Wedle GUS inflacja spadła. Krzysztof Kolany: Jedni się cieszą, drudzy obawiają się recesji. Oba obozy mają trochę racji

Przy taniejącym paliwie i opale mamy wciąż rosnącą inflację bazową. Nie ma mowy o utrzymaniu się dezinflacji. Nie teraz i nie w najbliższych miesiącach – mówi główny analityk portalu Bankier.pl.

Wysłuchaj całej rozmowy:

Wedle danych Głównego Urzędu Statystycznego inflacja konsumencka spadła wynosząc 17,4 procent. Krzysztof Kolany w rozmowie z Łukaszem Jankowskim radzi, aby nie emocjonować się tymi danymi.

To tak naprawdę pierwszy roczny spadek dynamiki inflacji od czerwca 2021. Nie zapominajmy na jakich jesteśmy poziomach. 18 procent to jest katastrofa. Gdybym rok temu zaprognozował 18 procent, to by mnie wyśmiano lub odesłano w kaftanie bezpieczeństwa.

Ekspert przypomina również, że od 1 stycznia prawdopodobnie zrosną stawki VAT na paliwa i energię, a to spowoduje kolejny wzrost inflacji.

Gość Kuriera w Samo Południe informuje, że inflacja bazowa wciąż bardzo szybko rośnie i nie ma tu mowy o jakiejkolwiek dezinflacji przez najbliższych kilka tygodni lub miesięcy.

Niedługo inflacja bazowa to będzie nowy rekord – 11 procent. Mamy wciąż bardzo wysokie ceny podstawowych dóbr.

Czytaj także:

Karol Rabenda: Sprowadziliśmy ilości węgla, które nigdy nie były sprowadzane do Polski

Produkt Krajowy Brutto – czego jest miarą i jak się go liczy / dwudziesta audycja „Czy fortuna kołem się toczy?”

PKB jest miarą wartości dóbr i usług nowo wytworzonych na terenie kraju w ciągu roku. Produkt Krajowy Brutto mierzy wielkość gospodarki i jest jednym z podstawowych wskaźników makroekonomicznych.

Bywa, że Produkt Krajowy Brutto, nazywany w skrócie PKB, jest mylony z przychodami budżetu państwa. Możemy zapewne stwierdzić, że są to naczynia połączone, ale tak samo możemy powiedzieć o innych wskaźnikach ekonomicznych, jak stopa bezrobocia czy inflacja.

PKB jest miarą wartości dóbr i usług nowo wytworzonych na terenie kraju w ciągu roku. Produkt Krajowy Brutto mierzy wielkość gospodarki i jest jednym z podstawowych wskaźników makroekonomicznych określających efekty pracy społeczeństwa.

Gdy w mediach słyszymy o PKB, najczęściej pojawia się wartość procentowa, która określa dynamikę tego wskaźnika, czyli jego wzrost albo spadek w porównaniu do wartości Produktu Krajowego Brutto w poprzednim roku. Rzadziej usłyszymy, że np. w 2016 roku wartość PKB wyniosła 1851,2 mld złotych i była to liczba blisko sześciokrotnie wyższa od dochodów budżetu państwa w tym roku.

Współcześnie do obliczenia wielkości gospodarki, czyli PKB stosuje się trzy metody: wydatkową, dochodową i produkcyjną. I właśnie ta pierwsza jest najpopularniejsza i najczęściej słyszymy o niej w przekazach medialnych.

Stosujący metodę wydatkową przyjmują, że Produkt Krajowy Brutto jest w przybliżeniu równy sumie wydatków na produkty finalne, czyli takie, które są przeznaczone do sprzedaży i nie podlegają dalszemu przetworzeniu; produkty, które trafiły do swoich odbiorców lub powiększyły stany magazynowe.

Obliczając PKB tą metodą sumujemy wydatki na dobra konsumpcyjne (produkty i usługi) wytwarzane w kraju, wydatki na krajowe dobra inwestycyjne, wydatki rządowe na wytwarzane w kraju finalne produkty i usługi (z wyłączeniem płatności transferowych, czyli np. emerytur, rent, zasiłków, subwencji i dofinansowań) oraz zmianę stanu zapasów, która może być liczbą dodatnią lub ujemną, ponieważ w danym roku wartość stanów magazynowych mogła się zwiększyć lub zmniejszyć. Żeby zakończyć obliczanie PKB, od tej sumy odejmujemy wielkość łącznego importu, który był uwzględniony w składnikach wcześniejszego dodawania, ponieważ PKB mierzy wielkość gospodarki danego kraju.

Ciekawym wskaźnikiem umożliwiającym porównywanie gospodarek różnych państw jest PKB per capita, czyli Produkt Krajowy Brutto podzielony przez liczbę mieszkańców kraju. W rankingu państw według PKB per capita w dolarach amerykańskich, który został opublikowany przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy w październiku 2017 roku, Polska zajmuje 57 miejsce wśród 188 zaprezentowanych państw. Na podium znalazł się Luksemburg, Szwajcaria i Norwegia. Natomiast Polska wyprzedziła m.in. Chorwację, Rosję i Brazylię.

Kolejnym wskaźnikiem porównawczym jest PKB wyrażone z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej per capita. Dane pochodzą z tego samego raportu Międzynarodowego Funduszu Walutowego i pokazują siłę nabywczą ludności w różnych krajach. W tym rankingu Polska zajmuje  44 pozycję. Na pierwszym miejscy znalazły się Katar, Luksemburg i Singapur, a za Polską uplasowały się m.in. Węgry, Republika Południowej Afryki i Ukraina.


Projekt „Pieniądz – historia i teraźniejszość. Zarządzanie finansami – zagrożenia i szanse” – realizowany z Narodowym Bankiem Polskim w ramach programu edukacji ekonomicznej.

Produkt Krajowy Brutto – czego jest miarą i jak się go liczy / Zapraszamy na audycję „Czy fortuna kołem się toczy?”

Jutro – w piątek 29 grudnia 2017 roku, w Poranku WNET o 9:30 kolejna audycja ekonomiczna. Tym razem jej tematem będzie PKB – co to za wskaźnik, co nam pokazuje, jakie ma wady i zalety. Zapraszamy.

Bywa, że Produkt Krajowy Brutto, nazywany w skrócie PKB, jest mylony z przychodami budżetu państwa. Co zatem mierzy? Czy wyraża się w liczbach bezwzględnych czy w procentach?

Inne ważne pytanie, jakie sobie zadamy, to, jakie są metody ustalania wielkości PKB.

Co znaczy PKB per capita?

O tym już jutro o 9:30 w Radiu WNET.


Projekt „Pieniądz – historia i teraźniejszość. Zarządzanie finansami – zagrożenia i szanse” – realizowany z Narodowym Bankiem Polskim w ramach programu edukacji ekonomicznej.

Bank jako magazyn pieniędzy / dziewiętnasta audycja z cyklu „Czy fortuna kołem się toczy?”

Na początku banki zarabiały na opłacie za usługę przechowywania złota. Z czasem banki wprowadziły jednak zasadę „częściowej rezerwy”, która umożliwiła im zarabianie na pożyczaniu złota.

 

W audycji pt. „Od barteru do złotej monety” przedstawiliśmy banki jako „magazyny pieniędzy”, które rozwiązywały problem z niewygodą i nieporęcznością wykorzystania złota w transakcjach handlowych. Rozwiązaniem okazała się oferta „składowania złota”. Właściciel kruszcu przekazywał złoto do magazynu, a w zamian otrzymywał „kwit składowy”. Taki kwit stawał się substytutem pieniądza i mógł być wykorzystywany w transakcjach handlowych zamiast samego złota w fizycznej postaci. Bank otrzymywał odpowiednią opłata za usługę magazynowania. Papierowe kwity nazywano notami bankowymi, czyli banknotami.

Szybkość i skala procesu przechodzenia na korzystanie z substytutów pieniądza była zależna trzech czynników. Po pierwsze, rosnąca liczba użytkowników kwitów będzie zachęcać kolejnych do korzystania z papierowych tytułów do złota ze względu na malejące prawdopodobieństwo, że dany kontrahent zażąda płatności w złocie. Po drugie, czynnikiem ograniczającym korzystanie z substytutów pieniądza, była klientela poszczególnych banków – im więcej transakcji pomiędzy klientami różnych banków, tym więcej złota trzeba transportować między bankami. Trzecim czynnikiem, wspierającym rezygnację z fizycznego złota, jest zaufanie do banków.

Wraz z wzrostem zaufania do banków mogła rozwijać się ich oferta. Zaczęły pojawiać się kolejne substytuty pieniądza. Klienci uznali, że w pewnych okolicznościach wygodniej będzie zrezygnować z kwitów, czyli banknotów i zamiast nich posługiwać się rachunkami bieżącymi, nazywanymi również depozytami bankowymi. W takiej sytuacji transakcja polega na wydaniu przez klienta dyspozycji w formie polecenia, zgodnie z którym jego bank przekazuje część złota z jego rachunku na rzecz innej osoby, co podlega odpowiednim zapisom w księdze prowadzonej przez bank. Takie pisemne polecenie nazywane jest czekiem.

Kolejną formą substytutu pieniądza stały się monety zdawkowe, które reprezentowały bardzo drobne pieniądze. Można powiedzieć, że były to odpowiedniki banknotów, ale zamiast drukować je na papierze, zdecydowano się na bicie ich na metalu o niskiej zawartości kruszcu.

Na początku banki zarabiały na opłacie za usługę przechowywania złota. Z czasem banki wprowadziły jednak zasadę „częściowej rezerwy”, która umożliwiła im zarabianie na pożyczaniu złota, wystawiając kwity, które nie mają pokrycia w złocie. Tak powstał kredyt bankowy.

Pod koniec XIX wieku wykształcił się system waluty złotej nazywany również standardem lub parytetem złota. To międzynarodowy system walutowy, w którym standardowa jednostka wyemitowanych pieniędzy odpowiada określonej wadze złota, a banki gwarantują wykupienie wyemitowanych pieniędzy za złoto.

Obecnie żaden kraj nie korzysta ze standardu złota, ale państwa posiadają złoto monetarne jako jeden z wielu elementów określających wartość walut. Handel tym złotem odbywa się jedynie między bankami centralnymi oraz z organizacjami międzynarodowymi, np. Międzynarodowym Funduszem Walutowym. Międzynarodowy Fundusz Walutowy publikuje światowy ranking rezerw złota zgromadzonego przez banki centralne. Wszystkie kraje posiadają łącznie ponad 33 tysiące ton złota.


Projekt „Pieniądz – historia i teraźniejszość. Zarządzanie finansami – zagrożenia i szanse” – realizowany z Narodowym Bankiem Polskim w ramach programu edukacji ekonomicznej.

„Ryzyko inwestycyjne – dwie strony medalu” – osiemnasta audycja z cyklu „Czy fortuna kołem się toczy?”

Na czym polega ryzyko związane z inwestowaniem? Czym się charakteryzują fundusze inwestycyjne? Jak stworzyć własny portfel inwestycyjny? O tym mówiliśmy w kolejnej audycji ekonomicznej w Radiu WNET.

 

Gdy inwestujemy nasze oszczędności ponosimy ryzyko, które możemy określić jako prawdopodobieństwo, że ulokowane środki nie przyniosą oczekiwanych przychodów. W zależności od rodzaju inwestycji musimy liczyć się z tym, że nie osiągniemy oczekiwanej stopy zwrotu lub dodatkowo stracimy część lub całość zainwestowanego kapitału. Generalna zasada mówi, że czym większe oczekiwane zwroty, tym większe ryzyko inwestycyjne.

Przykładem inwestycji o niskim ryzyku są obligacje skarbu państwa, które często uznaje się za inwestycje o zerowym ryzyku, ponieważ bankructwo państwa jest uznawane za nieprawdopodobne zdarzenie. Do końca września można kupić 2-letnie obligacje skarbu państwa, które dadzą nam 2,10% zysku w każdym roku inwestowania, z roczną kapitalizacją odsetek, czyli kupując np. 10 obligacji o wartości 100 zł każda po 2 latach zarobimy 42,4 zł i jest to kwota gwarantowana przez państwo. Skarb państwa oferuje jeszcze obligacje 3, 4, 6, 10 i 12-letnie.

Można inwestować również w akcje i obligacje przedsiębiorstw, ale nie jest to polecany wybór dla większości inwestorów. Wprawdzie usłyszymy, że w długim terminie kursy akcji rosną, ale często trzeba czekać więcej niż standardowe 3 do 5 lat i ta prawidłowość dotyczy indeksów akcji, a te pokazują średni kurs najlepszych spółek w danej kategorii. Trzeba mieć też na uwadze, że spółki, które wchodzą w skład indeksów, także potrafią podupaść lub zbankrutować, a wtedy wypadają z indeksu. Patrząc na rosnący indeks akcji musimy pamiętać, że w różnych okresach w jego skład wchodzą różne spółki.

Dlatego dobrym rozwiązaniem dla inwestorów o małej wiedzy i doświadczeniu mogą być fundusze inwestycyjne, czyli organizacje, które przyjmują pieniądze od swoich klientów i następnie zespół zarządzający lokuje je w produkty inwestycyjne zgodnie ze strategią danego funduszu. Na rynku istnieje kilka typów funduszy, które charakteryzują się różnym poziomem ryzyka oraz wysokością oczekiwanych stóp zwrotu.

Fundusze najmniej ryzykowne, czyli osiągające również najniższe zyski, to fundusze rynku pieniężnego, które inwestują środki w papiery dłużne wiarygodnych emitentów o krótkim terminie zapadalności, np. w bony skarbowe emitowane przez państwa. Od tego typu funduszy powinniśmy spodziewać się stóp zwrotu porównywalnych do tych osiąganych na depozytach bankowych. Natomiast ich przewagą jest to, że pieniądze możemy wypłacić w dowolnym momencie bez straty zysku, co miałoby miejsce w przypadku zerwania lokaty bankowej. Większość funduszy pieniężnych osiągnęła dodatnie stopy zwrotu w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Najlepszy przyniósł zysk w wysokości powyżej 4%, a jedyny ujemny wynik wyniósł ok. -1,5%.

Innym rodzajem funduszy są fundusze obligacji, nazywane również funduszami papierów dłużnych, ponieważ inwestują pieniądze w w papiery wartościowe o stałym dochodzie, tj. bony i obligacje skarbowe oraz instrumenty dłużne, emitowane przez przedsiębiorstwa i organizacje samorządowe. Zwykle oferują mniejsze stopy zwrotu w porównaniu do funduszy akcji, ale warto dokładnie zapoznać się ze strategią inwestycyjną danego funduszu, ponieważ inwestycja w obligacje może również wiązać się z ponoszeniem znaczącego ryzyka. W ciągu ostatnich 12 miesięcy większość notowanych funduszy przynosiła zyski, a najlepszy z nich osiągnął stopę zwrotu w wysokości 6,18%, ale kilkanaście funduszy zanotowało straty, które nie przekroczyły -6,5%.

Do funduszy akcji zaliczamy takie fundusze, które ponad połowę swojego kapitału inwestują w akcje notowane na polskim lub zagranicznym rynku. Mówi się, że są to formy agresywnego inwestowania, ponieważ należą do najbardziej dynamicznych form inwestowania. Zmienność wartości jednostki inwestycyjnej funduszu jest bardzo duża, ponieważ jest skorelowana z notowaniami akcji na giełdach papierach wartościowych. W ciągu ostatnich 12 miesięcy najlepszy był fundusz, który inwestuje w akcje polskich przedsiębiorstw i przyniósł ponad 100% stopę zwrotu. I był to wynik ponadprzeciętny, ponieważ fundusze z tej samej kategorii osiągnęły średni zysk w wysokości 5,63%. Natomiast gdybyśmy zainwestowali pieniądze w tym najlepszym funduszu trzy lata temu, teraz bylibyśmy stratni, a nasza strata wynosiłaby -12,67%.

Jeżeli chcemy zmniejszyć ryzyko strat, powinniśmy tylko część środków inwestować w produkty, które mogą nam przynieść wysokie stopy zwrotu, a pozostałe środki lokować w produktach o niskim ryzyku. Tym samym stworzymy własny portfel inwestycyjny o zdywersyfikowanym charakterze.


Projekt „Pieniądz – historia i teraźniejszość. Zarządzanie finansami – zagrożenia i szanse” – realizowany z Narodowym Bankiem Polskim w ramach programu edukacji ekonomicznej.

Rachunek zysków i strat, czyli podstawowa matematyka rachunku wyników / „Czy fortuna kołem się toczy?”

Czy działalność gospodarcza przynosi zyski czy generuje straty? Na to pytanie odpowiada rachunek zysków i strat (inaczej rachunek wyników), który jest obowiązkowym elementem sprawozdania finansowego.

 

Rachunek zysków i strat, obok bilansu, czyli obrazu składników majątkowych biznesu i źródeł ich finansowania, oraz rachunku przepływów pieniężnych, czyli dokumentu koncentrującego się na przepływach gotówkowych, to najważniejszy dokument finansowy przedsiębiorstwa. Jest obowiązkowym elementem sprawozdania finansowego dla wielu podmiotów (np. spółek akcyjnych i spółek z ograniczoną odpowiedzialnością).

Wprawdzie rachunek zysków i strat jest przede wszystkim wykorzystywany do interpretacji wyników finansowych osiągniętego przez firmę, ale w tej audycji jego konstrukcję przestawimy w sytuacji planowania działalności gospodarczej. Czy nasz pomysł biznesowy ma szansę na powodzenie, jakich zysków możemy się spodziewać i w jakim okresie możemy się ich spodziewać.

Najczęściej planujemy działalność w okresie 3-5 lat w odstępach miesięcznych lub kwartalnych. Zwykle pierwsze miesiące będą zamykać się stratą, a rachunek wyników pozwoli nam oszacować jaki kapitał będzie potrzebny, żeby rozkręcić nasz biznes i przekroczyć próg rentowności.

Tworząc rachunek zysków i strat musimy oszacować przychody ze sprzedaży naszych produktów lub usług. W rachunku uwzględniamy ceny netto, czyli ceny bez podatku VAT. Od tych przychodów odejmujemy koszty wytworzenia sprzedanych wyrobów. Uwzględniamy w nich zużycie materiałów i energii; wynagrodzenia, ale tylko tych pracowników, którzy są bezpośrednio związani z produkcją lub realizacją usług; amortyzację oraz usługi obce. Po odjęciu od przychodów ze sprzedaży związanych z nią kosztów otrzymujemy zysk lub stratę na sprzedaży brutto.

Następnie szacujemy koszty administracyjne – wynagrodzenia pracowników, koszty reklamy, materiałów biurowych, itp. Kolejna pozycja kosztowa to koszty związane ze sprzedażą produktów lub usług, np. rozładunek i załadunek, transport i jego ubezpieczenie. Odejmując koszty administracyjne i koszty sprzedaży od wyniku na sprzedaży brutto, otrzymujemy zysk lub stratę na sprzedaży netto, czyli wynik naszej podstawowej działalności gospodarczej. Ale to jeszcze nie koniec…

Firma może otrzymywać przychody i ponosić koszty niezwiązane z główną działalnością: możemy uzyskać dofinansowanie ze środków budżetu państwa lub zapłacić mandat po kontroli warunków bezpieczeństwa i higieny pracy. Po dodaniu wszystkich takich przychodów do wyniku na sprzedaży netto i odjęciu wszystkich takich kosztów otrzymujemy zysk lub stratę na działalności gospodarczej. Ten wynik w żargonie finansistów jest nazywany angielskim akronimem EBIT, czyli zysk przed odliczeniem podatków i odsetek.

W kolejnym kroku uwzględniamy przychody i koszt finansowe. Doliczamy np. odsetki zarobione na lokatach terminowych, a odliczamy np. odsetki za nieterminowe płatności. W ten sposób z angielskiego akronimu znika „I” i otrzymujemy zysku lub stratę brutto, czyli EBT.

Teraz już tylko musimy uwzględnić podatek dochodowy. Jeżeli w danym okresie otrzymujemy zysk brutto, pomniejszamy go o wartość podatku dochodowego i otrzymujemy zysk netto. W przeciwnym przypadku, strata netto jest równa stracie brutto. Nie ma dochodu, więc nie płacimy podatku.

Zysk lub strata netto to ostatnia pozycja rachunku zysków i strat, także możemy tą liczbę nazwać końcowym wynikiem. I oczywiście chcielibyśmy, żeby była to jak największa liczba dodatnia, a na to są tylko dwie metody: możemy szukać sposobów na zwiększenie przychodów lub wprowadzać oszczędności, które obniżą nam koszty. Właściwie jest jeszcze trzecia metoda – zawsze można liczyć na mniejsze podatki.


Projekt „Pieniądz – historia i teraźniejszość. Zarządzanie finansami – zagrożenia i szanse” – realizowany z Narodowym Bankiem Polskim w ramach programu edukacji ekonomicznej.

Gospodarowanie budżetem domowym, czyli nasze postawy wobec zarządzania pieniędzmi / „Czy fortuna kołem się toczy?”

W kolejnej audycji w Radiu WNET z cyklu „Czy fortuna kołem się toczy?” odpowiadaliśmy na pytanie, jaki jest stan wiedzy ekonomicznej Polaków. Teraz o tym można posłuchać na WNET.fm. Zapraszamy!

„Pięciu braci otrzymało w prezencie 1000 złotych. Jeśli bracia muszą równo podzielić tę kwotę, jaką kwotę każdy z nich dostanie?” – to jedno z 29 pytań, które ankieterzy, na zlecenie Narodowego Banku Polskiego, zadali reprezentatywnej grupie 2000 Polaków, którzy ukończyli 15 lat. Jeżeli ktoś odpowiedział, że każdy brat dostanie 200 zł, jest jednym z 90% mieszkańców Polski, którzy znają prawidłową odpowiedź na to pytanie.

To było najłatwiejsze pytanie w teście wiedzy ekonomicznej. Najtrudniejsze okazało się pytanie o kwotę, do której środki ulokowane w banku są objęte gwarancją Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. W 2015 roku 14% ankietowanych udzieliło prawidłowej odpowiedzi. Czy dzisiaj więcej osób wie, że od grudnia 2010 roku ta kwota wynosi 100.000 euro?

Inne pytania dotyczyły inflacji, ryzyka kursowego, podatków, czy giełdy. Pytano też o produkty bankowe, bank centralny i o rozstrzygnięcie, który sklep ma lepszą ofertę na masło. Na podstawie odpowiedzi udzielonych przez Polaków na 20 pytań, które zadano również w 2012 roku w analogicznym badaniu, powstał Indeks Wiedzy Ekonomicznej, który pomógł w analizie i prezentacji danych oraz wyciągnięciu wniosków, które stały się częścią raportu z badania pt. „Stan wiedzy i świadomości ekonomicznej Polaków”.

W badaniu pojawiły się również pytania proszące o subiektywną ocenę własnej wiedzy ekonomicznej. Polacy najniżej oceniają swoją wiedzę dotyczącą przedsiębiorczości i mechanizmu inflacji. Natomiast bardzo ciekawie wyglądają wyniki dotyczące dziedziny, w której czujemy się najlepiej – gospodarowaniu budżetem domowym. 30% Polaków uważa, że ich wiedza w tym obszarze jest bardzo duża lub raczej duża, a 37% twierdzi, że jest średnia.

Dzięki Indeksowi Wiedzy Ekonomicznej badacze mogli zweryfikować te subiektywne twierdzenia. Okazało się, że w rzeczywistości wiedza Polaków jest lepsza od ich samooceny – 38% badanych uzyskało w teście ekonomicznym wysoki wynik, a 44% średni.

Wprawdzie wyniki ujawniły, że naszą rzeczywistą piętą achillesową jest wiedza na temat strefy i waluty euro oraz podatki, a nie mechanizm inflacji, jak to sami oceniali badani. Natomiast ocena obiektywna zgodziła się z oceną subiektywną w przypadku obszaru gospodarowania budżetem domowym. Polacy uważają, że są w tym najlepsi, i tak jest w rzeczywistości.

W dziedzinie gospodarowania budżetem domowym udało się zaobserwować w jaki sposób mieszkańcy Polski podchodzą do zarządzania pieniędzmi. Okazało się, że większość z nas powinna odnaleźć się w jednej z 4 wyodrębnionych przez badaczy grup.

Zapewne każdy zna osoby, które wykazują się beztroską oraz łatwością wydawania pieniędzy lub sam należy do tej grupy. Członkowie tej kategorii często postrzegają pieniądze jako środek do spełnienia swych przyjemności. Ich postawa wobec zarządzania pieniędzmi charakteryzuje się impulsywnością i łatwością wydawania. Wśród tej grupy częściej spotkamy osoby w wieku od 15 do 34 lat, których dochody gospodarstwa domowego wynoszą 3800 zł lub więcej. W tej grupie znalazło się 12% badanych.

Kolejna grupa wyróżnia się postawą, którą charakteryzuje gospodarność i oszczędzanie. Osoby do niej należące odkładają pieniądze na wszelki wypadek i czarną godzinę. Pod koniec miesiąca zostaje im nadwyżka, a zaoszczędzone pieniądze czasami przeznaczają na zakup rzeczy, na które zwykle nie mogą sobie pozwolić. Najczęściej są to mężczyźni, którzy ukończyli 55 lat i cieszą się dobrą sytuacją materialną. Gospodarni i oszczędni stanowią 28% populacji.

Najliczniejsza grupa to „zaciskający pasa”. To ci, którzy poszukują najlepszych ofert sprawdzając poziom cen w różnych sklepach. Potrafią tak kontrolować pieniądze, żeby oszczędzić tyle, żeby wystarczyło na ich drobne przyjemności. Jednocześnie potrafią zrezygnować z zakupu, jeżeli uznają, że ich na niego nie stać. W tej grupie najczęściej spotkamy kobiety, osoby z wykształceniem podstawowym, osiągające najniższe dochody. Do tej grupy należy 41% Polaków.

9% z nas należy do czwartej grupy – to osoby, u których nie dominuje żadna z trzech przedstawionych postaw wobec zarządzania pieniędzmi, a w sposobie gospodarowania budżetem domowym przejawiają dwie lub trzy z nich.

Na koniec należy jeszcze zaznaczyć, że u 10% osób nie udało się wyróżnić żadnej postawy wobec zarządzania pieniędzmi. To zwykle osoby o najniższym dochodzie, nie posiadające rachunku bankowego i nie korzystające z internetu.

Oczywiście tego typu badania przedstawiają uproszczony obraz rzeczywistości, jednakże umożliwiły badaczom zdefiniować potrzeby edukacyjne Polaków w zakresie wiedzy ekonomicznej oraz zaproponować najbardziej efektywne sposoby ich zaspokajania. A my, przyglądając się fragmentowi tych badań, możemy zastanowić się nad własnym sposobem gospodarowania budżetem domowym.


Projekt „Pieniądz – historia i teraźniejszość. Zarządzanie finansami – zagrożenia i szanse” – realizowany z Narodowym Bankiem Polskim w ramach programu edukacji ekonomicznej.

Gospodarowanie budżetem domowym, czyli nasze postawy wobec zarządzania pieniędzmi / Zapraszamy na audycję

W kolejnej audycji w Radiu WNET z cyklu „Czy fortuna kołem się toczy” odpowiemy na pytanie, jaki jest stan wiedzy ekonomicznej Polaków. Zapraszamy w czwartek 21 grudnia 2017 r. o godzinie 9:30.

Tym razem opowiemy o raporcie „Stan wiedzy i świadomości ekonomicznej Polaków” oraz Indeksie Wiedzy Ekonomicznej. Co one nam mówią o naszej wiedzy na temat gospodarki? W jaki sposób zarządzamy naszymi pieniędzmi?

Jak dużo Polaków wykazuje się beztroską w wydawaniu pieniędzy? Czy ci, którzy są gospodarni i oszczędni stanowią większość?

Do której grupy należymy my sami? Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie zapraszamy do wysłuchania kolejnej audycji ekonomicznej w Poranku WNET w czwartek 21 grudnia 2017 r. o godzinie 9:30.


Projekt „Pieniądz – historia i teraźniejszość. Zarządzanie finansami – zagrożenia i szanse” – realizowany z Narodowym Bankiem Polskim w ramach programu edukacji ekonomicznej.

„Głębokie reformy gospodarcze Władysława Grabskiego” piętnasta audycja z cyklu „Czy fortuna kołem się toczy”

Jak wyglądał proces stabilizacji polskiej waluty w II RP? Czym się wyróżniał na tle innych krajów? Czy zakończyła się sukcesem? O tym w audycji, której teraz można posłuchać na WNET.fm.

 

W latach 20. w wielu europejskich krajach prowadzono procesy stabilizacji walutowych. Jednak reformy Grabskiego była wyjątkowa, bo była jedyną, która nie korzystała z pomocy międzynarodowej i jako jedyna została oparta wyłącznie na zasobach krajowych. Reforma walutowa była chyba najważniejsza spośród wielu zmian wprowadzonych przez rząd, który działał przez niepełne dwa lata.

17 grudnia 1923 roku prezydent Stanisław Wojciechowski powierzył Władysławowi Grabowskiemu misję utworzenia rządu. Premier objął także tekę ministra skarbu. Powstał rząd pozaparlamentarny, któremu Grabski starał się zapewnić trwałą podstawę polityczną. Jego rząd kilkakrotnie musiał zabiegać wotum zaufania i opierać się próbom jego obalenia.

Celem reform było szybkie zrównoważenie budżetu, reforma walutowa, a pomóc w ich wprowadzeniu miało być prawo umożliwiające rządowi wydawać dekrety z mocą ustawy.

Reforma skarbowa została oparta na dwóch ustawach: o podatku majątkowym z sierpnia 1923 roku i o waloryzacji podatków z grudnia tego samego roku. Reforma zakładała wzrost przychodów budżetowych i ograniczenie wydatków. Główne ograniczenie wydatków miało polegać na podwyższeniu taryf kolejowych, co zwiększyłoby dochody kolei, tym samym pozwalając ograniczyć dofinansowanie kolei przez państwo.

Równolegle do reformy skarbowej trwała reforma walutowa. Pierwszym celem była stabilizacja marki, bo w kraju panowała hiperinflacja. W 1924 roku przeprowadzono skuteczną interwencję giełdową, a kurs marki udało się ustabilizować na poziomie, który pozwolił obywatelom uwierzyć w reformę.

Bank Polski został utworzony w formie spółki akcyjnej, co miało zapewnić jego niezależność od rządzących. W wyniku subskrypcji akcji powstał bardzo rozdrobniony akcjonariat. 28 kwietnia 1924 roku Bank Polski przeprowadził emisję złotego polskiego. Hiperinflacja doprowadziła do sytuacji, w której marki polskie wymieniano na złote w relacji 1,8 mln marek za złotego. Złoty był do 1939 roku walutą w pełni wymienialną o stabilnym kursie wymiany.

Rząd Grabskiego pracował jeszcze przez niecały rok. W roku 1925 sytuacja gospodarcza zaczęła się pogarszać. Podwyższony podatek majątkowy okazał się praktycznie niemożliwy do ściągnięcia. W końcu udało się uzyskać w Stanach Zjednoczonych pożyczkę, ale Amerykanie wycofali się z transakcji po przekazaniu pierwszej jej transzy. Następnie Niemcy rozpoczęły z Polską wojnę celną. Niemcy przegrały tę wojnę, ale zrujnowała ona bilans handlowy kraju.

Rząd musiał ratować budżet poprzez emisję bilonu, zbliżając się do ustawowych limitów. Latem 1925 zachwiał się kurs złotego, a Bank Polski zawiesił wymienialność złotego na waluty obce i przestał skupować złote za granicą. Następnie bronił złotego przez interwencję giełdową i restrykcje kredytowe, co z kolei uderzyło w banki prywatne.

Od lutego kursy akcji banków zaczęły systematycznie spadać, a cała pierwsza połowa 1925 roku upłynęła pod znakiem afer bankowych. W sierpniu wkłady spadły w porównaniu z lipcem o 30%. 3 września rozpoczął się kryzys bankowy. Wtedy rozpoczął się „szturm” na kasy i banki zaczęły bankrutować. W październiku i listopadzie sytuacja stopniowo uspokajała się, ale podwójny kryzys – walutowy i bankowy – zachwiał pozycją Grabskiego.

Władysław Grabski podał się do dymisji 13 listopada 1925 roku, a bezpośrednią przyczyną był konflikt z prezesem Banku Polskiego, który odmówił Grabskiemu interwencji giełdowej, gdy złoty doświadczył kolejnego załamania.

W momencie dymisji Grabskiego mogło się wydawać, że całe dzieło stabilizacji legło w gruzach, ale czas pokazał, że reformy Grabskiego był trwałe, a do tego dokonane zostały bez pomocy kredytowej z zagranicy i stanowiły pod tym względem ewenement.


Projekt „Pieniądz – historia i teraźniejszość. Zarządzanie finansami – zagrożenia i szanse” – realizowany z Narodowym Bankiem Polskim w ramach programu edukacji ekonomicznej.

 

Głębokie reformy gospodarcze Władysława Grabskiego / Zapraszamy na kolejną audycję z cyklu „Czy fortuna kołem się toczy”

Jak wyglądał proces stabilizacji polskiej waluty w II RP? Czym się wyróżniał na tle innych krajów? O tym w kolejnej audycji ekonomicznej w Poranku WNET w środę 20 listopada 2017 r. o g. 9:30.

W latach 20. w wielu europejskich krajach prowadzono procesy stabilizacji walutowych. W Polsce reformę przeprowadził premier Władysław Grabski. Jak się okazało była ona wyjątkowa na tle innych krajów w podobnej sytuacji. Polska jako jedyna nie korzystała z pomocy międzynarodowej i jako jedyna oparła ją wyłącznie na zasobach krajowych.

W audycji opowiemy o tym, na czym polegała ta reforma. W jej ramach utworzono Bank Polski, który zaczął emitować polskiego złotego. Zakładała także wzrost przychodów budżetowych i ograniczenie wydatków.

Czas w jakim była przeprowadzana reforma był burzliwy – trudna była sytuacja polityczna zarówno krajowa jak i międzynarodowa.

Powstały w 1923 roku rząd Władysława Grabskiego upadł w 1925 roku. Dzieło jego reformy okazało się trwałe. Pokazały to jednak dopiero następne lata.

Zapraszamy do słuchania audycji w środę 20 grudnia o godzinie 9:30.


Projekt „Pieniądz – historia i teraźniejszość. Zarządzanie finansami – zagrożenia i szanse” – realizowany z Narodowym Bankiem Polskim w ramach programu edukacji ekonomicznej.