Żenada na komisji. Prezydent Gdańska dostał 3 mln od Amber Gold na film o Wałęsie, wychwalał firmę… ale nie reklamował

O Amber Gold dowiedziałem się z mediów i reklam, nikt mnie ostrzegał – zeznał prezydent Gdańska Paweł Adamowicz przed sejmową komisją śledczą. Zapewniał, że nie zetknął się nigdy z Marcinem P.

Komisja śledcza ds. Amber Gold przez blisko pięć godzin we wtorek przesłuchiwała prezydenta Gdańska (od 1998 roku) Pawła Adamowicza.

„Chciałem bardzo wyraźnie podkreślić, że nie miałem żadnych kontaktów z Marcinem P. Nie zabiegałem o żadne kontakty z nim, nie odwiedziłem nigdy siedziby tej spółki, również nie lokowałem żadnych środków w produktach finansowych oferowanych przez tę firmę” – zapewniał Adamowicz na wstępie przesłuchania.

[related id=38056]Adamowicz powiedział, że o Amber Gold dowiedział się z mediów i z reklam, podkreślił, że firma prowadziła „bardzo agresywną kampanię reklamową”. „Tak jak każdy z obywateli Rzeczpospolitej z tych reklam dowiedziałem się, że jest taka firma, a dopiero po jakimś czasie dowiedziałem się, że ona jest firmą z siedzibą w Gdańsku” – powiedział Adamowicz.

Joanna Kopcińska (PiS) dopytywała, kiedy świadek dowiedział się o umieszczeniu Amber Gold na liście ostrzeżeń Komisji Nadzoru Finansowego. „Dokładnie jak do opinii publicznej dotarły informacje o kłopotach tej firmy, czyli to było lato 2012 r. Prawdopodobnie jak większość obywateli wtedy nie zaglądałem na stronę internetową KNF” – powiedział prezydent Gdańska.

Szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS) i Joanna Kopcińska usiłowały się dowiedzieć od świadka, według jakiego klucza firma Amber Gold znalazła się na liście sponsorów filmu „Wałęsa. Człowiek z nadziei”.

Adamowicz odpowiadał, że firma ta prawdopodobnie dlatego znalazła się na liście sponsorów filmu, bo „od wielu miesięcy prowadziła agresywną kampanię reklamową”. „Dlatego zwrócono się o wsparcie filmu” – powiedział. „Nie zwrócono się, tylko pan się zwrócił” – komentowała Wassermann.

Joanna Kopcińska pytała, jak sprawdzono wiarygodność finansową AmberGold. „Moi pracownicy wnioskowali z kampanii reklamowej, że dysponuje dużymi środkami” – odpowiadał Adamowicz. W październiku 2012 r. firma Akson Studio, producent filmu „Wałęsa. Człowiek z nadziei” w reż. Andrzeja Wajdy ogłosiła, że zwróciła całą uzyskaną od spółki Amber Gold kwotę, czyli 3 mln zł netto wraz z należnym podatkiem VAT na konto podane przez syndyka masy upadłościowej Amber Gold.

Wiceszef komisji Marek Suski (PiS) pytał z kolei świadka m.in. o zdjęcie, na którym Adamowicz wraz częścią prominentnych pomorskich polityków PO oraz Lechem Wałęsą ciągną po płycie lotniska samolot OLT Jet Air (później OLT Express). Zdjęcie to zrobiono 12 grudnia 2011 r. podczas otwarcia lotniska w Gdańsku na Euro 2012. „To są osoby, które ciągnęły samolot OLT na lotnisku, jeśli się pan tak odżegnuje od jakiegokolwiek wsparcia dla firm Marcina P., to zdjęcie pokazuje, że to wsparcie nie tylko pan, ale cała gdańska Platforma ciągnie ten samolot, jako promocja” – mówił poseł PiS.

[related id=38232]”Proszę zobaczyć jaka tu jest nazwa (na samolocie – PAP), to bardzo ważne, to Jet Air. Wtedy nie było OLT Express” – zauważył Adamowicz. Dodał, że zdjęcie to upublicznił w Sejmie polityk PiS Antoni Macierewicz, wskazując, iż był to samolot OLT Express, co – jak zaznaczył Adamowicz – było nieprawdą.

Zapewniał, że to nie była reklama OLT Express. „Nieprawdą jest i to mówię stanowczo, nie dam sobie wmówić, i wmówić opinii publicznej, że to była reklama. To nie była żadna reklama, to było fetowanie wielkiej inwestycji, sukcesu Portu Lotniczego Lecha Wałęsy” – podkreślał Adamowicz.

Małgorzata Wassermann poruszyła temat konferencji z początku maja 2012 r., po tym jak pojawiła się informacja, że Amber Gold sfinansuje film o Lechu Wałęsie. „Tej konferencji prasowej pan się chyba nie wyprze, że był uczestnikiem i tam wychwalał tę firmę” – mówiła.

Z kolei Jarosław Krajewski (PiS) zacytował relację prasową z tego wydarzenia, donoszącą, że prezydent Gdańska dziękował grupie Amber Gold i mówił, że „bardzo prężnie się rozwija”, a także, że „jest innowacyjna, a Lech Wałęsa też był innowacyjny”.

[related id=37816]”Chcemy się dowiedzieć, czy pana służby informowały pana, z kim ma pan do czynienia, a jeśli nie, to w takim razie jak gdańszczanie mogą ufać, że inne ich sprawy są bezpieczne?” – pytała szefowa komisji.

Adamowicz tłumaczył, że wspomniana konferencja odbyła się ok. miesiąc po tym, jak zaczęły funkcjonować tanie linie lotnicze OLT. „Proszę otworzyć media z tamtych miesięcy, wszyscy byli zachwyceni tym, że w tamtej sytuacji komunikacyjnej, gdzie nie było autostrady A1, kiedy z Gdańska do Warszawy jechało się sześć godzin pociągiem, kiedy nie było dogodnych połączeń między głównymi miastami w Polsce (…) i w tym momencie wchodzą tanie linie lotnicze” – mówił świadek.

„W tej atmosferze ogólnego zainteresowania, można powiedzieć pewnego podniecenia, że wszedł krajowy, prywatny przewoźnik i oferuje tanie połączenia (…), w tej atmosferze, jak to na konferencji prasowej jest, chciałem w jakikolwiek sposób podziękować firmie, która chce pomóc przy produkcji filmu” – tłumaczył.

„Ja mówiłem to w oparciu o wiedzę z wiosny 2012 r., a kryzys linii lotniczych nastąpił kilka miesięcy później. Gdybym ja miał późniejszą wiedzę, tę z lipca, z sierpnia 2012 r., to ta konferencja prasowa by się nie odbyła. Ja bym na niej nie był i bym nie mówił, tego co mówiłem” – zapewniał.

Dopytywany był, czy gdyby wiedział, że Marcin P. był osobą wielokrotnie karaną, zachowałby się inaczej, czy ma poczucie błędu. „Gdybym miał tę wiedzę, którą miałem w roku 2012, w sierpniu, we wrześniu, czy dzisiaj, oczywiście bym dudnił, krzyczał, itd., ale tej wiedzy nie miałem, nie zostałem ostrzeżony, nie zostałem doinformowany i nad tym głęboko boleję” – powiedział Adamowicz.

Wassermann pytała też świadka, kiedy dowiedział się o darowiznach od Amber Gold dla gdańskiego zoo. „Dowiedziałem się o tym latem 2012 r.” – odpowiedział prezydent Gdańska.

Pytany przez Witolda Zembaczyńskiego (Nowoczesna), czy sytuacja z AmberGold może się powtórzyć, prezydent Gdańska powiedział: „Mam nadzieję, że wasza komisja i inne organy z tej lekcji Amber Gold wyciągną wnioski”. „Największy ciężar odpowiedzialności spoczywa na agendach rządowych, my jesteśmy tam na dole i my wykonujemy prawo, które tu na Wiejskiej jest tworzone” – powiedział Adamowicz.

Jarosław Krajewski (PiS) zapytał Adamowicza, czy dziś żałuje i ma poczucie popełnionego błędu, że „budował zaufanie do Amber Gold”. „Zostałem tak samo wprowadzony w błąd jak tysiące Polaków. Jako obywatel mam pretensje do rozmaitych służb państwowych, że nie reagowały stanowczo i szybko” – odpowiedział Adamowicz.

Poseł PiS pytał także, czy przed 13 sierpnia 2012 roku ktokolwiek przestrzegał go przed kontaktami z Amber Gold i Marcinem P. „Nie, żałuję, że nikt mnie nie ostrzegł” – odpowiedział świadek.

Adamowicz był też pytany, czy ma coś do przekazania osobom poszkodowanym przez Amber Gold, które często straciły oszczędności życia. „Mnie i panu pewnie też jest bardzo smutno, że te osoby straciły swoje oszczędności, chodzi o to, żebyśmy teraz wspólnie wyciągnęli wnioski, żeby w przyszłości ludzie nie tracili oszczędności, dlatego w Gdańsku od dwóch lat realizujemy program edukacji ekonomicznej, gospodarczej” – odpowiedział Adamowicz.

[related id=27824]Przyznał zarazem, że gdy patrzył na oferowane przez Amber Gold warunki lokat, wydawały mu się dziwne, bo oprocentowanie było wyższe niż w bankach i SKOK-ach. Dopytywany, czy coś zrobił z tym swoim spostrzeżeniem, przyznał, że nie, bo to było „tylko subiektywne odczucie”.

Świadek był także pytany, czy kiedykolwiek rozmawiał o Amber Gold z Donaldem Tuskiem. „Zdaje się, że nigdy nie rozmawiałem” – odpowiedział.

Na zakończenie przesłuchania Wassermann zapytała świadka, czy jest mu znana na dziś strata Gdańska wynikająca z niezapłaconych podatków przez spółkę Amber Gold.

„Interesowałem się tym, ale nie pamiętam kwot” – odpowiedział Adamowicz, dodając, że wchodzi tu w grę jedynie podatek CIT, czyli podatek od osób prawnych.

„Jaka jest wysokość straty na niezapłaconych podatkach, które powinny być wyegzekwowane przez urząd skarbowy” – dopytywała szefowa komisji. „Strata jest mi nieznana” – odparł świadek.
PAP/MoRo

Komisja do spraw Amber Gold szokujące zeznania świadków. Dylczyk i Olech o inwestycjach Amber Gold w Jet Air

Byłem sceptyczny wobec inwestycji Amber Gold w Jet Air, moje osobiste odczucie było takie, że coś tu jest nie tak; moim zdaniem to przedsięwzięcie miało upaść i wygenerować duże koszty – mówił Dylczyk

W poniedziałek przed komisją śledczą zeznawał były dyrektor marketingu linii lotniczych Jet Air Ireneusz Dylczyk, a także gdański biznesmen Marius Olech.

Nigdy nie byłem zainteresowany żadnymi inwestycjami w linie lotnicze; ubolewam nad osobami, które straciły pieniądze w Amber Gold, ale nie znam szefa tej spółki Marcina P., ani nikogo z tej firmy – mówił w poniedziałek przed komisją śledczą gdański biznesmen. Przesłuchanie Olecha podyktowane było tym, że jego nazwisko wielokrotnie padało podczas wcześniejszych prac komisji śledczej, m.in. w kontekście inwestora interesującego się firmą OLT Jet Air.

W połowie 2011 r. spółka Amber Gold przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 r. w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express, pod którą działały linie OLT Express Regional (z siedzibą w Gdańsku, wykonujące rejsowe połączenia krajowe) oraz OLT Express Poland (z siedzibą w Warszawie, które wykonywały czarterowe przewozy międzynarodowe). Linie OLT Express rozpoczęły działalność 1 kwietnia 2012 r. Linie OLT Express upadłość ogłosiły pod koniec lipca 2012 r., z kolei w połowie sierpnia 2012 r. upadłość ogłosił Amber Gold.

Dylczyk mówił przed komisją, że od samego początku był sceptyczny, jeśli chodzi o inwestycje Amber Gold w Jet Air.

„Jeśli chodzi o pochodzenie kapitału, to osobiście miałem świadomość, że pochodzi z innej działalności państwa P.; ja nie oceniałem czy Amber Gold to piramida finansowa, parabank, bo się na tym nie znam” – podkreślił. Przyznał, że ze spółką Jet Air był związany od końca 2007 r. do stycznia 2012 r., „kiedy nowy zarząd OLT Express Regional podziękował mu za współpracę”.

Witold Zembaczyński (Nowoczesna) pytał świadka, dlaczego szef Amber Gold Marcin P. zdecydował się zainwestować 300 mln zł w upadającego przewoźnika, jakim był Jet Air. Pytając o tę kwestię powoływał się na zeznania Dylczyka z 2013 r., kiedy był przesłuchiwany przez ABW. „To nie do końca jest tak, że zainwestowanie 300 mln zł w upadającego przewoźnika jest abstrakcją i nonsensem. To ma sens pod warunkiem, że jest to prowadzone w odpowiedni sposób” – odpowiedział świadek.

„A było?” – dopytywał polityk Nowoczesnej. „Jak widać nie” – odparł Dylczyk. Dodał, że nie widać było tego na żadnym etapie wejścia Amber Gold w branżę lotniczą. Podkreślił, że zakończył współpracę z tymi liniami lotniczymi „na dość wczesnym etapie, nim na dobre się rozkręcił w wydawaniu pieniędzy w ten czy inny sposób”. Wskazał m.in. na wysokie koszty marketingu, czy rażąco niskie ceny oferowanych biletów.

„Moim zdaniem było to przedsięwzięcie na pewno skazane na niepowodzenie. Moim zdaniem przedsięwzięcie było przeszacowane, jeśli chodzi o koszty. Moim zdaniem celem było doprowadzenie tego przedsiębiorstwa do upadku i wygenerowanie dużych kosztów” – dodał.

[related id=27824]Podkreślił, że dyrektor zarządzający OLT Express Jarosław Frankowski musiał wiedzieć, że „to się nie może udać”. Dopytywany dlaczego więc Amber Gold zainwestował w OLT odparł, że nie rozmawiał o tym z Frankowskim.

Świadek pytany czy miał świadomość skąd pochodzą pieniądze, które inwestował Amber Gold stwierdził, iż nie. Zembaczyński zwrócił uwagę, że podczas zeznań składanych ABW Dylczyk ocenił, że OLT mogło być pralnią pieniędzy. „Ile pieniędzy według pana w tej pralni zostało wybielonych?” – pytał polityk.

Świadek w odpowiedzi relacjonował, że po jednym ze spotkań z przedstawicielami Jet Air małżeństwo P. zapowiadało, że będzie budować przewoźnika niskokosztowego. Chcieli to jednak zrobić – jak relacjonował Dylczyk – „rozdmuchując koszty do bizantyjskich rozmiarów”. „Trudno, mając wiedzę na temat, tego jak funkcjonuje ten rynek, jak funkcjonują tacy przewoźnicy (…) trudno nie odnieść wrażenie, że koszty są rozdmuchiwane nieproporcjonalnie” – stwierdził.

Dopytywany przez Marka Suskiego (PiS) dlaczego obawy przedstawicieli Jet Air zmniejszyły się i zdecydowano się na współpracę z Amber Gold, Dylczyk wskazał, że szefowie spółki zaprezentowali im złoto ze skarbca. „W trakcie prezentacji nastąpiła przerwa i doszło do prezentacji chyba jednego z elementów skarbca Amber Gold, zostało nam pokazane złoto, które wprowadzono na wózku do sali” – mówił.

„Ile tego było” – pytali inni członkowie komisji. „Trudno mi powiedzieć na kilogramy, ale trochę tego było; takich sztabek mogło być 20-30” – odparł świadek.

Dopytywany przez Zembaczyńskiego w kontekście zeznań złożonych ABW, na czym mógł polegać proces prania pieniędzy Amber Gold świadek odparł, że w Jet Air „nie ocenialiśmy jak może wyglądać ten proces”. „Tylko moje odczucie było takie, że generalnie coś tu jest nie tak” – zaznaczył. Zwracał też uwagę m.in. na bardzo duże koszty marketingowe, jakie ponosił przewoźnik. „Nie wiem czy było to wyprowadzanie pieniędzy (…), ale akcje marketingowe były ogromne, pieniądze na to szły naprawdę gigantyczne” – mówił. Zaznaczył, że nie wie, kto o tym decydował. „Moim zdaniem, to nie było decydowane w Jet Air” – stwierdził.

Dylczyk odpowiadając na pytania posłów wskazał, że środki na kampanię marketingową linii lotniczych przekazywał Ambner Gold. Dodał, że o zawyżonych kosztach akcji marketingowych informował prezesa firmy Excelo Michała Forca (b. rzecznik Ambe Gold). Firma ta odpowiadała za reklamę i PR m.in. OLT Express. „Kiedyś wyraziłem takie zdanie: panie Michale dobrze pan wie, że na rynku może być różnie odbierane, że może budzić podejrzenia” – mówił. Mimo to – jak dodał świadek – Forc robił swoje.

Dylczyk stwierdził też przed komisją, że nie wiedział, iż Marcin P. był prawomocnie karany za zwoje wcześniejsze biznesy, ani że Amber Gold była umieszczona na liście ostrzeżeń publicznych KNF.

Komisja pytała też świadka m.in. o spotkania z gdańskim biznesmenem Mariusem Olechem, który według zeznań z wcześniejszych posiedzeń komisji był zainteresowany nabyciem Jet Air. Dylczyk powiedział, że to on skontaktował ludzi z Jet Air z Olechem ws. rozmów o dokapitalizowaniu firmy.

Dylczyk mówił, że jedno ze spotkań odbyło się na zaproszenie Olecha w Gdańsku w jego domu, w części przeznaczonej dla gości. Wzięło w nim udział kilka osób ze strony linii lotniczych. Świadek powiedział, że po tym spotkaniu Olech nie był zainteresowany wejściem w biznes lotniczy i wyraźnie to powiedział.

Poseł Kukiz’15 Tomasz Rzymkowski pytał, czy podczas spotkania w Gdańsku padło nazwisko Marcin P. Świadek odparł: „nie”. „Wiem na 100 procent, że nie było tam mowy o panu P.” – zeznał.

Jednak Rzymkowski zauważył, że Dylczyk w zeznaniach, jakie złożył w marcu 2013 r. w ABW informował, że podczas tego właśnie spotkania, Zbigniew Młotkowski z Jet Air wspomniał o mailu od jednego z pasażerów, Marcina P. „W tym mailu było zaproszenie na spotkanie, o ile spółka jest zainteresowana uzyskaniem wsparcia lub inwestycją” – przypominał Rzymkowski.

„Bardzo dobrze pamiętam to przesłuchanie, dlatego, że dużo mówiłem, a niewiele było notowane” – powiedział świadek. Rzymkowski zauważył, że Dylczyk podpisał się pod tymi zeznaniami, co potwierdził świadek. „Pan zawsze podpisuje się pod czymś, czego pan nie powiedział?” – pytał Rzymkowski. „Podczas mojej pracy przy tym projekcie kilkukrotnie spotykałem się z panem Mariusem Olechem, być może jest to kwestia nie wiem, niezanotowania czy błędnego zanotowania tego zeznania” – powiedział świadek.

Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) dopytywała, czy podczas spotkania w domu Olecha w Gdańsku, Młotkowski wyciągnął maila, w którym jest mowa o tym, że Marcin P. pisze do spółki pana Krzysztofa Wicherka (był właścicielem Jet Air – PAP), że jest zainteresowany tym biznesem. „Nie” – powiedział świadek. Wassermann dopytywała więc, czy złożył fałszywe zeznania przed ABW. „Wedle mojej wiedzy, pamięci, tak jak pamiętam tamto spotkanie nie miało miejsce odczytanie (maila). Być może jest to kwestia mojego nieprzeczytania dokładnie protokołu, który był spisywany w ABW, nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie w tej chwili” – zapewniał Dylczyk.

Dodał, że Zbigniew Młotkowski wspomniał mu o mailu od P., ale świadek nie wskazał, podczas którego spotkania to było, zapewnił, że ten mail nie był omawiany podczas spotkania w Gdańsku u Olecha

Wassermann pytała świadka, kiedy ostatni raz kontaktował się z Olechem. „Kontaktowaliśmy się w lipcu tego roku” – powiedział Dylczyk. Wassermann dopytywała, czy było to przed przesłuchaniem, które było pierwotnie wyznaczone na lipiec. „Ja do niego zadzwoniłem po tym, jak zostało ono odwołane z pytaniem, czy jest w drodze, czy jedzie, czy już wie, że będzie odwołane” – powiedział świadek.

Dopytywany, czy wcześniej się nie kontaktował z Olechem, odparł, że w tym roku rozmawiali telefonicznie. Pytany, czy rozmawiali w okresie od momentu powołania go na świadka do teraz. „Myślę, że raz albo dwa rozmawialiśmy. Ja dzwoniłem do pana Olecha” – powiedział Dylczyk. „Pytałem się, czy jest wezwany na świadka, czy się stawi, kiedy ma termin, czy możemy się spotkać, porozmawiać” – wyjaśnił. Dodał, że do spotkania z Olechem nie doszło.

W efekcie tej wymiany zdań poseł Rzymkowski złożył wniosek o wystąpienie o billingi świadka i kontakty z Mariusem Olechem.

„Ani pana Marcina P., ani żadnych członków zarządu, poza jedynym panem Młotkowskim (Zbigniew z Jet Air – PAP), ani nikogo z firmy Amber Gold nie znam, nie znałem. Marcin P. na pewno nigdy u mnie nie przebywał, na żadnym spotkaniu w domu, nie byłem nigdy żadnym pośrednikiem jakiejkolwiek transakcji między Marcinem P. zarówno bezpośrednio jak i pośrednio” – oświadczył Olech na wstępie poniedziałkowego przesłuchania.

Jarosław Krajewski (PiS) pytał świadka, kiedy po raz pierwszy poznał Wicherka. Olech zeznał, że poznał go poprzez b. szefa marketingu Jet Air Ireneusza Dylczyka. Powiedział, że na jednym ze spotkań Dylczyk chciał mu przedstawić ofertę ewentualnego wejścia kapitałowego do linii lotniczych. „Powiedziałem mu, że nie bardzo mnie to interesuje, bo nie znam się na tym biznesie” – zaznaczył świadek.

Dylczyk – jak relacjonował – namawiał go jednak do spotkania z Wicherkiem. „Zrobiłem więc typową, grzecznościową przysługę i spotkałem się z Wicherkiem” – dodał.

Krajewski dopytywał świadka, czy w 2010 r. był zainteresowany jakąkolwiek inwestycją w linie lotnicze. „Nigdy nie byłem zainteresowany żadnymi inwestycjami w linie lotnicze. Jeśli czymkolwiek byłem zainteresowany to tylko lotami widokowymi moim własnym malutkim samolocikiem, którym – jako hobby – latam” – odparł Olech.

„Czyli to pan Dylczyk zainteresował pana kwestią Jet Air i ewentualnego inwestowania w te linie?” – pytał dalej poseł PiS. „Pan Dylczyk prosił mnie, żebym się spotkał; zrobiłem to na jego prośbę” – odparł Olech. „Powtórzę to jeszcze raz, nie interesowały mnie linie lotnicze i mnie nie interesują. Nie znam się na tym interesie, to nie jest moja bajka” – podkreślił.

„Jeśli w cokolwiek z reguły inwestuję, to inwestuję w nieruchomości” – dodał. Zaznaczył, że sprawy linii lotniczych, to „w ogóle marginalne to były sprawy”. „Tym bardziej, że od początku wiedziałem, iż nie będę żadnym inwestorem i ten temat mnie nie interesował, grzecznościowo prowadziłem rozmowy” – dodał.

Joanna Kopcińska (PiS) pytała, dlaczego – skoro świadek nie był zainteresowany inwestycją – następowała „kontynuacja spotkań”. Olech odpowiedział, że cały czas odbywało się to na prośbę Dylczyka, a „później już z inicjatywy pana Wicherka. „Skądinąd bardzo sympatycznej osoby, która przypadła mi do gustu mentalnie i osobowo” – powiedział Olech o Wicherku.

„Pan Wicherek próbował jeszcze ratować swoją sytuację, ale ja wiedziałem z góry, że to niestety nie ja, bo ja się nie znam na liniach lotniczych i nie zamierzam nigdy inwestować w tego typu działalność” – zeznał świadek.

Witold Zembaczyński z Nowoczesnej zadając Olechowi pytania przypomniał, że prowadził on wiele biznesów w latach 90. „Znając to środowisko gdańskie, czy ma pan jakąkolwiek wiedzę, kto mógł stać za Marcinem P., czy to była jego swobodna twórczość, czy rzeczywiście miał jakąś protekcję i skąd miał kapitał początkowy na rozkręcenie tej działalności” – pytał.

„Ubolewam nad osobami, które straciły pieniądze. Chciałbym, żebyście państwo doszli tej prawdy, kto to rzeczywiście za tym stał, ale proszę mi wierzyć, naprawdę mnie to nie interesuje” – odpowiedział Olech.

W trakcie przesłuchania doszło do ostrej wymiany zdań pomiędzy Olechem a posłem Nowoczesnej. Zembaczyński zaczął w pewnym momencie cytować – jak zaznaczył – odtajniony materiał przygotowany przez jedną z komórek ABW ze stycznia 2017 r., która dotyczyła Olecha. Wynikało z niej m.in., że Olech prowadził firmę spedycyjną, sieć kantorów, agencje celne oraz bank, który upadł na początku lat 90-tych. Jak cytował poseł, w tym czasie miał poznać jednego z liderów świata przestępczego z Trójmiasta Nikodema Skotarczyka, ps. Nikoś.

„To jest nieprawda, bo go znałem wiele lat” – odparł świadek.

Według tych informacji – kontynuował Zembaczyński – wśród znajomych Olecha był też Jan Przywara ps. Tygrys. Poseł dodał, że w materiale ABW wskazano, że pierwsze pieniądze, które zasiliły rachunki Amber Gold pochodziły od Olecha i Przywary, a działalność spółki miała zalegalizować dużą liczbę gotówki należącej do karteli narkotykowych z Ameryki Południowej.

„To bzdura, totalny bełkot” – mówił Olech odnosząc się do słów Zembaczyńskiego.

Zembaczyński dodał jednak, że z dokumentów Agencji wynika, iż Olech był zaangażowany w przejęcie Jet Air przez Amber Gold, a linie lotnicze miały służyć biznesmenowi do przewozu złota i pieniędzy do Niemiec bez żadnej kontroli. „Czy pan to potwierdza?” – pytał polityk.

„Nie potwierdzam. To się staje żenujące, co pan czyta. Albo to pisał kretyn, albo kłamczuch, bo innej możliwości nie ma. Myślę, że gdybym znał nazwisko tego oficera, to wiedziałbym jak pójść z nim do sądu” – ripostował Olech.

Olech mówił też, że nie zna syna b. premiera Donalda Tuska, Michała Tuska i nie miał z nim osobistego kontaktu. Dodał, że nie wiedział również o zatrudnieniu Tuska w liniach lotniczych OLT, ani w gdańskim porcie lotniczym. „Dopiero później z przekazów prasowych dowiedziałem się” – zaznaczył Olech.

Poseł PiS Marek Suski pytał świadka o szereg jego inicjatyw biznesowych, m.in. zakupy gruntów czy wynajem lokali w Gdańsku. Suski pytał także, czy to prawda, że finansował wódkę na imieniny b. prezydenta Lecha Wałęsy. „Nie finansowałem wódki, bo ja ją produkowałem; (…) być może degustację w jednym z miejsc robiliśmy, tak robiliśmy w wielu miejscach, podczas różnych okoliczności” – odparł Olech.

„Czyli przynajmniej działalność jednego polityka w jakiś sposób pan wspierał?” – stwierdził Suski nawiązując do Wałęsy. „Nie wiem, czy to jest wspieranie, to była bardziej promocja moich produktów niż wspieranie” – odpowiedział świadek. „Rzeczywiście z punktu widzenia filozoficznego picie wódki niekonieczne może być rozumiane jako wspieranie, może jako szkodzenie, no ale to już jest kwestia filozofów” – mówił Suski.

Głośno o sytuacji spółki Amber Gold zrobiło się w lipcu 2012 r., kiedy linie OLT Express zaczęły mieć kłopoty finansowe – zawieszono wówczas wszystkie rejsy regularne przewoźnika, a następnie spółka poinformowała, że wycofuje się z inwestycji w linie lotnicze. Linie OLT Express upadłość ogłosiły pod koniec lipca 2012 r. W połowie sierpnia 2012 r. upadłość ogłosiła spółka Amber Gold.

Po upadku OLT Express okazało się, że ze spółką współpracował pracujący w Porcie Lotniczym w Gdańsku Michał Tusk, który miał się zajmować obsługą prasową linii OLT Express i analizą ruchu lotniczego z Gdańska.

Z materiału zebranego do tej pory przez Prokuraturę Regionalną w Łodzi – która bada, gdzie trafiły pieniądze wyprowadzone z Amber Gold – wynika m.in., że od 15 grudnia 2011 r. do 30 sierpnia 2012 r. na rzecz OLT Express przelano z kont Amber Gold 5 mln 800 tys. dolarów i 43 mln 600 tys. zł. Jak ustalono, mimo tego OLT Express nie realizowała swoich zobowiązań finansowych wynikających choćby z konieczności uregulowania rat leasingowych za samoloty.

PAP/MoRo

Tomasz Rzymkowski: Kontrola nad sądownictwem powinna być jedynie w rękach obywateli, a nie polityków

Dzień 29. z 80 / Poranek WNET / Terespol – O tym, czy proponowane przez rząd zmiany odpowiadają potrzebom społecznym, Tomasz Wybranowski rozmawiał z posłem z klubu Kukiz’15.

 

-Potrzebne jest więcej spokoju i pokory. Rozwiązania zaproponowane przez ministerstwo sprawiedliwości nie odpowiadały potrzebom społecznym – były „bardzo słabe” i mogły wprowadzić „więcej chaosu w wymiarze sprawiedliwości niż pozytywnych skutków” – powiedział poseł pytany jak ocenia historię reformy sądownictwa i czy wieszczy rozłam w obozie „dobrej zmiany”. Dopytywany czego w takim razie zabrakło stwierdził: „w tej reformie zabrakło reformy”.

Zdaniem posła Kukiz’15 obecnie trzy kwestie są szczególnie palące w wymiarze sprawiedliwości: przewlekłość postępowania, brak udziału obywateli w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości i brak odpowiedzialności sędziów przed obywatelami.  Jego zdaniem tego ustawy przygotowane przez PiS nie dotyczyły.

Kukiz’15 proponuje przede wszystkim wprowadzenie sądów pokoju. Dzięki temu sędziowie zawodowi zajęliby się najważniejszymi sprawami, co ograniczyłoby lub zlikwidowało przewlekłość. Do sędziów pokoju trafiałby sprawy mniej istotne – drobne sprawy cywilne czy wykroczenia. Sędziowie pokoju powinni pochodzić z wyboru w poszczególnych powiatach.

Tomasz Rzymkowski twierdzi, że w tej chwili Prawu i Sprawiedliwości potrzebny jest spokój i pogodzenie się z zaistniałą sytuacją. Trzeba docenić to, co zrobił prezydent, bo była to bardzo trudna decyzja. Reforma nie przyniosłaby pozytywnych skutków dla obywateli, a jedynie dałaby jeszcze większą władzę ministrowi sprawiedliwości.

Gość Poranka, który jest wiceprzewodniczącym sejmowej komisji do spraw Amber Gold, podał przykład rzetelnego i niezawisłego sędziego, który rozpatrywał zażalenie na umorzenie przez prokuraturę postępowania karnego właśnie w sprawie Amber Gold. Wskazał on prokuraturze bardzo dokładnie, jakie czynności należy wykonać, żeby należycie ustalić stan faktyczny. Dzięki temu prokuratura musiała prowadzić śledztwo, pomimo początkowego umorzenia go. [related id=”32013″]

Niestety mamy też i złe przykłady. Takim jest „sędzia na telefon” z Trójmiasta, który był skłonny ulegać życzeniom płynącym z kancelarii premiera. Gość Poranka jest zdania, że reforma sądownictwa dokonywana przez PiS instytucjonalizuje tego rodzaju wpływy władzy wykonawczej na sądy. Minister sprawiedliwości, mając – na podstawie uchwalonej nowelizacji ustawy o ustroju sądów powszechnych, której prezydent nie zdecydował się zawetować –  wpływ na obsadę stanowisk prezesów sądów, będzie mógł na nich oddziaływać.

– Jedyna kontrola i nadzór nad sądownictwem powinna być w rękach obywateli, a nie polityków. Politycy nawet o najbardziej szlachetnych pobudkach będą chcieli to wykorzystać do własnych partykularnych celów. Niestety zostało to zinstytucjonalizowane – tak poseł podsumował kierunek reform sądownictwa dokonywanych przez PiS.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy z Tomaszem Rzymkowskim w części drugiej Poranka WNET z Terespola.

JS

 

„wSieci”: Tusk wiedział, że Amber Gold to piramida finansowa, a OLT Express służył do wyprowadzania pieniędzy

Donald Tusk już w maju 2012 roku wiedział, że Amber Gold to piramida finansowa – wynika z tajnej notatki byłego szefa ABW Krzysztofa Bondaryka, w której informuje on ówczesnego premiera o zagrożeniu.

Dziennikarze tygodnika „wSieci” dotarli do tajnej notatki byłego szefa ABW Krzysztofa Bondaryka z 2012 roku. Informował w niej premiera Donalda Tuska o zagrożeniu, które stanowi Amber Gold. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego miała dowody, że spółka Marcina P. to „piramida finansowa”, a linie OLT Express służyły do wyprowadzania pieniędzy z Amber Gold.

Oprócz Tuska notatkę otrzymał Bronisław Komorowski oraz kilka innych osób, których kompetencje dotyczyły sprawy: Jacek Cichocki, Jan Vincent Rostowski, Sławomir Nowak i przewodniczący KNF Andrzej Jakubiak.

W tytule notatki użyto sformułowania „piramida finansowa”. Pojawiła się informacja, że skrytki bankowe, które wynajmowało Amber Gold, nie były w stanie pomieścić takiej ilości złota, którą powinna posiadać spółka. Bondaryk informował, że resort gospodarki wydał spółce zakaz prowadzenia działalności składowej ze względu na wyroki Marcina P. Z kolei o OLT pisano, że działalność tej spółki „może być nieuzasadniona ekonomicznie”.

Bondaryk pisał: „Działalność Amber może być prowadzona nie tylko z naruszeniem prawa bankowego (…), ale także może być ukierunkowana na wyłudzenia finansowe” i jednocześnie dawał do zrozumienia, że pokrzywdzonych może być kilkadziesiąt tysięcy osób.

Nawet po notatce ABW o działalności Amber Gold dano Marcinowi P. dwa-trzy miesiące po to, żeby te pieniądze wyprowadził – mówi dziennikarz wSieci Marcin Wikło, który notatkę nazywa „przez lata najpilniej strzeżonym dokumentem w sprawie Amber Gold”.

– Po jej treści wiemy, dlaczego – podkreśla.

Poseł Tomasz Rzymkowski z Kukiz’15 dodaje w rozmowie z wPolityce.pl, że „będzie konieczność zweryfikowania przez Komisję ds. Amber Gold, co funkcjonariusze, do których adresowana była ta notatka, zrobili ws. biznesu Marcina P.”.

– Nie ma wątpliwości, że Bronisław Komorowski, Jacek Cichocki i Jacek Vincent Rostowski będą musieli stanąć przed Komisją ds. Amber Gold. ABW wiedziała już wtedy praktycznie wszystko nt. funkcjonowania piramidy finansowej, wiedziała również wiele nt. przemysłu lotniczego, wiedział o wszystkim również sam Donald Tusk. Pytanie zasadnicze brzmi: dlaczego pozwolono na takie działanie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego? Funkcjonariusze państwa nie zareagowali w żaden właściwy sposób, a ta notatka to najlepszy na to dowód – mówi.

W sieci/MoRo

Czy służby specjalne rozciągnęły parasol ochronny nad Amber Gold? Czy miało z tym związek zatrudnienie Michała Tuska?

Poranek WNET / 29 czerwca – Marcin P. zeznawał przed sejmową komisja śledczą ds. afery Amber Gold. Przebieg przesłuchania zrelacjonował Radiu WNET Tomasz Rzymkowski, członek tej komisji.

Radio WNET nadaje dziś z Szamotuł, ale nie przestaje interesować się sprawami całej Polski. Dlatego Krzysztof Skowroński rozmawiał z posłem Tomaszem Rzymkowskim z Kukiz’15 o przesłuchaniu Marcina P. które odbyło się wczoraj.

[related id=”23600″ side=”left”]Poseł powiedział, że Marcin P., pomimo tego, że przebywa w areszcie od pięciu lat, świetnie przygotował się do – jak to określił – występu. Jego wypowiedzi można podzielić na trzy kategorie. Pierwsza to te, w których odmawia odpowiedzi na zadawane przez komisję pytania. Są to raczej tematy błahe z punktu widzenia prac komisji, np. o ilość złota, którą miała spółka Amber Gold oraz rzekome zagrożenie jego życia. Druga kategoria to odpowiedzi na pytania komisji. Trzecia to wypowiedzi na na tematy poruszone przez niego z własnej inicjatywy, to jest głównie na temat rządu PO, Donalda Tuska i Ewy Kopacz. Tomasz Rzymkowski jest zdania, że to wyraz prywatnej zemsty Marcina P. na Platformie Obywatelskiej, do której ma żal, że został aresztowany.

Ciekawe informacje, które pojawiły się w zeznaniach Marcina P., to ta, że Donald Tusk wiedział, że jego syn interesuje się pracą w Amber Gold, a także ta, że pracownicy tej spółki mieli dawać łapówki gdańskim urzędnikom.

Najistotniejsze wydaje się to, że nad działalnością Amber Gold rozciągnięty był parasol ochronny różnych służb. Według Tomasza Rzymkowskiego nie wynikał on z tego, że w Amber Gold pracował syn premiera, gdyż pojawił się on już pod koniec działalności spółki. [related id=26868]Tymczasem służby już od samego początku nie reagowały prawidłowo. Przykładowo – gdy ABW zaczęła interesować się Amber Gold – Marcin P. dowiedział się o tym od jednego ze swoich kontrahentów, do którego przyszli inspektorzy Agencji. Wygląda to tak, jakby ABW – wiedząc, że informacja o ich działaniach dotrze do Marcina P. – w ten sposób chcieli go ostrzec.

Przesłuchanie Marcina P. nie jest ostatnim przed wakacyjną przerwą Sejmu.

Rozmowy z posłem można posłuchać w drugiej części Poranka WNET z Szamotuł.

JS

Dlaczego tolerowano oszukiwanie Polaków? – pytał poseł o brak reakcji ówczesnego premiera na matactwa Amber Gold [VIDEO]

„Kolokwialnie mówiąc, to była lipa” – to słowa Michała Tuska wypowiedziane w środę przed komisją śledczą, które według niektórych relacjonujących przesłuchanie mediów „pogrążyły” Donalda Tuska.

Gościem Krzysztofa Skowrońskiego w Poranku Wnet był poseł Stanisław Pięta.

„Kolokwialnie mówiąc, to była lipa” – powiedział w środę przed komisją śledczą w sprawie Amber Gold Michał Tusk. Przesłuchiwał go poseł Stanisław Pięta, dzisiejszy gość Krzysztofa Skowrońskiego w Poranku Wnet. – I co z tą „lipą”, panie pośle? – pytał redaktor Wnet.
– Kilka słów, a mówi aż tak wiele. Po pierwsze – to, że pan Michał Tusk wiedział, że to „lipa”, ale od tej „lipy”, konkretnie od Marcina P., brał pieniądze, co więcej – upominał się o te pieniądze – relacjonował poseł, przywołując wypowiedź Michała Tuska dla „Faktu” oraz mail, w którym „prosi o przyspieszenie wypłaty”.[related id=”25676″]
– Pani przewodnicząca Małgorzata Sadurska wczoraj powiedziała kilka ważnych zdań, że tak naprawdę trudno znaleźć ślady pracy pana Michała Tuska, natomiast wiemy, że jako jeden z nielicznych […] otrzymał przelewy od upadającej spółki – podkreślał Stanisław Pięta.
Druga sprawa jest jeszcze istotniejsza, a dotyczy tego, „co z tą wiedzą zrobił Donald Tusk” – jego syn zeznał, że o tym, że to „lipa”, wiedzieli „razem z tatą”. „Co zrobił z tą wiedzą premier Rzeczpospolitej, który nadzoruje służby specjalne?” – mówił poseł, podkreślając, że brak reakcji Donalda Tuska pozwolił na to, żeby „następni oszukani klienci wnosili swoje depozyty do placówek Amber Gold”.

W rozmowie uczestniczył też Jan Bogatko, korespondent Radia Wnet z Niemiec. Przypomniał wypowiedź z przesłuchania sprzed paru miesięcy, z której wynika, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego „wiedziała o działalności Marcina P. od 2010 roku, a przez cały rok 2011 i połowę 2012 tak naprawdę nie zrobiła nic. I za to odpowiada pan Donald Tusk, który nadzorował służby specjalne” – mówił na antenie.

Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.
ma

 

Posłuchaj również całego wywiadu na YouTube i nie zapomnij subskrybować naszego kanału.

Komisja Śledcza przesłuchała Michała Tuska – syna b. premiera, szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska

W środę o godz. 10 sejmowa komisja śledcza ds. Amber Gold rozpoczęła przesłuchanie syna Donalda Tuska. Michałowi Tuskowi towarzyszy pełnomocnik mec. mec. Roman Giertych

Spółka Amber Gold była właścicielem linii lotniczych OLT Express, które rozpoczęły działalność 1 kwietnia 2012 r.

Po upadku OLT Express pod koniec lipca 2012 r. okazało się, że ze spółką współpracował pracujący w Porcie Lotniczym w Gdańsku Michał Tusk, który miał się zajmować obsługą prasową linii OLT Express i analizą ruchu lotniczego z Gdańska.[related id=”3688″]

Prezes Portu Lotniczego w Gdańsku Tomasz Kloskowski, którego komisja przesłuchiwała we wtorek, mówił że Michał Tusk został zatrudniony w gdańskim porcie lotniczym w kwietniu 2012 r.

Kloskowski mówił też, że polecał ówczesnemu dyrektorowi zarządzającemu OLT Express Jarosławowi Frankowskiemu Michała Tuska, jako człowieka, który mógłby się zająć PR-em dla OLT; wtedy jednak Michał Tusk nie był jeszcze pracownikiem portu lotniczego. „Swoich pracowników nie polecam” – zaznaczył. Kloskowski zaznaczył, że nigdy natomiast o Michale Tusku nie rozmawiał z szefem Amber Gold Marcinem P.

Podczas niedawnej rozmowy z PAP szefowa komisji śledczej Małgorzata Wassermann (PiS) powiedziała, iż oczekuje od Michała Tuska, że „powie w sposób zgodny z prawdą gdzie, kiedy i za czyim pośrednictwie trafił do OLT Express oraz jaka była jego rzeczywista rola w tej firmie”.

Zwróciła jednocześnie uwagę, że wątek współpracy Michała Tuska z OLT Express pokazuje, że z ABW „było coś bardzo nie tak”. „Są dwie możliwości. Pierwsza, że te służby były kompletną fikcją w państwie polskim i nie były w stanie zapewnić bezpieczeństwa syna premiera przed bandytami. Albo z niewiadomych przyczyn nie reagowały” – stwierdziła szefowa komisji.

O sytuacji spółki Amber Gold zrobiło się głośno w lipcu 2012 r., kiedy linie OLT Express zaczęły mieć kłopoty finansowe – zawieszono wówczas wszystkie rejsy regularne przewoźnika, a następnie spółka poinformowała, że wycofuje się z inwestycji w linie lotnicze. Linie OLT Express upadłość ogłosiły pod koniec lipca 2012 r. Z kolei w połowie sierpnia 2012 r. upadłość ogłosiła spółka Amber Gold.

Amber Gold powstała na początku 2009 r. i miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji. 13 sierpnia 2012 r. ogłosiła likwidację; tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Według ustaleń, w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej firma oszukała w sumie niemal 19 tys. swoich klientów, doprowadzając do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.

PAP/JN

Sławomir Nowak: To moje działania doprowadziły do odebrania koncesji OLT. Żałuję, że nie odwołałem prezesa Kruszyńskiego

Doprowadziłem do odebrania koncesji linii lotniczej OLT Express, co mogło spowodować upadek piramidy finansowej Marcina P. – mówił Sławomir Nowak we wtorek przed komisją śledczą ds. Amber Gold.

Były minister transportu (w latach 2011-13) zeznawał we wtorek przed komisją śledczą ds. Amber Gold.

W ramach tzw. swobodnej wypowiedzi Nowak przedstawił swoje działania w sprawie linii lotniczej OLT Express, należącej do grupy AmberGold.

„Jedyne, co mogę powiedzieć, to że żałuję w kontekście OLT, to że zwlekałem z odwołaniem prezesa Kruszyńskiego z funkcji prezesa ULC. W mojej ocenie niestety ponosi (on) pełną służbową i polityczną odpowiedzialność za okres, w którym był prezesem, i za zaniedbania w Urzędzie, które tolerował” – stwierdził Nowak.

Sławomir Nowak nawiązał do kontroli, jaką zarządził w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego, z której wynikało, że za czasów prezesury Grzegorza Kruszyńskiego dochodziło w ULC do wielu nieprawidłowości. „Dopiero notatka ABW, a w następstwie moja kontrola dały obraz niedbalstwa, zaniedbań i nieprawidłowości, jakie miały miejsce w ULC na przestrzeni lat, a w szczególności w roku 2011 r. i na początku 2012 r. w związku z przyznawaniem koncesji lotniczych” – powiedział.

[related id=”20327″]

Dlatego, jak dodał – w lutym 2012 r. zdecydował się złożyć wniosek do ówczesnego premiera Donalda Tuska o odwołanie Kruszyńskiego z funkcji prezesa ULC. Uznał swoją decyzję o odwołaniu prezesa ULC za bardzo dobrą, jako że w czasie jego urzędowania zostały wydane wszystkie decyzje dotyczące powołania OLT i uzyskania przez nie koncesji.

Były minister podkreślił też, że ministerstwo transportu, a wskutek jego kontroli prawdopodobnie ULC, były jedynymi organami państwowymi, które błyskawicznie podjęły działania w sprawie linii lotniczych OLT, odbierając im prawo do funkcjonowania. W ten sposób został przerwany plan, konstrukcja Marcina P. i prawdopodobnie pośrednio być może dzięki temu sprawa Amber Gold wyszła na jaw.

Świadek zeznał ponadto, że zna syna b. premiera, Michała Tuska, podobnie jak całą rodzinę Tusków. Jak mówił, z Michałem Tuskiem wielokrotnie się spotykał i rozmawiał na tematy dotyczące m.in. infrastruktury kolejowej, „podobnie jak z wieloma innymi dziennikarzami z branży infrastrukturalnej”. Oświadczył, że w zasadzie nigdy nie rozmawiali na inne tematy.

– Nie zachowałem w swojej pamięci, kiedy i skąd dowiedziałem się o tym, że pracuje on dla linii lotniczych OLT. Z mojego punktu widzenia ta informacja i tak nie miałaby żadnego znaczenia (…), bo wszystkie działania kontrolne, które podjąłem, wynikały z mojego poczucia obowiązków, kompetencji i granic prawa – zapewnił.

Sławomir Nowak podkreślał też, że nikt nigdy nie wpływał na niego i nie oczekiwał działania „za albo przeciw jakimkolwiek kwestiom związanym z udzielaniem koncesji” dla linii lotniczych.

Świadek podkreślił również, że nie zna szefa Amber Gold Marcina P., jego żony ani nikogo innego z tej spółki. „Jedyna styczna to to, że pochodzimy z Gdańska” – powiedział.

Odniósł się też do swoich sympatii piłkarskich. Oświadczył, że jest kibicem Lechii Gdańsk; że chodził, chodzi i będzie chodził na mecze Lechii Gdańsk, podobnie jak prezes TVP Jacek Kurski.

PAP/JN

Albo Tusk nie kontrolował służb, albo zgodził się na działania na skraju zdrady i podważenia naszej pozycji w NATO-Video

foto: Konrad Tomaszewski/Radio WNET

Umowa zawarta ze służbami Federacji Rosyjskiej po katastrofie smoleńskiej nosi znamiona zdrady polskiej racji stanu, a Donald Tusk w wielu sprawach dopuszczał się kłamstwa – uważa poseł Marek Suski.

Gościem Krzysztofa Skowrońskiego był poseł Marek Suski, wiceprzewodniczący Komisji d.s. służb specjalnych, przewodniczący sejmowej komisji energii i skarbu państwa oraz członek komisji śledczej badającej aferę Amber Gold.

Parlamentarzysta mówił o wczorajszym przesłuchaniu Donalda Tuska przez prokuraturę i o kontrowersjach wokół współpracy  Służby Kontrwywiadu Wojskowego z rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa za rządów PO-PSL.

To było  jak zdrada, tamta ekipa obniżała naszą rangę w NATO.

Polityk komentował wczorajszą manifestację zwolenników byłego premiera, którzy witali go na dworcu w Warszawie.

– Tam byli jacyś alimenciarze,  był człowiek posądzany o handel ludźmi. Można powiedzieć, że Donald Tusk jest nadzieją penitencjariuszy różnych zakładów karnych.

[related id=”506″ side=”left”]

Pytany o ewentualne prezydenckie ambicje Tuska, poseł mówił o modelu rządów za czasów Tuska, skupionych na działaniach propagandowych. Prawdziwy charakter tej polityki wychodzi na jaw w trakcie badań komisji do sprawy afery Amber Gold.

– Po pierwszej turze przesłuchań skierowaliśmy już pierwsze wnioski do prokuratury… Z badań komisji wynika, że działalność  wokół Amber Gold wygląda jak państwo mafijne.

Poseł komentował też kolejne wiadomości na temat tego co działo się po katastrofie smoleńskiej.

– Administracja pod wodzą Tuska starała się zacierać ślady (…) Donald Tusk uciekł z Polski właśnie po to, żeby mieć immunitet (…) Mam takie odczucie, jakbym spotkał się ze zdradą stanu.

Marek Suski zapowiedział, że komisja będzie chciała przesłuchać m.in. byłego ministra Sławomira Nowaka.

 

 

 

 

 

Donald Tusk bez wątpienia stanie przed obliczem komisji śledczej ds. Amber Gold, niezależnie od zajmowanego stanowiska

O najbliższych przesłuchaniach świadków i kierunku prac komisji śledczej ds. wyjaśnienia afery Amber Gold oraz aferze reprywatyzacyjnej rozmawialiśmy z Jarosławem Krajewskim, posłem PiS.

Członek komisji śledczej ds. wyjaśnienia sprawy Amber Gold mówił o najbliższych przesłuchaniach. – W najbliższym czasie komisja będzie się zajmować kwestią lotniczą w aferze Amber Gold, czyli funkcjonowaniem zarówno organów państwowych, jak i samych podmiotów z grupy Amber Gold, takich jak OLT Ekspres. W tym przypadku dojdziemy również do syna byłego premiera Donalda Tuska, jak i do byłego ministra infrastruktury Sławomira Nowaka.

– Pan Sławomir Nowak nie zrzekł się obywatelstwa polskiego i jak każdy obywatel, ma obowiązek stawić się przed komisją śledczą – zaznaczył poseł PiS.

Jarosław Krajewski odniósł się również do kwestii przełożenia przesłuchania małżeństwa P., o którym komisja zdecydowała w zeszłym tygodniu. – Jeśli chodzi o zmianę terminu stawienia się małżeństwa Katarzyny i Marcina P. przed komisją, to zdecydowaliśmy się jednorazowo zmienić termin przesłuchania. Jeżeli pan Marcin P. deklaruje, że chce przedstawić informacje, to może warto jest dać taką szansę, ale podajmy do wiadomości, że nie będziemy w nieskończoność przesuwać przesłuchania.

[redakcja id=8398]

Członek komisji śledczej wyjaśniał w Poranku Wnet potrzebę powtórnego przesłuchania prokurator Kijanko. – Pani Barbara Kijanko to dość istotna osoba w całej sprawie, prokurator-referent, która miała zajmować się sprawą Amber Gold w prokuraturze rejonowej, która bardzo szybko zdecydowała o umorzeniu sprawy, nie przekazała sprawy do Komisji Nadzoru Finansowego, do tego często zmieniała zeznania. Dlatego zdecydowaliśmy się o wystosowaniu wniosku do prokuratury wobec pani Kijanko.

Zdaniem gościa Poranka Wnet, z do czasowych prac komisji, jasno wynika, że za sprawą Amber Gold stoją potężniejsze siły niż oficjalni prezesi trójmiejskiej spółki. – Na podstawie wiedzy z analizy dokumentów wszystko wskazuje na to, że w przypadku małżeństwa P. mamy do czynienia ze słupami. Trudno uważać, żeby te osoby mogły zdobyć kapitał, te pierwsze sto milionów złotych, by dalej rozkręcać całe przedsięwzięcie.

– Otrzymaliśmy dokumentację jawną oraz niejawną od służb specjalnych w sprawie afery Amber Gold. Pamiętajmy, że nadzór nad służbami specjalnymi w czasie trwania afery pełnił osobiście premier Donald Tusk. Jestem pewien, że Donald Tusk będzie zeznawał przed komisją, mimo swojej funkcji w Unii Europejskiej.

Z Jarosławem Krajewski rozmawialiśmy również o kwestii wyjaśnienia afery reprywatyzacyjnej w Warszawie. – Osoby, które wydawały decyzję w imienia prezydent Warszawy, powinny być zainteresowane podzieleniem się z organami ścigania swoją wiedzą o tym, jak wyglądały kulisy pracy nad reprywatyzacją w ratuszu. Warto pamiętać, że Hanna Gronkiewicz-Waltz przez kilka lat osobiście nadzorowała biuro gospodarki nieruchomościami w Warszawie. Spraw jest rozwojowa – podkreślił poseł PiS.

ŁAJ