Stanisław Szwed: Tematy pracownicze są nam zawsze bardzo bliskie

Stanisław Szwed o zapisach tarczy antykrysysowej, tym kto i jak może z nich skorzystać oraz o czy grozi nam widmo powrotu wysokiego bezrobocia.

Stanisław Szwed zauważa, że jeszcze w lutym i marcu bezrobocie było na bardzo niskim poziomie- 5,5 proc. Stwierdza, że „wzrost bezrobocia nie jest jeszcze drastyczny”. Najgorsze prognozy przewidują, iż bezrobocie wzrośnie do 10 proc., co jak przypomina nie jest najgorszym, jakie mieliśmy w przeszłości.

Pamiętamy w naszym kraju bezrobocie na poziomie dwudziestu procent […] ponad trzy miliony osób było na bezrobociu.

Wiceminister pracy i opieki społecznej podkreśla troskę rządu o zachowanie miejsc pracy, która wyraża się w takich propozycjach jak postojowe i zwolnienie ze składek na ZUS.

W tych przepisach jest dosyć duża elastyczność, że można korzystać zarówno z postoju w danej firmie, ale również z obniżonego czasu pracy.

Zaznacza, że „jest ważne zawarcie porozumienia z pracownikami”. Wyjaśnia, kiedy można ubiegać się o dofinansowanie miejsc pracy. Przedsiębiorca musi wykazać spadek 25% w stosunku do miesiąca poprzedzającego złożenie wniosku lub spadek 15% w stosunku do porównywalnych miesięcy poprzedniego roku. Informuje, że ponad miliard środków zostało wypłaconych przez wojewódzkie urzędy pracy na ponad 13 tys. wniosków. Zaznacza, że najłatwiej jest składak wniosek w formie elektronicznej, choć dostępna jest też droga papierowa.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Tarcza

Premier Morawiecki: Ratujemy od 2 do 5 mln miejsc pracy. Najpóźniej za rok wyjdziemy z kryzysu

Premier Mateusz Morawiecki i prezes NBP Adam Glapiński przedstawili nowy program rządowy wsparcia finansowego dla przedsiębiorców i mechanizmy jego realizacji.

  • Na środowej konferencji szef rządu zapowiedział wprowadzenie nowego programu wsparcia dla przedsiębiorców.
  • Żeby uzyskać pomoc, przedsiębiorca będzie musiał złożyć wniosek on-line. Kredyty będą udzielane na trzy lata. 75% otrzymanych środków będzie miało charakter bezzwrotny.
  • Dla mikrofirm górny pułap subwencji wynosi 300 tys. zł. Dla małych i średnich firm ten pułap to ok. 4 mln zł.

Tak samo jak troszczymy się o bezpieczeństwo zdrowotne, musimy troszczyć się o bezpieczeństwo ekonomiczne.

Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział pomoc dla przedsiębiorstw w wysokości 100 mld zł w ramach tarczy finansowej. Zasada jej działania ma być prosta- pieniądze dostanę te firmy, które utrzymują działalność i nie zwalniają pracowników. Odbywać się to ma na zasadzie trzyletniego kredytu, z którego 75% będzie bezzwrotne.

 Dziś przedstawiam nie uzupełnienie tarczy antykryzysowej, tylko nową tarczę finansową. Jej wartość sięgnie 320-330 miliardów złotych. Konstruuje ją Polski Fundusz Rozwoju w bliskiej współpracy z NBP.

Górna granica wsparcia dla mikroprzedsiębiorców to 300 tys., zaś dla małych i średnich przedsiębiorców ok. 4,6 mln zł. Wysokość tą zaakceptowała Komisja Europejska. Prezes Rady Ministrów zaznacza, że do uzyskania pomocy będzie starczyło wypełnienie zaświadczenia,  a nie całego segregatora oświadczeń „jak to bywało do tej pory”.

Ratujemy od 2 do 5 mln miejsc pracy.

Przypomina czasy, kiedy w III RP „bezrobocie przekraczało 3 miliony”. Żeby nie powrócić do tych czasów trzeba „pozwolić w nowym rygorze sanitarnym ludziom pracować”. Dodaje, że „państwo polskie będzie bronić polskich przedsiębiorców” przed wrogimi przejęciami i firmami, które uciekają z podatkami z Polski.

Jestem przekonany, że dzięki tej tarczy uratujemy miliony miejsc pracy.

Adam Glapiński przypomina słowa, jakie swego czasu wygłosił ówczesny prezes Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi, który zadeklarował, że zrobi wszystko, co w jego mocy, by strefa euro nie upadła. Teraz prezes Narodowego Banku Polskiego podkreśla, że zrobi wszystko, by ochronić Polskę przed kryzysem gospodarczym, tak, by mógł powrócić „polski cud gospodarczy”.

Narodowy Bank Polski musi zapewniać elastyczność rynku finansowego.

Ogłasza rozszerzenie skupu obligacji o te gwarantowane przez Skarb Państwa, zauważając, iż „tego jeszcze u nas nie było”. Zakres skupowanych instytucji poszerzony został o bony skarbowe. Zaznacza, że dzięki temu, że „stopy procentowe były na odpowiedniej wysokości” teraz możliwe jest „wypchnięcie pieniędzy na rynek” przez ich obniżenie. Glapiński zaznaczył przy tym, że wszystko dzieje się lege artis, a NBP nie monetyzuje długu państwowego, co jest zabronione.

Bank centralny nie finansuje wydatków rządu, prowadzimy operacje strukturalne na otwartym rynku.

Zaznacza, że NBP działa tak jak Europejski Bank Centralny. Przestrzega przed „wojną walutową”, która może wybuchnąć w wyniku kryzysu. Dodaje, że w Polsce

Podjęliśmy restrykcje, dotyczące zachowania publicznego, sanitarne, wcześniej niż inni. O tydzień co najmniej. Tak i tutaj podejmujemy wcześniej. Aż się uśmiecham do tego, że wreszcie jesteśmy tacy skuteczni, przygotowani, mamy kadry, które potrafią to wszystko zrobić.

Premier Morawiecki, odpowiadając na pytania dziennikarzy odniósł się do kwestii zwiększenia zasiłków dla bezrobotnych:

Analizujemy przestrzeń dla zwiększenia pomocy dla bezrobotnych. Zleciłem w tej sprawie analizy do Ministerstwa Pracy i Rodziny.

Stwierdza, że „najpóźniej za rok wyjdziemy z kryzysu”.

A.P.

Standerski: Polityka społeczna PiS jest bardzo wyrywkowa. 400 tys. osób popadło w ubóstwo za rządów PiS [VIDEO]

Jakie problemy Polaków będzie poruszał w kampanii Robert Biedroń? Czemu jego doradcą jest postkomunista Stanisław Ciosek? Co sądzi o atakach na Jolantę Turczynowicz-Kieryłło? Mówi Dariusz Standerski.

Jedna strona atakuje drugą, będzie lepiej jeśli zakończymy ten temat.

Dariusz Standerski o kierowanych w stronę Jolanty Turczynowicz-Kieryłło oskarżeniach. Nie podobają mu się takie „ataki personalne” i przerzucanie się oskarżeniami, w którym, jak zaznacza, Lewica nie uczestniczy. Nasz gość mówi o  polityce społecznej PiS.

Polityka Prawa i Sprawiedliwości jest bardzo wyrywkowa […] Program 500+ jest bardzo dobrym programem […] okazał się być tylko fragmentem, a dalszej części nie ma. […] 400 tys. osób popadło w ubóstwo za rządów PiS.

Uważa, że partia rządząca nie prowadzi dobrej polityki społecznej. Zarzuca Prawu i Sprawiedliwości rozrost najuboższej warstwy i wzrost bezrobocia. Przedstawia także propozycje gospodarcze Lewicy. Jednym z podnoszonych przez nią kwestii jest wykluczenie komunikacyjne mieszkańców mniejszych miejscowości.  Problemy mają także mieszkańcy miast średnich jak Konin, który leżąc w Wielkopolsce dotknięty jest 10 procentowym bezrobociem. Polacy zmagają się także z brakiem żłobków i dojazdu do nich. Członek sztabu wyborczego Roberta Biedronia tłumaczy czym się różni propozycja PiS-u a Lewicy odnośnie płacy minimalnej. Tą pierwszą krytykuje za przyjęcie arbitralnej kwoty oderwanej od sytuacji społeczno-gospodarczej. Lewica proponuje by płaca minimalna wynosiła 50-60% średniej płacy [o czym mówiła już w Radiu WNET posłanka Magdalena Biejat]. Standerski mówi także o polityce zagranicznej za jaką opowiada się wspierany przez niego kandydat na Prezydenta RP. Stwierdza, że „współpraca z partnerami z NATO jest zawsze dobrą decyzja” zauważając przy tym, że:

Donald Trump przyjeżdża robić interesy, nie dawać nam prezenty.

Mówi także, dlaczego Stanisław Ciosek, były ambasador PRL/RP w ZSRR/Rosji w latach 1989-1996, został doradcą ds. międzynarodowych Biedronia. Nie uważa żeby jego przeszłość: członkostwo w KC PZPR i działalność „antysyjonistyczna” dyskwalifikowałyby go. Ironizuje mówiąc, że:

Nie każdy życiorys jest tak kryształowy, jak Mariana Banasia.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Zabłysła pierwsza gwiazda na ciemnym polskim niebie / Felieton sobotnio-świąteczny Jana Azji Kowalskiego

W Gnieźnie – pierwszej stolicy Polski – zwalniają urzędników. W Gnieźnie, gdzie wszystko się zaczęło przed tysiącem lat, może znowu się zaczyna?, pomyślałem. Pierwsza gwiazdka się pojawiła!

Powiatowy Urząd Pracy w Gnieźnie, w związku ze spadkiem lokalnego bezrobocia do 3%, zwalnia 10 pracowników! Taki news podał w czwartek Polsat News. Na początku pomyślałem, że to może fake news. Ale nie, to najprawdziwsza z możliwych prawd. W Gnieźnie – pierwszej stolicy Polski – zwalniają urzędników. W Gnieźnie, gdzie wszystko się zaczęło przed tysiącem lat, może znowu się zaczyna?, pomyślałem. I zacząłem obrabiać tę radosną przedświąteczną wiadomość na swój i Twój, Czytelniku, użytek.

Nie sposób w pełni cieszyć się i ucztować, nie sprawdzając garści statystycznych danych. Zatem, zaczynam:

  1. Rok 2002 – 3 mln zarejestrowanych bezrobotnych (20%), 15 800 osób jest zatrudnionych w Powiatowych i Wojewódzkich Urzędach Pracy (dalej UP), a zatem 218 bezrobotnych na 1 upowca.
  2. Rok 2008 – 1,4 mln zarejestrowanych bezrobotnych (9%), 18 500 osób zatrudnionych w UP, 76 bezrobotnych na 1 upowca.
  3. Rok 2019 – 830 tys. bezrobotnych (5%), 23 000 zatrudnionych w UP, 36 bezrobotnych na 1 upowca.

Zatem, jak to dowodnie widać, im mniejsze bezrobocie, tym więcej zatrudnionych w urzędach pracy. I generowany przez nie obecnie koszt roczny w wysokości 4 miliardów polskich złotych. Przy czym, rzecz symptomatyczna, najmniej bezrobotnych przypada na jednego urzędnika-upowca w rejonach Polski o najwyższym bezrobociu. A najwięcej tam, gdzie bezrobocie jest najniższe, na przykład w Warszawie.

Równie symptomatyczne, że wraz ze spadkiem bezrobocia i wzrostem zatrudnienia w UP następował spadek pracowników UP odpowiedzialnych za szukanie pracy dla bezrobotnych w stosunku do osób zajmujących się ich segregowaniem dokumentacyjnym.

A ponieważ z roku na rok upowcy mieli coraz mniej pracy, dlatego z lubością oddawali się własnemu tak zwanemu kształceniu ustawicznemu. I serfowaniu w Sieci; według danych własnych UP, na 1 pracownika przypada średnio 1,5 komputera.

Dlatego nie do przecenienia jest wiadomość, jaka tuż przed świętami Bożego Narodzenia dotarła do nas z prastarej stolicy. Może to jest ta pierwsza gwiazda, która zwiastuje pojawienie się kolejnych. I rozjaśni się niebo nad ciemną, zgnębioną przez biurokrację Polską?

Ja w każdym razie z nadzieją patrzę w niebo i czekam:

  1. Na zwolnienie wszystkich upowców w Gnieźnie i całej Polsce. I likwidację PUP i WUP.
  2. Na ograniczenie biurokracji państwowej (w tym samorządowej) do konstytucyjnej liczby 100 000 osób (jak w roku 1990).
  3. Na ograniczenie liczby nauczycieli państwowych do 200 000 osób (proporcjonalnie jak w 1990).
  4. Na obniżenie procentowego obciążenia płacy do 12%, jak w Anglii, a co najmniej do 20%, jak w Niemczech.

Gdy tylko te cztery gwiazdy rozbłysną nad Polską, radość przepełni każdy jej zakątek.

  1. W miejsce 15 milionów efektywnie pracujących Polaków (odejmuję 1,5 mln, które pracują bez sensu ekonomicznego i tylko przeszkadzają pozostałym) na 30 milionów w wieku produkcyjnym, zacznie pracować dla korzyści własnej i całego narodu milionów 21 co najmniej.
  2. Wzrost dochodów pracowników i dochodów przedsiębiorców nakręci krajową koniunkturę i pozwoli zbudować niepodległość gospodarczą Polski. Niezależność od Niemiec i spekulantów finansowych.
  3. Dodatkowy dochód z podatków pomnożony przez 21 milionów podatników, w połączeniu z likwidacją horrendalnie drogiej biurokracji, uczyni nasz kraj zamożnym i bezpiecznym.
  4. Będziemy mieli pieniądze państwowe na wszystko. I, co najważniejsze, będą to pieniądze zdrowe. Bo będą pochodzić z podatku od naszego indywidualnego dobrobytu i dobrobyt ten będą wzmacniać. Zamiast, jak jest obecnie, dobrobyt ten hamować w skali jednostki, rodziny i całego państwa.

Miejmy nadzieję, że za nią pojawią się następne. Tego wszystkim Wam i sobie samemu  z okazji nadchodzących Świąt życzę J

Jan A. Kowalski

750 tys. młodych Polaków nie uczy się i nie pracuje

Raport na temat nieaktywnych zawodowo, a przy tym nieuczących się Polaków w wieku od 15 do 29 lat przygotował Instytut Badań Strukturalnych. Polska nieznacznie przekracza średnią unijną.

NEET, od „Not in Education, Employment, or Training” to kategoria obejmująca osoby, które nie są uczniami/studentami, nie pracują ani nie są w trakcie praktyk zawodowych. W Polsce ponad 750 tys. osób, czyli 12% Polaków między 15 a 29 rokiem życia należy do tej kategorii. Jak podaje raport IBS, „70 proc. z nich to osoby bierne zawodowo, czyli takie, które nie poszukują zatrudnienia”. Więc niż 70 proc. nie jest zarejestrowana w urzędach pośrednictwa pracy.

Dwa razy więcej NEET-ów jest wśród młodych kobiet (16 proc.) niż wśród młodych mężczyzn. 80 proc. tych pierwszych nie stara się o zatrudnienie ze względu na „obowiązki rodzinne i opiekuńcze”.  W przypadku mężczyzn w 43 proc. NEET-ów nie szuka pracy ze względu na niepełnosprawność (u kobiet jest to 8 proc.). W celu ułatwienia wchodzenia tym ludziom na rynek pracy należałoby zdaniem twórców raportu podjąć takie działania jak:

Zwiększanie dostępności żłobków, przedszkoli … umożliwianie pracy w niepełnym wymiarze czasu, poprawa dostępności architektonicznej i transportu.

Dla porównania w 2016 r., jak podaje portal innpoland.pl, do kategorii NEET w 2016 r. zaliczał się co szósty człowiek w wieku 20-24 lata i co piąty w grupie 25-29. Także wtedy Polska była pod względem młodych NEET-ów nieco ponad średnią unijną.

A.P.

Abramczyk: Myszyniec jest piękną klimatyczną miejscowością, ale brakuje w nim zakładów pracy

O stolicy Kurpi, jej zwyczajach i problemach opowiada burmistrz Myszyńca Elżbieta Abramczyk.

Elżbieta Abramczyk opowiada o atrakcjach w Myszyńcu i niezwykłości tej miejscowości:

W samym Myszyńcu mieszkam 30 lat, a w gminie Myszyniec od urodzenia.

Jak mówi, Myszyniec „jest przepiękną klimatyczną miejscowością”. Podkreśla regionalizm tego miejsca,  stwierdzając, że jest to stolica Kurpi. Odbywają się w nim takie imprezy jak Miodobranie Kurpiowskie. Tradycja kurpiowska jest Elżbiecie Abramczyk bliska — jej córka śpiewała w zespole kurpiowskim.

Burmistrz Myszyńca mówi także o bolączkach, z którymi borykają się mieszkańcy tego miasta. Największą z nich jest brak miejsc pracy. Jak stwierdza, „nie ma tutaj zakładów pracy”. W związku z tym wiele młodych osób opuściło gminę. W Myszyńcu:

Nie ma ludzi młodych, przyjeżdżają na weekendy, na okazjonalne spotkania.

Dodaje także, że także dwójka jej dzieci nie widzi dla siebie przyszłości w Myszyńcu.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Burmistrz Pniew: Sukces Pniew to efekt pracy kolejnych pokoleń Polaków

Co Hans Kloss ma wspólnego z Pniewami ? Na czym polega wyjątkowa atmosfera tego miasta? Odpowiada Jarosław Przewoźny, burmistrz Pniew.

Małe jest piękne i to dotyczy Pniew.

Jarosław Przewoźny mówi, że małe miejscowości takie jak Pniewy, są niczym rodzinny dom. Powinny one więc nie być tylko źródłem utrzymania, ale posiadać „wszystkie walory, jakie posiada dom rodzinny”.

Babci słuchałem godzinami, dziesiątki razy tych samych opowieści.

Dom rodzinny jest ważny dla samego burmistrza, który mówi o swojej babci będącej dla niego autorytetem. Urodzona w ubogiej rodzinie wyszła za mąż za bogatego przedsiębiorcę. Jej wrodzona przedsiębiorczość była tam, jak mówi jej wnuk, co pomogło jej przeżyć wojnę. Razem z mężem została przesiedlona do Jędrzejowa. W ich dotychczasowym domu Niemcy najpierw umieścili zakładników, a następnie zamieszkała tam niemiecka rodzina, której głową był … Hans Kloss.

Cała polityka promocji gminy nastawiona jest na to, by nowi mieszkańcy chcieli tu zamieszkać, kupić tu dom.

Przewoźny stwierdza, że obecnie bezrobocie nie jest problemem gminy. Bezrobotnych jest 140 osób, czyli ok. procenta mieszkańców. Jednym z istotnych pracodawców jest firma Postęp, która jak zauważa burmistrz, powstała ze spółdzielni inwalidów. Wzrasta również dochód mieszkańca na głowę, co jak podkreśla włodarz gminy, jest efektem pracy wielu pokoleń. Dodaje, że jest zwolennikiem kontynuacji.

Marzę, że po skończonej kadencji z podniesionym czołem będę mógł chodzić między mieszkańcami i patrzeć im w oczy.

Przewoźny zauważa, że ludzie mówią mu na ulicach, co raczej nie zdarza się w większych miastach. Dodaje, że jest zakochany w Pniewach i nigdy by ich nie chciał opuścić.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.P.

Zmiana na rynku pracy: Polacy wypierają Ukraińców z rynku, ponieważ ci wolą jechać za pracą dalej na Zachód

Bezrobocie rośnie, a liczba Ukraińców zarejestrowanych w ZUS maleje. Nie oznacza to powiększania się szarej strefy – rosnąca dostępność Polaków na rodzimym rynku pracy wypiera pracowników z Ukrainy.

Naszym rodakom trudniej jest znaleźć pracę na zachodzie Europy, przygotowującym się do spowolnienia gospodarczego związanego m.in. z Brexitem. Jak wskazują eksperci Personnel Service, na koniec 2019 r. z polskiego rynku może odpłynąć maksymalnie 100 tys. pracowników z Ukrainy, ale biorąc pod uwagę wspomniane wcześniej okoliczności, polscy pracodawcy odczują to w bardzo niewielkim stopniu.

Trudniej na Zachodzie, łatwiej w Polsce

– Obywatelom Polski coraz trudniej znaleźć pracę na Zachodzie, szczególnie w przygotowującej się do Brexitu Wielkiej Brytanii i poszukujących tańszej niż Polacy siły roboczej Niemczech – mówi Krzysztof Inglot, ekspert rynku pracy, prezes Personnel Service. – Gdy Brexit stanie się faktem to sytuacja jeszcze się nasili, a w przypadku wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej bez umowy będziemy mogli zaobserwować szczególnie duży zastrzyk Polaków na rodzimym rynku. Widzimy też wyraźnie, że fala pracowników z Ukrainy nie ustaje. Tylko w naszej firmie mamy obecnie około 2 tys. Ukraińców gotowych do podjęcia pracy w Polsce.

Jak twierdzą niemieccy ekonomiści, twardy Brexit zagrozi bezpośrednio aż 100 tys. miejscom pracy w ich kraju. Jednocześnie dodają, że ta liczba może okazać się znacznie wyższa – Brexit bez umowy spowoduje m. in. powrót cła i innych opłat funkcjonujących poza UE, co pośrednio przełoży się na mniejszą skłonność do inwestycji i wzrost bezrobocia. Takie konsekwencje może mieć też spadek eksportu z UE do UK, który najbardziej odbije się na Niemczech jako największej gospodarce w Unii. Tym samym Niemcy będą werbować pracowników z Ukrainy na dużo mniejszą skalę, niż jeszcze niedawno zapowiadano. W niektórych branżach zatrudnienie może zostać mocno ograniczone, np. w motoryzacji, na którą, zdaniem niemieckich ekonomistów, Brexit może mieć wyjątkowo duży wpływ. Taka sytuacja znacząco zmieni dotychczasowy czarny scenariusz dla polskiego rynku pracy, który zakładał wyjazd nawet 250 tys. Ukraińców z naszego kraju do Niemiec na koniec 2019 r. Eksperci Personnel Service szacują, że zamiast tego z kraju odpłynie maksymalnie 100 tys. Ukraińców.

– Tych 100 tys. pracowników z Ukrainy, którzy wyjadą na Zachód, podejmie pracę przede wszystkim w szarej strefie w branżach takich jak budowlanka, ogrodnictwo i rolnictwo – dodaje Krzysztof Inglot. – W efekcie Polacy, którzy dotychczas podejmowali takie zatrudnienie w Niemczech, zostaną w Polsce zasilając nasz rynek pracy. Możemy oszacować także, że w wyniku Brexitu pracę w Niemczech straci dodatkowo około 20 tys. pracowników z obszarów produkcji i usług, branż automotive i finansowej.

Zmiany, zmiany…?

W ciągu ostatniego kwartału 2018 r. liczba pracowników z Ukrainy zarejestrowanych w ZUS zmniejszyła się o ponad 20 tys. Spadku liczby cudzoziemców ubezpieczonych społecznie w Polsce nie było od czterech lat, ich liczba systematycznie rosła. Bezrobocie w pierwszych dwóch miesiącach 2019 r. utrzymuje swój wzrost (w styczniu i lutym wynosiło 6,1 proc.), podczas gdy w 2018 r., po krótkim wzroście w styczniu spowodowanym zimowym sezonowym przestojem, w lutym zaczęło spadać.

Długi marsz w kierunku V Rzeczypospolitej (2). Sukcesy rządu a rzeczywistość / Felieton sobotni Jana A. Kowalskiego

Najpierw przyjrzyjmy się największemu sukcesowi obozu Dobrej Zmiany – spadkowi bezrobocia. To chyba nawet większy sukces rządu niż wzrost wpływów budżetowych. Czy jednak rzeczywisty?

Ze zdumieniem wysłuchałem słów Mateusza Morawieckiego wygłoszonych w ubiegłą sobotę na konferencji „Praca dla Polski”, rozpoczynającej kampanię przed wyborami europejskimi i parlamentarnymi w przyszłym roku. Premier:

  • zapowiedział uwolnienie witalnych sił społecznych;
  • pochwalił się: po tych trzech latach, kiedy przeprowadziliśmy gruntowny remont domu, który nazywa się Polska, jest teraz czas na bezpieczny rozwój, na spokój, na stabilność;
  • zażyczył sobie, żeby młodzi nie wyjeżdżali stąd w poszukiwaniu szczęścia, ale żeby to szczęście tutaj znajdowali.

A nawet zaryzykował własną wiarygodność, mówiąc: wrzuciliśmy w gospodarce piąty bieg. Co wskazuje, że albo Premier nie jest kierowcą i wszędzie jest wożony, albo jeździ starym gratem, który nie ma szóstki, o siódemce nie wspominając.

Ponieważ nie sposób dociec prawdy, nie zwalczając jej pozorów, najpierw przyjrzyjmy się największemu sukcesowi obozu Dobrej Zmiany – spadkowi bezrobocia. To chyba nawet większy sukces rządu niż wzrost wpływów budżetowych. Czy jednak rzeczywisty?

Oglądając końcowe słupki statystyczne wydaje się, że tak, że jest to prawda niezachwiana. Tymczasem według danych GUS po połowie tego roku stopa bezrobocia w Polsce wynosiła 5,7% w stosunku do wszystkich zatrudnionych, których było trochę ponad 16,5 miliona osób (na 38 milionów Polaków). Dopiero zestawienie tych trzech danych ma jakikolwiek sens poznawczy. Dla przedstawienia skali naszego zacofania gospodarczego i cywilizacyjnego w stosunku do Czech: skala bezrobocia wynosi tam 2,8% na 5 milionów pracujących (10,5 mln mieszkańców). A w dodatku Czesi nie rozładowali swojego strukturalnego bezrobocia poprzez przymusową emigrację za chlebem, jak to się zdarzyło w naszym szczęśliwym kraju. Z Czech, jak już podałem w poprzednim odcinku, wyjechało po roku 2004 tylko 120 tysięcy osób, czyli 1,1%. Z Polski 2,5 miliona, czyli 6,5% ogółu ludności.

W porównaniu zatem jedynie do Czech, liczba pracujących w Polsce powinna wynosić około 18,5 miliona (215 tys. Czechów to bezrobotni, a w Polsce 1 mln). Wynika z tego, że brakuje nam w polskich statystykach około 2 milionów osób. Nie pracujących i nie bezrobotnych. Kim są te tajemnicze osoby? Już odpowiadam. To ci, którzy nie rejestrują się w urzędach pracy ze względu na restrykcyjne przepisy, a utrzymują się najczęściej z pracy sezonowej, głównie na Zachodzie.

Prawdziwa zatem skala problemu naszego państwa, w którym – wbrew twierdzeniu Morawieckiego – nie przeprowadzono żadnego generalnego remontu, to nie wskaźnik formalnego bezrobocia, ale wskaźnik Polaków pracujących.

I jeszcze jedno: zatrudnienie w firmach prywatnych w ostatnim roku spadło o 40 tysięcy osób, ale ogólna liczba pracujących wzrosła o ponad 60 tysięcy. Z czego wynika prosty rachunek – 100 tysięcy osób znalazło zatrudnienie w sektorze publicznym! Musiałem postawić wykrzyknik.

Jak uważacie, czy te osoby to „uwolniona siła witalna społeczeństwa” premiera Morawieckiego, która przysporzy naszemu narodowi bogactwa? Czy może o kolejne 100 000 osób zwiększona biurokratyczna armia, która drenuje i marnuje nasz potencjał rozwojowy?

Oba powyższe zdania nie mogą być prawdziwe. Proszę zatem według własnego uznania skreślić jedno. Ja sam zajmę się tym następnym razem.

Jan A. Kowalski