W czwartkowym „Poranku WNET” Ałła Dudajewa opowiada o dniu, w którym jej mąż Dżochar Dudajew, prezydent Czeczenii w latach 1991-1996, zginął 21 kwietnia 1996 r. trafiony pociskiem rakietowym podczas rozmowy przez telefon satelitarny. Konwersację namierzył rosyjski samolot zwiadowczy. Jak wspomina Dudajewa:
Pamiętam ten dzień z dużym wzruszeniem. W Koranie mówi się, że dusze Twoich zmarłych bliskich są z Tobą i chronią Ciebie i Twoją rodzinę. Pamiętam, że otrzymaliśmy wtedy pomoc od dzieci, które zbierały po pięć czy nawet jedno euro, z czego zebrała się kwota ok. 300 euro. Moje dziecko powiedziało mi, że te wszystkie pieniądze będę nosić przy sobie żeby pamiętać o ich wsparciu i solidarności.
Żona byłego prezydenta Czeczenii wskazuje, że mimo chęci niepodległości w Czeczenii, niezwykle ciężko jest tam przebić się przez aparat represji i hejtu skierowanego wobec przeciwników reżimu Ramzana Kadyrowa:
Niestety bardzo ciężko jest kontynuować tę walkę ze względu na to, że sama myśl, że można w jakiś sposób zmienić Kadyrowa powoduje falę ogromnego hejtu. Widać to szczególnie w Internecie – komentuje wdowa po Dżocharze Dudajewie.
Jak podsumowuje sytuację społeczno-polityczną w Czeczenii rozmówczyni Krzysztofa Skowrońskiego:
Jakakolwiek wypowiedź, że można cokolwiek zmienić w Czeczenii powoduje po prostu represje.
W dalszej części rozmowy Ałła Dudajewa opowiada również o sytuacji czeczeńskich uchodźców w Europie. Gość „Poranka WNET” sugeruje, że polityczni uchodźcy z Czeczenii czują się w Europie niechciani, a wsparcie jest niewspółmierna względem ich sytuacji:
Niestety Europa nie za bardzo pomaga w tym zakresie ze względu na to, że osoby, które uciekają z Czeczenii z powodów politycznych nie są odbierane jako osoby uciekające przed prześladowaniem – podkreśla Ałła Dudajewa.
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy!
N.N.