Św. Maksymilian Maria Kolbe – „ojciec dyrektor” pierwszego nowoczesnego katolickiego imperium medialnego na świecie

Przed II wojną światową Niepokalanów był największym klasztorem na świecie, a wydawnictwo – największe w Polsce. To było katolickie imperium medialne na skalę światową. Czy to nam coś przypomina?

Andrzej Karpiński

Chciałem zobaczyć metamorfozę twarzy św. Maksymiliana od dzieciństwa do czasu w obozie Auschwitz. Wtedy zauważyłem, że przez całe życie miał niezmienne oblicze. To, co było najważniejsze, nie zmieniało się. Zmieniało się tylko to, co zewnętrzne: fryzura, zarost, głębokość bruzd wokół oczu i na czole. Tę niezmienność spojrzenia i rzeźby twarzy skojarzyłem z niezmienną miłością do Maryi, której Rajmund doświadczył w dzieciństwie. Miłość, która rozpoczęła się już w domu rodzinnym, rozkwitała, przynosząc owoce wiary, aż po kres jego życia.

Linia czasu w portrecie Rajmunda, a potem św. Maksymiliana | Fot. www.niepokalanow.pl

Powołanie do oddania się Jezusowi przez ręce Maryi poczuł najmocniej podczas studiów w Rzymie w latach 1912–1915. Tam złożył śluby wieczyste i przybrał imię Maria. W Rzymie był świadkiem bluźnierczych manifestacji heretyków i masonów, których od tej pory pragnął nawracać przez jakąś organizację lub stowarzyszenie maryjne. Już wtedy w jego wyobraźni powstał Niepokalanów z całą infrastrukturą służącą Maryi. (…)

Zapoznałem się z historią powstania Niepokalanowa, z historią radia, drukarni oraz wydawnictwa. Zainteresowała mnie postać rówieśnika św. Maksymiliana, księcia Jana Druckiego-Lubeckiego, przyszłego ofiarodawcy gruntu dla zakonu. Ojciec 15-letniego księcia zakupił pałac wraz z ziemią w Teresinie pod Warszawą, gdzie cztery lata później został zastrzelony. Cały majątek odziedziczył więc jedyny syn, który 14 lat później podarował część ziemi św. Maksymilianowi pod budowę Niepokalanowa. Ale jak do tego doszło?

Pierwsze egzemplarze „Rycerza Niepokalanej” były drukowane w Krakowie, a następnie w trudnych warunkach w Grodnie, gdzie ojciec księcia Jana pełnił obowiązki prezydenta miasta. To tutaj ojciec Maksymilian poznał swojego darczyńcę, który był skłonny ofiarować zakonnikom ziemię w Teresinie, ale pod warunkiem dożywotniego odprawiania Mszy Świętych w intencji zastrzelonego ojca. Władze kościelne nie zgodziły się na takie warunki i projekt miał upaść. Ojciec Maksymilian postawił jednak wcześniej na obiecanej ziemi figurkę Matki Bożej, a transport maszyn drukarskich z Grodna już był zorganizowany. W tej sytuacji książę podarował ziemię bez żadnych warunków.

Imperium medialne

Nie wiedziałem, że przed II wojną światową Niepokalanów był największym klasztorem na świecie, a wydawnictwo – największym w Polsce. To było niespotykane na światową skalę katolickie imperium medialne. Czy to nam coś przypomina? Ależ tak… W 1936 r. Niepokalanów liczył ponad 800 zakonników. Zakon miał własną elektrownię i piekarnię. Ojciec Maksymilian rozpoczął nawet budowę lotniska. Czynił zabiegi o zakup samolotów dla Niepokalanowa, a dwóch braci zakonnych ukończyło nawet kurs pilotażu. Niestety wojna przerwała te plany. To był prawdziwy Rycerz Maryi i patriota, który już rok przed święceniami kapłańskimi, w jakże symbolicznym roku 1918, założył stowarzyszenie Rycerstwo Niepokalanej (MI – Militia Immaculatae). Będąc przez sześć lat na misji w Japonii, zbudował w Nagasaki „drugi Niepokalanów” wraz z wydawnictwem drukującym w języku japońskim. Po powrocie ojca Maksymiliana w 1936 roku z misji w Japonii, pismo „Rycerz Niepokalanej” osiagało nakład miliona egzemplarzy. Ks. Kolbe pojechał na pierwszy pokaz telewizji w Berlinie, aby użyć tej nowej wówczas technologii w służbie Maryi. Ojciec Maksymilian zawsze sięgał marzeniami daleko w przód, dlatego dwa lata później działała już w Niepokalanowie pierwsza, katolicka radiostacja. (…)

Niepokalanów – Teresin ok. 1935 r. | Fot. www.niepokalanow.pl

To nieprawdopodobne, ile może zdziałać przez 47 lat jeden człowiek z miłości. I tu nasuwa się pytanie: z miłości do kogo? Bo przecież wojnę i ludobójstwo również może zainicjować jeden człowiek, lecz z miłości do siebie. Nic bowiem nie zbiera większego żniwa śmierci niż miłość własna! Dlatego tak ważna jest rodzina, która kształtuje nas w dzieciństwie. Dlatego tak bardzo rodzina jest znienawidzona przez tych, którzy chcą oddać wychowanie i kształtowanie dzieci państwu lub opętanym ideologom. Kolejny raz, gdy piszę o polskim męczenniku, zadaję sobie pytanie, jak głęboko sięgają w ludziach pokłady nienawiści do sprawdzonych norm społecznych, do Dekalogu? Ile jeszcze pokoleń i ile lat będą odbywały się ataki na Kościół, który od 2000 lat głosi tę samą naukę tego samego Chrystusa? Ile lat jeszcze będzie drażnić naszych sąsiadów najmniejszy rozwój Polski? Ile świat jeszcze zmarnuje czasu, ile wyda pieniędzy i ile poświęci ofiar ludzkich na międzynarodowy antypolonizm?

Cały artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „Św. Maksymilian Maria Kolbe w wydarzeniu Polska pod Krzyżem” znajduje się na s. 8 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 77/2020.

 


  • Z przykrością zawiadamiamy, że z powodu ograniczeń związanych z pandemią ten numer „Kuriera WNET” można nabyć wyłącznie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
  • Od lipca 2020 r. cena wydania papierowego „Kuriera WNET” wynosi 9 zł.
Artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „Św. Maksymilian Maria Kolbe w wydarzeniu Polska pod Krzyżem” na s. 8 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 77/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Kim byli współcześni polscy męczennicy franciszkańscy i jak powstawał ich wizerunek dla akcji Polska pod Krzyżem?

„Zginiecie za podjudzanie przeciwko rewolucji modlitwą różańcową, kultem świętych, Mszą Świętą i Biblią; za głoszenie pokoju oraz za imperializm, na którego czele stoi papież Polak”.

Andrzej Karpiński

Wśród patronów akcji modlitewnej Polska pod Krzyżem współczesnymi męczennikami byli franciszkanie bł. Michał Tomaszek i bł. Zbigniew Strzałkowski. Zostali uprowadzeni i brutalnie zamordowani 9 sierpnia 1991 r. w Peru wraz z burmistrzem Pariacoto Justinem Massą.

Tego okrutnego czynu dokonali członkowie komunistycznej partii Peru „Sendero Luminoso”. Zwłoki misjonarzy znaleziono w wiosce Pueblo Viejo, kilka kilometrów od Pariacoto. Ciała miały roztrzaskane i przestrzelone czaszki. Na plecach o. Zbigniewa była przyczepiona kartka z narysowanym jego krwią symbolem sierpa i młota oraz napisem: „Tak giną lizusy imperializmu”. Świadek zdarzenia, siostra Bertha Hernandez, Służebnica Najświętszego Serca Pana Jezusa, została także porwana, jednak w trakcie jazdy wyrzucono ją z samochodu. Zdążyła usłyszeć i zapamiętać wypowiadany przez bandytów sąd nad misjonarzami: „Zginiecie za podjudzanie przeciwko rewolucji modlitwą różańcową, kultem świętych, Mszą Świętą i Biblią, za okłamywanie ludu Ewangelią i Biblią, bo wszystko to są kłamstwa, a religia jest opium dla ludu; za głoszenie pokoju, gdyż kto to czyni, musi umrzeć, oraz za imperializm, na którego czele stoi papież Polak”.

Michał Tomaszek, Zbigniew Strzałkowski i Jarosław Wysoczański | Fot. z archiwum Zakonu Franciszkanów

Liturgiczne wspomnienie błogosławionych przypada nie na dzień ich śmierci – 9 sierpnia, lecz na 7 czerwca, gdy bł. Michał Tomaszek i bł. Zbigniew Strzałkowski zostali wyświęceni w 1986 r. na diakona i kapłana.

Podobnie jak w poprzednich realizacjach, potrzebowałem odpowiednich i dobrej jakości zdjęć zakonników. Początkowo byłem przekonany, że nie będzie problemu. Jednak – ku mojemu zdziwieniu – dużego wyboru nie było. (…) Młodzi, pogodni zakonnicy (31 i 33 lata) nie byli zbyt często fotografowani. A jeśli już znalazłem jakieś ich zdjęcia, to raczej z ich życia prywatnego i bardzo uśmiechniętych.

Miałem dylemat, bo do akcji Polska pod Krzyżem odradzono mi przedstawianie uśmiechniętych męczenników. Do dzisiaj kanon przedstawiania świętych nie pozwala na ich uśmiech. Czy jest to uzasadnione teologicznie?

Czy jest to raczej część tradycji lub zwyczaj utrwalony w przeszłości przez malarstwo portretowe? Wtedy niemożliwe było długie pozowanie z nieruchomym uśmiechem. Dzisiaj, w czasach fotografii, jest już to możliwe. Przykładem jest utrwalanie lekko uśmiechniętej twarzy św. Jana Pawła II. Czy jest to przełamanie stereotypu?

Owszem, w Starym Testamencie pojawiają się wzmianki o radości wyrażanej śmiechem lub tańcem. W Nowym Testamencie już zaledwie dwa razy.

Kościół w średniowieczu zachowywał dystans wobec śmiechu i tańca, uważając je za brak panowania nad duchowością, za głupotę i objaw grzeszności. Jest to niezrozumiałe, gdyż samo słowo ‘błogosławiony’ oznacza ‘szczęśliwy’. Dlaczego więc nie wyrażać szczęścia uśmiechem?

Czy w sztukach plastycznych mamy zatem do czynienia z nieprawdziwymi wizerunkami świętych? Portret każdego świętego przedstawia, według tradycji, jego oblicze z ostatnich lat życia lub moment opuszczenia Ziemi. Czy taki wizerunek nie powinien jednak przedstawiać świętego widzianego oczami artysty po śmierci, obcującego z Bogiem i innymi świętymi, nie będąc już ograniczonym czasem i przestrzenią? W przypadku męczenników dodatkowo umieszcza się atrybut palmy męczeństwa lub narzędzia zbrodni. Dlatego też zastanawiałem się, czy w przypadku bł. Michała i bł. Zbigniewa nie umieścić w grafice pistoletu. Jednak z uwagi na całość koncepcji poprzestałem na tradycyjnej palmie męczeństwa. (…)

Fot. A. Karpiński

W związku z opisanym powyżej „dylematem uśmiechu” postanowiłem znaleźć kompromis. Musiałem zadbać przede wszystkim o to, aby postacie pasowały do pozostałych patronów-męczenników Polski pod Krzyżem. Skorzystałem zatem z możliwie najpoważniejszych (jak na pogodnych misjonarzy) dostępnych zdjęć i rozpocząłem pracę nad portretami. Z uwagi na wymogi jakościowe, potrzebowałem fotografii w możliwie wysokiej rozdzielczości. Posłużyłem się zatem zdjęciami portretowymi wykonanymi jeszcze w Polsce, prawdopodobnie tuż przed wyjazdem zakonników na misję do Peru. Twarze musiałem cyfrowo zmodyfikować i dostosować do ogólnej koncepcji graficznej. Oczy bł. Zbigniewa Strzałkowskiego zamieniłem na bardziej otwarte i pobrałem je z jego innego zdjęcia. Natomiast bł. Michałowi Tomaszkowi celowo nie dodawałem zarostu, aby pozostawić znak, że do misji dołączył rok później.

Wiadome jest, że franciszkańskie habity są czarne, ale nie te na misjach w Ameryce Południowej. Szaty misjonarzy są szare. Dlatego poszukałem zdjęcia z tak wyraźnym habitem, że był widoczny splot tkaniny. Z jednego zdjęcia utworzyłem dwie zwrócone do siebie postacie, z zachowaniem proporcji wzrostu misjonarzy.

Pozostał do utworzenia franciszkański, biały sznur (cingulum) z trzema węzłami oznaczającymi złożone śluby. W kolejności od dołu: posłuszeństwa, ubóstwa i czystości. Franciszkanie żartują, że ten pierwszy, najbliżej ziemi, najłatwiej się brudzi.

Gdy miałem gotowe twarze i szaty z detalami, pozostało umiejętnie połączyć wszystko w całość. Zwróciłem głowy misjonarzy do siebie i ostrożnie osadziłem je w habitach w miejscach, gdzie zaczynają się kaptury. Całość wycieniowałem. Wyrównałem kontrast i ziarnistość wszystkich części składowych grafiki. Po osadzeniu w tle i ponownym wycieniowaniu, wizerunki błogosławionych Michała Tomaszka i Zbigniewa Strzałkowskiego były gotowe. Zostały wydrukowane na dwóch wielkich formatach oraz powielone w setkach egzemplarzy w formie małych, pamiątkowych obrazków z akcji Polska pod Krzyżem.

Dlaczego akurat tam pojechali? Nie mogę wyjść z podziwu, że powołanie misjonarzy było tak silne, że opisana wyżej sytuacja w Peru nie zniechęciła ich do realizacji misji. Wiara, radość głoszenia Słowa Bożego i pomoc biednym okazały się silniejsze od strachu przed jakąkolwiek ideologią i jej skutkami.

W sierpniu 1991 r. w Częstochowie odbywały się Światowe Dni Młodzieży, na które przybył inicjator spotkania, papież Jan Paweł II.

W związku ze ślubem siostry o. Jarosław Wysoczański pojechał w tym czasie na urlop do Polski. W piątek 9 sierpnia 1991 r. pozostali w Pariacoto misjonarze Michał i Zbigniew odprawiali wieczorną Mszę Świętą.

Na terenie misji było trzech postulantów i kucharka, wspomniana na początku siostra Bertha Hernandez. Tego wieczoru do Pariacoto wkroczyli uzbrojeni bandyci. Uprowadzili burmistrza miasta, następnie wtargnęli do kościoła i uprowadzili siostrę z misjonarzami. Mapka pokazuje drogę, którą przebyli, oraz miejsce męczeństwa.

Cały artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „Bł. Michał Tomaszek i bł. Zbigniew Strzałkowski” znajduje się na s. 6 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „Bł. Michał Tomaszek i bł. Zbigniew Strzałkowski” na s. 6 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Skąd zaczerpnąć wzorce do wizerunku św. Wojciecha, który żył tysiąc lat temu? Relacja plastyka Andrzeja Karpińskiego

Zauważyłem gwałtowną zmianę w wizerunkach plastycznych św. Wojciecha po XVI w. Przed XVI wiekiem św. Wojciech wyglądał na mniej niż 42 lata, które przeżył do momentu męczeńskiej śmierci.

Andrzej Karpiński

Jak w poprzednich realizacjach graficznych, pracę rozpocząłem od poszukiwania najlepszego wzorca postaci. W przypadku św. Wojciecha obszar zainteresowań musiał, jak wiadomo, dotyczyć Polski, Czech, Węgier i Niemiec.

Zwiedziłem zatem wirtualnie wszystkie katedry, kościoły i miejsca upamiętniające świętego. Wykonałem uporządkowaną w czasie listę obrazów i rzeźb.

Muszę przyznać, że lubię przeglądać blogi japońskich turystów. Oni uwielbiają podczas wycieczek dużo fotografować, no i używają dobrego sprzętu. Mogłem korzystać ze zdjęć dobrej jakości oraz z materiałów z prawem do dowolnej modyfikacji i dalszej publikacji.

Święty Wojciech. Opracowanie graficzne Andrzeja Karpińskiego do projektu Polska pod Krzyżem dla Fundacji Solo Dios Basta

Po długiej selekcji jakościowej pozostało niewiele wzorców. Pamiętałem o wszechobecnej tendencji artystów do postarzania wizerunków świętych. Szczególnie do dodawania im brody, wąsów i siwych włosów. W przypadku św. Wojciecha zauważyłem gwałtowną zmianę w wizerunkach plastycznych po XVI w. Mianowicie przed XVI wiekiem św. Wojciech przedstawiany był z krótszymi włosami i bez dużego zarostu. Wyglądał nawet na mniej niż 42 lata, które przeżył do momentu męczeńskiej śmierci. Natomiast późniejsze wizerunki przedstawiają biskupa co najmniej o 10 lat starszego niż w rzeczywistości. Jako mężczyznę z obfitym, siwym zarostem i dłuższymi włosami. Otóż na przełomie XV i XVI w., gdy protestantyzm przybierał na sile, Kościół katolicki potrzebował wzmocnienia. Zauważa się w tym okresie większą ilość kanonizacji. A może wierni potrzebowali więcej autorytetów, wzorców do naśladowania? Albo, mówiąc wprost, gwarancji i dowodów, że droga do zbawienia i świętości jest również w ich zasięgu? Być może to było przyczyną dodawania od tego czasu świętym w sztukach plastycznych nobliwości i powagi? Tego się nie dowiemy…

Jeden ze sztandarowych i najstarszych wizerunków św. Wojciecha znajduje się na Drzwiach Gnieźnieńskich anonimowego autora (ok. 1175 r.), gdzie we wszystkich scenach biskup przedstawiany jest jako bardzo młody, bez obfitego zarostu i z krótkimi włosami. Nawet w chwili śmierci, w scenie ścięcia toporem. (…)

Ostatnim przykładem wizerunku św. Wojciecha z XVI wieku jest ilustracja z bogato zdobionej księgi z 1535 roku. Widnieje w niej także wizerunek św. Stanisława i wiele innych przepięknych ilustracji. Tutaj również św. Wojciech wygląda młodo. Wiadomo, że w tamtych czasach większość mężczyzn nosiła brody. Prawdopodobnie nie każdy miał czas, narzędzia i potrzebę estetyczną systematycznego golenia. Jednak dostojników otoczonych służbą nie powinno to dotyczyć. (…)

Proces postarzania świętego trwał w najlepsze, szczególnie w nowych technikach drukarskich. Na pięknych litografiach i stalorytach z XIX wieku św. Wojciech wygląda już na ponad 60 lat.

(…) Czesi nie chcieli już widzieć u siebie niewygodnego biskupa i w 996 roku 40-letni Wojciech udał się z misją ewangelizacyjną przez Polskę do Prus, gdzie chciał nawracać pogan. Otton III, niespełna 16-letni cesarz, nie tylko wyraził na to zgodę, ale nawet zawarł przyjaźń z Wojciechem. Z przyjazdu misjonarza ucieszył się także Bolesław Chrobry. Na ziemiach polskich szybko powstały klasztory benedyktyńskie.

Wojciech wraz z trzyosobową ekipą wyruszył z misją nad Zalew Wiślany. Nie życzył sobie przysługującej mu ochrony wojskowej. Podróżując łodzią od wioski do wioski, przekonał się, że Prusowie nie chcą się nawracać. Zalew Wiślany sięgał wtedy daleko w głąb lądu. Obejmował całe dzisiejsze jezioro Dróżno, a wąska rzeczka Dzierzgoń była wtedy szerokim szlakiem wodnym. Wojciech wraz z bratem Radzimem i subdiakonem Boguszem został potraktowany jak intruz i przegnany z Prus. Misjonarze wycofali się na teren Polski do grodu o nazwie Cholinum (dzisiejsze Pachoły). Jednak Wojciech z towarzyszami podjął kolejną próbę dostania się rzeką Dzierżonką do najbliższej pruskiej osady.

Wysiedli z łodzi przy mostku w dzisiejszej wiosce Bągart. Odnalezione nieopodal w błocie resztki bali drewnianych są prawdopodobnie pozostałością dawnego mostku (źródło: prace prof. Przemysława Urbańczyka 1990 r.). Szli na północny-wschód. Nie wiedzieli, że są śledzeni przez Prusów. O świcie 23 kwietnia 997 roku w okolicy dzisiejszej wioski Święty Gaj, podczas odprawiania Mszy Świętej zostali napadnięci, a Wojciech zamordowany. Wbito mu w ciało sześć włóczni, a głowę ścięto i nabito na kolejną włócznię. Jego towarzyszy zwolniono. Bolesław Chrobry wykupił ciało męczennika i uroczyście sprowadził je do Gniezna, gdzie utworzono niezależną metropolię. Natomiast w roku 999 papież Sylwester II osobiście kanonizował św. Wojciecha.

Cały artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „Święty Wojciech” znajduje się na s. 8 i 9 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl.

 


Do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, BEZPŁATNIE, pod adresem gratis.kurierwnet.pl.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „Święty Wojciech” na s. 8 i 9 kwietniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Św. Stanisław: historycy są zgodni w jednym: biskup zarzucał królowi grzeszne życie i król nie mógł zaakceptować krytyki

Proces kanonizacyjny rozpoczął się w 1229 r. Najdłużej ze zgodą na kanonizację zwlekał kardynał Rinaldo Conti. Odtąd postawę radykalnie sprzeciwiającą się kanonizacji nazywa się „advocatus diaboli”.

Andrzej Karpiński

Biskup-męczennik jest nie tylko głównym patronem Polski, ale także patronem wielu polskich miast i archidiecezji. Większość królów Polski była koronowana na Wawelu przed sarkofagiem z jego relikwiami.

(…) W przekazach kronikarskich na temat św. Stanisława panuje duże zamieszanie. Najpierw istniały dwie wersje (Gall Anonim, Wincenty Kadłubek), a potem powstawały kolejne, z których każda jest nieobiektywna, żeby nie powiedzieć stronnicza.

Konflikt między św. Stanisławem a królem Bolesławem Szczodrym (Śmiałym) był tak głęboki, że nawet kronikarze musieli opowiedzieć się po którejś ze stron. Dlatego historię nazywa się czasami „polityką wstecz”.

Wielka szkoda, że konflikt do dzisiaj nie został rzetelnie opisany, a historycy są nadal podzieleni. Zgoda jest tylko co do jednego: że biskup zarzucał królowi grzeszne życie i król nie mógł tej krytyki zaakceptować. Natomiast król zarzucał biskupowi kolaborację z cesarzem i Czechami, ale nie miał na to dowodów. (…)

Airbrush & Design – Karpiński, Poznań 2019, opracowanie graficzne wizerunkówświętych i błogosławionych Polskich Męczenników do projektu Polska pod Krzyżemdla Fundacji Solo Dios Basta

Do wykonania grafiki potrzebowałem możliwie dobrej jakości zdjęcia. Okazało się, że wzorzec znajduje się tuż tuż. Była nim rzeźba ołtarzowa z 1730 roku, autorstwa Pompea Ferrariego, z kościoła zwanego farnym, a obecnie Bazyliki Matki Bożej Nieustającej Pomocy, św. Marii Magdaleny i św. Stanisława Biskupa w Poznaniu. To jedyna postać na akcję Polska pod Krzyżem, jaką opracowałem nie na podstawie obrazów lub zdjęć, lecz rzeźby. Rzeźba jest przeznaczona do oglądania z dołu, więc proporcje postaci fotografowane teleobiektywem są nieco zdeformowane. Wprawdzie w centralnej części ołtarza umieszczono główny obraz ze sceną wskrzeszenia powtórzoną w rzeźbie, jednak układ postaci nie nadawał się do wykorzystania.

(…) W zamojskiej katedrze, w bocznej kaplicy św. Mikołaja, jest rzeźba ołtarzowa św. Stanisława autorstwa nieznanego lwowskiego artysty. Postać ma pochyloną twarz i wzrok skierowany w dół, czyli tak jak chciałem. Przejrzałem zatem archiwum fotograficzne z wyjazdu i zapożyczyłem twarz właśnie z tej rzeźby. Przy okazji zauważyłem, że także w tym przedstawieniu Piotrowin u stóp biskupa Stanisława wychodzi z grobu, a nie – jak na większości obrazów – modli się z boku. Tylko twarz miała wygląd odpowiedni dla 49-letniego mężczyzny, inne elementy nie nadawały się do wykorzystania. Zdobienia szat i mitry biskupiej były na zamojskiej rzeźbie zbyt uproszczone.

Brakowało mi jeszcze właściwego pastorału. Właściwego, czyli najlepiej tego, którym biskup dotknął Piotrowina, a przynajmniej o możliwie zbliżonej do oryginału… kurwaturze (łac. curvare: zakrzywiać, zginać). Tak nazywa się jego górna, ozdobna część. Przed wiekami nazywano tak cały pastorał.

Po długich poszukiwaniach najlepsze rozwiązanie znalazłem u samego źródła. Przed Bazyliką św. Michała Archanioła i św. Biskupa i Męczennika na Skałce w Krakowie, gdzie biskup został zamordowany, jest sadzawka zwana Kropielnicą Polski. Według niektórych przekazów to tutaj, po zabiciu w kościele, ciało biskupa zostało poćwiartowane i porzucone. Na środku sadzawki, w roku 1731, postawiono rzeźbę autorstwa szwajcarskiego jezuity Dawida Heela. Jej kompozycja jest niezwykle podobna do rzeźby z poznańskiego kościoła farnego i użyto nawet podobnego pastorału. Uznałem, że najlepszym wzorem będzie właśnie ten.

Wszystkie wizerunki męczenników-patronów akcji Polska pod Krzyżem są do nabycia w sklepie internetowym fundacji Solo Dios Basta pod adresem: http://sklep.mikael.pl/9-polska-pod-krzyzem.

Cały artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „Święty Stanisław Biskup” znajduje się na s. 8 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Cena „Kuriera WNET” w wersji elektronicznej i w prenumeracie pozostaje na razie niezmieniona.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 9 kwietnia 2020 roku!

Artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „Święty Stanisław Biskup” na s. 8 marcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 69/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Ojciec Wojciech Męciński, jezuita i męczennik z XVII w., jedyny niebeatyfikowany z patronów Polski pod Krzyżem 2019

Niezależnie od czasów, w których żyjemy, Dekalog i Boża Obietnica są niezmienne i ciągle aktualne. Bóg dał nam czas na nawrócenie, a nie do zabawy. Stawką jest wieczność, a nie krótka chwila.

Tekst i grafika Andrzej Karpiński

Wizerunek o. Męcińskiego stworzony dla Polski pod Krzyżem

Jezuita o. Wojciech Męciński za niewyrzeczenie się wiary katolickiej został zamęczony na śmierć w Nagasaki w 1643 r. Torturowany przez kilka miesięcy wielokrotnym napełnianiem wodą przez lejek oraz związany, topiony głową w dół w dole kloacznym. Była to jedyna postać wśród męczenników-patronów Polski pod Krzyżem nie wyniesiona jeszcze na ołtarze. Ojciec Wojciech Męciński ciągle czeka na beatyfikację. Starania o nią podjęli polscy jezuici już ponad 400 lat temu. Chwały ołtarza w międzyczasie dostąpiło już 40 innych jezuitów-męczenników w Japonii, w tym chrześcijański samuraj Takayama Ukona z Osaki. Niestety o. Wojciech Męciński musi jeszcze trochę poczekać. Jego postać wybrałem do lutowego „Kuriera WNET”, gdyż 6 lutego w Kościele katolickim jest dniem wspomnienia męczenników w Japonii. Niedługo, 23 marca, przypada także rocznica śmierci o. Męcińskiego.

Było to jedno z najtrudniejszych opracowań graficznych. Nie istniały bowiem żadne dokładne wizerunki o. Męcińskiego. Jedynym dostępnym dla mnie wzorcem okazał się portret nieznanego autora z Archiwum Księży Jezuitów. Niestety zarówno w wersji olejnej, jak w dwóch grafikach wizerunki były rażąco podobne do św. Franciszka Ksawerego. Dodatkowo portrety były anatomicznie nasiąknięte stylem japońskim. Nikły światłocień, wąskie usta, kocie brwi i przylegające, zaczesane do tyłu włosy. Słowem, na dostępnych wizerunkach o. Wojciech Męciński był mało europejski.

Wzorce i materiały wyjściowe do wizerunku męczennika

Dlatego pozostały mi do dyspozycji jedynie opisy anatomiczne męczennika np. w Herbarzu polskim autorstwa Kaspra Niesieckiego (wyd. J.N. Bobrowicz, Lipsk 1839–1845, tom 6, str. 359–368: „Był ks. Wojciech wzrostu większego, twarzy nieco pociągłej, czoła równego, żywych oczu, nosa na kształt orlego, twarzy pszenicznego koloru, włosa czarnego i kędzierzawego, oblicza przyjemnego, łagodnej mowy”. Postanowiłem zachować układ postaci z istniejących grafik: z otwartą prawą dłonią leżącą na sercu i lewą, w której trzyma Biblię, przyciśniętą do piersi.

Dysponowałem dość dokładnym opisem sylwetki. Wiedziałem, jak wyglądał w XVII w. strój jezuity. Wystarczyło na tej podstawie zbudować portret 44-letniego mężczyzny. Ale to byłoby zbyt proste. Zamierzałem zawrzeć w jego wyrazie twarzy i spojrzeniu opowieść o tym, co się stało. Jednocześnie chciałem, aby jego wzrok skierowany był w przestrzeń, w niedaleką przyszłość, z pełną świadomością tego, co się wydarzy. Bowiem w pierwszej i w drugiej fali prześladowań chrześcijan w Japonii każdy misjonarz liczył się z tym, że może już do Europy nie wrócić. (…)

Jako majętny szlachcic mógł zarządzać miasteczkiem i kilkunastoma wsiami. Miał możliwość zostać lekarzem, drzwi do kariery stały przed nim otworem. Tymczasem po wczesnej śmierci ojca, jako jedyny spadkobierca, cały majątek zapisał zakonowi jezuitów. Chciał bowiem koniecznie być misjonarzem w Japonii.

Wojciech Męciński wstąpił do nowicjatu jezuitów przy kościele św. Andrzeja w Rzymie w kwietniu 1621 r. Nadal myślał o misjach na Dalekim Wschodzie. Gdy w 1628 r. w portugalskiej Évorze przyjął święcenia kapłańskie, uzyskał wreszcie zgodę na podróż do Japonii. W 1633 r. wypłynął ostatecznie do Azji. W tamtym czasie statki na tej trasie należały do protestanckich Holendrów. Po drodze, u wybrzeży Afryki okręt podczas sztormu prawie utonął. Pasażerowie przywiązali do kotwicy relikwie św. Franciszka Ksawerego. Po burzy okazało się, że kotwica została urwana, ale okręt przetrwał. O. Męciński i współpasażerowie uznali to za cud. Przerwa w podróży nastąpiła w indyjskim Goa, gdzie o. Wojciech pod pseudonimem Alberto Polaco ewangelizował w języku portugalskim. Następnie trafił w niewolę do Holendrów, gdzie jako jeniec leczył współwięźniów, a po pewnym czasie uciekł. Kolejną przerwę w podróży stanowiła praca misyjna w Kambodży. W końcu o. Wojciech wraz z innymi misjonarzami dotarł do Japonii. Trafili na czas olbrzymich prześladowań chrześcijan. Mimo iż przybyli w przebraniach, już po dwóch miesiącach ich aresztowano. Trafili do więzienia w Nagasaki.

Tortury stosowane wobec o. Wojciecha Męcińskiego i jego atrybuty jako męczennika

Japończycy przez kilka miesięcy dzień w dzień torturowali skazanych „karą wody”. Ta japońska tortura polegała na wlewaniu do gardła przez lejek wody aż do całkowitego napełnienia ciała. Następnie ściskali i deptali ofiarę po brzuchu, aby woda została zwrócona tę samą drogą. Skazańcowi zostawiali lewą rękę wolną, aby mógł na znak wyrzeczenia się wiary dotknąć swojej piersi. Ojca Męcińskiego poddawano tej torturze ponad 100 razy. Ponieważ wiary się nie wyrzekł, został wraz ze współbraćmi poddany jeszcze gorszym torturom. Przywiązywano ich po dwóch plecami do siebie i głową w dół opuszczano do dołów z fekaliami, niemal do zupełnego utopienia. Na chwilę ich wynurzano, by zaczerpnęli powietrza, i zanurzano ponownie. Takie podtapianie trwało przez kilka dni. Ojciec Wojciech Męciński zmarł, wierny Chrystusowi, 23 marca 1643 r., po sześciu dniach takich tortur, w dzień Zwiastowania Najświętszej Marii Panny, utopiony w fekaliach. Japończycy jednak na tym nie poprzestali. Wyciągnięte z szamba ciała wszystkich torturowanych rzucono na rynku w Nagasaki i z wściekłością pocięto siekierami. Szczątki publicznie spalono na stosie, a prochy wyrzucono do oceanu. (…)

Podczas tworzenia portretu męczennika myślałem o współczesnym świecie. O ludziach, którzy dzisiaj wypierają się wiary z własnej woli.

Niezrozumiała jest dla mnie taka krótkowzroczność. Przecież niezależnie od czasów, w których żyjemy, Dekalog i Boża Obietnica są niezmienne i ciągle aktualne. Bóg dał nam czas na nawrócenie, a nie do zabawy. Stawką jest wieczność, a nie krótka chwila. W Ewangelii św. Jana czytamy: „Kto kocha swoje życie, straci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne” (J 12, 25).

Cały artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „O. Wojciech Męciński, męczennik” znajduje się na s. 8 „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „O. Wojciech Męciński, męczennik” na s. 8 „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Błogosławiona Karolina Kózkówna – jak powstawał jej wizerunek do projektu modlitewnego Polska pod Krzyżem

Jedynym dostępnym wzorcem graficznym było zdjęcie14-letniej Karoliny, które dawało ogólną orientację w rysach jej twarzy i ubiorze. Nowy wizerunek powinien zaś przedstawiać dziewczynę 16-letnią.

Andrzej Karpiński

Zanim przystąpiłem do budowania od początku sylwetki męczennicy, dokładnie zapoznałem się z jej biografią i czasami, w których żyła. Zastanawiał mnie fartuszek wykończony pięknymi koronkami. Odpowiedź znalazłem w małopolskiej miejscowości Bobowa koło Tarnowa, słynącej ze światowej klasy Szkoły Koronkarskiej. Uczennice szkoły zdobyły w 1902 roku brązowy medal na wystawie w Saint Luiz, a w roku 1905 złoty medal w San Francisco. Karolina Kózka mieszkała niedaleko Bobowej, miała wtedy ok. 7 lat. Prawdopodobnie dziewczęta z tego regionu często nosiły ubrania ozdabiane „swoimi” koronkami. Dodatkowo w pobliskiej miejscowości Stróże znajdował się olbrzymi, pasażersko-towarowy węzeł Galicyjskiej Kolei Transwersalnej, łączącej cały region z Węgrami i Wiedniem. Sprzyjało to wymianie handlowej i napływowi nowinek. W Galicji rozwijał się przemysł, ale ludność żyła pod coraz większym uciskiem zaborcy. Zbliżała się I wojna światowa.

Karolina urodziła się 2 sierpnia 1898 r. w zaborze austriackim, w podtarnowskiej wsi Wał-Ruda, jako czwarte z jedenaściorga dzieci Jana Kózki i Marii z domu Borzęckiej. Została ochrzczona w kościele parafialnym w Radłowie. Jej religijni rodzice posiadali niewielkie gospodarstwo. Pracowała z nimi na roli. Ich skromna chata była nazywana przez sąsiadów „kościółkiem”. Mieszkańcy gromadzili się tam często na wspólne czytanie Pisma świętego. Karolina od najmłodszych lat ukochała modlitwę i starała się wzrastać w miłości Bożej. Nie rozstawała się z otrzymanym od matki różańcem. Opiekowała się licznym młodszym rodzeństwem. W 1906 roku rozpoczęła naukę w ludowej szkole podstawowej, którą ukończyła w roku 1912. Do Pierwszej Komunii św. przystąpiła w roku 1907 w Radłowie, a bierzmowana została w 1914 r. przez biskupa tarnowskiego Leona Wałęgę w kościele parafialnym w Zabawie. (…)

Wizerunek bł. Karoliny Kózkówny wykonany przez Andrzeja Karpińskiego dla projektu Polska pod Krzyżem

Karolina pomagała wujowi w prowadzeniu miejscowej świetlicy i biblioteki, która służyła jako miejsce spotkań mieszkańców okolicznych wiosek. Katechizowała swoje rodzeństwo i dzieci sąsiadów. Uczyła ich pieśni religijnych, zachęcała do wspólnego odmawiała różańca i do życia według Dekalogu. Zajmowała się także chorymi i starszymi. W swojej parafii była członkiem Towarzystwa Wstrzemięźliwości oraz Apostolstwa Modlitwy i Arcybractwa Wiecznej Adoracji Najświętszego Sakramentu.

W celu wykonania grafiki przedstawiającej tę 16-letnią dziewczynę, zebrałem poszczególne elementy portretu. Dla zachowania podobieństwa wykonałem cyfrowo części twarzy. Oczy, usta, nos, uszy i podbródek musiały być maksymalnie zbliżone do oryginalnego zdjęcia, lecz swoją budową o dwa lata dojrzalsze. Koncepcja graficzna wizerunków wszystkich męczenników zakładała styl starych fotografii, więc niektóre elementy wymagały celowego obniżenia rozdzielczości. Podobnie postąpiłem z koronką bobowską, palmą męczeństwa i różańcem. W końcu udało się uzyskać wysokiej rozdzielczości grafikę na podstawie jedynego, historycznego zdjęcia. Portret można było teraz powiększać do dużych rozmiarów i zaprezentować podczas wydarzenia Polska pod Krzyżem.

Cały artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „Wizerunek bł. Karoliny Kózkówny” znajduje się na s. 8 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!

Artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „Wizerunek bł. Karoliny Kózkówny” na s. 8 grudniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Pięciu Braci Polskich. Autor oprawy plastycznej spotkania Polska pod Krzyżem o tworzeniu wizerunków polskich świętych

W nocy 10 listopada 1003 r., w trakcie wspólnej wieczornej modlitwy zostali napadnięci i zamordowani ciosami mieczów i oszczepów. Napastnicy nie znaleźli przy ofiarach żadnego srebra ani pieniędzy…

Andrzej Karpiński

Wizerunek św. Pięciu Braci Polskich, który wykonałem dla fundacji Solo Dios Basta do projektu modlitewnego Polska pod Krzyżem. (…) Była to jedna z najbardziej pracochłonnych prac graficznych, gdyż miała zawierać aż pięć portretów.

Chciałem znaleźć kompromis pomiędzy istniejącymi wizerunkami, do których wierni są już przyzwyczajeni, a rzeczywistym wyglądem braci, wynikającym z opisów biograficznych.

Wizerunek św. Pięciu Braci Polskich wykonany przez Andrzeja Karpińskiego dla fundacji Solo Dios Basta jako część oprawy plastycznej akcji modlitewnej Polska pod Krzyżem

Znajdujące się w kościołach lub w archiwach wizerunki postaci w formie grafik lub obrazów w większości przedstawiają Braci jako starców z brodami. Niestety nie jest to zgodne z opisami historycznymi, a przede wszystkim z wiekiem braci, z których najstarszy w momencie śmierci miał 63 lata, a najmłodszy – 23. Większość, dostępnych opracowań przedstawiało Pięciu Braci w momencie śmiertelnego napadu rabunkowego, a nie o takie przedstawienie graficzne chodziło. Dodatkowym wymogiem organizatorów akcji Polska pod Krzyżem było, aby wszystkie wizerunki były komponowane w pionie. To niezwykle utrudniało zmieszczenie pięciu mężczyzn w kompozycji.

Po długich przemyśleniach i poszukiwaniach inspiracji podjąłem decyzję, że zbuduję własną kompozycję, ale na podstawie obrazu autorstwa Stefana Chmiela z 1960 roku, wyeksponowanego w kościele kamedułów w Bieniszewie. Podobał mi się w tym obrazie ogólny układ postaci oraz gesty braci świadczące o uniesieniu modlitewnym. Cennym wzorcem był także wygląd białych habitów kamedulskich. Aby dwie postacie znajdujące się z tyłu były widoczne, należało je przedstawić w pozycji stojącej. Natomiast pozostałe trzy postacie, z przodu – w pozycji klęczącej. Taka kompozycja świadczy o momencie rozpoczęcia lub zakończenia modlitwy. Dodatkowo zakonnicy w trakce modlitwy powinni mieć nałożone kaptury, które jednak uniemożliwiałby prezentację twarzy. Zatem przedstawienie nie wszystkich braci w kapturach i w pozycji klęczącej było uzasadnione, gdyż ich modlitwa właśnie została przerwana napadem.

Wszystkie twarze i całe głowy opracowałem zgodnie z wiekiem męczenników oraz z ówczesnymi fryzurami i zarostem. Ponieważ grafika miała być powiększana drukiem wielkoformatowym, musiała być wykonana w wysokiej rozdzielczości. Dlatego dobierając poszczególne części twarzy: oczy, nosy, usta, zwracałem uwagę na ich wyrównaną jakość techniczną, chociaż stojący z tyłu św. Jan i św. Mateusz mogli mieć twarze mniej wyraziste. Najstarszy ze św. Braci, 63-letni benedyktyn Jan, urodził się w 940 r. w Wenecji. Z opisów biograficznych wynika, że nosił na twarzy głębokie blizny po ospie i miał uszkodzone oko. Z tego powodu, jako jedyny z braci, ciągle nakrywał głowę kapturem. Pozostali byli dużo młodsi.

Benedyktyn Benedykt, urodzony w Benewencie w 970 r., miał w dniu śmierci 33 lata. Natomiast pochodzący z okolic Międzyrzecza benedyktyni Izaak i Mateusz mieli po 28 lat. Najmłodszy z braci, Krystyn, pełniący w klasztorze funkcję sługi i kucharza, miał zaledwie 23 lata. Młodzi ludzie! Cała trójka Polaków pochodziła najprawdopodobniej z okolicznych książęcych rodów.

Uważałem zatem, że mimo zobowiązania do pustelniczego trybu życia, wszyscy bracia powinni wyglądać schludnie i należy ich przedstawić z zadbanymi fryzurami i zarostem. (…)

Świętych Pięciu Braci Polskich – inspiracje | Fot. A. Karpiński

Kult męczenników rozpoczął się już od ich pogrzebu, na który przybył biskup poznański Unger. Rok później, w 1004 r., papież Jan XVIII zaliczył pustelników w poczet świętych męczenników Kościoła, a kult został zatwierdzony przez papieża Juliusza II w 1508 roku.

Przy tej okazji warto przypomnieć, że Uroczystość Wszystkich Świętych nie jest świętem zmarłych, ale radosnym dziękczynieniem za wszystkich, którzy osiągnęli stan świętości i trafili do nieba. W tym dniu zwracamy uwagę także na tych, którzy wiedli święte życie w ukryciu, lecz nie zostali kanonizowani. Tego dnia naszym obowiązkiem jest uczestnictwo przede wszystkim w Mszy Świętej. Natomiast wyznaczony już w 988 r. przez opata benedyktyńskiego Odylona dzień Wszystkich Wiernych Zmarłych (zwany Dniem Zadusznym, Zaduszkami lub Świętem Zmarłych) Kościół obchodzi 2 listopada! Wtedy dopiero należy odwiedzać groby bliskich, by przy nich modlić się za zbawienie ich dusz.

Cały artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „Świętych Pięciu Braci Polskich” można przeczytać na s. 8 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 65/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 19 grudnia.

Artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „Świętych Pięciu Braci Polskich” na s. 8 listopadowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 65/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Świadectwo twórcy wizerunków polskich męczenników/ Andrzej Karpiński, „Wielkopolski Kurier WNET” 64/2019

Bardzo się cieszę, że mogłem mieć udział w tak doniosłym wydarzeniu. Chciałbym, aby chociaż jedna osoba wpatrzona w którychś z wizerunków doznała głębokiej refleksji i zmieniła swoje życie.

Polska pod Krzyżem. Polscy męczennicy

Tekst i zdjęcia Andrzej Karpiński

Jestem poznańskim plastykiem, malarzem i muzykiem. Od wielu lat zajmuję się także projektowaniem i realizacją reklam. Chcę opowiedzieć o niezwykłym zdarzeniu, które ostatnio przeżyłem. To było doświadczenie ewidentnego działania Boga w życiu prywatnym i zawodowym jednocześnie. Dotyczy mojego wkładu plastycznego w tegoroczną, głośną akcję modlitewną Polska pod Krzyżem. Ale od początku…

3 czerwca 2016 r. (wspomnienie męczennika św. Karola Lwangi i towarzyszy) otrzymałem od przyjaciół zamówienie na namalowanie obrazu Najświętszego Serca Jezusa. Nie miała to być kopia, lecz moja wizja. Najpierw przyjąłem zlecenie bez wahania, ale gdy zacząłem czytać historię tego obrazu i zapoznawać się z jego podłożem teologicznym, nabrałem respektu. Właściwie chciałem zrezygnować, bo zabrakło mi odwagi, aby namalować wizerunek Syna Bożego. Zacząłem dogłębnie interesować się I i II przykazaniem. Zadawałem sobie i znajomym pytania: czy namalowanie takiego obrazu nie będzie bałwochwalstwem? Jak Kościół katolicki odnosi się do malowania wizerunków świętych i jakie są zasady i granice ich tworzenia? Wreszcie po długim studiowaniu tematu i konsultowaniu się z osobami duchownymi, osiągnąłem względny spokój wewnętrzny. Po trzech latach, 6 maja 2019 r. (wspomnienie św. Apostołów Filipa i Jakuba), obraz został ukończony.

Podczas jego malowania działy się niewytłumaczalne zdarzenia, dotyczące samego procesu powstawania obrazu, jak i mojego życia osobistego i zawodowego. Ponieważ to temat na osobną historię, powiem tylko, że obraz w pewnej mierze namalował się… sam, aczkolwiek moimi rękoma. Miało też miejsce kilka wydarzeń nie pochodzących od Boga. Wiedziałem, że zły będzie robił wszystko, aby mnie zniechęcić do twórczości religijnej. Ale z drugiej strony właśnie na tym polega wiara, aby pójść dalej i zaufać Jezusowi, którego wizerunek właśnie malowałem.

Andrzej Bobola

Równolegle, po 35 latach zajmowania się abstrakcyjną, często destrukcyjną muzyką awangardową i eksperymentalną, poczułem naturalne zmęczenie i niechęć do tego rodzaju twórczości. Zobaczyłem wyraźnie, że przez te wszystkie lata nie tworzyłem dla innych, lecz dla siebie, po to, aby dopieszczać moje artystyczne ego pod współczesnymi hasłami „samorealizacji i pokonywania własnych ograniczeń”. W dziedzinie muzycznej również rozpocząłem poszukiwanie innej drogi. Zatem zachęcony obrazem, który „się namalował”, spojrzałem poważnie w stronę sztuki, która zaniesie coś pożytecznego drugiemu człowiekowi. Także w stronę sztuki sakralnej, zarówno muzycznej, jak i plastycznej. Poczułem wyraźnie, jak Bóg przestawia zwrotnicę i kieruje mnie wraz ze wszystkimi moimi umiejętnościami na inny tor.

Pięciu Braci Polskich

Na początek chciałem namalować poczet wybranych świętych i zorganizować wystawę pt. Świętych Obcowanie. Postanowiłem, że do tak szlachetnej tematyki kupię dobre gatunkowo blejtramy oraz płótno, które zagruntuję tradycyjną metodą. Zgromadziłem materiały. Rozpocząłem poznawanie biografii wybranych świętych. Nagle, 1 lipca 2019 r. (wspomnienie Najdroższej Krwi Jezusa Chrystusa), gdy zaczęły powstawać pierwsze szkice, odebrałem dwa telefony. Pierwszy był od drukarza Macieja, z którym dosłownie raz spotkałem się podczas montażu wielkiego baneru dot. Adoracji Najświętszego Sakramentu w kościele Trójcy Świętej na poznańskim Dębcu. Maciej zapytał mnie, czy mógłbym zaprojektować kilka wizerunków polskich męczenników, które są potrzebne do projektu modlitewnego organizowanego przez Lecha Dokowicza. W tym momencie przeszył mnie dreszcz, bo miałem wrażenie, jakby ktoś odczytał lub podsłuchał moje myśli dotyczące planowanej wystawy Świętych Obcowanie. Tym bardziej, że kilku z nich, jak się potem okazało, było na mojej liście przeznaczonej na wystawę.

Drugi telefon otrzymałem dwa dni później. 3 lipca 2019 r. (wspomnienie św. Tomasza Apostoła) zatelefonował do mnie Lech Dokowicz z fundacji Solo Dios Basta. Zapoznał się z moimi pracami i z moją osobą, więc rozmowa była bardzo rzeczowa. Ustaliliśmy warunki współpracy, terminy oraz podał mi listę jedenastu męczenników, których wizerunki miałem opracować. Już w pierwszej rozmowie musiałem podzielić się z Lechem spostrzeżeniem o ewidentnym działaniu Boga w moim życiu. Otóż sześć lat wcześniej, w dniach 25–27 listopada 2013 r. Lech Dokowicz prowadził trzydniowe rekolekcje „Któż jak Bóg” w poznańskim kościele św. Wawrzyńca i św. Wincentego Pallottiego. Rekolekcje dotyczyły przedstawienia zagrożeń duchowych we współczesnym świecie, szczególnie w mediach i sztuce. Pojechałem na nie wraz z żoną i przyjaciółmi. Profesja artystyczna Lecha Dokowicza, jego świadectwa oraz tematyka i forma, w jakiej rekolekcje przebiegały, były nam bardzo bliskie, gdyż wszyscy pracowaliśmy w mediach i reklamie. To był przełom w naszym życiu i od tego czasu wiele się zmieniło, również w życiu zawodowym. Dlatego w rozmowie telefonicznej nie mogłem wyjść z podziwu nad drogą, którą nas Bóg prowadzi. Po sześciu latach od wspomnianych rekolekcji sam prowadzący zamawia u mnie pracę artystyczną, jakby chciał sprawdzić, czy coś z tego ziarna, które kiedyś zasiał, wyrosło. Otóż dzięki Bogu wyrosło! I jestem bardzo szczęśliwy, że mogłem otrzymane talenty wreszcie zwrócić Temu, który mi je podarował. Mogłem wykonać pracę na rzecz Kościoła, od razu dla tak wielu ludzi i na tak wielką skalę. Wewnątrz głowy wielokrotnie słyszałem podniesiony, ojcowski głos: „To jest praca dla ciebie, takimi rzeczami masz się teraz zajmować!”.

Karolina Kózkówna

Początkowo akcja Polska pod Krzyżem miała się odbyć wokół klasztoru Oblatów na Świętym Krzyżu. Fundacja Solo Dios Basta zamówiła u mnie, oprócz grafiki, wielkie konstrukcje z banerami i ich montaż na miejscu. W tej części pracy pomagał mi mój niezastąpiony i wieloletni podwykonawca. Niestety dzień po otrzymaniu ode mnie zlecenia, tuż przed Poznaniem miał wypadek – odpadło przednie koło jego samochodu. Z tego powodu pod znakiem zapytania stanął montaż konstrukcji na Świętym Krzyżu.

24 lipca 2019 r. (wspomnienie św. Kingi) rozpoczęły się poważne problemy organizacyjne. Ojcowie Oblaci na Świętym Krzyżu wycofali się z projektu. Dwa komplety wizerunków męczenników miały tworzyć drogę dojścia na Św. Krzyż. Zostały wykonane rysunki techniczne i koncepcja montażu wraz z oświetleniem. Zorganizowany był już nawet transport z Poznania. Akcję odwołano, a Lech Dokowicz z przyjaciółmi z fundacji i rodzinami wpadli w rozpacz. Przecież projekt już nabrał rozmachu! Sponsorzy, media i podwykonawcy – wszyscy mieli swoje prace w fazie zaawansowanej. Również moje konstrukcje do ekspozycji banerów były na ukończeniu. Tyle wysiłku i tyle wydanych pieniędzy, a projekt wstrzymano! Rozpoczął się ogólnopolski szturm modlitewny w intencji uratowania Polski pod Krzyżem i znalezienia innego miejsca. To był moment, gdy ukończyłem grafikę piątego męczennika. Wierzyłem, że przedsięwzięcie dojdzie do skutku, więc projektowałem kolejne postacie.

Michał Tomaszek i Zbigniew Strzałkowski

Dokładnie po dwóch tygodniach, 7 sierpnia 2019 r. (wspomnienie bł. Edmunda Bojanowskiego) nadeszła dobra wiadomość. Polskę pod Krzyżem przyjęła archidiecezja włocławska pod przewodnictwem ks. bpa Wiesława Alojzego Meringa. Cały projekt przeniesiono więc na lotnisko Kruszyn pod Włocławkiem. Z uwagi na zupełnie inny teren i warunki montażu część elementów konstrukcji musiała zostać przeprojektowana i zmieniona. Na tym etapie miałem ukończony wizerunek ósmego męczennika. Grafiki, wydrukowane na wielkich planszach, miały początkowo tworzyć aleję dojścia do ołtarza głównego. Dlatego wszystkie portrety należało wykonać w dużej rozdzielczości. Ujednolicenie formy graficznej postaci żyjących w latach 1003–1993 było skomplikowane. Aby powstał tak szeroki w czasie cykl, musiałem stare ryciny „polepszać”, a współczesne zdjęcia „pogarszać”. Niegdyś 30–35 letnich ludzi przedstawiano często jako starców z brodami. Zatem studiowałem dokładnie biografie, opisy twarzy i ciała oraz ubiory wraz z akcesoriami z epoki. Wygląd wszystkich męczenników musiałem „zbudować” od początku. Trzeba było także uszanować, zachować już istniejące w obiegu wizerunki, aby nadmiernymi zmianami nie rozpraszać wiernych podczas modlitwy. To była delikatna praca, z zaciągniętym hamulcem indywidualizmu plastycznego, no i zlecenie prosto z Nieba! Chciałem każdą postać przedstawić dokładnie. Opisać materiały wyjściowe oraz uzasadnić użyte atrybuty i szczegóły wyglądu męczenników. Główną koncepcją artystyczną było przedstawienie męczenników w skali szarości, na tle biało-czerwonej flagi nieregularnie zabarwionej krwią oraz z umieszczonym w górnym prawym narożniku motywem Polski pod Krzyżem. Natomiast w lewym dolnym narożniku postanowiłem umieścić atrybuty świętych. Nie zawsze ta zasada pasowała graficznie, ale starałem się ją zachować. Wszystkie grafiki zostały ukończone i zaakceptowane przez Fundację Solo Dios Basta 23 sierpnia 2019 r. (wspomnienie św. Róży z Limy) i przekazane do druku na banerach.

Następnego dnia rano 24 sierpnia 2019 r. (wspomnienie św. Bartlomieja Apostoła) miałem okropny wypadek drogowy. Rozpędzony motocyklista crossowy, jadąc z uniesioną kierownicą, na jednym kole, uderzył czołowo w mój samochód. Motocyklista uszedł z życiem, łamiąc sobie „tylko” rękę. Samochód został doszczętnie zniszczony. Mnie nic się nie stało. Poduszki powietrzne nie dotknęły nawet mojej twarzy. Wszystko trwało dosłownie sekundę. Pamiętam, że gdy Maciej inicjował mój kontakt z Lechem Dokowiczem, uprzedzał: „Ale pamiętaj, że teraz będą się działy różne rzeczy”…

W drukarni wielkoformatowej rozpoczął się druk banerów z wizerunkami męczenników. Nadzorowałem poprawność kolorystyczną. Grafiki zostały wydrukowane także tradycyjną metodą w ogromnej ilości egzemplarzy. Oprawiono je w estetyczne, drewniane ramki 15×21 cm jako pamiątkę dla pielgrzymów na lotnisku Kruszyn. Są jeszcze do nabycia u organizatorów Polski pod Krzyżem pod linkiem: http://sklep.mikael.pl/9-polska-pod-krzyzem.

Do wydarzenia zostały trzy tygodnie. Zdecydowano, że jedenaście wizerunków męczenników będzie wyeksponowanych przy wejściu na lotnisko Kruszyn. Drugi komplet, po pięć obrazów, zostanie umieszczony po bokach sceny-ołtarza głównego. Natomiast wizerunek bł. Jerzego Popiełuszki zostanie podwieszony pod dachem sceny, nad ołtarzem głównym. 29 sierpnia 2019 r. (wspomnienie męczeństwa św. Jana Chrzciciela) zarezerwowałem termin i zawarłem umowę z firmą transportową. Ponieważ obrazy na miejscu miały być mocno oświetlone oraz fotografowane i filmowane na dużym zoomie, nie mogły podczas transportu ulec uszkodzeniu. Zadania podjął się właściciel firmy transportowej, który następnego dnia uległ wypadkowi w pracy. Przeciął sobie szlifierką rękę aż do kości i zatrzymano go w szpitalu. Mimo to po kilku dniach transport do Włocławka wyruszył i szczęśliwie dotarł na miejsce, trzy dni przed wydarzeniem.

Niestety osobiście nie mogłem brać udziału ani w montażu obrazów, ani w samym wydarzeniu. W porozumieniu z ks. Sławomirem Deręgowskim odpowiedzialnym za sferę techniczną przedsięwzięcia koordynowałem telefonicznie działania z moją ekipą. W tym samym czasie, 13–15 września 2019 r. na Jasnej Górze odbywały się jubileuszowe Dni Modlitw Stowarzyszenia Ruchu Kultury Chrześcijańskiej Odrodzenie. Uroczystości były zaplanowane już rok wcześniej. W stowarzyszeniu pełnię kilka funkcji, więc nie mogłem być we Włocławku. Akurat w sobotę 14 września 2019 r. (święto Podwyższenia Krzyża Świętego) dla RKCH Odrodzenie była zarezerwowana Kaplica Jasnogórska, a Apel Jasnogórski miał być transmitowany również do Włocławka. Cieszyliśmy się, gdyż oprócz wspólnej Koronki do Bożego Milosierdzia to był kolejny moment łączności Jasnej Góry z wydarzeniem Polska pod Krzyżem. Tym bardziej, że Apel Jasnogórski prowadził akurat nasz opiekun RKCH Odrodzenie, o. Leon Knabit. Niestety, jak się później okazało, z uwagi na warunki atmosferyczne program we Włocławku uległ lekkim zmianom i Apel Jasnogórski nie był transmitowany na telebimach.

Obrazy męczenników były pięknie wyeksponowane wokół sceny. Lech Dokowicz jest także profesjonalnym artystą z bogatą wyobraźnią, więc stronę wizualną wydarzenia przemyślał i zrealizował doskonale. Bardzo się cieszę, że mi zaufał i że mogłem mieć udział w tak doniosłym wydarzeniu. Chciałbym, aby chociaż jedna osoba wpatrzona w którychś z wizerunków doznała głębokiej refleksji i zmieniła swoje życie, tak jak przed laty stało się to naszym udziałem po rekolekcjach Lecha Dokowicza.

Konstrukcje z obrazami musiały być zdemontowane z płyty lotniska następnego dnia po wydarzeniu. Zostały one podarowane archidiecezji włocławskiej i rozwiezione do różnych parafii. Dwa dni później kierowca ciężarówki ponownie znalazł się w szpitalu, tym razem z podejrzeniem zawału serca. Wiem, że to nie jest koniec skutków pracy na chwałę Bożą – zarówno tych radosnych, jak i tych niepochodzących od Boga. Dotyczy to wszystkich ludzi mających jakikolwiek wkład w to dzieło oraz we wszelką inną pracę na rzecz Kościoła, bez oczekiwania nagrody. Bowiem walka o nas trwa. „Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony” (Mt 24, 13).

Skórzewo, wrzesień 2019

Artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „Polska pod Krzyżem. Polscy męczennicy” można przeczytać na ss. 4–5 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Andrzeja Karpińskiego pt. „Polska pod Krzyżem. Polscy męczennicy” na s. 4–5 październikowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego