Protesty w Belgradzie wybuchły we wtorek wieczorem, po tym jak serbski prezydent ponownie ogłosił godzinę policyjną i zakaz publicznych zgromadzeń powyżej 5-ciu osób. Podczas trwającej pandemii koronawirusa był to kraj o największych restrykcjach i obostrzeniach.
Po wczorajszych protestach w kanałach społecznościowych rozpowszechniany były filmy ze scanami przemocy ze strony funkcjonariuszy policji. W środę wieczorem, około godziny 21:00 kilkaset osób demonstrowało swoje niezadowolenie przed serbskim parlamentem.
Polka mieszkająca na Bałkanach twierdzi, że wprowadzenie obostrzeń jest jedynie pretekstem do coraz liczniejszych manifestacji. Albowiem Serbowie są niezadowoleni z rządu premier Any Brnabić, która dorównuje prezydentowi w kwestii autorytarnych zapędów. Stąd też wszystkie protesty nie są de facto protestami przeciwko samym obostrzeniom związanym z koronawirusem, ale przeciwko rządowi i prezydentowi Serbii. W ciągu niespełna godziny liczba protestujących wzrosła do kilku tysięcy.
Protestujący żądają rozwiązania obecnego rządu, utworzenia nowego sztabu kryzysowego, który byłby niezależny od polityki i polityków. – powiedziała gość Poranka WNET, Liliana Wiadrowska.
Słuchaj całej rozmowy już teraz!
M.N.