Wojciech Kucharski o prymasie Wyszyńskim: Nie mamy żadnej innej postaci, która stworzyłaby takie źródło [dla historyków]

Historyk opowiada czym dla niego jest beatyfikacja prymasa Wyszyńskiego, mówi o badaniach historycznych, które prowadzi oraz podkreśla ogromne znaczenie dzienników, jakie prowadził kardynał.

Dr Wojciech Kucharski mówi o beatyfikacji prymasa Polski kardynała Stefana Wyszyńskiego. Prymas jest dla niego szczególną postacią.

Dla mnie szczególnie Prymas Wyszyński […] jest postacią niezwykle ciekawą, także ze względu na moje badanie naukowe. W tej chwili jestem w trakcie opracowywania jednego z dzienników prymasa Wyszyńskiego Pro Memoria.

Dla historyka kardynał jest nie tylko postacią, która przyczyniła się do odzyskania przez Polskę niepodległości, ale również jest niezwykle ciekawą osobą, pod kątem badań histirtycznyckh. Gość mówi o tym w jaki sposób Stefan Wyszyński prowadził dziennik oraz czego można się z nich dowiedzieć.

Jesteśmy w stanie poznać, nie tylko funkcjonowanie prymasa w ciągu danego roku, ale też najważniejsze wydarzenia w historii Polski czy w historii polskiego Kościoła, ale tez poznać go jako człowieka.

Doktor opowiada o tym jak bardzo pogodną, pełną poczucia humoru, osobą był prymas. Wojciech Kucharski podkreśla, że dla historyka żródło jakie stworzył prymas jest czymś absolutnie wyjątkowym, nieocenionym w momencie prowadzenia badań.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.

K.J.

120 rocznica urodzin kardynała Wyszyńskiego. Piotr Dmitrowicz: przejdziemy przez miejsca ważne w życiu prymasa i Polski

Rok 2021 rokiem Prymasa Tysiąclecia.Piotr Dmitrowicz, dyrektor Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego w Warszawie o wydarzeniach organizowanych z tej okazji.

Uchwałą Sejmu i Senatu RP prymas Stefan Wyszyński został patronem 2021 roku.  Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego w Warszawie zorganizowało wiele wydarzeń popularyzujących wiedzę o tej niezwykłej postaci. Piotr Dmitrowicz mówił m.in. o wystawie plenerowej „Czas to miłość” upamiętniającej prymasa Stefana Wyszyńskiego. Do połowy sierpnia na skwerze ks. Jana Twardowskiego w Warszawie przy Krakowskim Przedmieściu można ją oglądać.

Szczególnie zależy nam na docieraniu do tych najmłodszych – podkreślił Dmitrowicz

We wrześniu odbędzie się przełożona z uwagi na pandemię beatyfikacja Prymasa Tysiąclecia. Rok 2021 to także czas, w którym przypada 40 rocznica śmierci kardynała Wyszyńskiego, a także, dokładnie 3 sierpnia,  dwudziesta rocznica jego urodzin. Z tej okazji dziś o godzinie osiemnastej wolontariusze  Muzeum przygotowali  dwugodzinny spacer po Warszawie śladami prymasa Wyszyńskiego.

Przejdziemy przez te wszystkie miejsca, które były niezwykle ważne w życiu prymasa i w życiu Polski – powiedział Dmitrowicz.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.N.

W czerwcu nie potrafię nie wracać wspomnieniami do Komańczy / Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier WNET” nr 72/2020

Wymodlona, wyczekiwana beatyfikacja miała być ukoronowaniem Jego drogi życiowej i zasług w historii Polski i polskiego Kościoła. Modlitwy w tej intencji były odmawiane od 39 lat, od dnia Jego śmierci.

Jolanta Hajdasz

Nie pamiętam, bym kiedykolwiek wcześniej i gdziekolwiek indziej słyszała tak głośno i pięknie śpiewające ptaki, jak w tamtym lesie. Był to prawdziwy leśny koncert, od wczesnych godzin rannych po zmierzch. Zaczynał jeden ptaszek, a potem wtórował mu drugi, trzeci, dziesiąty, pięćdziesiąty, czy setny… jakby ktoś rozpisał im partyturę. Dźwięk kojący uszy, ukazujący piękno natury w pełnej krasie. Byłam tam w czerwcu, więc bujna zieleń świeżo rozwiniętych listeczków na dębach i młodych igieł na świerkach i sosnach atakowała oczy z każdej strony. Na miejsce dojeżdża się tam długą, leśną drogą pełną zakrętów, zza których co chwila wyłania się nowy, piękny widok.

To Komańcza, miejsce, które zawsze będzie mi się kojarzyło ze słowami „raj na ziemi” , choć przecież wiem, co tam się działo i co się wydarzyło prawie dokładnie 65 lat temu.

W czerwcu nie potrafię nie wracać wspomnieniami do Komańczy, a konkretnie – do klasztoru sióstr Nazaretanek, gdzie od października 1955 roku przez prawie dokładnie rok internowany był prymas Stefan Wyszyński. Dziś można tam zwiedzać jego pokój, można modlić się w tej samej kaplicy, co on. Poznać miejsce, gdzie powstały Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego, które miały ochronić nasz naród przez ateizacją i komunizmem i być odpowiedzią nas, katolików, na komunistyczny terror i zniewolenie.

Ten rozpoczynający się czerwiec w 2020 r. miał być Jego miesiącem. Wymodlona i wyczekiwana beatyfikacja miała być ukoronowaniem Jego drogi życiowej i zasług w historii Polski i polskiego Kościoła. Modlitwy w tej intencji były odmawiane od 39 lat, od dnia Jego śmierci. Zaplanowana na 7 czerwca w Warszawie beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego została jednak bezterminowo zawieszona. Kardynał Kazimierz Nycz miesiąc temu poinformował, że nowy termin zostanie ustalony i ogłoszony po ustaniu pandemii koronawirusa. No to czekamy. W „Kurierze WNET” od wielu miesięcy staramy się przypominać działania Prymasa Tysiąclecia i jego nauczanie. Jego homilie, przemówienia i listy są pisane tak prosto i jednoznacznie, że nie ma kłopotu, by zrozumieć jego myśl, nawet gdy jest się bardzo zmęczonym i czyta się tylko kilka linijek przed snem, bo głowa sama opada…

Ja znów wrócę do Komańczy, chcę przytoczyć Jego słowa, które są wypisane tam na ścianie tuż obok wejścia.

Ilekroć wchodzi do twego pokoju kobieta, zawsze wstań, chociaż byłbyś najbardziej zajęty. Wstań bez względu na to, czy weszła matka przełożona, czy siostra Kleofasa, która pali w piecu. Pamiętaj, że przypomina ci ona zawsze Służebnicę Pańską, na imię której Kościół wstaje. Pamiętaj, że w ten sposób płacisz dług twojej Niepokalanej Matce, z którą ściślej jest związana ta niewiasta niż ty. (…) Wstań i nie ociągaj się, pokonaj twą męską wyniosłość i władztwo.

Wiem, że dla wielu te słowa nie są żadnym odkryciem, że dla znawców nauczania Prymasa są pewnie błahe, ale nie potrafię zapomnieć tego ciepła, które mnie ogarnęło, gdy je przeczytałam, tam w Komańczy. Ten bohaterski Kapłan, przywódca Narodu kończący swoje internowanie, owiany już wtedy legendą Bohatera, i ta tylko pozornie błaha czynność… I tak robił, zawsze wstawał, gdy do pokoju, w którym przebywał, wchodziła kobieta. Jeden gest znaczył więcej niż setki słów o równouprawnieniu i prawach kobiet. Wstań bez zwłoki, dobrze ci to zrobi – napisał Prymas niby do siebie, ale przecież wiedział, że ktoś te słowa kiedyś przeczyta.

Czy dziś ktoś odważyłby się powtórzyć te słowa Prymasa głośno, a co ważniejsze, czy zechciałby go naśladować? Śmiem wątpić, ale życzę wszystkim Drogim Czytelnikom „Kuriera” takich indywidualnych odkryć nauczania Prymasa Wyszyńskiego. Szukajcie Jego słów, one pomogą Wam zrozumieć i siebie, i innych.

 

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

 

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Stefan Wyszyński był chrześcijaninem, ale nie był człowiekiem naiwnym/ Piotr Sutowicz, „Kurier WNET” nr 70/2020

Przez cały czas swojej posługi prymasowskiej miał do czynienia z tak ekspansywną i masową ideologią, że jedynym sposobem, w jaki mógł dać jej odpór, było publiczne wykazywanie masowości katolicyzmu.

Piotr Sutowicz

Stefan Wyszyński i ideologie XX wieku

W tak zwanej opinii publicznej funkcjonuje wiele skojarzeń związanych z postacią Stefana Kardynała Wyszyńskiego, a każde z nich z czegoś wynika. Mówimy o nim jako o ostatnim rzeczywistym interrexie czy też o Prymasie Tysiąclecia. Odnosimy się do niego jako symbolu oporu przeciwko ustrojowi komunistycznemu. Prymas był wielkim admiratorem katolicyzmu ludowego, który dziś często bywa deprecjonowany, i dlatego z rozrzewnieniem wspominają go także ci, którzy chcieliby, by Kościół dalej szedł taką drogą. Wszystkie owe myśli i skojarzenia mają swe plusy i minusy. Postawa i polityka kardynała Wyszyńskiego bywa oceniania z różnych stron, najczęściej zresztą korzystnie. Zdarzają się jednak i komentarze mniej lub bardziej negatywne. W każdym razie na pewno postać ta wciąż czeka na ponowne odkrycie i aktualizację, a zbliżająca się beatyfikacja tego wielkiego prymasa każe takie zadanie podjąć z odpowiednią powagą.

Historyczność

Niestety dość powszechna stała się opinia, że prymas Wyszyński nie da się aktualizować, gdyż cała jego działalność w okresie PRL stała się po roku 1989 li tylko historyczna. Walka z komunizmem we wszystkich wymiarach tamtych czasów po prostu jest już rozdziałem całkowicie zamkniętym.

Oczywiste jest, że każda polityka prowadzona w określonych czasach i realiach pozostaje aktualna właśnie w nich.

Badanie biografii danej postaci odnosić się więc musi do realiów historycznych, w jakich ona żyła, bez względu na to, jak odległe one są od rzeczywistości, w której żyje badacz. Nie da się z konkretnych wypowiedzi i działań obliczonych na reakcję bieżącą uczynić myśli uniwersalnej, ale przesłanki, z jakich one wynikały, stać się mogą ważną inspiracją na przyszłość.

Stąd mniej lub bardziej bez sensu jest bezrefleksyjne cytowanie Prymasa Tysiąclecia i dowodzenie, że jest to w całej rozciągłości odpowiedź na jakieś obecne bolączki. Z drugiej strony deprecjonowanie go również jest drogą donikąd, choć to drugie najczęściej wynika ze złej woli i wbrew pozorom albo jest echem polemik dawniejszych, albo wynika z niechęci do chrześcijańskiej wizji społeczeństwa, którą tak wytrwale głosił nasz bohater. Tak np. można patrzeć na walkę z tzw. katolicyzmem ludowym, tak mocno rzekomo promowanym przez prymasa Wyszyńskiego. Krytycy odwołujący się przy tym do wiary zdają się zapominać, że hierarcha ten wykonywał w tym względzie jedynie nakaz ewangeliczny.

Według przeciwników form jego nauczania czasy są dziś inne i w związku z tym stawianie w Kościele na masowość jest kompletnie nieaktualne. Tak się jednak składa, że i za jego życia wiele środowisk zarówno laickich, jak i katolickich krytykowało go za aktywną pracę z masami i rzekome upodobanie w ludowej pobożności. Takie ataki czynione w czasach PRL tak naprawdę mogły służyć jedynie władzom komunistycznym, które jak diabeł święconej wody bały się masowości właśnie, co Wyszyński, zdaje się, wiedział jak nikt inny. Tak się więc składa, że ci działacze i publicyści katoliccy, którzy wówczas mniej lub bardziej otwarcie zarzucali mu w tej kwestii błąd, pełnili po prostu rolę pozytywnych idiotów systemu. Myśląc Wyszyńskim, należałoby postawić sobie pytanie, jak docierać do tłumów w sytuacji, kiedy Kościół nie może oddziaływać poprzez media, a warto przypomnieć, że tak było przez większość PRL, a na pewno przez cały czas jego posługi prymasowskiej. Skoro miał on do czynienia z tak ekspansywną i masową ideologią, to jedynym sposobem, w jaki mógł dać jej odpór, było publiczne wykazywanie masowości katolicyzmu. Wydaje się, że i dziś nie jest to postawa pozbawiona sensu, żeby nie powiedzieć: całkowicie logiczna, pod warunkiem wszakże, że kryje się za nią prawdziwa wiara, a nie jedynie poza.

Od śmierci Prymasa minęło już trochę czasu i znowu grzmiąco odzywają się głosy, że wiara jest sprawą prywatną, a jej przeżywanie powinno objawiać się w osobistym głębokim doświadczeniu, a nie w życiu publicznym. W tym względzie jest to to samo dążenie co wówczas, historia miewa niestety skłonność do zataczania kół. Likwidacja społecznego wymiaru Kościoła zdaje się być nadal celem nowoczesnych ideologii, które nastały po komunizmie albo raczej po jego przeobrażeniu się w coś innego, nowego, niestety doskonalszego.

Kwestia robotnicza

Dla Stefana Wyszyńskiego czas komunizmu nie był pierwszym okresem życia, w którym zetknął się on z tą ideologią. Już jako młody kapłan w dwudziestoleciu międzywojennym w sposób szczególny pochylił się on nad kwestią robotniczą, i to w kilku wymiarach – po pierwsze jako naukowiec, po drugie jako społecznik.

Wydaje się, że tamtym czasie tkwi jeden z kluczy do sukcesów późniejszego prymasa, który najpierw posiadł był naukową wiedzę o marksizmie, a szczególnie jego sowieckiej odsłonie, po wtóre zaś, sam nie pochodząc z bogatych sfer społecznych, na biedę i kwestie socjalne był chyba szczególnie czuły.

Panujący w dwudziestoleciu międzywojennym ustrój gospodarczy, zdaje się, nie zachwycał młodego Wyszyńskiego. W jego opinii zbyt mało zajmowano się losem najszerszych warstw społecznych, żyjących niekiedy w skrajnym ubóstwie.

Oczywiście pierwszym celem aktywności społecznej postulowanej przez Stefana Wyszyńskiego mogłoby być proste „głodnych nakarmić”, niemniej równolegle prowadził on aktywność pisarską nakierowaną na znajdowanie rozwiązań ustrojowych w tej kwestii. Stąd brało się jego odkrycie katolickiej nauki społecznej, która już od wieku XIX była polem bitwy Kościoła o godność człowieka żyjącego w masowym społeczeństwie. Bez wątpienia inspiracją dla Wyszyńskiego był tu Leon XIII i jego Rerum novarum, w której to encyklice ten przewidujący papież dał wyraz swoim lękom związanym z komunistyczną odpowiedzią na chorobę, jaka trapiła społeczeństwa XIX wieku. Jej aktualność, która trwała długie dziesiątki lat, a być może pod pewnymi względami nie przeminęła do dziś, każe z uznaniem patrzeć również na tych, dla których była inspiracją.

Zbliżenie się młodego kapłana do środowisk robotniczych już wówczas wzbudzało dwa rodzaje niechęci. W pierwszej kolejności zainteresowanie się ich losem nie było na rękę tym, którzy chcieliby widzieć Kościół jako instytucję klasową związaną z elitami gospodarczymi, bądź też – tak jak później komuniści – milczącą, ograniczoną do dewocji zamkniętej w murach świątyń. Po drugie wszakże, aktywność społeczna Stefana Wyszyńskiego nie była na rękę również przedwojennym aktywistom komunistycznym, którzy, tak jak i po wojnie, chcieli mieć monopol na kwestię robotniczą. Działalność Kościoła na tym polu była więc wybitnie groźna, mogła doprowadzić do powrotu rzesz ludzkich w mury świątyń i związać je z nauką Kościoła także tą społeczną i co gorsza, doprowadzić do kompletnej martwoty komunistyczny system myślowy oparty na ateizmie.

W latach PRL prymasa Wyszyńskiego niepokoiła ta swoista spójność celów obu sił – określmy je mianem ośrodków ideologicznych – do tego stopnia, że od czasu do czasu skłonny był zgadzać się z tym, że są one narzędziami siły znacznie większej i groźniejszej. W każdym razie to raczej z pierwszego z tych kręgów wyszła inspiracja do przydania mu określenia „czerwonego księdza”, co pokazuje, że jego aktywność wywoływała kontrowersje i nieporozumienia.

Komuniści, zarówno przed-, jak i powojenni spodziewali się odnieść wielkie sukcesy, bazując na niechęci robotników do kleru katolickiego. Stąd podgrzewanie atmosfery antyklerykalnej i dowodzenie, że to Kościół stał i stoi po stronie sił sprzeciwiających się społecznej emancypacji mas. Bardzo ważne było wykazanie, że tak nie jest.

Wbrew pozorom sama Ewangelia i nauka Chrystusa jest dobrym orężem w walce z ideologią dzielenia ludzi na klasy i przeciwstawianie ich sobie.

Natomiast z naleciałości historycznych można było stosunkowo łatwo zrezygnować. Wielu ludzi Kościoła zdawało sobie z tego sprawę i dobrze, że należał do nich również przyszły Prymas Tysiąclecia. Powojenna stalinizacja ze swą niechęcią do własności prywatnej, w tym, a może przede wszystkim, do własności kościelnej, okazała się być mu pomocna w pokazaniu, że Kościół jest bardziej z narodem niż kiedykolwiek dotąd. Być może to radykalizm komunistyczny, który doprowadził do radykalizmu katolickiego na masową skalę, przyczynił się do największego sukcesu ewangelizacyjnego w Europie Środkowej i jednocześnie do klęski sytemu. W starciu z ideologią komunistyczną robotnicy stanęli po stronie Kościoła, a nie byłoby to możliwe, gdyby nie przedwojenne utarczki Wyszyńskiego z kapitalizmem i jego ogromna aktywność powojenna.

Godność człowieka

Ideologie XX wieku mają nadzwyczajną, dobrze widoczną gołym okiem skłonność do uprzedmiotawiania człowieka. Wszystkie wielkie systemy, które dominowały w tamtym czasie i dominują dziś, ulegają pokusie stawiania sobie celów w oderwaniu od przyrodzonej godności ludzkiej, którą najpełniej wyjaśnia światopogląd oparty na założeniu, że człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Stwórcy. Dobro człowieka, które rozszerza się w postaci kręgów, przybierając postać dobra wspólnego, bywało konsekwentnie ignorowane przed wielkie systemy polityczne, które same określały, co jest dobre, a co złe.

W okresie przedwojennym mieliśmy bez wątpienia do czynienia z kryzysem miejsca człowieka w państwie i społeczeństwie. Bardzo znamiennymi przykładami dostrzeżenia tego faktu, abstrahującymi od wiary religijnej, mogą być dwa jednakowo smutne obrazy filmowe. Pierwszym jest Metropolis Fritza Langa z roku 1927, drugim obraz Charliego Chaplina Dzisiejsze czasy. Ten ostatni kojarzy się widzom z na pozór zabawnymi scenami, w których Chaplin, rozpędzony przez maszynową pracę, biega najpierw po hali fabrycznej, a potem po mieście i jakimś śrubokrętem „przykręca” wszystko, co napotka na swojej drodze. Oczywiście obraz jest tak naprawdę przygnębiający i napawa pesymizmem.

Przejawów załamania godności człowieka w tamtych czasach było wystarczająco dużo, by można było stawiać tezę o dysfunkcyjności panującego ustroju. Młody ksiądz Wyszyński zdawał sobie sprawę z tego, że systemy oparte na błędnych założeniach zdolne są do wielkich zbrodni, choć nie zetknął się wtedy osobiście z sowieckimi gułagami, o których wszakże coś tam wiedział.

Bezpośrednim wstrząsem musiał być dla niego nazizm. Po raz pierwszy bowiem Polacy, jako cały naród, na własnej skórze przekonali się, do czego może prowadzić zło przeniesione na niwę społeczną.

Sam ksiądz Wyszyński uniknął wówczas męczeństwa, choć całą okupację musiał się ukrywać. Wojny nie przeżyła natomiast znakomita część jego kolegów z diecezji włocławskiej. Swą powojenną pracę duszpasterską i społeczną po kilku latach tułaczki musiał zacząć od refleksji na temat tego, co właśnie minęło.

Niewątpliwie polski patriota, wręcz narodowiec, jeszcze bardziej umocnił się na swoim stanowisku, jednocześnie określając system niemiecki jako pogaństwo. Starcie, które właśnie przewaliło się nad ziemiami i narodem polskim, było więc starciem z siłami niechrześcijańskimi, ale i przedchrześcijańskimi, przy których wszystko inne wydawało się łagodne. Nowa rzeczywistość, początkowo przybierająca postać polskości prospołecznej i sprawiedliwej, zdawała się być czymś pożądanym; przynajmniej nowi władcy kraju w pierwszej fazie takie wrażenie chcieli wywołać. Co prawda umysł księdza doktora, a od 1946 roku biskupa lubelskiego, nakazywał pełną nieufność wobec ateizmu, coraz mocniej deklarowanego przez władzę, ale czymże była ta doktryna, wobec której Polacy wykazywali daleko idącą wstrzemięźliwość, wobec barbarzyństwa lat wojny? Poza tym trzeba było na nowo wznosić godność człowieka i umożliwić mu byt materialny, a potem zająć się następnymi sprawami. Te nie kazały na siebie długo czekać.

Rząd dusz

Ksiądz Wyszyński zawsze był przeciwnikiem upolityczniania Kościoła i wykorzystywania haseł katolickich od walki partyjnej. Miało to miejsce przed wojną, miało i po. Oczywiście realia obu okresów były zupełnie inne. Przed wojną podejmowano mniej lub bardziej udane próby organizowania katolickiej opinii publicznej, czy też prac koncepcyjnych nad tym, jaki byłby najlepszy dla katolików ustrój polityczny. Po roku 1945 wszystko się diametralnie zmieniło, niemniej jednak głos katolików musiał być jakoś wyrażany i nie mogli oni dać się zepchnąć do przysłowiowego narożnika. W tym wypadku szczególnie wielka stała się rola prymasa, choćby z tego powodu, że wszystkie inne publiczne fora wypowiedzi i miejsca działalności katolików zostały prawie całkowicie skrępowane i skazane na formy karykaturalne. Tak się stało zarówno z działalnością polityczną opozycji, jak i tą szczególnie bliską Wyszyńskiemu, związaną z aktywnością świeckich na niwie katolicko-społecznej. Sytuacja stała się paradoksalna: zwolennik jak największej aktywizacji laikatu musiał swoją osobą wypełnić jego miejsce w życiu publicznym na tyle, na ile było to możliwe.

To temu okresowi zawdzięczamy obraz prymasa nauczającego, występującego przed masami ludzkimi, które słuchają jego słów w najwyższym skupieniu. Tu najpełniej wyraziła się jego wizja katolicyzmu masowego, wielkich akcji duszpasterskich, które miały służyć walce o dusze narodu w jak najszerszym jego wymiarze. Słynna, zapamiętana przez historię Wielka Nowenna prowadzona przez 10 lat, a związana z upamiętnieniem 1000. rocznicy chrztu Polski, była zarówno masową ewangelizacją, jak wielką lekcją historii przeprowadzoną na nigdy wcześniej ani później nie spotykaną narodową skalę.

Rozmach przedsięwzięcia pokazał zdolność prymasa Wyszyńskiego do prowadzenia kampanii „medialnych” bez mediów właśnie, a do tego przy całkowitej wrogości instytucji państwowych.

Tu też objawiła się jego koncepcja, by przy okazji poszczególnych etapów nowenny, czy też samej akcji milenijnej, umożliwić ludziom „policzenie się”. Ten fakt miał też pokazać władzy, że jej poplecznicy wcale nie są w większości, a to musiało irytować. Gomułka bywał wściekły i pewnie Wyszyńskiego szczerze nienawidził, a przedsięwzięte przez niego akcje represyjne, jak choćby zupełnie bzdurny pomysł „aresztowania” kopii obrazu jasnogórskiego, tylko pogarszały sytuację władz. W tej walce Kościół ewidentnie brał górę, przy okazji zaś naród stawał się coraz bardziej świadomy siebie i swej podmiotowości. W ten sposób dość okólną drogą prymas uzyskiwał to, czego chciał już przed wojną. A że wszystkiego się nie dało wykonać, to trochę inna historia.

„A narodowi potrzeba wielkości”

Ten na pozór wyrwany z szerszego kontekstu cytat, ponoć z roku 1979 – w każdym razie z ostatnich lat życia Prymasa Tysiąclecia – zdecydowanie podkreśla jego linię programową. Naród bowiem nie może być przedmiotem żadnej ideologii. Wyszyński był przekonany, że jest twór istniejący z postanowienia Bożego. W tym kontekście troska o niego i jego wielkość jest zadaniem nie tylko społecznym, obliczonym na ziemskie trwanie, ale w jakimś stopniu również wypełnianiem woli Bożej.

Prymas był wielkim teologiem narodu, jednak nie zajmował się tą koncepcją teoretycznie, lecz właśnie z polskiego punktu widzenia, będąc wychowany na Sienkiewiczowskiej wizji wielkiej Rzeczypospolitej Obojga Narodów.

W ciągu życia bardzo głęboko przyswoił sobie tradycję Polski piastowskiej, do tej epoki nawiązywał w swym powojennym nauczaniu, między innymi jako ordynariusz ziem zachodnich i północnych. Ta jego funkcja została wymuszona politycznie, niemniej sprawował ją z wielkim zaangażowaniem. Książka Władysława Jana Grabskiego pt. Trzysta miast wróciło do Polski, będąca swego rodzaju przewodnikiem historyczno-geograficznym po nieznanej dla wielu Polaków części kraju, należała do jego ulubionych. Życzył sobie ją mieć ze sobą nawet w miejscach internowania w latach 1953–1956.

Wszystko, co wpływało na kulturę polską i stan narodu, interesowało go bardzo żywo do ostatnich dni. Wspomniałem powyżej, że był patriotą, ale powiedzieć to o Prymasie Tysiąclecia to trochę mało. Był admiratorem polskości we wszystkich jej wymiarach. Stawiał za wzór naród, z którego się wywodził, a rodaków zachęcał do dumy z tego, że są Polakami. Nie była to jednak ksenofobia. Prymas szanował inne kultury, choć np. jego opinie o Niemcach w okresie powojennym nie należały do pozytywnych i dziś pewnie niektórzy czytelnicy na jego wypowiedzi z tamtego okresu mogą kręcić nosem, zarzucając mu niechęć do zachodnich sąsiadów. Stefan Wyszyński był chrześcijaninem, ale nie był człowiekiem naiwnym. W swej działalności politycznej był realistą o niezwykle sprecyzowanych celach i trafnych spostrzeżeniach. Narodowi niemieckiemu wytykał to, co rzeczywiście miał on na sumieniu. Jednocześnie wiedział, że w przyszłości, kiedy tenże upora się ze swą przeszłością, będzie partnerem do równorzędnych rozmów. W roku słynnego orędzia milenijnego przekonał się, że na to chyba jeszcze za wcześnie.

W każdym razie wszystko, co robił, oprócz tego, że było ewangelizacją, było też wykuwaniem wielkości narodu.

W dzisiejszych czasach tego powiązania dwóch rzeczywistości musimy uczyć się szczególnie, gdyż każde zaniedbanie w tym względzie zemści się na nas raczej wcześniej niż później.

Artykuł Piotra Sutowicza pt. „Stefan Wyszyński i ideologie XX wieku” znajduje się na s. 8 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl.

 


Do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, BEZPŁATNIE, pod adresem gratis.kurierwnet.pl.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Piotra Sutowicza pt. „Stefan Wyszyński i ideologie XX wieku” na s. 8 kwietniowego „Kuriera WNET”, nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ks. prof. Bortkiewicz: Należy przywrócić pamięć o Prymasie Tysiąclecia. Miał bardzo wiele zasług dla polskiego Kościoła

Duchowny wprowadza w atmosferę Wielkiego Postu. Mówi o zbliżającej się 100. rocznicy urodzin św. Jana Pawła II, beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego oraz o problemach, z którymi zmaga się Kościół.

 


Ks. prof. Paweł Bortkiewicz mówi o swoich wielkopostnych postanowieniach. Chciałby poświęcić nieco więcej czasu na modlitwę i lektury, rezygnując ze spędzania czasu w Internecie.

Zwraca uwagę na fakt pozostawania Prymasa Tysiąclecia w cieniu papieża Polaka, św. Jana Pawła II. Wspomina, że przed wyborem kard. Karola Wojtyły na papieża, to kard. Wyszyński był kluczową postacią polskiego Kościoła.

Prymas Tysiąclecia był postacią absolutnie wyjątkową. Ten tytuł właściwie określa jego zasługi […] Jego dziełem była wielka transformacja polskiego Kościoła po II Soborze Watykańskim. Warto o tym przypominać.

Jak mówi ks.prof. Bortkiewicz, kard. Wyszyński był wybitnym intelektualistą, a jego duchowości nie należy sprowadzać do pobożności maryjnej. Opracował specyficznie polską teologię narodu oraz opracował zręby katolickiego feminizmu.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego komentuje kampanię wyborczą:

Niektórzy politycy odchodzą od próby podjęcia merytorycznej dyskusji. Wszystko opiera się na obrzucaniu inwektywami. Motywem wyborczym będą emocje, a nie zdrowy rozsądek.

Gość „Poranka WNET” ocenia, że sięganie po manipulacje i obraźliwe słowa jest oznaką politycznej słabości.

Poruszony zostaje temat ujawnionego niedawno molestowania seksualnego, którego dopuszczał się Jean Vanier, znany działacz społeczny i religijny:

Jestem wstrząśnięty, ale i przekonany, że z Bożą pomocą i z tej nieprawości będziemy w stanie stworzyć coś konstruktywnego.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T. / A.W.K.

38 lat modliłyśmy się o jego beatyfikację / Jolanta Hajdasz, Stanisława Nowicka, „Wielkopolski Kurier WNET” 65/2019

Prymas Wyszyński potrafił kochać innych. Powiedział, że czekamy na człowieka, który będzie innych miłował. Jestem przekonana, że on był takim człowiekiem. Urzekająca w nim była miłość nieprzyjaciół.

Jolanta Hajdasz, Stanisława Nowicka

Człowiek, który potrafił kochać innych

O Prymasie Wyszyńskim, jego beatyfikacji i jego programie moralnej odnowy Polski opowiada Stanisława Nowicka (dla przyjaciół Stenia) w rozmowie z Jolantą Hajdasz.

Steniu, od 67 lat jesteś członkinią jedynej i absolutnie niezwykłej instytucji – Instytutu Prymasa Wyszyńskiego. Jak przyjęłaś informację o wyznaczeniu daty beatyfikacji Kardynała?

Byłam wtedy w naszym domu, tu, na Jasnej Górze, w Domu Pamięci Stefana Kardynała Wyszyńskiego i… cóż powiedzieć, wielka radość. Radość i dziękczynienie, że to już się dokonało, że to jest ostateczna decyzja. Ktoś w domu włączył mi komputer akurat wtedy, gdy kardynał Nycz przekazywał informację w Pałacu Prymasowskim, iż beatyfikacja odbędzie się 7 czerwca 2020 roku. To jest wielka radość dla mnie, dla nas wszystkich.

Ile lat trwały Wasze modlitwy o beatyfikację Prymasa?

Zaczęłyśmy w roku stanu wojennego, czyli modlimy się już 38 lat.

My… czyli kto?

Mam na myśli członkinie Instytutu Prymasa Wyszyńskiego. Modlitwy trwały w wielu miejscach na świecie, ale nasze zaczęły się właśnie w roku śmierci Prymasa, w 1981 r.

Co to jest Instytut Prymasa Wyszyńskiego?

Prymas Stefan Kardynał Wyszyński | Fot. domena publiczna, Wikipedia

To wspólnota życia konsekrowanego, tzw. instytut świecki w naszym Kościele. Wszystko zaczęło się w 1942 r., czyli już ponad 77 lat temu. Naszą założycielką była Maria Okońska. Marysia wtedy była młodą dziewczyną i chciała razem z koleżankami robić coś dla innych, przeciwstawiać się okrucieństwu wojny. Pierwsze spotkanie odbyło się 26 sierpnia 1942 r. w Szymanowie pod Warszawą. Marysia Okońska opowiadała potem, iż zrobiły to zebranie 26 sierpnia, nie mając pojęcia, co to za dzień. Po krótkiej modlitwie policzyły się i wtedy okazało się, że jest ich osiem. Co to jest osiem? Zastanawiały się w milczeniu i nagle wpadły na pomysł – przecież jest Osiem Błogosławieństw! Otworzyły Ewangelię i zaczęły ją odczytywać. Wtedy przyszło im do głowy, że będzie to po prostu program ich życia wewnętrznego. Program zewnętrzny to „Miasto Dziewcząt”, a osiem błogosławieństw będzie duchowym programem dla całej gromadki.

Dziewczęta zapewne celowo wybrały ten dzień jako początek działalności Waszego Instytutu. 26 sierpnia to przecież Święto Matki Bożej Jasnogórskiej.

Ależ skąd, w ogóle sobie z tego nie zdawały sprawy. Marysia nawet mówiła do dziewcząt: „Szkoda, że pierwszego zebrania nie robimy w jakieś święto Matki Bożej. Gdyby nasze zebranie związane było z Matką Bożą Jasnogórską, byłby to już zbytek szczęścia”. Dopiero kilka lat później dowiedziały się, że dzień 26 sierpnia jest świętem właśnie Matki Bożej Jasnogórskiej. Dla nas wszystkich była to radość, że Bóg tak cudownie pisał dzieje naszych dróg, nawet bez naszej świadomości i wiedzy. Od samego początku kierownictwo duchowe objął w nim ks. prof. Stefan Wyszyński, przyszły prymas Polski. Instytut założyło osiem dziewcząt, więc od początku wspólnotę nazywano „Ósemką”.

Do dziś popularnie wasz Instytut jest tak nazywany, mówi się o was „Ósemki”, choć jest was już kilkanaście razy więcej.

Przez wiele lat wspólnota nosiła nazwę: Instytut Świecki Pomocnic Maryi Jasnogórskiej, Matki Kościoła. O tym, by zmienić tę nazwę, zdecydował Jan Paweł II, bo gdy kiedyś Maria Okońska przedstawiła mu tę pełną nazwę, to Papież złapał się za głowę i powiedział „Kto to spamięta? Nazwijcie się po prostu Instytutem Prymasa Wyszyńskiego”. Nazwę tę w 2006 r. zatwierdziła Kongregacja Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego. Pierwotną ideą Marii Okońskiej – założycielki Instytutu Prymasa Wyszyńskiego – było utworzenie „Miasta Dziewcząt”. Realizacją tego planu miały być katolickie ośrodki dla dziewcząt jako instytucje wychowawcze, w celu odrodzenia narodu przez kobiety. Dziewczęta po takiej szkole miały wracać do pracy wychowawczej w swoich środowiskach. Ale w warunkach komunistycznej Polski po II wojnie światowej nie było szans na tworzenie jakichkolwiek katolickich ośrodków wychowawczych dla dziewcząt. Trzeba było działać inaczej.

Na czym więc polegała wasza współpraca z Prymasem Wyszyńskim?

Gdy niemożliwe okazało się utworzenie katolickiego dzieła „Miasta Dziewcząt” w powojennej Polsce, w czasach reżimu komunistycznego, Instytut stanął do dyspozycji Kościoła przez posługę prymasa Wyszyńskiego. Po uwolnieniu z więzienia i powrocie z Komańczy Ksiądz Prymas, zwracając się do Instytutu, powiedział: „»Miasta Dziewcząt« teraz robić nie możecie, więc dajcie mi dziesięć lat i pomóżcie przygotować Polskę do Milenium”. Idea „Miasta Dziewcząt” została zamieniona na „Miasto Boże” – „Civitas Dei”.

Stanisława Nowicka | Fot. Jolanta Hajdasz

Jak to wyglądało w praktyce, na co dzień?

Nasza relacja z Prymasem była oparta tylko na modlitwie. Na samym początku, w pierwszym liście do nas, który napisał Ojciec, bo właśnie tak nazywałyśmy Prymasa Wyszyńskiego, już w 1943 r. w tym pierwszym liście znalazł się taki cytat: „musicie się ze mnie modlić, a ja też na to odpowiem modlitwą”. I tak to widziałyśmy, ta modlitwa to było najważniejsze nasze zadanie, bo cały czas były jakieś niezwykłe konieczności. Sprawdziło się to bardzo szybko, bo w 1953 roku, gdy został aresztowany, a wraz z nim jego przyjaciel i jednocześnie dyrektor jego sekretariatu Antoni Baraniak, i kiedy oni zostali uwięzieni – biskup Antoni na Rakowieckiej w Warszawie, a Prymas internowany w Rywałdzie, Stoczku Klasztornym, w Prudniku i potem w Komańczy. W tym czasie nasza modlitwa była już we wszystkich możliwych wymiarach. Najpierw osobista modlitwa każdej z nas, a potem zaczęły się przyjazdy na Jasną Górę i nieustanne nocne czuwania. Często odbywało to się w ten sposób, że przyjeżdżałyśmy z Warszawy wieczorem, zostawałyśmy na nocnym czuwaniu na modlitwie przed Cudownym Obrazem Matki Bożej i rano następnego dnia wracałyśmy do pracy w Warszawie. To było takie szaleństwo modlitwy, za co też potem Ojciec nam dziękował. Po wyjściu z więzienia mówił, że najpierw bardzo się martwił tym, że tak nocami się modlimy, ale potem nam dziękował, że jednak ta modlitwa go trzymała i pozwoliła mu przetrwać ten ciężki czas.

Obok modlitwy były też bardzo konkretne, bardzo praktyczne zadania bo mało kto wie, ale to właśnie dzięki „Ósemkom” mamy zachowane dla potomnych ogromne dziedzictwo nauczania Prymasa Wyszyńskiego. To są tomy jego homilii, kazań, publicznych wystąpień… Tysiące stron maszynopisów.

To było drugie najważniejsze zadanie, które sobie od razu wyznaczyłyśmy. Chciałyśmy zachować to, czego nas nauczał i wszystko, co przekazywał Polakom. Najpierw starałyśmy się notować wszystko, co powiedział, przepisać to i autoryzować, a potem było łatwiej, bo miałyśmy magnetofon i nagrywałyśmy. Miałyśmy taki wielki, szpulowy uher, zawsze starałyśmy się go postawić gdzieś blisko ambony, nagrać to, co mówił, a potem przepisać i dać kardynałowi Wyszyńskiemu do autoryzacji.

A nie mogłyście go poprosić o tekst homilii, który pewnie sobie wcześniej pisał?

Ależ on praktycznie w ogóle nie pisał kazań ani innych wystąpień, miał tylko krótkie punkty, taki konspekt, i te punkty potem rozszerzał w homilii. Te kazania trwały co najmniej trzy kwadranse, a najczęściej około godziny. Główną troską Prymasa było, żeby zachować wiarę, żeby Polska zachowała wierność Bogu, żeby morale naszej Ojczyzny było podniesione. Prymas bardzo zabiegał o odrodzenie narodu po wojnie, a przecież był to czas komunizmu, ateizacji wprowadzonej na wszelkich możliwych polach i we wszelkich dziedzinach, a szczególnie do szkół, do dzieci, do młodzieży. On chciał wszystkim przypominać o naszym dziedzictwie tysiąclecia chrześcijaństwa, te tysiąc lat chrześcijaństwa i wierności Polski Panu Bogu, więc nieustannie starał się uświadamiać wszystkim odpowiedzialność każdego z nas za to, żeby tę wiarę zachować i przekazać kolejnym pokoleniom.

Każdego, kto przeczyta jakiekolwiek teksty Prymasa Wyszyńskiego, zaskoczy z pewnością ich zdumiewająca aktualność. Jak duże jest dziś archiwum „Ósemek”?

Mamy co najmniej 10 tysięcy stron maszynopisów formatu A4 – to liczba samych tekstów autoryzowanych przez Prymasa, ale mamy też bardzo dużo nieautoryzowanych, bo po prostu się nie nadążało z tym wszystkim. Te autoryzowane publikujemy w tak zwanych dziełach zebranych i tych dzieł zebranych mamy już 20 tomów! Są wydane, są dostępne. Warto się przekonać, że jego nauczanie jest naprawdę ponadczasowe.

Jak długo znałaś Prymasa Wyszyńskiego?

Przez 30 lat byłam blisko. W jego zasięgu, w zasięgu tego Bożego świata, w który on nas wprowadzał. On dawał nam świadectwo wiary żywej, dla niego Maryja była po prostu osobą, odnalazł ją w Jasnogórskiej Ikonie i z tym wizerunkiem wiązał swoje nauczanie i swój przekaz, i swoje osobiste życie, bo kiedy został biskupem, w swój herb wpisał wizerunek Matki Bożej Jasnogórskiej i postrzegał Ją jako przewodniczkę swojego życia. Stąd jego hasło biskupie – „Soli Deo” (Jedynemu Bogu – przyp. JH). Naprawdę na co dzień było widać, że ten człowiek żyje w Bożym świecie.

Jak to się stało, że zdecydowałaś się wstąpić do „Ósemek”, czyli do dzisiejszego Instytutu Prymasa Wyszyńskiego?

Moje losy były zupełnie niezależne ode mnie. Tak się złożyło, że już po wojnie ciągle zmieniałam szkoły i w końcu znalazłam się w takiej szkole pielęgniarskiej, obowiązkowo z internatem, bo niby lepiej jest wychować młodzież przez internat. Miałam 16 lat i moja mama znalazła w tej szkole osobę, z którą była zaprzyjaźniona i poprosiła ją, żeby się mną zaopiekowała i trochę nade mną czuwała, „bo nie wiadomo, co jeszcze wymyślę”. Efekt był taki, że ta pani zapisała mnie na kurs katechetyczny, który prowadziła Maria Okońska, no i na tym kursie się wszystko zaczęło. Po kursie katechetycznym były rekolekcje, a po rekolekcjach audiencja u księdza Prymasa i jego błogosławieństwo – i to była w zasadzie już taka pieczęć dla mnie, że to jest właśnie ta droga, droga pracy w świeckim instytucie; nie w zakonie, ale właśnie w świeckim instytucie. To był początek lat pięćdziesiątych, a potem było tyle spraw, tyle wydarzeń, tak niezwykłych i niecodziennych, że nawet trudno to opowiedzieć w kilku zdaniach.

Fot. Jolanta Hajdasz

Jestem już 67 lat w tym Instytucie i codziennie Bogu dziękuję za tę drogę. Mam cały czas poczucie, że moje życie jest wyreżyserowane przez Pana Boga, ja nawet nie dokonuję wyborów, ja tylko widzę tę jedną linię, którą idę. Tak jak Prymas, który powtarzał: „wszystko postawiłem na Maryję”.

Jakim świętym jest Prymas Wyszyński?

To jest człowiek, który potrafił kochać innych. Kiedyś zapadło mi w pamięć takie jedno zdanie z któregoś kazania księdza Prymasa, z czasu, gdy ogłaszał ABC Krucjaty Miłości. Powiedział, że czekamy na człowieka, który będzie innych miłował. Dziś jestem przekonana, że on był takim człowiekiem. Urzekająca w nim była miłość nieprzyjaciół. On o nikim nie potrafił niczego złego powiedzieć, przy nim nie można było nawet kogoś skrytykować, bo on zawsze znalazł w nim coś dobrego i zawsze próbował wytłumaczyć tę osobę. Ta miłość nieprzyjaciół wyraziła się w jego świadectwie – w „Zapiskach więziennych”, kiedy napisał: „Nie zmuszą mnie, abym nienawidził”. On do nikogo nie miał najmniejszej niechęci.

I to powiedział podczas ostatniego swojego spotkania z przedstawicielami Episkopatu, tuż przed jego śmiercią 22 maja 1981 r. Powiedział po prostu: „Wszystko wszystkim przebaczam i do nikogo nie mam najmniejszej nawet niechęci”. To był człowiek, który naprawdę kochał ludzi.

***

Prymas Polski Stefan Kardynał Wyszyński w 1967 roku w liście pasterskim na Wielki Post ogłosił program Społecznej Krucjaty Miłości.

Jest to program odnowy życia codziennego, to zaproszenie do oddziaływania miłością w rodzinie, w domu, w pracy, wśród przyjaciół, na wakacjach, wszędzie. Tak, aby zacząć przemieniać świat od siebie, od najbliższego otoczenia.

Prymas mówił, że „Czas to miłość! (…) Całe nasze życie tyle jest warte, ile jest w nim miłości”.

ABC Społecznej Krucjaty Miłości

  1. Szanuj każdego człowieka, bo Chrystus w nim żyje. Bądź wrażliwy na drugiego człowieka, twojego brata (siostrę).
  2. Myśl dobrze o wszystkich – nie myśl źle o nikim. Staraj się nawet w najgorszym znaleźć coś dobrego.
  3. Mów zawsze życzliwie o drugich – nie mów źle o bliźnich. Napraw krzywdę wyrządzoną słowem. Nie czyń rozdźwięku między ludźmi.
  4. Rozmawiaj z każdym językiem miłości. Nie podnoś głosu. Nie przeklinaj. Nie rób przykrości. Nie wyciskaj łez. Uspokajaj i okazuj dobroć.
  5. Przebaczaj wszystko wszystkim. Nie chowaj w sercu urazy. Zawsze pierwszy wyciągnij rękę do zgody.
  6. Działaj zawsze na korzyść bliźniego. Czyń dobrze każdemu, jakbyś pragnął, aby tobie tak czyniono. Nie myśl o tym, co tobie jest kto winien, ale co Ty jesteś winien innym.
  7. Czynnie współczuj w cierpieniu. Chętnie spiesz z pociechą, radą, pomocą, sercem.
  8. Pracuj rzetelnie, bo z owoców twej pracy korzystają inni, jak Ty korzystasz z pracy drugich.
  9. Włącz się w społeczną pomoc bliźnim. Otwórz się ku ubogim i chorym. Użyczaj ze swego. Staraj się dostrzec potrzebujących wokół siebie.
  10. Módl się za wszystkich, nawet za nieprzyjaciół.

Rozmowa Jolanty Hajdasz ze Stanisławą Nowicką, jedną z „Ósemek” Prymasa Stefana Wyszyńskiego, pt. „Człowiek, który potrafił kochać innych”, można przeczytać na s. 7 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 65/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 19 grudnia.

Rozmowa Jolanty Hajdasz ze Stanisławą Nowicką, jedną z „Ósemek” Prymasa Stefana Wyszyńskiego, pt. „Człowiek, który potrafił kochać innych” na s. 7 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 65/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego