Uniewinnienie oskarżonych w dwóch procesach ws. zabójstwa poznańskiego dziennikarza Jarosława Ziętary z 1992 roku

Tablica pamiątkowa pod domem Jarosława Ziętary | Fot. A. Tabaczyńska

– Wyroków się nie komentuje. Podobno. Nie dano mi przygotować się do mowy końcowej, sąd uniemożliwił też przesłuchanie dodatkowych świadków. To, co się dzisiaj wydarzyło w sądzie, to skandal.

Aleksandra Tabaczyńska

Nie chodzi o sam wyrok, ale o przebieg rozprawy. Czuję bezsilność, jest mi po prostu przykro – po długim milczeniu powiedział dziennikarzom Jacek Ziętara, brat Jarosława, pytany o komentarz do wyroku uniewinniającego byłego senatora Aleksandra Gawronika od zarzutu podżegania do zabójstwa dziennikarza. Zresztą w roku 2022 zakończyły się oba procesy toczące się przed poznańskim Sądem Okręgowym, dotyczące zamordowanego w 1992 roku red. Jarosława Ziętary.

24 lutego, dzień wybuchu wojny na Ukrainie

To miał być kolejny dzień procesu, w którym oskarżono Aleksandra Gawronika o podżeganie i pomocnictwo w zabójstwie 24-letniego dziennikarza „Gazety Poznańskiej”, Jarosława Ziętary. Tego dnia stawił się tylko jeden świadek, Janina S. Umieszczona przed salą wokanda nie zawierała żadnej treści poza sygnaturą sprawy, składem sędziowskim, godziną rozpoczęcia i numerem sali.

Janina S. to blisko 90-letnia wdowa po dziennikarzu „Ekspresu Poznańskiego” i „Gazety Poznańskiej”, używającego pseudonimu Zbigniew Żuk. Janina S. znała oskarżonego „z telewizji”, ale nie wiedziała, o co jest oskarżony w tej sprawie. Zeznała, że nieżyjący mąż znał zamordowanego dziennikarza osobiście i miał go ostrzegać przed niebezpieczeństwem. Niebezpieczeństwo groziło ze strony, jak to nazwała, „białych rękawiczek”.

Janina S. zeznawała blisko godzinę. Obserwujący rozprawę dziennikarze nie mieli jednak wątpliwości, że nie posiadała ona żadnej wiedzy dotyczącej śmierci Jarosława Ziętary. Warto uzupełnić, że jej przesłuchanie było inicjatywą samego sądu, a nie stron, i poświęcono tej czynności i czas, i uwagę.

Następnie prokurator Piotr Kosmaty podtrzymał wniesiony wcześniej wniosek o konfrontację red. Marka Króla z byłym szefem Elektromisu, Mariuszem Ś. Król w swoich wcześniejszych zeznaniach obalał wiarygodność Ś. i samego oskarżonego w kontekście ich znajomości, która według prokuratury trwała co najmniej od 1990 roku, czyli jeszcze przed uprowadzeniem Ziętary, a nie, jak deklarują Ś. i Gawronik, dopiero od 1997 roku. Prokurator złożył również wniosek o powołanie nowego świadka. Miał to być Henryk J., który pracował dla szefa Elektromisu i miał potwierdzić znajomość obu mężczyzn w 1990 roku. Udowodnienie tej znajomości byłoby bardzo ważne dla motywów zbrodni. Po tych wnioskach sędzia Joanna Rucińska zarządziła godzinną przerwę.

„Zamykam proces”

Po przerwie sąd odrzucił wszystkie złożone w sprawie wnioski. Zarówno te, które wpłynęły 24 lutego br., czyli w dniu rozprawy, jak i wcześniejsze, złożone przez obie strony. Uznał, że zmierzają one do przeciągania procesu.

Gawronik między innymi domagał się udostępnienia akt więziennych dotyczących głównego świadka oskarżenia, Macieja B., oraz listy odwiedzających go osób. Sędzia odczytała również pismo z jednego z więzień, w którym osadzony przyznaje się do znajomości z Jarosławem Ziętarą i chciałby zeznawać.

Ku zaskoczeniu prokuratora, oskarżyciela posiłkowego oraz śledzących trwające od 2016 roku postępowanie dziennikarzy, wybrzmiały słowa: zamykam proces. Następnie przewodnicząca składu sędziowskiego zwróciła się do prokuratora Piotra Kosmatego, aby ten wygłosił mowę końcową.

Prokurator poprosił o odroczenie procesu w celu przygotowania się do tej bardzo ważnej czynności. Wcześniej zapowiadał, że będzie potrzebował na jej wygłoszenie kilku godzin. Wniosek poparł i zwrócił się o to samo Jacek Ziętara, oskarżyciel posiłkowy, brat Jarosława. Sędzia zarządziła kolejną 5-minutową przerwę, po której ogłosiła, że wnioski zostały oddalone.

Mowy końcowe

Sześć lat procesu zostało podsumowane czterema kilkuminutowymi i komponowanymi na gorąco mowami końcowymi.

Prokurator Piotr Kosmaty wniósł o uznanie Aleksandra Gawronika winnym i zażądał 25 lat pozbawienia wolności, twierdząc, że dowody zebrane w sprawie są spójne i wskazują, że oskarżony dopuścił się zarzucanego mu czynu.

– W tej sprawie wielokrotnie spotkałem się z zarzutem, że świadkowie są niewiarygodni, że byli karani za różne przestępstwa. Ale to nie było seminarium duchowne, świadkowie pochodzili z takiego właśnie środowiska. Są mocne dowody na to, że Aleksander Gawronik podżegał do zabójstwa dziennikarza. Pamiętam, że na początku sprawy pan oskarżony mówił, że przyprowadzi Ziętarę żywego, że go znajdzie, ale jakoś do tego nie doszło — dowodził prokurator Piotr Kosmaty.

Jako drugi głos zabrał Jacek Ziętara, który ubolewał, że sąd nie dał mu szansy na przygotowanie się do mowy końcowej.

– Przed laty moi rodzice przeżyli tragedię. Został zabity ich syn, a mój brat. Ponieśliśmy klęskę, bo państwo polskie nie pomagało nam w wyjaśnieniu sprawy. Mój ojciec walczył, ale panowała dziwna zmowa milczenia, zwłaszcza w Poznaniu. To wszystko, co potem udało się ustalić prokuraturze krakowskiej, uważam za wystarczające. Jarka nie ma, jego ciała również. To „zasługa” tych zbrodniarzy, którzy postarali się, aby nie było najważniejszego dowodu, czyli zwłok. Proszę sąd o sprawiedliwy wyrok — mówił Jacek Ziętara.

Mecenas Paweł Szwarc wniósł o uniewinnienie Aleksandra Gawronika, twierdząc, że nie ma stuprocentowych dowodów, że Ziętara nie żyje. Ponadto jego klient nie miał motywu do podżegania do zamordowania Jarosława oraz żadnych związków z holdingiem Elektromis. O zamordowanym dziennikarzu obrońca wypowiadał się lekceważąco, deprecjonując jego osobę i działalność.

— Nie ulega wątpliwości, że organy ścigania cierpią na swego rodzaju traumę. Dotyczy to trzech spraw: Ziętary, zabójstwa generała Papały oraz małżeństwa Jaroszewiczów. Ta trauma powoduje chęć odniesienia sukcesu za wszelką cenę.

Co roku ginie w Polsce kilka tysięcy osób, niektóre się potem odnajdują i nie chcą mieć kontaktów z rodziną. Co prawda wiele wskazuje, że Jarosław Ziętara mógł paść ofiarą przestępstwa, ale nie ma dowodów wykluczających, że na przykład popełnił samobójstwo. Z akt wiemy, że miał różne zachowania. Poza tym nie był wybitnym dziennikarzem. Gdyby przyjąć założenie, że Aleksander Gawronik oraz szef Elektromisu, którego duch unosi się nad tym procesem, mieliby obawiać się Ziętary, to tu pojawia się pierwsza rafa dla aktu oskarżenia. Motyw.

Gdzie jest motyw? Co takiego miałby wykryć Ziętara? Na czym polegały rzekome wspólne interesy pana Gawronika i Mariusza Ś.? Przecież oni handlowali różnymi artykułami. Cały akt oskarżenia wisi w próżni, to beletrystyka. […] Twierdzenia głównego świadka „Baryły” to kłamstwa. Zmieniał swoje zeznania jak rękawiczki. Poza tym on był wtedy 18-letnim gówniarzem, „Baryła” był nikim. Gawronik miałby przy nim mówić o zabiciu Ziętary [podczas narady w Elektromisie]? Przecież to skrajnie niewiarygodne — przekonywał obrońca Paweł Szwarc.

Oskarżony Aleksander Gawronik również domagał się dla siebie uniewinnienia. Podobnie jak obrońca, dyskredytował nieżyjącego Jarosława Ziętarę, a nawet przekonywał, że on żyje. Aby to udowodnić – twierdzi – wystarczy na przykład ustalić jego numer telefonu, nagrać jego głos i porównać z głosem z audycji sprzed lat. (…)

19 października, rocznica uprowadzenia ks. Jerzego Popiełuszki

Osiem miesięcy później, 19 października br. Sąd Okręgowy w Poznaniu wydał drugi wyrok uniewinniający, tym razem dwóch byłych ochroniarzy nieistniejącego już holdingu Elektromis. Mirosława R. ps. Ryba i Dariusza L., ps. Lala oskarżono o porwanie, pozbawienie wolności i pomocnictwo w zabójstwie dziennikarza Jarosława Ziętary. (…)

Zapadł nieprawomocny wyrok uniewinniający obu mężczyzn od stawianych im zarzutów. Kosztami postępowania sąd obciążył Skarb Państwa, jednocześnie zasądzając po 9720 zł tytułem kosztów adwokackich na rzecz obu oskarżonych. Postanowienie sądu uzasadnił sędzia Sławomir Szymański.

Na wstępie sąd wyraził swoje uznanie dla pracy, którą wykonała prokuratura. Same akta liczą 87 tomów. Obejmują one nie tylko informacje zawarte w zeznaniach świadków o ostatnich dniach życia Jarosława Ziętary, o organizacji jego pracy dziennikarskiej, sprawach prywatnych, ale też wiele wątków pobocznych. Są tam również anonimy, napływające najczęściej od osób pozbawionych wolności, informacje, kto kiedy i gdzie miał dokonać zabójstwa czy porwania. Każda z tych wersji była weryfikowana, co powodowało ogromne koszty, a nigdzie nie znaleziono ciała czy choćby jego fragmentów.

Na wyrok uniewinniający wpłynęła ocena jedynych trzech dowodów, które w ocenie prokuratury stanowiły podstawę do przyjęcia, że oskarżeni dokonali zarzucanych im czynów. Chodzi o zeznania Jerzego U., Macieja B. i Marka Z. Sędzia wskazał, że wymienieni mężczyźni mieli problemy prawne.

Na B. ciąży wyrok dożywotniego więzienia, U. był karany i ubiegał się w tym sądzie o ułaskawienie, a Z., gdy zaczynał zeznawać, również odbywał karę pozbawienia wolności. Wreszcie wszyscy oni otrzymali od prokuratury propozycję, na różnym etapie zeznań, wsparcia w polepszeniu ich sytuacji prawnej. B. i U. liczyli na akt łaski, a Z., że szybciej opuści zakład karny. (…)

Sąd uznał także za niewiarygodne: przeszukanie biurka dziennikarza przez przestępców, wejście Macieja B. do mieszkania Ziętary jeszcze przed porwaniem, znalezienie mikrofilmów, pobicie Ziętary, utratę przez niego aparatu fotograficznego.

– Pamiętajmy o tym, że Jarosław Ziętara był osobą wcale niemajętną, nie był żadnym funkcjonariuszem tajnych służb; wtedy, kiedy miało dojść do tego najścia, jeszcze studiował, jeszcze nie obronił pracy magisterskiej […] posiadanie przez taką osobę aparatu na mikrofilmy […] jest po prostu niedorzeczne.

W dalszej części sędzia Szymański odniósł się do pracy dziennikarskiej Ziętary dotyczącej Elektromisu: – Ja nie kwestionuję, że był dobrze zapowiadającym się dziennikarzem i to było jego powołanie. […] Natomiast jego dorobek dziennikarski… no, siłą rzeczy, z uwagi na wiek był wręcz ubogi. (…)

Po zakończeniu procesu i ogłoszeniu wyroku czekający na komentarz Jacka Ziętary dziennikarze usłyszeli następujące słowa: – Winnych zabójstwa spotka w końcu sprawiedliwość. Pytanie, czy szybsza będzie ta ziemska, czy ta boska.

Jest jeszcze jedna konsekwencja zakończenia obu procesów dotyczących śmierci red. Jarosława Ziętary. Na sali sądowej wydano nie tylko wyroki uniewinniające oskarżonych, ale dokonano także oceny pracy zawodowej nieżyjącego dziennikarza. Niepochlebne słowa, które padały z ust obrońców oskarżonych, były w jakimś sensie spodziewane, ale te, które wybrzmiały w uzasadnieniu wyroku, zraniły boleśnie środowisko dziennikarskie. Zginął młody człowiek, dziennikarz, któremu gwałtowna śmierć przerwała obiecującą drogę zawodową. Sąd nie musiał wypowiadać się na temat dorobku Ziętary, bo nie twórczość dziennikarska była przedmiotem procesu. Nie musiał, ale sobie tego nie odmówił.

Cały artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Uniewinnienie…” znajduje się na s. 1 i 7 listopadowego „Kuriera WNET” nr 101/2022.

 


  • Listopadowy numer „Kuriera WNET” można nabyć kioskach sieci RUCH, Garmond Press i Kolporter oraz w Empikach w cenie 9 zł.
  • Wydanie elektroniczne jest dostępne w cenie 7,9 zł pod adresami: egazety.pl, nexto.pl lub e-kiosk.pl. Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.
Artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Uniewinnienie…” na s. 7 listopadowego „Kuriera WNET” nr 101/2022

Zabójstwo dziennikarza Jarosława Ziętary – proces o podżeganie. O czyn ten oskarżony został były senator A. Gawronik

Wszyscy, którzy dotykali sprawy Ziętary choćby pobieżnie, zdawali sobie sprawę, że w tle są służby. Środowisko dziennikarskie występowało, by w tej sprawie odtajnić materiały służb.

Aleksandra Tabaczyńska

O czyn ten oskarżony został były senator, twórca pierwszych kantorów wymiany walut w Polsce – Aleksander Gawronik, który nie przyznaje się do winy i czuje się niesłusznie oskarżony. W piątek 7 czerwca przed Sądem Okręgowym w Poznaniu stawili się biegły sądowy Marcin Siedlecki oraz dwóch świadków: były gangster Maciej B. pseudonim Baryła oraz dziennikarz Sylwester Latkowski.

Rozprawa rozpoczęła się od zeznań psychologa, biegłego sądowego, Marcina Siedleckiego. Biegły oceniał, czy zeznania Macieja B., które obciążają oskarżonego, spełniają „psychologiczne kryteria wiarygodności”. Siedlecki stwierdził przed sądem: „nie potrafię też wskazać, która część tych zeznań jest prawdziwa, a która odbiega od rzeczywistszych przeżyć i doświadczeń”. Innymi słowy, nie jest w stanie ocenić, w jakich momentach świadek mówił prawdę, a w jakich nie. (…)[related id=78367]

Prokurator Elżbieta Potoczek-Bara spytała biegłego, czy ten zapoznał się z całością materiału dowodowego. Mężczyzna odpowiedział, że nie, ale w jego opinii wystarczająco, bo pracował nad tym, co mu przekazał sąd. (…) Prokurator Elżbieta Potoczek-Bara stwierdziła: „W mojej praktyce, ponad 20-letniej, po raz pierwszy spotykam się z psychologiem, który nie widzi potrzeby zapoznania się ze wszystkimi zeznaniami świadków”. (…)

Maciej B. pseudonim Baryła zeznawał tego dnia jako drugi. Na salę wszedł ubrany w ciemny garnitur i białą koszulę, skuty kajdankami – zarówno ręce, jak i nogi – w asyście uzbrojonych policjantów. Baryła jest skazany i odsiaduje dożywocie za zabójstwo w innej sprawie. Na piątkowej rozprawie w poznańskim Sądzie Okręgowym potwierdził swoje zeznania, które obciążają oskarżonego, to znaczy, że do zabójstwa dziennikarza Jarosława Ziętary nakłaniał Aleksander Gawronik. (…)

Baryła opowiedział także o spotkaniu, podczas którego padło, jak twierdzi, polecenie zabicia Ziętary: „Latem 1992 roku Gawronik przyjechał do Elektromisu, towarzyszyli mu Rosjanie. Ja z kilkoma osobami stałem na zewnątrz, przy wywietrzniku. Gawronik się bał, że w tym wywietrzniku coś jest, zaglądał do niego”.

Jak dalej zeznał Maciej B., „Gawronik przez to, że był w służbie więziennej i SB, to był bardzo wyczulony na takie rzeczy. Kazał ściągnąć kratkę i pytał, czy zawsze stoimy przy wywietrzniku, jak rozmawiamy”.

To podczas tej rozmowy oskarżony miał stwierdzić, że Żydek, jak go nazywał, ma zostać „zaje…y”. Według Macieja B., Lewy bał się tych Rosjan, którzy podczas rozmowy stali z boku. Dodatkowo Aleksander Gawronik miał straszyć ochroniarzy „Ciastoniem i Płatkiem”, ale Baryła nie wiedział, o co chodziło. Potwierdził za to, że w porwaniu brali udział: „Ryba, Lala, Kapela i mój kolega Lewy. O szczegółach porwania opowiadał mi właśnie Lewy, we czwórkę pojechali po Ziętarę, ubrani w policyjne mundury”.

Dwaj wymienieni przez Macieja B. porywacze Ryba i Lala są oskarżeni przez krakowską prokuraturę i w ich sprawie toczy się osobny proces, również przed Sądem Okręgowym w Poznaniu, z którego relacje były zamieszczane na stronach Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich oraz Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP od lutego br. W tych publikacjach znajduje się również obszerne sprawozdanie dotyczące zeznań Macieja B. Kapela i Lewy z kolei nie żyją od lat dziewięćdziesiątych. Prokuratura w Krakowie prawdopodobnie ustaliła, że porywaczy było trzech, a Dariusz Lewandowski nie brał udziału w porwaniu. W rozmowie „przy wywietrzniku”, według zeznań Baryły, brali udział: „ja, Lewy, Bekon, Marek Z. i Piotr Cz. Z panem Gawronikiem przyjechało wtedy dwóch Rosjan”.

Maciej B. stwierdził też na początku rozprawy, że „ludzi, którzy doprowadzili do tego zabójstwa, można określić jako mafia, dosłownie”. Według Baryły, Jarosława Ziętarę porwano, po trzech dniach zamordowano, na końcu dopuszczono się zniszczenia szczątków, które rozpuszczono w kwasie, a resztę spalono. (…)

Sylwester Latkowski, współautor artykułu poświęconego tragicznym losom Jarosława Ziętary, był ostatnim świadkiem przesłuchanym w piątek 7 czerwca. Michał Majewski, drugi autor, składał zeznania na poprzedniej rozprawie. W tekście opublikowanym w 2014 roku na łamach tygodnika „Wprost” zawarta była informacja, że Ziętara miał w swoim notesie wpisane nazwisko Gawronika, nazwy firm oraz że dziennikarz przekraczał granice państw nie na swoim paszporcie i miał kontakty w polskim wywiadzie wojskowym. Aleksander Gawronik spytał Latkowskiego, dlaczego zarzucili wątek wywiadu wojskowego na rzecz wywiadu cywilnego, jakim był UOP. Jak się wyraził: „źle skręciliście”.

Cały artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Zabójstwo Jarosława Ziętary – proces o podżeganie” znajduje się na s. 3 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Aleksandry Tabaczyńskiej pt. „Zabójstwo Jarosława Ziętary – proces o podżeganie” na s. 3 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 61/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego