Panika z cukrem może się powtórzyć. Co drugi Polak boi się, że wkrótce w sklepach zabraknie towarów

fot. mondaynews.pl

Według badania UCE RESEARCH i Grupy BLIX, ponad połowa Polaków obawia się, że wkrótce w sklepach może brakować towarów. Powodem takiego myślenia jest rosnąca inflacja i wojna w Ukrainie.

Natomiast eksperci z branży retailowej przekonują, że na chwilę obecną nie należy bać się takiego scenariusza. I podkreślają, że konsumenci nie powinni wpadać w panikę, bo wtedy zazwyczaj popełniają błędy. Kupują produkty niepotrzebnie na zapas i po niekorzystnych cenach. Część sklepów wykorzystuje to i sprzedaje je jeszcze drożej, co wyraźnie pokazała ostatnia sytuacja z cukrem.

Obawy związane z możliwymi brakami towarów są na wyrost. Natomiast istotne jest to, że sygnalizują niepewność wśród Polaków w kwestii sytuacji na rynku. Powodami tego są m.in. szalejące ceny, które chwilowo wzmagają popyt, gdyż konsumenci obawiają się, że produkty jeszcze gwałtowniej podrożeją. Ponadto cały czas mamy stan wojny za naszą wschodnią granicą i duża część towarów jest tam eksportowana – komentuje dr Krzysztof Łuczak, główny ekonomista Grupy BLIX.

Jak wynika z badania, aż 53,3% Polaków obawia się, że wkrótce, np. przez szalejącą inflację, wojnę w Ukrainie lub inne negatywne zdarzenie, w sklepach będzie brakować różnych towarów, tak jak ostatnio cukru. Z kolei w taki scenariusz nie wierzy 32,4% z 1034 respondentów w wieku 18-80 lat. Natomiast 14,3% ankietowanych nie ma wyrobionej opinii w tym zakresie.

Zdaniem Marcina Luzińskiego, ekonomisty Santander Bank Polska, nie należy obawiać się braków w sklepach. Nie ma żadnego powodu, dla którego mogłoby się coś takiego wydarzyć. Gospodarka działa normalnie, mimo że pojawiają się pewne negatywne zjawiska, które powodują spowolnienie wzrostu. Według eksperta, ewentualnie może brakować gazu, więc już teraz warto go oszczędzać.

Z kolei dr Łuczak zwraca uwagę na sieci, które zdążyły zrobić zapasy deficytowych produktów. One mogą dodatkowo zarobić na marży i zapewne tak się dzieje. Niestety, tracą na tym konsumenci. Jednak według eksperta, w dłuższej perspektywie sytuacja powinna się unormować.

Czytaj także:

Dr Aleksander Olech: pod względem ekonomicznym Chińczycy nie mają rywala w Afryce

Wakacje w dobie koronawirusa. 58 proc. Polaków nie planuje wyjazdu

Według danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego ponad połowa Polaków nie planuje żadnego wyjazdu na wakacje, a 32% zamierza spędzić urlop w kraju. Za granicę wybiera się co 6 proc. Polaków.

Z opublikowanego w środę badania nastrojów gospodarstw domowych Polskiego Funduszu Rozwoju i Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika, że w prawie 3/4 z nich sytuacja jest oceniana jako dobra. 54 proc. respondentów uważa, że koronawirus nie wpłynął na ich położenie finansowe. Tymczasem, jak informuje PAP, rosną wydatki polskich gospodarstw- według połowy badanych wzrosły ich wydatki na żywność, a 44% respondentów wskazuje na większe koszty związane z utrzymaniem mieszkania.

Sytuacja ta znajduje swe odbicie w decyzjach o wyjazdach wakacyjnych: deklaruje je 64% respondentów o najlepszej sytuacji finansowej i 29% o najgorszej.

A.P.

KRRiT zbada nasze preferencje dzięki nowoczesnej technologii? Garapich: Będziemy teraz badać wszystko, nie tylko reklamy

Andrzej Garapich o tym, jak sprawdzić co Polacy najchętniej oglądają, słuchają i wyszukują w internecie, bez pytania ich o to.

Krajowa Rada stoi na straży rynku mediowego. […] Będziemy teraz badali wszystko, nie tylko reklamy.

Andrzej Garapich o jednolitym systemie badania zainteresowania odbiorców mediów, które chce wdrożyć Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Dotyczyć mają słuchalności radia, oglądalności telewizji i korzystania z internetu.

Duże stacje silnie zapadają w pamięć respondentów, nie chcemy opierać się na pamięci respondentów.

Opierać się mają one na nowoczesnej technologii na reprezentatywnej grupie Polaków odzwierciedlającej strukturę demograficzną polskiego społeczeństwa. Uczestniczy badania zostaną wyposażeni w „nieinwazyjne urządzenia, które słuchają tego, co się dzieje wokół słuchacza”. Nie oznacza to jednak podsłuchiwania rozmów prowadzonych przez te osoby, gdyż:

Aplikacja działa w ten sposób, że co kilka sekund próbkuje parę milisekund i porównuje je w tym, co jest nadawane w mediach.

Urządzenia, które mają zostać użyte w badaniu zostały sprawdzone przez Instytut Łączności. Problemem jest to, że wszystkie one są robione w Chinach. Obecnie jak mówi ekspert KRRiT, trwa etap przygotowawczy, w czasie którego zostanie skompletowana badana grupa. Jej członkowie dostaną za udział w badaniu pieniądze, dostosowane do ich sytuacji materialnej.

Posłuchaj całej rozmowy już teraz!

K.T./A.P.

Twórca pierwszych „edytowanych genetycznie” dzieci skazany. Chiński badacz pójdzie na 3 lata do więzienia

W 2018 r. chiński naukowiec He Jiankui poinformował o zmodyfikowaniu DNA dwóch bliźniaczek. Genom Lulu i Nany został poddany edycji przy pomocy CRISPR/Cas9 na etapie zapłodnienia.

Zmiany dokonane w DNA dziewczynek, w warunkach zapłodnienia in vitro, miały na celu uodpornienie je na wirus HIV przekazanego im przez chorego na AIDS ojca. Metoda opracowana przez zespół badacza opiera się na wymianach nukleotydów w DNA. O swoich dokonaniach naukowiec pochwalił się 25 XI 2018 r. w materiale na portalu YouTube. W badaniach He wspierali Zhang Renli i Qin Jinzhou. O naukowcach tych sąd w Shenzhen, cytowany przez chińską agencję Xinhua wypowiedział się, że

Szukając sławy i bogactwa celowo naruszyli regulacje krajowe dotyczące badań naukowych i leczenia.

He Jiankui otrzymał karę trzech lat więzienia i trzech mln yuanów grzywny (430 tys. dol.). Pozostali otrzymali karę 18 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata i karę grzywny w wysokości 500 tys. yuanów.

Technologia pozwalająca na dokonywanie zmian genetycznych w chwili zapłodnienia jest zakazana w wielu krajach z powodów etycznych. Według sądu naukowcy z uniwersytetu w Shenzen dopuścili się przekroczenia norm etycznych i naukowych.

Jak pisała w rok temu 'Polityka” wokół eksperymentu istnieje wiele wątpliwości. Według analizy tygodnika, tylko jedna z bliźniaczek zyskała odporność na wirusa ( tylko w przypadku jednej z nich do edycji doszło na obu kopiach genu, odziedziczonych od matki i ojca). Co więcej nie wiadomo jakie skutki uboczne może przynieść edycja genu.  Na możliwe nieplanowane mutacje zwraca uwagę badanie o którym na początku grudnia br. pisał „the Guardian”. „Polityka” zauważa, także, iż w przypadku w którym tylko ojciec jest nosicielem, jego nasienie można (w zapłodnienia in vitro) oczyścić z wirusa w ramach specjalnej procedury. Jeśli by jednak eksperyment się udał dziewczynki odporne byłyby także na wirusa po narodzinach, tzn. nie zaraziłyby się od ojca w wyniku np. przypadkowego kontaktu z jego krwią.

A.P.

Dr Konopka: Trwa walka z ASF. Rynek trzody chlewnej wart jest ponad 20 mld zł. Powstaje specustawa do walki z chorobą

Pojawiają się kolejne przypadki ASF w odległości, która świadczy o działaniu człowieka. Na ogrodzonym terenie znaleziono 97 padłych dzików. Konieczne jest biologiczne zabezpieczenie gospodarstw.


Dr Bogdan Konopka, główny lekarz weterynarii mówi o rozprzestrzenianiu się afrykańskiego pomoru świń (ASF) oraz walce ministerstwa środowiska z tą chorobą:

Ta walka jest szczególnie trudna i spędza nam sen z powiek, jest to uderzenie w gospodarkę […] Rynek trzody chlewnej szacowany jest na ponad 20 mld złotych. Ostatni przypadek u dzików pojawił się w województwie lubuskim, czyli 300 km od najbliższego ogniska świń na Mazowszu i 360 km od przypadku u dzika w warmińsko-mazurskim.

Niemożliwe, aby dzik przemieścił się na taką odległość bez pomocy człowieka. Nikt nie został złapany, jednak trwa dochodzenie. Ministerstwo oczekuje na wyniki badań, które pomogą ustalić, czy jest to szczep ukraiński, czy białoruski:

Rozpoczęliśmy działania zgodę z europejską strategią zwalczania ASF-u […] Jak jest tzw. hotspot, teren skażony gdzie znaleziono takiego dzika należy ogrodzić […] na ogrodzonym terenie 80 km2 w wyniku przeczesania terenu przy użyciu wojska, myśliwych i leśników znaleziono 97 padłych dzików […] U 53 potwierdzono wyniki dodatnie.

Trwa odstrzał dzików, który zarówno w Polsce, jak i Niemczech jest działaniem docelowym w przypadku wykrycia ASF:

Dzików mamy dużo, doprowadziliśmy do takiej sytuacji, że mamy chów i hodowlę dzików w lasach i to zagraża naszej gospodarce, przede wszystkim świniom. Jeżeli jest duża presja wirusa w środowisku, to on wcześniej czy później przeniknie do chlewni.

Ministerstwo środowiska jest w trakcie przygotowywania specustawy, w ramach której, wojewoda będzie mógł wydać uprawnienia wojsku, policji, przymuszając myśliwych do odstrzału na swoim terenie:

Dostrzegliśmy niedoskonałości utrudniające walkę z tą chorobą […] Jeżeli żądamy mat dezynfekcyjnych, lub niecek dezynfekcyjnych z płynem ciągle gotowym do odkażania – na to jest wymagane pozwolenie na budowę. Dlatego potrzebna była zmiana w prawie budowlanym. […] W sytuacjach trudnych muszą powstać zespoły, które ułatwią odstrzał dzików. Z tego co wiem, zaostrzono również kary dla osób które utrudniają polowanie.

Uwolnienie się od afrykańskiego pomoru świń jest realne, jednak jak zaznacza główny lekarz weterynarii, aby tak się stało, całe społeczeństwo musi uwierzyć w bioasekurację:

Biologiczne i mechaniczne zabezpieczenie swoich gospodarstw. Po drugie – świadomość, że jeżeli byłem w lesie, czy na terenie, gdzie występuje choroba, nie mogę pojawić się w chlewni. muszę zachować pewne zasady, muszę się przebrać. To są podstawy. Hiszpanie walczyli 35 lat z tą chorobą. […] Świat ściga się w rpodukcji szczepionki, ale gdyby to była prosta sprawa, to już by ją wyprodukowano […] uczeni nie mogą uzyskać przeciwciał.

Dr Bogdan Konopka mówi także o tym, jak przed świętami należy obchodzić się z karpiem oraz jakie warunki mu zapewnić, aby zwierze się nie męczyło.

A.M.K.

Dr Nowak: Poziomy emisji pól elektromagnetycznych opierają się na prymitywnych badaniach na manekinach

Jak pole elektromagnetyczne wpływa na zdrowie człowieka? Czy istnieją badania ostatecznie potwierdzające bezpieczeństwo korzystania z nowoczesnych technologii komunikacyjnych?


Dr Jacek Nowak przedstawia swoje zdanie na temat technologii 5G oraz w jaki sposób będzie ona wykorzystywana w niedalekiej przyszłości:

Każde urządzenie, wręcz części ubrania będą miały nadajniki i odbiorniki mikrofal. […] Istnieje 25 tysięcy publikacji na temat zagrożeń zdrowia i środowiska.

Dalej, wymieniając zagrożenia związane z przenikaniem mikrofal przez ludzkie ciało wymienia zwiększenie częstotliwości występowania nowotworów, uszkodzenia systemu neurologicznego, układu rozrodczego, problemy z płodnością, pamięcią, snem i wieloma innymi:

Na stronie 5gspaceappeal.org można przeczytać więcej, w tym publikacje i apel naukowców publikujących w recenzowanych międzynarodowych czasopismach naukowych. […] Ponad 250 z nich z 43 krajów od 2015 roku podpisało apel do władz ONZ i Światowej Organizacji Zdrowia o zwiększenie badań nad wpływem pól elektromagnetycznych emitowanych przez urządzenia komunikacji bezprzewodowej.

Jak zaznacza gość „Poranka WNET”, aktualne zalecenia krajów zachodnich odnośnie pól elektromagnetycznych w większości pochodzą z badań rekomendowanych przez Międzynarodowy komitet do ochrony przed niejonizującymi polami elektromagnetycznymi:

To były badania bardzo prymitywne dotyczące kukły, manekina, imitującego dorosłego człowieka i trwające tylko 6 minut, czyli krótkotrwałe. […] W tym roku pierwszą część badań opublikował rząd USA na szczurach i myszach […] w czterostopniowej skali oceny stopnia pewności wyników, jednoznacznie wyszedł im rak serca u samców szczurów.

Badanie wykazało również wysokie prawdopodobieństwo raka mózgu i ślinianek. Co istotne, było ono przeprowadzane przy użyciu technologii 3G. W tym roku prowadzone są kolejne badania dotyczące stosowania technologii 5G. Dr Jacek Nowak powołuje się również na wyniki analizy, która porównywała jaki procent badań finansowanych przez przemysł nie wykazuje szkodliwości ich produktów oraz jak wygląda to w przypadku niezależnie finansowanych badań:

Około 67 procent badań finansowanych przez przemysł telekomunikacyjny wykazuje nieszkodliwość. Nawiasem mówiąc, jedne z pierwszych badań w USA wykazały szkodliwość, żeby było ciekawiej. Przez to kierownik badań miał duże problemy. Z kolei 67% badań niezależnych wykazuje szkodliwość promieniowania z urządzeń bezprzewodowej komunikacji.

Rozmówca Krzysztofa Skowrońskiego zaznacza, iż rząd polski przy wprowadzaniu nowych rozwiązań technologicznych powinien przede wszystkim spełnić warunek dbania o zdrowie i dobro obywateli. Przypomina przy tym, że nawet sama Światowa Organizacja Zdrowia zaklasyfikowała sztuczne promieniowanie wytwarzane przez urządzenia elektromagnetyczne jako czynnik możliwie kancerogenny dla ludzi:

Poprzedni minister środowiska, Pan Henryk Kowalczyk napisał przed wprowadzeniem […] megaustawy telekomunikacyjnej […] że nie należy w żadnym wypadku podwyższać dotychczasowych poziomów pól elektromagnetycznych ze względu na ochronę zdrowia ludności. Dziś już nie jest ministrem.

Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!

A.M.K.

Soczyński (UODO): Usługi takie jak Facebook czy Google są pozornie darmowe, jednak płacimy naszą prywatnością i danymi

Tomasz Soczyński z Urzędu Ochrony Danych Osobowych analizuje aferę Cambridge Analytica, mówi o sposobie pozyskiwania danych osobowych oraz wykorzystaniu ich w kampaniach marketingowych i politycznych.

 

Tomasz Soczyński z Urzędu Ochrony Danych Osobowych o wykradaniu danych osobowych w odniesieniu do słynnej afery Cambridge Analytica:

Sama sprawa Cambridge Analytica jest dość głośna, ale jako UODO dostrzegamy głębszy problem. Aplikacje, z których codziennie korzystamy, dalej mają dostęp do naszych danych, zasobów, informacji na naszych urządzeniach. […] Oprogramowanie, którego użytkujemy do przeglądania zasobów internetu, ma dostęp do naszych maili, zdjęć, SMS-ów czy kanałów komunikacyjnych.

Na to wszystko wyrażamy zgodę podczas instalacji danej aplikacji. Jednak jak zauważa gość „Poranka WNET”, mało kto czyta klauzule podczas instalacji aplikacji:

Kto z państwa zapoznał się z uprawnieniami, jakie dane aplikacje mają, jaki mają dostęp do naszych prywatnych danych? Ważne jest, aby podkreślić, że sama kwestia zdobywania danych jest na tyle skomplikowana, że żadna osoba normalnie korzystająca z komunikatora nie zastanawia się, jaką cenę płaci za korzystanie z tej pseudodarmowej usługi.

Jak zauważa, usługi te dostarczane są pod płaszczykiem darmowości, jednak jeśli coś jest za darmo, to zawsze istnieje spore prawdopodobieństwo, że faktycznie to użytkownik jest produktem:

Środkiem, który płacimy, jest nasza prywatność i dane osobowe. Jest wiele pytań, jak te dane są przetwarzane, czy też w celach dostarczania nam coraz to lepszej reklamy, czy też na przykład w kwestiach następujących zmian politycznych.

Tomasz Soczyński analizuje, jakie mamy prawne zabezpieczenia odnośnie ochrony naszych danych osobowych. Okazuje się, iż europejska dyrektywa 95, która była jeszcze przed RODO, uniemożliwia korzystania z naszych danych, z naszej prywatności do tego typu działań:

Czym innym jest prawo w USA. […] Pomimo że prywatność wyszła ze stanów zjednoczonych, to przepisy, które obowiązują w Europie, gwarantują nam zachowanie naszych prywatnych danych w naszych zasobach.

Dane osobowe przekroczyły wartość ropy naftowej. Sukces takich gigantów jak Facebook czy Google polega na tym, że w zamian za nasze dane osobowe i informacje, które sami umieszczamy, dostarczają nam treści cyfrowych:

To jest troszeczkę efekt skali. W pewnym momencie i warunkach darmowa usługa, która tak naprawdę nie jest darmową, zaczyna sama się napędzać, płacąc naszymi danymi. […] W aferze Cambridge Analityca kluczem nie były same dane osobowe, ale sieć powiązań pomiędzy naszymi znajomymi.

The Great Hack to film, który opowiada o tym procederze. W trakcie kampanii Cambridge Analytica uzyskano 5000 informacji o każdej z badanych na Facebooku osób:

Oznacza to tyle, że w trakcie kampanii pozyskano 5000 różnego rodzaju informacji odnośnie jednej osoby. […] Te akcje marketingowe zostały zastosowane do celów politycznych. W tym filmie jest coś dziwnego […] film stosuje te same metody, o których mówi, ewidentnie kształtując jeden kierunek i pogląd, stosując te same metody, o których mówi.

A.M.K.

 

Piotr Koper (Złoty pociąg): Wytypowałem 12 miejsc w których głęboko pod ziemią występują dziwne anomalie

-Badania przeprowadzone w 2017 roku wykazują, iż skarb znajduje się na głębokości ok. 18 metrów. – dodaje Piotr Koper, poszukiwacz złotego pociągu.

 

Piotr Koper, znany z szukania złotego pociągu, który zelektryzował opinię publiczną informacją o fakcie odnalezienia prawdopodobnego miejsca, w którym znajduje się domniemany pociąg III Rzeszy. Między listopadem 1944 a końcem stycznia 1945 roku, miał on wyruszyć z Wrocławia w kierunku Wałbrzycha, jednak na dworzec w Wałbrzychu nigdy nie dotarł.

Jak wspomina rozmówca Tomasza Wybranowskiego, w 2017 roku przeprowadził on zaawansowane badania, dzięki który udało mu się wytypować 12 miejsc:

Tam, głęboko pod ziemią, występują anomalie świadczące o miejscu, w którym powinien znajdować się złoty pociąg.

Jak dodaje, same prace poszukiwawcze są o tyle ciężkie, iż teren, który trzeba przebadać, znajduje się na terenie należącym do pięciu różnych właścicieli. Koszt całej operacji Piotr Koper ocenia na 250 tysięcy złotych:

Badania przeprowadzone w 2017 roku wykazują, iż skarb znajduje się na głębokości ok. 18 metrów.

Piotr Koper narzeka również na brak dialogu pomiędzy grupami z Dolnego Śląska, pasjonującymi się historią oraz szukającymi tego skarbu:

Środowisko to jest niezwykle podzielone. Każdy trzyma informacje na siebie i liczy na to, że to jemu się uda. Brak jest myślenia szerszego, perspektywicznego.

Dodaje także, iż miasto nie chce pomóc w poszukiwaniach. Podkreśla, że można byłoby zrobić dużo więcej i mocniej partycypować w przedsięwzięciu poszukiwawczym, chociażby poprzez organizację oficjalnego spotkania i zaproszenia do rozmów burmistrza, konserwatora zabytków oraz historyków:

To jest właśnie sposób na to, aby wiele tematów i wiadomości przekazać. Mając zaplecze w postaci konserwatora zabytków oraz historyków, można by ruszyć temat bardziej dogłębnie.

 

Kalisz: W firmie Fibrain stawiamy na wartości rodzinne, które chcemy zachować na przyszłe pokolenia

Rafał Kalisz – właściciel i założyciel firmy Fibrain, mówi o początkach jej powstania. 

 

 

Rafał Kalisz, wiceprezes firmy Fibrain mówi o początkach powstania swojej firmy. Zaczęła jako hurtownia elektryczna w 1993 roku, założona jako firma rodzinna. W roku 2000-2002 firma stała się dystrybutorem materiałów telekomunikacyjnych, a w roku 2004, zaczęła pozycjonować się jako producent. Obecnie przebranżowiona, posada kilka zakładów produkcyjnych, zatrudnia ponad 70 osób i eksportuje swoje produkty, takie jak choćby nowoczesne światłowody, na cały świat.

Pierwszym etapem działalności firmy było pokazywanie zalety, dobrą cenę i jakość światłowodów. Na początku pracownicy Fibrain przekonywali operatorów w Polsce i tak powstawały nowe produkcje, które rozbudowywały firmę. Następnym etapem był dział badawczo-rozwojowy, który ma duży wpływ na innowacyjność firmy.

Gość „Poranka WNET” odniósł się także do konkurowania na światowym rynku z największymi graczami. Jak twierdzi, padają propozycje kupna firmy, jednak rodzina chce pokazywać siłę polskiej gospodarki, pozostając innowacyjną, polską, rodzinną firmą. Roczny przychód firmy Fibrain to kilkaset milionów złotych.

Nie patrzymy tylko przez pryzmat fiansowy, ale przede wszystkim zbudowania czegoś dobrego. Cieszy nas to, że budujemy coś, czym możemy się pochwalić i pokazujemy siłę polskiej gospodarki – dodaje Rafał Kalisz

Rodzina ma swoją konstytucję, liczącą kilkaset stron, w której zapisane są zasady biznesu i etyki zachowań w firmie. Działalność na pierwszym miejscu stawia wartości rodzinne w firmie, które chce zachować na przyszłe pokolenia.

 

M.N.

Badania: Chcemy zamienić Ukrainę na Polskę bardziej, niż zarobić – przyznaje tak 8 na 10 Ukraińców pracujących w Polsce

Aż 80 proc. Ukraińców przyjeżdżających do Polski jako najważniejszą motywację wskazuje zmianę kraju zamieszkania – mówią badania Personnel Service, przeprowadzone na Ukraińcach pracujących w Polsce

Ten aspekt wyprzedza nawet pobudki typowo finansowe czy polityczne, związane z brakiem pracy na Ukrainie czy niestabilną sytuacją w kraju.

– Ukraińcy chętnie przyjeżdżają do Polski, bo nasz kraj ma zdecydowanie wyższy poziom życia, lepsze perspektywy, możliwości rozwoju dla nich i ich rodzin – mówi Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service, ekspert rynku pracy. –  Są nam bliscy kulturowo i dobrze się czują w naszym kraju. Zachęcanie ich do pozostawania u nas dłużej jest korzystne także z perspektywy polskiego rynku pracy, który coraz bardziej konkuruje o kadrę z Ukrainy z gospodarkami Czech, Węgier, Słowaków czy Niemców. Prawie 100 proc. rodzimych przedsiębiorców lubi pracowników ze Wschodu, większość zatrudnia ich równie chętnie, co Polaków. Dlatego interesy obu stron są spójne, a o ich realizację powinniśmy lepiej zadbać wprowadzając kolejne zmiany w prawie

W kolejce po nowe życie

Dla większości przyjeżdżających do nas Ukraińców cel zarobkowy jest celem pośrednim – tak naprawdę ruszają do Polski, aby zmienić swoje życie zmieniając kraj zamieszkania. Wskazuje na to aż 80 proc. naszych sąsiadów ze Wschodu pracujących w Polsce, pytanych przez Personnel Service. Na brak normalnej pracy, czy niskie zarobki jako bezpośredni powód przyjazdu wskazuje jedynie 7 proc.. Trzeba pamiętać, że w wyniku konfliktu na wschodzie Ukrainy wiele miejsc pracy zniknęło, zostawiając bez źródła utrzymania od kilku do nawet kilkunastu tysięcy pracowników.

Około 5 proc. Ukraińców liczy przede wszystkim na to, że przyjazd do Polski pomoże rozwiązać ich problemy finansowe i rodzin. Kolejne 5 proc. wskazuje na względy polityczne – niestabilną sytuację gospodarczą i społeczną w kraju – wielu naszych wschodnich sąsiadów nie chce budować swojego życia i inwestować w miejscu, które nie zapewnia długofalowego poczucia bezpieczeństwa.

Chcą rozwijać biznes

Jak przyznają eksperci Personnel Service, część przyjeżdżających do nas Ukraińców myśli o tym, by w przyszłości założyć w Polsce nawet mały biznes, taki jak np. kawiarnia, restauracja. Z Ukrainy często wyjeżdżają ci najbardziej przedsiębiorczy, którzy mieli już do czynienia z biznesem. Zamiast inwestować siły, czas i pieniądze w rozwój firmy na Ukrainie, często woleliby zostać u nas i tu wykorzystywać swój potencjał, korzystając z większego spokoju gospodarczo-społecznego.

– Powinniśmy zachęcać Ukraińców do osiedlania się w Polsce. Pozostając w naszym kraju na dłużej, przyczyniliby się jeszcze bardziej do wzrostu naszego PKB – mówi Krzysztof Inglot. – Dobrze się czujemy w swoim towarzystwie, język którym mówimy jest zbliżony. Ukraińcy uczą się go bardzo szybko. Powinniśmy to wykorzystać by lepiej integrować pracujących w Polsce Ukraińców.