycięstwach – im bliższych współczesności, tym mniej. O demokracji szlacheckiej – z lekceważeniem i negatywnie. O Wiedniu, obronie Lwowa, o powstaniu wielkopolskim, odzyskaniu niepodległości – mało albo wcale. O wojnie z bolszewikami i Bitwie Warszawskiej – wstydliwie, a czasem z oburzeniem, że Polska miała czelność przeciwstawić się tak dobroczynnej ideologii.

Tak formowani w szkołach, kiedy po Okrągłym Stole pedagodzy wstydu zaczęli wmawiać nam, że potrafimy czcić tylko klęski, przyjęliśmy to w większości bez oporu. Może dlatego, że zaczął się liczyć natychmiastowy i spektakularny sukces. Nie miejsce tu na głębszą analizę; od tego są specjaliści. Chcę tylko napisać, że to nieprawda, że mamy upodobanie w klęskach.

Jedna z tablic wystawy

Owszem, czcimy tych, którzy walczyli i ginęli. Owszem – ginęli w powstaniach i bitwach, które w wielu wypadkach nie były zwycięskie. Ale cześć oddajemy nie klęskom. Czcimy odwagę, męstwo, gotowość do poświęcenia własnego życia dla bliźnich, dla nas. Czcimy zrywy, które zostały podjęte w imię wolności, tożsamości, godności, honoru, możliwości decydowania o sobie! Pragniemy uszanować męczeństwo, które zostało podjęte także z myślą o nas.

Nikt normalny nie cieszy się z klęski. Dlatego na przykład nie obchodzimy rocznicy powstania warszawskiego 2 października, tylko 1 sierpnia, kiedy wszczęto je z zamiarem zwycięstwa; tak jak wszystkie inne zrywy.

A dzielenie przez niektórych interpretatorów historii powstańców na dowódców o złych intencjach, kierujących się prywatą i własnymi ambicjami, i na masę żołnierską, która dała się wodzić za nos i głupio, bezmyślnie ginęła –zastrzegających się przy tym, że ci drudzy oczywiście zasługują na najwyższy szacunek – jest takim samym działaniem, jak dzielenie komunistów społeczeństwa na wrogie klasy.

Teraz, kiedy znamy przeróżne (ale nie wszystkie) okoliczności historyczne, możemy oceniać, osądzać, krytykować, wyśmiewać. To prawda, historię należy badać i uczyć się na niej. Ale niech nikomu nie wydaje się, że jest mądrzejszy od naszych przodków. Wystarczy, jeśli każdy spojrzy uczciwie na własne życie i własne decyzje.

Opisujmy, analizujmy, ale bez pychy i szyderstwa –ani z tych, którzy zginęli, ani ze współczesnych, którzy podtrzymują tradycję narodową i oddają cześć tym, którym zawdzięczamy naszą tożsamość.

I cieszmy się z tego, że możemy swobodnie obchodzić także nasze zwycięstwa. Że nareszcie wolno głośno mówić – choć o ponad kilkadziesiąt lat za późno, ze szkodą dla naszego poczucia wartości i naszej pozycji w Europie – o wygranej wojnie z bolszewikami, o Bitwie Warszawskiej, o Cudzie nad Wisłą, o tym wielkim wydarzeniu, w którym jest i męstwo, i męczeństwo, i zwycięstwo o znaczeniu co najmniej europejskim.

Są tacy, którzy twierdzą, że osobiście ich obraża nazwa „Cud nad Wisłą”. Bo nie było żadnego cudu, tylko męstwo żołnierza. Mnie tam pomoc Boża nie obraża. I o tej Bożej interwencji miałam okazję posłuchać 15 sierpnia w małym miasteczku na Pomorzu Drawskim – w Barwicach.

Byłam tam z mężem na krótkim urlopie i 15 sierpnia znaleźliśmy się w parafialnym kościele pw. św. Stefana Węgierskiego. Kościół na zewnątrz i cały w środku był udekorowany polskimi flagami. Po obu stronach ołtarza rozstawione były tablice wystawy przygotowanej przez historyków z Muzeum Wojska Polskiego, informujące szczegółowo i ciekawie, z wieloma zdjęciami, o przebiegu wojny z bolszewikami.

Proboszcz w homilii nawiązał nie tylko do święta z tego dnia – Wniebowzięcia – ale także do Maryi, która miała swój udział w Cudzie nad Wisłą, ukazując się sowieckim żołnierzom i wzbudzając w nich takie przerażenie, że uciekali z pola bitwy, opowiadając zgodnie o widzeniu Bożej Matieri, w którą zakazano im przecież wierzyć, a która kierowała ich pociski przeciw nim samym. Cudem było też i to, jak mówił proboszcz, że sam Naczelnik Józef Piłsudski prosił arcybiskupa Kakowskiego o jak najwięcej księży jako kapelanów, gdyż duch w wojsku polskim gasł wobec niepowstrzymanego parcia bolszewików na zachód.

Arcybiskup wezwał księży do posługi żołnierzom i nakazał im nie odstępować walczących. Warszawiacy zaś czuwali w noc przed bitwą w kościołach, modląc się o zwycięstwo. W Barwicach również odbyło się czuwanie nocne na wzór tego sprzed stu laty w Warszawie.

Proboszcz podziękował parafianom za to, że całą noc „Pan Jezus nie pozostał sam”, mimo że nie było uprzednich zapisów.

Na zakończenie mszy św. zgromadzeni odmówili nie tylko modlitwę do Michała Archanioła, do której zachęcił ojciec św. Franciszek, ale też piękną modlitwę za diecezję koszalińsko-kołobrzeską, za wszystkich jej mieszkańców, za rodziny, o wzajemną miłość jedność, wiarę i miłosierdzie dla wszystkich potrzebujących.

W dodatku w pobliżu kościoła, na garażu obok cukierenki, do której poszliśmy na lody, widnieje mural upamiętniający odzyskanie niepodległości w 1918 roku. I takich miejsc w różnych miejscowościach na Pomorzu zauważyłam więcej. A na szczytowych ścianach trzech sąsiadujących baraczków (magazynów?) przy drodze wyjazdowej ze Szczecinka widnieje wielki napis: Bóg – Honor – Ojczyzna. I te słowa są sensem wszelkich narodowych rocznic.

Okazuje się, że Cud nad Wisłą jest świętem zwycięstwa, które Polacy obchodzą i które ich obchodzi. I że świętujemy nie tylko klęski, i nie tylko w stolicy.

A właściwie – tylko nie w stolicy. Bo jej gospodarz udał się ostentacyjnie na urlop, jakby nie wiedział, kiedy wypada rocznica tego naszego największego poza Wiktorią Wiedeńską zwycięstwa. Tymczasem traktowana z wyższością przez wszelkie samozwańcze kasty prowincja („Duda wygrał tylko głosami prowincji”), tak daleka przecież od miejsca – przez tyle lat spychanej w niepamięć – bitwy sprzed wieku, umie „zachować się jak trzeba”.

Artykuł Magdaleny Słoniowskiej pt. „Umiemy czcić zwycięstwa!” znajduje się na s. 20 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 75/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

 

Artykuł Magdaleny Słoniowskiej pt. „Umiemy czcić zwycięstwa!” na s. 20 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 75/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Bitwa warszawska 2020. Nie ta sprzed 100 lat, ale nie mniej ważna. I z pewnością nie tylko warszawska, choć tu się toczy

Tym razem atak, nie mniej bolszewicki niż wtedy, idzie nie od Wschodu, ale od Zachodu, finansowany przez firmy światowe, przekonane, że robią dobry interes, a przecież kopią sobie grób.

ks. Zygmunt Zieliński

Przed 100 laty na przedpolach Warszawy łopotały czerwone sztandary. Do Warszawy ich nie wpuszczono. Nie przedostały się do Niemiec, Francji, na Zachód i zapewne wtedy lewacy tamtejsi przeklinali Polskę, że zamknęła im drogę do raju bolszewickiego. (…)

Tym razem atak, nie mniej bolszewicki niż wtedy, idzie nie od Wschodu, ale od Zachodu, finansowany przez firmy światowe, przekonane, że robią dobry interes, a przecież kopią sobie grób, jak wszystkim, którym grozi pandemia o wiele gorsza od COVID-19. Dlatego musi trwać Bitwa Warszawska AD 2020. Wielu oficjeli zachowuje się dziś jak przed 100 laty dokerzy gdańscy, czescy kolejarze i opiekunowie Sowietów na Zachodzie. Szali zwycięstwa na korzyść bolszewików wtedy nie przeważyli. Dziś, miejmy nadzieję, nie przeważą jej pieniądze Googla, IKEi, Coca Coli, Toyoty, Microsoftu, Empiku, Agory i wielu podobnych sponsorów.

Ale nie brak też takich, i to na wysokich szczeblach polityki, którzy wszystko robią, by ta pasiasta groza miała wolną rękę. Kilka przykładów: „Unijna komisarz ds. równości, Helena Dalli, staje po stronie aresztowanego Michała Sz. »Margot«. Tym razem wezwała Polskę do »zajęcia się kwestią dyskryminacji i nienawiści wobec osób LGBTI«. – Policja podczas protestów spotkała się z nadużyciami. Nie wszyscy demonstranci byli pokojowi – napisało w odpowiedzi Stałe Przedstawicielstwo RP przy UE”.

„Unijna komisarz ds. równości Helena Dalli napisała na Twitterze, że »każdy obywatel UE, w tym osoby LGBTI, ma prawo do spokojnego gromadzenia się i do udziału w pokojowych protestach. Wzywam Polskę do zajęcia się kwestią dyskryminacji i nienawiści wobec osób LGBTI oraz do przestrzegania europejskich wartości równości, demokracji i praw człowieka«”.

Nie dziwię się pani Dalli, ale stanowisko Stałego Przedstawicielstwa RP przy UE? Czyżby nie było wiadomo, co działo się w czasie demonstracji LGBT? Po co te eufemizmy? To, co powiedziała pani Dalli, świadczy o jednym. Ruch czy ideologia LGBT jest pod ochroną tego, co UE uważa za prawo. Większość normalnych ludzi, nie oznakowanych żadnymi literkami, powinna w myśl tego prawa spokojnie znosić wybryki tamtych i profanacje drogich dla większości Polaków wartości. Nic dziwnego, że UE traci coraz bardziej na autorytecie, tak interpretując prawa człowieka. (…)

Oto apel naukowców z całego świata:

„Wzywamy polskie władze do natychmiastowego uwolnienie Małgorzaty Szutowicz. My, niżej podpisane i podpisani badaczki i badacze, wyrażamy głębokie zaniepokojenie bezprecedensowym atakiem na społeczność LGBT+ w Polsce. Z całą mocą potępiamy aresztowanie działaczki LGBT+ Małgorzaty (Margot) Szutowicz, które uważamy nie tylko za niepotrzebny i nieproporcjonalny środek zapobiegawczy, ale także za kolejny – po ogłoszeniu niektórych części Polski »strefami wolnymi od LGBT« – etap homofobicznej kampanii prowadzonej przez polskie władze. Niepokoi nas również brutalność, z jaką polskie siły policyjne interweniowały wobec osób uczestniczących w demonstracji wspierającej Małgorzatę 7 sierpnia. Wzywamy polskie władze do natychmiastowego uwolnienia Małgorzaty Szutowicz i do zagwarantowania praw osób LGBT+”.

Nie dziwię się podpisom z uczelni zagranicznych, bo tam często ludzie podpisujący takie apele niekoniecznie wiedzą, gdzie dzieje się to, o czym apel traktuje i w czym rzecz; wystarczy hasło. Z polskich środowisk wsławił się Uniwersytet Warszawski i częściowo PAN, czyli żadne zaskoczenie.

Jak podają media, Michał Sz. z kolektywu »Stop Bzdurom« identyfikuje się jako… kobieta – Małgorzata. Michał Sz. pseud. »Margot« opisywał w rozmowie z dziennikarką »Newsweeka« okoliczności ataku na Pana Łukasza. Aktywiści uzbrojeni w noże wbiegli i nie tylko z furią fizycznie zaatakowali kierowcę furgonetki oklejonej materiałami kampanii »Stop pedofilii«, ale również zdewastowali samochód należący do Fundacji Pro-Prawo do życia” (Taką wersję wydarzenia podał sam Michał Sz.; video, Tygodnik Solidarność, 8.8.20). (…)

Znieważanie i lekceważenie uznanych wartości i głoszenie bredni teorii gender o 59 płciach, czy jak to nazwać, idzie zawsze w parze z szerzej rozumianym nihilizmem. „Redakcja »Newsweeka« wpadła na pomysł, by w rocznicę Bitwy Warszawskiej przypomnieć swój tekst sprzed 11 lat. »Dzieło« Igora T. Miecika opisuje wojnę polsko-bolszewicką z perspektywy rosyjskich jeńców. Miecik pisze o rzekomym złym traktowaniu bolszewickich żołnierzy. Padają nawet słowa o »barbarzyńskich łagrach II Rzeczypospolitej«. Opowieść o rzekomym złym traktowaniu jeńców po Bitwie Warszawskiej jest motywem przewodnim wielu rosyjskich ataków na Polskę i naszą historię. (…) Inne medium Ringier Axel-Springer poszło podobną drogą. Na czołówce portalu Onet.pl znajdziemy wspomnienia bolszewickiego lekarza, który znalazł się na froncie: »Tego, co wyprawiają Polacy, nie da się opowiedzieć«” (cytat za wpolityce.pl).

To tylko niektóre wynurzenia mediów ukazujących się w Polsce za cudze pieniądze, a wiadomo: kto płaci, ten żąda. Nie jest to nic nowego. Za okupacji niemieckiej też wychodziły gazety w języku polskim, a przecież przeciwko wszystkiemu, co polskie. Miały swoją nazwę.

Na koniec coś osobistego. Mój ojciec jako żołnierz zaraził się w tamtym czasie tyfusem plamistym od jeńca sowieckiego. Opowiadał, że chorych wśród jeńców było mnóstwo, a możliwości leczenia nikłe, nawet własnych żołnierzy. Nie do końca wiadomo, jak umierali polscy jeńcy w Sowietach. Połowa tylko wróciła. Ale co to może obchodzić „Newsweek” i Onet? Przecież to chodziło o Polaków!

Antypolska nagonka idzie różnymi torami, ale w jednym kierunku. Wytyczają go zawsze ci sami wrogowie, choć inaczej się nazywają.

Cytaty nieopisane w tekście pochodzą z Niezalezna.pl.

Cały artykuł ks Zygmunta Zielińskiego pt. „Bitwa warszawska 2020” znajduje się na s. 12 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 75/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł ks. Zygmunta Zielińskiego pt. „Bitwa warszawska 2020” na s. 12 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 75/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Parys: Stany Zjednoczone stawiają na wsparcie flanki wschodniej NATO

Jan Parys mówi o negocjacjach polsko-amerykańskich ws. budowy elektrowni atomowej. Analizuje też skomplikowaną sytuację geopolityczną na świecie.

Wizyta Mike’a Pompeo w Polsce pokazuje, kto jest ważny w Europie dla Stanów Zjednoczonych. USA stawia na to, by wzmacniać i wspierać politycznie oraz militarnie flankę wschodnią, która jest kluczowa dla obrony Europy.

Podczas wizyty zostanie podpisana umowa wojskowa o trwałym stacjonowaniu wojsk amerykańskich w Polsce. W tej chwili również amerykański bank eksportowy ma możliwości prawne by kredytować budowę reaktorów atomowych w Polsce.

Jan Parys wskazuje na bardzo duże znaczenie dla Polski rozwoju sytuacji na Białorusi. Mówi o konieczności kompromisowego odejścia Aleksandra Łukaszenki od władzy. Były szef MON omawia również znaczenie Bitwy Warszawskiej 1920 r. w przeddzień jej stulecia.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.N.

Dr Bartosiak: Obraża mnie pojęcie cudu na Wisłą. Nie jestem pewien czy bolszewicy doszliby do Atlantyku

Dr Jacek Bartosiak opowiada o przebiegu Bitwy Warszawskiej, kluczowych bitwach, rozważa co stałoby się, gdyby wygrali bolszewicy i podkreśla, że Wojsko Polskie wygrało tę wojnę bez pomocy zza granicy.

Ekspert ds. geopolityki, dr Jacek Bartosiak wspomina Bitwę Warszawską jako konfrontację, pomiędzy ideą federacji państw na pomoście bałtycko-czarnomorskim, a imperializmem rosyjskim. Dodaje, że decydująca była bitwa nad Niemnem, a w drugiej kolejność Bitwa Warszawska.

Bitwa Warszawska zatrzymała tylko pochód sowiecki, ale nie rozstrzygnęła wojny. Potrzebna była jeszcze co najmniej Bitwa Niemeńska. Rozstrzygnęła ona i wypchnęła za linie Niemna wojna sowieckie w kierunku Bramy Smoleńskiej, a potem rozpoczęły się rokowania pokojowe zakończone pokojem ryskim.

Gość Popołudnia Wnet uważa, że gdyby polskie wojska nie wygrały wojny z bolszewikami, to mogliby oni wzniecić „ferment rewolucyjny” w Niemczech i innych państwach. Za nieuprawnione uznaje używanie określenia „cud nad Wisłą”, które osobiście go obraża, ponieważ nie uważa on, że rewolucja bolszewicka mogłaby dotrzeć nad Atlantyk i uratować Europę.

Trudno spekulować, czy ocaliła Europę, ale na pewno ocaliła młode państwo Polskie […] Jestem przeciwnikiem tych poglądów o cudach nad Wisłą, właściwie trochę obraża mnie to pojęcie „cudu”.

Najważniejszym zwycięstwem było zdaniem dr Bartosiaka to, że polskie wojska w samotności, bez pomocy zza granicy, ocaliły „młode państwo Polskie” i zapewniły Polakom 20 lat niepodległości. Dodaje, że największą rolę odegrali żołnierze i oficerowie Wojska Polskiego, ale ojcem sukcesu zawsze jest ten, który dowodzi i ponosi odpowiedzialność, a wówczas był to Józef Piłsudski, dlatego to on jest ojcem tego zwycięstwa.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.K.

Saryusz-Wolski: Dotychczasowe reakcje UE nie zmienią sytuacji na Białorusi

Jacek Saryusz-Wolski komentuje reakcję Unii Europejskiej na wydarzenia na Białorusi. Jak stwierdza: UE jest tyłem do Europy Wschodniej. 

Eurodeputowany mówi o „bezprecedensowej skali” demonstracji białoruskiej opozycji. W opinii polityka brak jednego lidera jest, paradoksalnie, siłą protestujących. „Swietłana Cichanouska obudziła Białoruś i skłoniła obywateli do działania” – podkreśla.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego ubolewa nad biernością Europy Zachodniej ws. Białorusi. Wskazuje, że ta bierność ma swoje głębokie korzenie, przywołuje w tym kontekście Bitwę Warszawską 1920 r.

Europa powinna powiedzieć, że jest gotowa ukarać Rosję, gdyż wydarzenia mające miejsce na Białorusi istnieją jedynie dzięki pomocy Federacji Rosyjskiej – mówi gość „Poranka WNET”.

Jak dodaje: Dotychczasowe reakcje UE nie zmienią sytuacji na Białorusi. Unia Europejska jest tyłem do Europy Wschodniej. Rosja powinna być ukarana wielkimi sankcjami.

Eurodeputowany twierdzi, że Polska jest pierwszym krajem, który w znaczny sposób reaguje na trwającą sytuację na Białorusi.

Nie są to pierwsze wybory na Białorusi, które nie zostały uznane przez Unię Europejską. Na Zachodzie sytuacja przebiega bez zmian. UE nie uznaje wyborów, a na Białorusi jest tak, jak było do tej pory. UE nie chce ryzykować swoich interesów po to, aby pomóc Białorusi.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

M.N.

Nie podzielam zadowolenia rządu RP z rozmów w Brukseli / Jadwiga Chmielowska, „Śląski Kurier WNET” 74/2020

Niemcy bez żenady współpracują z Moskwą i Pekinem, i przystąpiły do całkowitej deindustrializacji Polski. Ideologia klimatyczna i poprawność polityczna będą podstawą do oceny naszej „praworządności”.

Jadwiga Chmielowska

W sierpniu kombajny, czyli nowoczesne sierpy, idą w ruch. Kończą się żniwa i wakacje. To miesiąc, w którym pamiętamy o powstańcach – tych z Warszawy i śląskich. II powstanie śląskie wybuchło, gdy 100 lat temu w końcu sierpnia 1920 r. Niemcy w Katowicach zaatakowali wojska rozjemcze – Francuzów. Polacy ruszyli na pomoc garnizonowi francuskiemu.

W tym roku obchodzimy też 100 rocznicę odparcia bolszewików spod Warszawy. 15 sierpnia uratowaliśmy przed sowiecką komunistyczną zarazą – my, Polacy – nie tylko naszą świeżo odzyskaną po 123 latach niepodległość, ale i całą Europę. Warto pamiętać o sojusznikach, którzy pomogli nam w tym trudnym czasie – o Ukraińcach pod wodzą Semena Petlury, Białorusinach z gen. Józefem Bułak-Bałachowiczem na czele, Węgrach, którzy posłali nam amunicję, i amerykańskich lotnikach. Przestrogą powinno być zachowanie Niemiec i Czechosłowacji, które nie przepuściły do Polski wsparcia wojskowego, oraz strajk angielskich dokerów-komunistów, odmawiających załadunku statków z pomocą dla walczącej Polski.

W świetle dokumentów ujawnionych przez francuskiego historyka Stephane’a Courtois okazuje się, że powstanie warszawskie w sierpniu 1944 r. przeszkodziło w przygotowanej i szczegółowo zaplanowanej operacji Armii Czerwonej, która w „pościgu za Niemcami” miała ruszyć przez Europę, aby dokonać podboju Francji we współpracy z tamtejszymi komunistami. Już Lenin planował po pokonaniu Polski w 1920 r. marsz na Lizbonę.

Niestety marksistowski marsz przez instytucje nauki i kultury w świecie zachodnim powiódł się. Już w latach 20. i 30. XX w. Moskwa wspierała finansowo i ideologicznie agenturę w USA i ruchy pacyfistyczne w Zachodniej Europie. Otoczony szczelnie przez moskiewską agenturę F.D. Roosevelt mówił: „Naszym celem nie jest ratowanie czegokolwiek w Europie przed Sowietami. Najlepiej byłoby, gdyby Stalin zajął Europę do kanału La Manche, to wtedy będzie tam nareszcie spokój”.

Do dziś USA zmagają się u siebie z czerwoną zarazą. Rozruchy w amerykańskich miastach nie są przypadkowe. Niektóre tropy wskazują, że przywódczynie Black Lives Matter odbyły szkolenie w komunistycznej Wenezueli. Aktywna na ulicach amerykańskich miast Antifa od wielu lat działa w Niemczech, wspierana z Moskwy. Kilka lat temu jej aktywiści zasłynęli z organizacji burd ulicznych w Warszawie.

Motłoch niszczy pomniki, zrywa tabliczki z nazwami ulic – dostało się nawet Wiktorowi Hugo. Trwa kolejna faza wojny, jaką komunistyczny świat wydał zachodniej cywilizacji.

Ostatnio do USA trafiły niezamawiane paczki nasion z Chin. Nieznane nasiona mogą być inwazyjnymi gatunkami roślin i powodować choroby lokalnych siedlisk i zwierząt gospodarskich. Chiny już bezprawnie zniszczyły autonomię Hongkongu i grożą Tajwanowi. Kradną na potęgę technologie.

Nie przeszkadza to Niemcom, które współpracują nie tylko z Moskwą, ale i Pekinem, i przystąpiły do całkowitej deindustrializacji Polski. Ideologia klimatyczna i genderowa poprawność polityczna będą podstawą do oceny „praworządności” nad Wisłą. Nie podzielam zadowolenia rządu RP z rozmów w Brukseli. Utylizacja zużytych wiatraków i paneli fotowoltaicznych jest bardzo szkodliwa dla środowiska i kosztowna. Odchodzenie w energetyce od paliw kopalnych, tzn. nie tylko od węgla, ale też gazu i ropy, sprawi, że będziemy kupować większość energii elektrycznej z Niemiec, które właśnie rozbudowują energetykę opartą na kopalniach węgla brunatnego. Elektrownie atomowe też będą nieekologiczne?! Mam nadzieję, że górnicy uzmysłowią władzom, że brak długofalowej polityki energetycznej to samobójstwo dla państwa.

Naszą szansą jest Międzymorze i ścisła współpraca z USA. Wlk. Brytania już się ewakuowała spod dyktatu IV Rzeszy! My także powinniśmy twardo stawiać swoje warunki współpracy.

Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 sierpniowego „Kuriera WNET” nr 74/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł wstępny Jadwigi Chmielowskiej, Redaktor Naczelnej „Śląskiego Kuriera WNET”, na s. 1 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Lubaszewski: Od Daniela Romanowicza i Władysława Jagiełły do Józefa Piłsudskiego i PKWN – Chełm i jego historia

Jakie były początki Chełma i jakie ślady jego przeszłości możemy w nim zobaczyć? Odpowiada historyk Zbigniew Lubaszewski.

Zbigniew Lubaszewski zauważa, że choć początki Chełma datuje się nawet na X w., wiążąc go z dziejami grodów czerwieńskich, to nie posiadamy z tego okresu pewnych źródeł archeologicznych.

Pewne informacje to dopiero XIII w., czasy księcia Daniela Romanowicza, kiedy rzeczywiście Chełm zrobił karierę, bo stał się stolicą tego państwa i główną siedzibą Daniela Romanowicza.

Władca wybudował w Chełmie Cerkiew Przenajświętszej Bogurodzicy, w miejscu od XVIII w. stała katedra unicka. Chełm był do połowy XIX w. jednym z centrów Kościoła unickiego.

W 1392 r. Jagiełło nadał miastu prawo magdeburskie, a po bitwie pod Grunwaldem wzniósł kościół Rozesłania Świętych Apostołów, na cześć uroczystości, która przypada w dniu 15 lipca.

Przed II wojną światową, jak mówi Lubaszewski, Chełm liczył 35 tys. mieszkańców, z czego połowę stanowiła ludność żydowska. Ta niemal w całości została wymordowana w czasie Holocaustu, w obozie w Sobiborze. Samo miasto ucierpiało także w wyniku prowadzonych bombardowań. Kiedy 22 lipca 1944 r. ogłaszano manifest Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, to Chełm podawano jako miejsce jego ogłoszenia. Tak naprawdę PKWN powstał w Moskwie, ale Chełm pozostaje kojarzony z tym wydarzeniem. Jak mówi regionalista, w Chełmie jednocześnie znajduje się pomnik żołnierzy poległych w 1920 r., w czasie intensywnych walk, jakie toczyły się w okolicy z bolszewikami.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Szeremietiew o Cudzie na Wisłą i święcie Wojska Polskiego: Niech żyje polski żołnierz – nasza największa wartość!

Nie pokazujemy światu i Europie, że wtedy Polacy uratowali przed bolszewizmem Zachód, który nie zdaje sobie sprawy, jakie to było wielkie i ważne dla jego przyszłości zwycięstwo.

fot. Radio Wnet

– W 1920 roku wygraliśmy najważniejszą wojnę XX wieku, w której pokonaliśmy Rosję – powiedział Romuald Szeremietiew. – Gdybyśmy przegrali, nie wiadomo, co by się stało z Europą, a być może nawet ze światem. Niestety tej świadomości w ogóle nie ma.

Przypomniał, że świętując zwycięstwo 1920 roku, powinniśmy również pamiętać o drugiej bitwie, która de facto przesądziła o tamtym zwycięstwie, a jest praktycznie pomijana milczeniem: bitwie nad Niemnem (20-26 września 1920 r.). Trzeba bowiem pamiętać, że zwycięstwo wojsk polskich w Bitwie Warszawskiej w sierpniu 1920 r. zadało strategiczny cios Armii Czerwonej i pozwoliło przejąć inicjatywę stronie polskiej, ale nie zakończyło wojny ani nie przesądziło o jej wyniku.

Marszałek Piłsudski pogonił rosyjskiego bolszewika nad Niemnem

– Po Bitwie Warszawskiej Tuchaczewski wcale nie sądził, że został pokonany, i zaczął odbudowywać siły. Lenin zresztą skierował nowe jednostki na front polski. W okolicach Grodna odtwarzała się duża sowiecka armia i dopiero jej rozbicie przez Piłsudskiego sprawiło, że odtąd Sowieci mogli już tylko uciekać – zwrócił uwagę Szeremietiew. Była to właśnie bitwa nad Niemnem, która zakończyła kontrofensywę wojsk sowieckich, a o której mało kto dziś pamięta.

– Co najgorsze, nie ma w Warszawie śladu upamiętnienia tego wielkiego zwycięstwa – podkreślił Szeremietiew. – Nie pokazujemy światu i Europie,  że wtedy Polacy uratowali przed bolszewizmem Zachód, który nie zdaje sobie sprawy, jakie to było wielkie i ważne dla jego przyszłości zwycięstwo.

Przypomniał, że zwycięstwo w 1920 roku odnieśliśmy nad nie lada przeciwnikiem. Była to duża armia pod dowództwem oficerów wykształconych jeszcze w szkołach carskich, które stały na bardzo wysokim poziomie, w odróżnieniu od armii polskiej, gdzie mieliśmy do czynienia ze zlepkiem najróżniejszych formacji, z których każda miała swoje uzbrojenie, do tego stopnia, że nawet rodzajów karabinów było kilkanaście (u Rosjan jeden), a oficerowie byli kształceni zarówno w szkołach zaborców, jak i na zachodzie Europy, w dodatku, z oczywistych powodów, nie mieli doświadczenia dowódczego.

– Generał Brusiłow, a więc naczelny wódz armii carskiej, podczas I wojny światowej zaapelował do oficerów byłej armii carskiej, by wstępowali do armii bolszewickiej, ponieważ wojna z Polską to jest wojna rosyjsko-polska – powiedział Szeremietiew. – 40 tysięcy carskich oficerów, w tym tysiąc generałów, tego apelu posłuchało i poszło do bolszewików. A więc mieliśmy naprawdę poważnego przeciwnika pod Warszawą i nad Niemnem.

fot. PAP/Radek Pietruszka 15.08.2017 Defilada w Warszawie

Problem również stanowiło zaopatrzenie, bo w Polsce ówczesnej nie było żadnych wytwórni produkujących uzbrojenie. Dostarczali nam je w znikomych ilościach Francuzi i Brytyjczycy, ale w pewnym momencie nie było nawet tego, ze względu na blokadę Niemiec i Czech, które nie przepuszczały transportów z amunicją do Polski.

– Gdyby pod Warszawą nie zjawił się duży transport z amunicją, którą przekazali nam Węgrzy, to nasi żołnierze nie mieliby w tej bitwie czym strzelać  – przypomniał Romuald Szeremietiew. Jego zdaniem polskie dowództwo z naczelnikiem Piłsudskim na czele genialnie poprowadziło te bitwy. Odniósł się również do kontrowersji w związku z dowodzeniem Bitwą Warszawską, które przypisują zwycięstwo generałowi Tadeuszowi Rozwadowskiemu. Podkreślił, że jeśli chodzi o bitwę nad Niemnem, „to tu już nie ma żadnych wątpliwości, że główna zasługa należy się marszałkowi Piłsudskiemu i bardzo zasłużonemu w niej generałowi Edwardowi Rydzowi-Śmigłemu”.

Polska szkoła matematyczna w służbie konrtwywiadu

Jak podkreślił prof. Szeremietiew, rzeczą jeszcze ważniejszą było złamanie przez polski kontrwywiad szyfrów sowieckich, w związku z czym „nasze dowództwo wiedziało, jakie rozkazy wydaje strona przeciwna”.

– Nad tym wszystkim górował jeszcze patriotyzm, wola walki polskiego żołnierza, który nawet boso szedł do ataku, bo nie było zaopatrzenia – powiedział poseł, podkreślając, że dopiero te wszystkie elementy razem sprawiły, że zwycięstwo było po naszej stronie.

– Trzeba koniecznie pokazać Europie, co wtedy się stało, i nie tylko ograniczyć się do tego, że powiemy o Bitwie Warszawskiej jako o 18. bitwie decydującej o losach świata – zaapelował Szeremietiew. Jak mówił, zwycięstwo ’20 roku „złamało już wtedy możliwości zbudowania sowieckiego supermocarstwa”. Jego zdaniem, gdyby Sowieci opanowali Niemcy i połączyli swoje potencjały, to „powstałoby supermocarstwo, które byłoby w stanie opanować świat”.

– Jeżeli jesteśmy zjednoczeni i potrafimy nasz potencjał właściwie zorganizować i wykorzystać, to jesteśmy w stanie odnieść zwycięstwo z najtrudniejszym nawet przeciwnikiem, no bo Rosja jest takim przeciwnikiem – ocenił prof. Szeremietiew.

Znaczenie dla Europy Środkowej i Wschodniej

– Bitwy Niemeńska i Warszawska zadecydowały nie tylko o odzyskaniu niepodległości i utrzymaniu państwowości przez Polskę, ale również sprawiły, że narody Europy Środkowej odbudowały swoje państwowości. Jedne reaktywując państwa, inne je budując, jak chociażby narody nadbałtyckie.

[related id=34445]Zdaniem Romualda Szeremietiewa trzeba wciąż przypominać naszym sąsiadom o roli Polski w budowaniu ich państwowości. Jest to również wspaniały argument historyczny, jakim mógłby się posłużyć zaangażowany w budowę Trójmorza prezydent Andrzej Duda. Dowodnie pokazał to przykład II wojny światowej i okresu powojennego – w jak dużym stopniu niepodległość państw bałtyckich czy środkowej Europy zależy od istnienia niepodległej Polski.

Prof. Szeremietiew przypomniał, że w 1920 roku Polska podpisała sojusz z przedstawicielstwem niepodległej Republiki Ludowej Ukrainy, na czele której stał wówczas ataman Petlura. Wówczas po stronie polskiej walczyły bardzo dzielnie również jednostki ukraińskie. Słynną defiladę w Kijowie przyjmowali wspólnie Petlura i Śmigły-Rydz. Jego zdaniem wspaniałym nawiązaniem do tej idei jest dzisiejszy  udział reprezentacji wojsk Ukrainy w defiladzie z okazji święta Wojska Polskiego, a jest to tradycja warta kultywowania i pokazywania zwłaszcza na Ukrainie, gdzie częste są odniesienia do zbrodniczej UPA, a o tak wspaniałym przykładzie współpracy polsko-ukraińskiej zapomina się.

– Aktualnie toczy się wielka gra imperialna prowadzona przez Rosję i istotnym jej elementem jest Ukraina, która ma stać się częścią imperium. Żeby osiągnąć ten cel, Rosja robi wszystko. Czasami zastanawiam się, gdy dochodzi po stronie ukraińskiej do działań odbieranych w Polsce jako wrogie nam, czy nie stoi za tym Rosja.

Szeremietiew uważa, że w rosyjskim interesie leży, aby między Polską i Ukrainą narastała wrogość i żebyśmy nie byli w stanie podjąć współpracy, bo w takiej sytuacji wygra Rosja. Przypomniał, że niebawem odbędą się manewry Zapad 2017, które „nie wiadomo do końca, jak tym razem będą wyglądały i przebiegały i „co się wydarzyć może” (Z informacji estońskiego wywiadu wynika, że w tym roku obsługa transportowa ćwiczeń jest kilkakrotnie większa niż zazwyczaj i dotyczy w znakomitej większości tylko dowiezienia na dane terytorium zaopatrzenia wojskowego – przyp. red. Więcej na ten temat, kliknij tutaj).

[related id= 34564]Zdaniem posła tylko od Polski zależy, czy zdołamy przeciwdziałać destrukcyjnej sile Rosji na region środkowej Europy, bo tylko my dysponujemy w miarę dużym potencjałem, aby się jej przeciwstawić. Nie przeceniałby jednak roli sojuszników w kwestii obronności Polski, bowiem pod tym względem w XX wieku odebraliśmy już nader bolesną lekcję.

– To, co zawsze ma wartość dla nas, to polski żołnierz, który nawet marnie uzbrojony – jak było w ’20 roku – jest patriotą, kocha ojczyznę i wie, że warto o nią walczyć, i potrafi zwyciężać – powiedział Szeremietiew. – Niech żyje polski żołnierz, nasza największa wartość, jeśli idzie o polski system militarny!

MoRo

Chcesz wysłuchać całego Poranka Wnet, kliknij tutaj