„Przeciwników nazywajcie faszystami lub antysemitami. Trzeba tylko wystarczająco często powtarzać te epitety” (Stalin)

Prawica powinna do debaty o tolerancji stale dążyć, prowokować ją i do niej zapraszać. Unikanie lub nieudolność w zorganizowaniu skutecznej debaty oddaje pole kłamcom i propagandystom ignorancji.

Herbert Kopiec

Oskarżenie o faszyzm, a w każdym razie faszystowskie skłonności, stało się nieomal normą rzeczników światowego, lewackiego postępu, polegającego, najogólniej rzecz biorąc, na postawieniu tradycyjnego świata na głowie. Tak oto doczekaliśmy czasów, w których straszy się narodowcami, w obywatelach manifestujących patriotyzm i świętujących rocznice niepodległości dostrzega się faszystów, a w każdym głosie sprzeciwu słyszy się głos zionącego nienawiścią, zazwyczaj rzekomego antysemity. Natomiast lewicowe hasła tolerancji, wielokulturowości i transnarodowości sprzedawane są w opakowaniu postępowości.

W Polsce, kraju, który padł ofiarą hitleryzmu, gdzie jego wyznawcy uprawiali ludobójstwo, po formalnym, instytucjonalnym upadku komunizmu (1989 r.) oskarżenie tego typu należy do najcięższych obelg. Rzucanie ich bez jakichkolwiek sensownych/rozumnych uzasadnień to nie tylko dowód degeneracji i społecznej degrengolady. To dowód niszczenia demokracji, debaty i języka. (…)

Ułatwianie sobie polemiki z odmiennymi poglądami poprzez ubranie adwersarza/przeciwnika w faszystowski kostium to wyjątkowo cyniczny przykład psucia publicznej debaty.

(…) Zarzut głoszenia faszystowskich poglądów jest więc wykorzystywany powszechnie w debatach jako typowy pozamerytoryczny argument osobisty na określenie dowolnego zachowania lub opinii, które osoba go używająca uznaje za szczególnie odrażające. Faszystą jest ten, kto opiera się jedynie słusznej idei postępu. Skoro bowiem postęp jest czystym dobrem, wiodąc do społecznej doskonałości, do nowego wspaniałego świata, raju na ziemi, to postawa tradycyjna/moherowa, która rzekomo więzi ludzkość w niedoskonałych konserwatywnych/prawicowych ramach, jest czystym złem, czyli faszyzmem właśnie. Inaczej mówiąc, faszyzm jest każdorazowo przeciwieństwem aktualnej linii postępu.

Aby być skrajnym faszystą, wystarczy wątpić w nieomylność lewicowych autorytetów i sprzeciwiać się im. Aby być faszystą, wystarczy uznawać, że kryteria dobra oraz zła nie są pochodną lewackiego pojęcia postępu, więc z natury swej są względne, ale twierdzić, że są niezmienne i mają uzasadnienie transcendentne. Tu już nie ma miejsca na osławioną tolerancję. (…)

W 1944 r. George Orwell (1903–1950) następująco skomentował tendencję do szafowania przymiotnikiem ‘faszystowski’ w debacie publicznej: „Słowo faszyzm – będące w powszechnym użytku – pozbawione jest niemal zupełnie znaczenia. Słyszałem, jak faszyzmem nazwano: rolników, sklepikarzy, Kredyt Społeczny, kary cielesne w szkołach, polowanie na lisa, walki byków, Gandhiego, Czang-Kai-Szeka, homoseksualizm, audycje radiowe Priestleya, schroniska młodzieżowe, astrologię, kobiety, psy – i nie pamiętam co jeszcze”. Przyznam się, że tu mnie Orwell zaskoczył…

W kolejnych latach przymiotnik ‘faszystowski’ – odnotowują fachowcy badający rzeczony epitet – był używany przez ZSRR na określenie większości działań państw zachodnich (podobnie jak ‘imperialistyczny’), a także na określenie dowolnej działalności antykomunistycznej. Zgodnie z tą definicją faszyzm panował praktycznie we wszystkich państwach kapitalistycznych, a faszyzm niemiecki był jedynie najbardziej reakcyjną jego postacią. O żywotności dyrektywy Stalina świadczy fakt, że oskarżenia o faszyzm, kierowane wobec dowolnych osób, państw lub organizacji występujących w danym momencie przeciwko interesom Rosji, są powszechną praktyką także we współczesnych mediach rosyjskich. (…)

Obserwacje wskazują, że powrót do tego, co wydawało się w Polsce nieodwołalnie minione, nie jest dziełem przypadku. Okazało się bowiem, że lewactwo/komuniści znaleźli sposób na przetrwanie i powrót do władzy. Poznajmy opinię włoskiej komentatorki Barbary Spinelli (córki jednego ze współtwórców Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej) na temat zmian zachodzących w naszym kraju: „Po długich poszukiwaniach wschodnioeuropejscy komuniści znaleźli znakomity sposób na przetrwanie. Pozornie dali się rozłożyć, ale po to, aby zaraz się podnieść, tylko już w innej skórze i udając utratę pamięci. […] Odnowiony komunista nie zna wyrzutów sumienia.[…] Komunista ma ważne sprawy. Musi stać się doskonałym kapitalistą, musi wyrobić sobie nową klientelę i przygotować się do odzyskania władzy. […] Partia zeszła wprawdzie w cień, ale system przez nią zbudowany nadal panuje.[…] Jest to rodzaj rozgałęzionej mafii, broniącej swoich ludzi i dążącej do zachowania swoich obyczajów” (B. Spinelli, Panta rei, „Kultura”, nr 11, Paryż 1989).

Trzeba przyznać, że włoska komentatorka opowiedziała o tym, co się w Polsce stało, w sposób, który może satysfakcjonować najbardziej wybrednego czytelnika. Myślę też, że – jeśli ktoś chciałby lepiej zrozumieć, dlaczego postępowa tzw. nowa lewica (po sromotnej kompromitacji komunizmu) ma się w wolnej Polsce wciąż nieźle – powinien się przyjrzeć mechanizmom rządzącym polską kulturą w okresie PRL-u. Powinien koniecznie sięgnąć po książkę Agnieszki Osieckiej (1936–1997) pt. Szpetni czterdziestoletni. Książka otwiera oczy i ułatwia zrozumienie współczesnej Polski.

Osiecka pisze w niej o środowisku, w którym żyła – dziennikarzy, publicystów kulturalnych, recenzentów i artystów (jej słowa można jednak też śmiało odnieść do środowisk uniwersyteckich): „Właściwie wszyscy w naszym świecie uważaliśmy się za lewicę. Nie było między nami zasadniczych różnic w kolorze upierzenia, były natomiast znaczne różnice pomiędzy odcieniami”.

Według Osieckiej były to autentycznie i prawdziwie zaangażowane postawy. Tak więc lewicowi twórcy tworzyli lewicową kulturę, ale za to bardzo często w małej lub mniejszej, ale satysfakcjonującej antykomunistycznego odbiorcę opozycji wobec lewicowej władzy. W ten sposób powstała sytuacja, która odpowiadała wszystkim stronom tego układu. Najbardziej jednak chyba zadowoleni byli komuniści. Ludzie kultury de facto umacniali ich władzę i tworzyli podwaliny pod taką świadomość społeczną w przyszłości, że dzieci tych komunistów miały znaczne szanse na dobicie się do rządów w już w Polsce po formalnym upadku komunizmu.

Czy ta lewicowa sytuacja w kulturze uległa zmianie po 1989 roku? Nie, bo nie mogła ulec zmianie. Zasoby kulturowe, w tym dostępne księgozbiory, były zdominowane przez elementy lewicowe, tak że obcowanie z nimi wyciskało lewicowe piętno na ich odbiorcach. Po 1989 roku twórcy nowej, już wolnej kultury kształceni byli i formowani intelektualnie przez starych, lewicowych twórców!

Cały artykuł Herberta Kopca pt. „I ty możesz zostać faszystą” znajduje się na s. 5 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020.

 


  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć również w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Herberta Kopca pt. „I ty możesz zostać faszystą” na s. 5 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 74/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego