Alfred Kassner jest nieznany i od czasów Bieruta obłożony klątwą/ Andrzej Świdlicki, „Kurier WNET” nr 80/2021

Alfred Kassner nasuwa porównania z Oskarem Schindlerem, Niemcem zatrudniającym Żydów. Łączy ich to, że dzięki nim wielu Żydów uniknęło śmierci, a dzieli sposób, w jaki zostali potraktowani po wojnie.

Andrzej Świdlicki

Nierozpoznany polski Schindler

Działalności wywiadowczej braci Kassnerów Alfreda i Jana, polegającej na rozpracowywaniu niemieckiego przemysłu pracującego na potrzeby machiny wojennej III Rzeszy, nie domyślił się niemiecki kontrwywiad ani Gestapo. I może w ogóle nie byłaby znana, gdyby nie to, że Alfred przyznał się do niej bezpiece, wyjaśniając okoliczności podpisania volkslisty.

Alfred-handlowiec oraz jego młodszy brat Jan (Johann), absolwent SGGW, plantator tytoniu – urodzeni w rodzinie niemieckiego buchaltera z Żyrardowa – podpisali volkslistę dla przykrywki działalności wywiadowczej na rzecz delegatury rządu RP w Budapeszcie i na jej sugestię, za wiedzą i zgodą organizacji Polska Niepodległa – jednej z grup antyhitlerowskiego podziemia, do której należał ich siostrzeniec.

W okupowanej Warszawie administrowali przejętym przez Niemców mieniem pożydowskim, w tym składem aptekarskim Arona Szpinaka, zakładem produkcji wyrobów gumowych Ballog oraz montownią i warsztatami naprawczymi norymberskiego producenta motocykli Zündapp. Jeździli do Rzeszy w sprawach handlowych, głównie zakupu surowców. Mieli tam kontakty wśród przemysłowców, co dawało im wgląd w kondycję przemysłu, zwłaszcza chemicznego i maszynowego – kluczowych gałęzi pracujących na potrzeby Wehrmachtu.

Delegaturę rządu RP w Budapeszcie informowali m.in. o zleceniach produkcji łożysk kulkowych i jej lokalizacji, przenoszonej z miejsca na miejsce z obawy przed alianckimi nalotami; o zamówieniach dla BMW w Norymberdze, zapotrzebowaniu na materiały wybuchowe i chemiczne produkowane w Troisdorfie pod Kolonią oraz miejscach ich składowania. Bracia mieli też kontakty z rezydentem kontrwywiadu w Warszawie Edmundem Koniecznym, poznanym w Berlinie, co otwierało wiele drzwi i w pracy wywiadowczej dawało dodatkowe zabezpieczenie.

Inicjatywa działalności dla polskiego wywiadu za granicą wyszła od Jana Kassnera, który we wrześniu 1939 r. dotarł na Węgry, nawiązał kontakt ze szkolnym kolegą Alfreda, Karolem Dubiczem-Pentherem, konsulem RP w Lizbonie, a ten wciągnął go do współpracy. W październiku 1939 r. Jan wrócił do Warszawy i wtajemniczył w swe plany brata i łączniczkę Stefanię Rumenową. Oprócz tych trojga o sprawie nie wiedział nikt. Po kilku latach dowiedziała się bezpieka, za co Alfred zapłacił pobytem w stalinowskim więzieniu, zsyłką do obozu pracy na Uralu i utratą zdrowia.

Aresztowano go w sierpniu 1948 roku wskutek donosu żony wspólnika, z którym poróżnił się w interesach. Postawiono mu zarzut z art. 1 par. 1 dekretu PKWN z 31. 08. 1946 r.: „Kto będąc obywatelem polskim w czasie pomiędzy 1 września 1939 a 9 maja 1945 r. zgłosił swą przynależność do narodowości niemieckiej lub uprzywilejowanej przez okupanta, podlega karze więzienia do lat dziesięciu”. Sprawę jego wpisu na listę volksdeutschów rozpatrywano trzykrotnie.

Pierwszy raz na jego życzenie, gdy wystąpił o rehabilitację. Specjalny Sąd Karny dla Okręgu Sądu Apelacyjnego w Łodzi 27. 08. 1946 r. orzekł, że „Alfred Kassner, będąc obywatelem polskim w roku 1940 w Warszawie, w czasie okupacji niemieckiej zadeklarował przynależność do narodowości niemieckiej, a uczynił to na rozkaz podziemnej organizacji polskiej walczącej z okupantem”. Rok później Warszawski Oddział Specjalnej Komisji do Walki z Nadużyciami Gospodarczymi i Szkodnictwem Gospodarczym zainteresował się jego przeszłością, badając nieprawidłowości w Spółdzielni Pracy „Przyszłość” w Radości, gdzie Kassner był dyrektorem handlowym.

Komisja wydzieliła ze sprawy materiały odnoszące się do podpisania volkslisty, przekazując je Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Ta umorzyła postępowanie uznając, że sprawa jest już rozstrzygnięta prawomocnym wyrokiem sądowym w związku z okolicznościami wykluczającymi przestępczość czynu.

W tym czasie Alfred Kassner starał się rozkręcić firmę budowlaną ze wspólnikiem Nikodemem Hryckiewiczem, którego w czasie wojny wspierał finansowo, widząc w nim obiecującego wynalazcę (opatentował wynalazek żelbetonowy). Ponieważ ciążył na nim poważny zarzut, zgodził się, by do czasu jego wyjaśnienia wspólnik jednoosobowo firmę reprezentował. Po umorzeniu sprawy chciał uporządkować stan prawny i zażądał od wspólnika sporządzenia aktu notarialnego, stwierdzającego, że mieli równe udziały. Gdy Hryckiewicz odmówił, Kassner postawił mu zarzut fałszowania wpisów buchalteryjnych i wniósł sprawę do sądu. Argumentował, że kapitał założycielski pochodził z pieniędzy pożyczonych od jego sióstr, a wspólnik nie wniósł nic.

Nie wiadomo, czy sprawa ta miała finał w sądzie, w aktach Alfreda Kassnera nie ma o tym wzmianki. Można jednak zakładać, że perspektywa sądowej przegranej lub chęć odegrania się skłoniła żonę Hryckiewicza Ludwikę do pójścia do Urzędu Bezpieczeństwa na Pradze, gdzie oświadczyła, że Kassnera nie należało rehabilitować. Sąd w Łodzi dał wiarę przekupionym świadkom.

Donosicielka zapewniła, że zna ludzi gotowych zaświadczyć, że Alfred Kassner nie był tym, za kogo się podawał. Oświadczyła, że ma on brata w Bawarii, któremu dobrze się powodzi, i oskarżyła o to, że z Warszawy spalonej po powstaniu wywoził cenne rzeczy ukryte w piwnicach, słono sobie licząc za kurs, a przy okazji się bogacąc. Kassner jeździł tam po pościel i sprzęt warszawskiego oddziału Rady Głównej Opiekuńczej w Krakowie – organizacji charytatywnej, jedynej jawnej organizacji polskiej w Generalnej Guberni działającej za zgodą Niemców.

Kassnera aresztowano siedem miesięcy po wizycie Ludwiki Hryckiewiczowej w praskim UB, 11. 08. 1948 roku. Śledztwo trwające ponad 14 miesięcy prowadził początkowo Wydział I MBP, zajmujący się zwalczaniem szpiegostwa i likwidacją zaplecza niemieckiej władzy okupacyjnej, a następnie przejął je Departament Śledczy MBP, któremu dyrektorował Józef Różański (Goldberg). Bezpiekę najbardziej interesowały kontakty braci Kassnerów z Edmundem Koniecznym – z góry uznała, że służyły wyłącznie jemu, a bracia byli jego agentami.

Według relacji Alfreda, dziesięciokrotnie karano go karcerem, zamykając na 24 godziny nago w pomieszczeniu z zimną wodą, skąd trzykrotnie wynoszono go nieprzytomnego. Miewał halucynacje, ale nawet biciem nie zdołano go zmusić do podpisania obciążających zeznań. Dowodów przeciwko niemu nie było, a przecież trzeba było usunąć go z pola widzenia choćby po to, by nie musieć przyznawać się do błędu w aresztowaniu.

W październiku 1949 r. wydano go więc Rosjanom, wyrażając tym samym ufność w sowiecką jurysprudencję. Może w MBP liczono, że Alfred Kassner zainteresuje fachowców na Łubiance, ponieważ przebywał w cesarstwie Romanowów przed rewolucją, a po wybuchu I wojny światowej zajmował się tam likwidacją filii Kruppa.

Na Łubiance nie dano wiary, że w okresie niemieckiej okupacji Kassner wyjeżdżał do Rzeszy służbowo w celach handlowych i po dwóch tygodniach na mocy orzeczenia Kolegium Specjalnego NKWD skazano go na karę dziesięciu lat obozu pracy. We wrześniu 1955 roku powrócił do Polski z Uralu z kartą repatriacyjną 0022. Cierpiał na dusznicę bolesną i miał objawy epileptyczne. Dano mu 1000 złotych, garnitur i półbuty. Z uwagi na zły stan zdrowia i ciężką sytuację materialną otrzymał 10 tysięcy złotych jednorazowej zapomogi. ZUS wypłacił mu zaległą rentę, ale odszkodowania za polityczne represje nie otrzymał z braku ustawowego uregulowania tej kwestii. Nie wiadomo, czy ubiegał się o sądową rehabilitację. Może mu nie zależało.

Bezpieka interesowała się nim nadal, m.in. przy okazji wizyty brata Jana w Polsce w 1958 roku. Zastrzeżenia służb PRL budziło to, że na własną rękę nawiązywał kontakty handlowe z Niemcami, myśląc m.in. o eksporcie gęsiego pierza i opiece nad niemieckimi grobami. Przechwycono jego prywatny list do USA krytyczny wobec władz.

„Działalność wywiadowcza ojca stała się dla nas [jego córek] przekleństwem – pisała w czerwcu 1949 roku do Pierwszego Obywatela Bolesława Bieruta Kinga Kassnerówna. – Słowo ‘volksdeutsch’ idzie wszędzie naszym śladem jak klątwa. Wystarczy, by ktoś z podłych ludzi wspomniał o ojcu volksdeutschu, a wszelkie nasze plany na przyszłość są zniweczone”.

Do podania dołączyła listę osób, którym ojciec pomagał, skutecznie zabiegając o ich zwolnienie z Majdanka i warszawskiego getta, argumentując, że byli mu potrzebni w pożydowskich firmach, którymi zarządzał. W ten sposób ocalił Irenę Szpinak – wdowę po Aronie, którego składem aptecznym zarządzał – i żydowskiego lekarza Grossblatta. Na kierownika firmy wyrobów gumowych Ballog pod swoim zarządem wyznaczył żydowskiego inżyniera Blachera, uzyskując jego zwolnienie z warszawskiego getta wraz z córką i zięciem. Gdy z braku surowców Ballog musiał zaprzestać produkcji, Blachera z rodziną ukrył w Bojanach nad Bugiem.

Alfred Kassner zasłużył się także we wspieraniu antyhitlerowskiego ruchu oporu w okupowanej Polsce. Kassnerówna pisała Bierutowi, że woził partyzantom do lasu leki, finansując dostawę z transakcji na czarnym rynku. Na kierownika filii berlińskiej Hafty wyznaczył „Dowmunda” – ważną postać w konspiracyjnej Polsce Niepodległej. W swoich zakładach zatrudniał wyłącznie Polaków, wystawiał im fikcyjne zaświadczenia i tolerował udział w konspiracji. Tej tolerancji o mało nie przypłacił życiem, gdy w jednym z administrowanych przez niego domów przy Wiejskiej 12 wskutek nieostrożności pracowników (prawdopodobnie z krakowskiej filii Szpinaka) wykryto skład broni, o którym on sam nie wiedział.

W wyniku tej wpadki wraz z synem Tadeuszem trafił na Pawiak, gdzie syna rozstrzelano, a jego zatrzymano do dalszego śledztwa. Brat Jan zdołał go wykupić za 150 tysięcy złotych, a „Dowmund” wystarał się dla niego o fałszywą kenkartę, na którą wraz z bratem, jego żoną i teściem na krótko przed powstaniem wyjechał do Bawarii. Powrócił po jego upadku, mając w planach założenie firmy budowlanej razem z Hryckiewiczem.

Braciom Kassnerom odmówiono w PRL wojennych zasług. Alfred był represjonowany przez stalinowską polityczną policję. Jan uniknął jego losu, przenosząc się do amerykańskiej strefy okupacyjnej, ale po śmierci w 1973 roku został zdemonizowany przez dyrektora Radia Wolna Europa Jana Nowaka-Jeziorańskiego jako „esesman”, „volksdeutsch”, „agent tajnych służb PRL” i „hitlerowski zbrodniarz wojenny”.

Każda z tych etykietek jest fałszywa. Nowak nie mógł wiedzieć o jego działalności szpiegowskiej w Rzeszy, ale wiedział o zasługach dla wywiadu Armii Krajowej. Zniesławiające etykietki przyklejał nieboszczykowi, by samemu wybronić się od zarzutu pracy dla okupacyjnego urzędu skonfiskowanych Żydom nieruchomości, co Jan Kassner stwierdził w oświadczeniu notarialnym z 1970 roku.

Dlaczego braci potraktowano w PRL jak wrogów państwa? Dlaczego tak łatwo dano wiarę donosom ludziom im nieżyczliwych? Dlaczego śledztwo przeciwko Albertowi prowadzono tak, by wykazać z góry przyjętą tezę, że był agentem niemieckich władz okupacyjnych?

Przypadek urodzonych w Żyrardowie reichsdeutschów – ochotników w wojnie polsko-bolszewickiej, ludzi przedsiębiorczych, którzy podpisali volkslistę dla zyskania możliwości wywiadowczych, wspierali działalność antyhitlerowskiego ruchu oporu i wyciągali Żydów z getta – nie pasował do ówczesnych stereotypów.

I nawet dziś może się wydać nieprawdopodobny. Potraktowano ich tak a nie inaczej, bo wpisywali się w zapotrzebowanie na antypaństwowego renegata tamtych czasów.

Alfred Kassner nasuwa porównania z Oskarem Schindlerem, Niemcem zatrudniającym Żydów w fabryce naczyń emaliowanych Rekord w Krakowie. Łączy ich to, że dzięki nim wielu Żydów uniknęło śmierci, ale dzieli sposób, w jaki zostali potraktowani po wojnie.

W 1963 r. Schindlera nagrodzono tytułem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Napisano o nim książkę Arka Schindlera, a na jej podstawie Steven Spielberg nakręcił nagrodzony siedmioma Oskarami film Lista Schindlera. Nie wypomina mu się pracy w Abwehrze, której celem było przygotowanie aneksji Sudetów. Był aresztowany przez Czechów, ale wyszedł z więzienia na mocy monachijskiego układu o rozbiorze Czechosłowacji. Następnie wstąpił do NSDAP.

W biografii Schindlera uwypukla się, że w swoich zakładach zatrudniał Żydów, choć w początkowym przynajmniej okresie robił tak głównie dlatego, że byli praktycznie darmową siłą roboczą, a dopiero w dalszej kolejności wspomina się o tym, że jego zakłady pracowały na potrzeby niemieckiej machiny wojennej i z tego powodu cieszyły się specjalnymi względami. Nic nie wskazuje, by Schindler, przeciwnie niż bracia Kassnerowie, starał się tę machinę podkopać.

O Schindlerze można powiedzieć, że jest kimś w rodzaju holocaustowego celebryty. Alfred Kassner jest nieznany i od czasów Bieruta obłożony klątwą. Jego wojennych i powojennych losów nikt nie spisał. Jego biografia nie zainteresowała nawet historyków po 1989 roku.

Możliwym wytłumaczeniem jest to, że jego akta zawierają sporo informacji o bracie Janie i nie znajdzie się ich nigdzie indziej. I są to informacje ważne, bo podważają to, co o nim napisał jeden ze świętych patronów III RP Jan Nowak, kurier z Waszyngtonu, zrzucony do Warszawy dla dopilnowania, by ustrojowa transformacja dokonała się w myśl amerykańskich instrukcji.

Apologeci Jana Nowaka, wśród nich autorytety III RP, odmalowali Jana Kassnera jako złego demona. Alfreda nie dostrzegli, być może – chcąc zaoszczędzić sobie niewdzięcznego trudu ponownego analizowania spraw okupacyjnych od dawna ustawionych i poszufladkowanych.

Więcej informacji o Alfredzie Kassnerze w: Andrzej Świdlicki, Wisielec z ulicy motyli, Wydawnictwo Borgis, Warszawa 2020, s. 179–193, 195–209.

Artykuł Andrzeja Świdlickiego pt. „Nierozpoznany polski Schindler” znajduje się na s. 12 lutowego „Kuriera WNET” nr 80/2021.

 


  • Lutowy numer „Kuriera WNET” (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Andrzeja Świdlickiego pt. „Nierozpoznany polski Schindler” na s. 12 lutowego „Kuriera WNET” nr 80/2021

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego