Osiągnięcia II Rzeczpospolitej w budowie sieci komunikacyjnej na terenie kraju. Magistrala kolejowa Śląsk-Gdynia

Port i magistrala kolejowa miały ogromne znaczenie propagandowe, gdyż strona niemiecka twierdziła, że należąca do Polski część Śląska upada gospodarczo, a Gdynia jest sztucznym tworem.

Adam Frużyński

Ponieważ istniejąca w II Rzeczypospolitej sieć kolejowa powstała ze scalenia trzech różnych systemów kolejowych dawnych państw zaborczych, brakowało linii kolejowych łączących poszczególne dzielnice. Produkowane w województwie śląskim towary i wydobywane surowce można było wywozić za pośrednictwem przeciążonej linii warszawsko-wiedeńskiej. Brakowało także połączeń między województwem śląskim a Pomorzem i Wielkopolską, gdyż nowa linia graniczna przecinała istniejące szlaki kolejowego, a pociągi musiały wjeżdżać na teren Niemiec. Początkowo wyroby przemysłowe z województwa śląskiego były przewożone w kierunku północnym liczącą 666 km długości trasą Katowice – Częstochowa – Koluszki – Skierniewice – Kutno – Toruń – Bydgoszcz – Tczew – Gdańsk – Gdynia. Z linii tej korzystało do 40 par pociągów towarowych na dobę. Wykorzystywano również krótszą, mającą tylko 567 km trasę Lubliniec – Ostrów Wielkopolski – Jarocin – Gniezno – Inowrocław – Bydgoszcz –Tczew – Gdańsk – Gdynia. Kursujące po niej pociągi musiały jednak przejeżdżać przez terytorium Niemiec, tzw. korytarz kluczborski, a to wiązało się z wysokimi opłatami tranzytowymi. Podobna sytuacja panowała na południu, gdzie koleje czechosłowackie stosowały bardzo wysokie taryfy tranzytowe. (…)

Prace rozpoczęło w 1925 roku od budowy odcinka Czersk – Kościerzyna. Była to linia okrężna, o długości 597 km do Gdańska i 618 km do Gdyni. Odciążyła ona znacznie trasę przez Częstochowę i Koluszki, na której liczba pociągów węglowych dochodziła poprzednio do 40 na dobę. W 1928 roku z nowej linii korzystało już 27 par pociągów towarowych.

(…) W tym samym czasie kontynuowano rozbudowę portu w Gdyni, na terenie którego górnośląskie koncerny wydzierżawiły nabrzeża portowe. W ten sposób powstawały trwałe więzi ekonomiczne między Górnym Śląskiem i Gdynią, a jednym z inicjatorów i wykonawców tego projektu był minister przemysłu i handlu Eugeniusz Kwiatkowski. Własne nabrzeża posiadały firmy „Robur”, „Progres”, „Giesche” SA, Polskie Kopalnie Skarbowe „Skarboferm” i „Fulmen”. W 1929 roku przewozy węgla koleją były tak wysokie, że PKP ponownie zabrakło taboru kolejowego. Wpływy z eksportu pozwoliły na umocnienie kursu złotówki, a kontakty gospodarcze Śląska z gospodarką morską uległy zacieśnieniu. (…)

W dniu 1 marca 1933 roku nastąpiło uroczyste otwarcie odcinka Karsznice – Inowrocław o długości 153 km. Cała trasa Śląsk – Gdynia miała 552 km długości. Była to linia jednotorowa, a jedynie na odcinku długości 73 km położono dwa tory. Trasa została jednak pomyślana w taki sposób, aby w przyszłości można było wybudować drugi tor. W ten sposób wykonano torowiska, mosty i wiadukty. Powstało też kilka bocznic umożliwiających połączone z innymi ważnymi liniami. Na całej trasie wybudowano 33 stacje kolejowe. (…)

Od 1 stycznia 1938 roku linia kolejowa Śląsk – Gdynia była zarządzana przez Francusko-Polskie Towarzystwo Kolejowe. W dniu 24 września 1938 roku ukończona została linia kolejowa Siemkowice – Częstochowa, a drugi tor położono na trasie Siemkowice – Karsznica. W ten sposób zakłady przemysłowe Zagłębia Częstochowskiego uzyskały połączenie z Wybrzeżem. Ponad 60% towarów przewiezionych magistralą stanowił węgiel kamienny, 20% przewozy innych towarów, a 20% transport towarów importowanych.

Cały artykuł Adama Frużyńskiego pt. „Magistrala węglowa Śląsk-Gdynia” znajduje się na s. 10 i 11 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Adama Frużyńskiego pt. „Magistrala węglowa Śląsk-Gdynia” na s. 10 październikowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 52/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Karol Godula, górnośląski król cynku. Człowiek, którego kariera, bogactwo stały się źródłem zazdrości i legend

Pożywką dla stworzenia jego legendy było przekonanie, że do tak ogromnego bogactwa można było dość tylko za sprawą piekielnych mocy, a nie dzięki własnym zdolnościom, pracowitości i oszczędności.

Adam Frużyński

W 1936 roku Ludwik Łakomy w Ilustrowanej monografii Województwa Śląskiego w następujący sposób opisał postać Karola Goduli: „Imię jego przechowało się dotąd w żywej pamięci ludu górnoszląskiego i otoczono je szeregiem baśni i podań, z których prawie wszystkie przypisują Goduli styczność ze złymi duchami. To dowodzi, że za życia nie cieszył się on sympatią ludzi i nie zasłużył sobie na dobre wspomnienie. Jakoż tak było. Godula był znienawidzony niemal przez wszystkich, co go znali, a umarł opuszczony, daleko od swych posiadłości, pośród obcych, obojętnych ludzi, przeklinany przez jednych, nie żałowany przez drugich. Pomimo niezmiernych bogactw, jakie w ciągu swego życia nagromadził różnymi sposobami, umarł w opuszczeniu. Obcy ludzie zamknęli mu powieki, obcy też ludzie złożyli go do grobu.

Trzeba jednak być sprawiedliwym. Ten największy selfmade-man górnośląski, ten suchy, zwiędły człowiek o twarzy posępnej, z lewą ręką na temblaku, z prawą nogą krótszą, pozostanie na zawsze przykładem, do czego można dojść niezmordowaną pracą i wytrwałością, zwłaszcza, jeśli sprzyjają okoliczności. Z życia Goduli widać, czym może się stać potęga woli. Godula wprost przeraża swą posągowością i hartem; nie wzrusza się niczym, na pozór nie cierpi, nie kocha, a twarz jego nie wyrażała ni smutku, ni uśmiechu. Żył, wszystko rozważając chłodno, obojętnie. Ludzie w jego umyśle byli tylko cyfrą, liczbą. Szczęście dlań nie istniało, boć trudno nazwać szczęściem żądzę posiadania jak największego majątku. Wspaniały i wprost straszliwy był Godula w tym całkowitym wyzuciu się cech żywego człowieka”. (…)

Karol Godula był rodowitym Ślązakiem, pochodzącym z zamożnej rodziny. Jego rodzicami byli Józef i Franciszka z Haniszów. Ojciec Karola otrzymał staranne wykształcenie, pracował na rzecz miejscowej szlachty, sprawując funkcję nadleśniczego. W latach 1784–1791 był dzierżawcą majątków rycerskich w Makoszowach i Ligocie Zabrskiej, natomiast od 1792 r. dzierżawił Gaszowice. Posiadał również niewielki majątek ziemski w Kuźni Raciborskiej.

Rodzice Goduli zmarli w drugim dziesięcioleciu XIX stulecia, zostawiając po sobie dość duży spadek, w wysokości 7,7 tys. talarów. Mały Karol po ukończeniu szkoły parafialnej w Przyszowicach uczęszczał do szkoły realnej przy klasztorze cystersów w Rudach Raciborskich (1793–1798). Potem uzupełniał wiedzę w Szkole Głównej w Opawie. W trakcie nauki zdobył nie tylko gruntowną wiedzę, ale podczas pobytu w Rudach zapoznał się z prowadzeniem nowoczesnej gospodarki leśnej, rolnej i przemysłowej. (…) Najpierw pełnił funkcję pisarza sądu patrymonialnego w Pławniowicach, a wkrótce potem (1800) kasjera w majątku hr. Karola von Ballestrema w Rudzie Śląskiej. (…)

Od 1818 r. Godula był nie tylko doradcą hrabiego, ale także jego głównym pełnomocnikiem i egzekutorem testamentu oraz opiekunem pozostałych po nim dzieci. W tym czasie zainteresował się rozwijającym się od niedawna na Górnym Śląsku przemysłem cynkowym. (…) Obserwując rozwój nowej gałęzi przemysłu, około 1810 r. hrabia Ballestrem rozpoczął z namowy Goduli starania o uzyskanie zgody na uruchomienie huty cynku. (…) W uznaniu wkładu pracy, na początku 1815 r. hr. Ballestrem przekazał Goduli 28 kuksów we wspomnianej cynkowni. Były to kuksy wolne, zwalniające od obowiązku partycypowania w kosztach i ruchu huty. W ten sposób, jako współudziałowiec, otrzymywał Godula około 22% dochodów huty. Stały się one zaczątkiem jego fortuny i umożliwiły mu później prowadzenie samodzielnej działalności gospodarczej. (…)

W 1830 r. Karol Godula zrezygnował z posady u hr. Karola Wolfganga von Ballestrema, ale do końca życia pozostał doradcą hrabiego w sprawach gospodarczych. (…)

W odróżnieniu od innych przemysłowców, nie wydawał również wszystkich uzyskiwanych dochodów, a część zgromadzonych środków lokował w papierach wartościowych lub przeznaczał na nowe inwestycje. Dzięki zgromadzonym zapasom gotówki mógł pokrywać straty w niektórych niedochodowych przedsiębiorstwach. Było to na owe czasy rozwiązanie bardzo nowatorskie, nie stosowane przez innych przedsiębiorców.

Karol Godula nigdy nie założył rodziny. Przebywał w swoim pałacu w Szombierkach, poświęcając się cały czas pracy. Zmarł 6 lipca 1848 r. w hotelu „Pod Złotą Gęsią” we Wrocławiu, a prawdopodobną przyczyną śmierci była kamica nerkowa, na którą cierpiał przez wiele lat. Został pochowany 10 lipca 1848 roku na cmentarzu parafii św. Wojciecha, położonym wtedy na terenie obecnego Ogrodu Botanicznego. Ogromną sensację wzbudził spisany dzień przed śmiercią testament, w którym Godula nie przekazał majątku najbliższym krewnym, ale generalną sukcesorką ustanowił córkę swojej służącej, Joannę Gryzik (1842–1910).

Cały artykuł Adama Frużyńskiego pt. „Karol Godula, górnośląski król cynku” znajduje się na s. 12 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Adama Frużyńskiego pt. „Karol Godula, górnośląski król cynku” na s. 12 sierpniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 50/2018, wnet.webbook.pl

Pierwsi turyści przepłynęli liczącym 1,1 km długości odcinkiem Głównej Kluczowej Sztolni Dziedzicznej w Zabrzu

Ponowne uruchomienie zabrskiego odcinka sztolni pozwoliło na powstanie w Zabrzu jednego z najcenniejszych i najciekawszych na skalę europejską kompleksów, prezentujących górnicze zabytki techniczne.

Adam Frużyński

Poszukiwania nowych zasobów węgla doprowadziły do odkrycia w listopadzie 1790 roku jego pokładów w rejonie Zabrza i Chorzowa. W celu wydobywania węgla dyrektor Wyższego Urzędu Górniczego w Wrocławiu, hrabia Fryderyk Reden, polecił w 1791 roku uruchomić w Zabrzu kopalnię węgla „Królowa Luiza” („Zabrze”). Gdy zgłębiono pierwsze szyby kopalni i przystąpiono do urabiania węgla, do podziemnych wyrobisk kopalni natychmiast zaczęła napływać woda, przeszkadzająca w górniczej pracy. (…)

Wtedy to hr. F. Reden polecił zaprojektowanie sztolni, która miała w pierwszej kolejności odwodnić kopalnię „Królowa Luiza”. Sztolnia miała następnie zostać przedłużona do Chorzowa, służąc do równoczesnego odwadniania wielu innych kopalń, znajdujących się w tym rejonie. Jednak miała nie tylko odprowadzać wodę z licznych kopalń, lecz jednocześnie służyć do podziemnego transportu węgla drogą wodną do specjalnie wybudowanego portu przy jej wylocie. Tam węgiel przeładowywano by na barki, płynące po Kanale Kłodnickim, łączącym Zabrze z Gliwicami i Koźlem. W ten sposób węgiel wprost z kopalni mógł dalej Odrą dotrzeć nawet do Szczecina. (…)

Ponieważ sztolnia miała 3,5 metra wysokości, była drążona dwuetapowo. W pierwszej kolejności wykonywano górny fragment sztolni. Gdy front robót przesunął się o kilka metrów, druga grupa górników wykonywała jego dolny fragment. Pracując na dwie zmiany, robotnicy wykuwali dziennie około 73 cm chodnika. (…)

Część korytarzy sztolni wzmocniono grubą na 60 cm obudową z kamienia. Stosowano też czasami obudowę mieszaną, ceglano-kamienną. Odcinki sztolni wykute w szczególnie twardych skałach pozostawiano bez obudowy, a powstałe fragmenty sztolni miały 3,5 metra wysokości, 1,6 metra szerokości, a poziom wody wynosił około 1,3 m. (…)

Urobiony przez górników w zabierkach węgiel ładowano do drewnianych skrzyń mieszczących po 370 kg węgla, które ustawiano na platformach ciągniętych przez konie. Zestawy takie poruszały się po żelaznych szynach, ułożonych w chodnikach prowadzących do podziemnych portów. Tam skrzynie z węglem przeładowywano z platform do drewnianych łodzi przy pomocy specjalnych dźwigów.

Łodzie miały 8,6 metra długości i mieściły do 10 skrzyń z węglem. Łączono łańcuchami po 3–4 łodzie, które przepychał przez sztolnię jeden robotnik. Opierał się on głową i rękami o kołki dębowe wbite w strop wyrobiska, a nogami przesuwał łodzie do przodu. Gdy znalazł się w ostatniej łodzi, przechodził do pierwszej i rozpoczynał pracę od początku. Powtarzając wielokrotnie tę czynność, po 6–7 godzinach osiągał ujście sztolni. W następnych latach przewoźnik odpychał się od stropu drewnianym kołkiem, co skróciło okres spławu do 3–4 godzin.

Łodzie płynące w kierunku wylotu mijały się z łodziami powracającymi w specjalnych mijankach. Gdy osiągnęły ujście sztolni, wypływały na powierzchnię i zatrzymywały się w małym porcie. Tam węgiel przeładowywano specjalnym żurawiem do dużych, mieszczących po 18 skrzyń łodzi, kursujących po Kanale Kłodnickim, którego budowę rozpoczęto w 1799 roku. Rozpoczynał się on w Zabrzu i łączył sztolnię z Królewską Odlewnią Żelaza w Gliwicach. W Sośnicy funkcjonowała pochylnia rolkowa, na której łodzie były opuszczane o 11 metrów, pokonując w ten sposób różnicę terenu. (…)

W latach 1850–1860 do sztolni doprowadzono kilka odgałęzień umożliwiających odwadnianie 11 innych kopalń węgla. Potem trafiono na skały wodonośne, z warstwami półpłynnymi i kurzawkami, które spowolniły prace do tego stopnia, że na początku lat 60. XIX wieku budowano tylko po 20 metrów sztolni rocznie.

Ostatecznie budowę liczącej wtedy 14,2 km sztolni ukończono 6 października 1863 r., gdy jej przodek dotarł do kopalni „Król” w Chorzowie. Unieruchomiono wtedy pompy odwadniające kopalnię i wody z podziemnych wyrobisk spłynęły do sztolni, którą przepływało wtedy 17 m3 wody na minutę.

W miarę upływu czasu sztolnia traciła powoli na znaczeniu, gdyż w wielu innych kopalniach, które do tej pory odwadniała, ustawiono silne pompy, które tłoczyły wodę bezpośrednio na powierzchnię. Sztolnia przez kilka następnych lat służyła do odprowadzania wody, lecz stanowiło to korzyść niewspółmiernie małą w stosunku do poniesionych kosztów jej budowy i utrzymania. Gdy na początku XX wieku częściowo zasypano Kanał Kłodnicki pomiędzy Zabrzem a Gliwicami, nadmiar wody ze sztolni był kierowany specjalnym upustem do Bytomki.

W tym stanie sztolnia dotrwała do lat 50. XX wieku, kiedy podjęto decyzję o jej likwidacji. Zniszczono i zamurowano w 1953 roku wylot sztolni, zasypano szybiki. W świadomości społecznej zaistniała ponownie, gdy niedawno rozpoczęto jej penetrację, a działania te zostały nagłośnione przez media. Mimo upływu dwóch stuleci, podziemne korytarze sztolni są w zaskakująco dobrym stanie.

Cały artykuł Adama Frużyńskiego pt. „Główna Kluczowa Sztolnia Dziedziczna” znajduje się na s. 2 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi oraz dodatek specjalny z okazji 9 rocznicy powstania Radia WNET, czyli 44 strony dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Adama Frużyńskiego pt. „Główna Kluczowa Sztolnia Dziedziczna” na s. 2 czerwcowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 48/2018, wnet.webbook.pl

Jak II RP przejmowała i skutecznie ratowała zagrożone kopalnie / Wykład w ramach Akademii po Szychcie w MGM w Zabrzu

Działalność państwa uratowała wiele zakładów przed bankructwem, a po przeprowadzonym procesie sanacyjnym należały one potem do najlepiej zorganizowanych i najbardziej dochodowych przedsiębiorstw.

Adam Frużyński

Gdy w listopadzie 1918 roku Polska odzyskała niepodległość, na jej terytorium znalazły się kopalnie węgla kamiennego, rud metali, soli, ropy naftowej i gazu ziemnego. Dodatkowo w 1922 roku w granicach odrodzonej Rzeczpospolitej znalazła się większość eksploatowanego przez górnictwo obszaru, obejmująca wschodnią część Górnego Śląska, w której funkcjonowały kopalnie węgla kamiennego, rud metali nieżelaznych (ołów, cynk, srebro), rudy żelaza.

Sprawy górnictwa podlegały Ministerstwu Przemysłu i Handlu. Utworzono w nim składający się z pięciu wydziałów Departament Górniczo-Hutniczy. Działalność kopalń kontrolowały Wyższe Urzędy Górnicze w Warszawie, Katowicach i Krakowie, którym podlegały okręgowe urzędy górnicze.

(…) Na podstawie zapisów konwencji Polska mogła wysyłać bez cła do Niemiec 500 tys. ton węgla miesięcznie. Ponieważ rynek wewnętrzny nie był zbyt chłonny, duże ilości węgla kierowano na eksport, a największym jego odbiorcą były Niemcy. Mniejsze ilości wysyłano do Austrii, Czechosłowacji, Włoch, Węgier.

Sytuacja górnictwa uległa dramatycznej zmianie w 1925 r., gdy Niemcy wprowadziły cło na sprowadzany z Polski węgiel. Władze Rzeszy liczyły, że wywołają w ten sposób w Polsce kryzys gospodarczy, a osłabiony kraj pójdzie na znaczne ustępstwa polityczne wobec strony niemieckiej. Nastąpił spadek wydobycia i zatrudnienia. Odpowiedzią strony polskiej było wprowadzenie ceł na towary niemieckie.

Rozpoczęła się w ten sposób polsko-niemiecka wojna celna trwająca do 1934 roku. Wyeliminowanie polskiego węgla umożliwiło kopalniom znajdującym się w niemieckiej części Górnego Śląska na trzykrotne zwiększenie wydobycia węgla.

Na sytuację ekonomiczną górnictwa ogromny wpływ miał długotrwały strajk w angielskich kopalniach (maj–listopad 1926 roku), który spowodował brak węgla w Europie. Umożliwiło to polskim kopalniom zajęcie zwolnionego miejsca na rynku i zwiększenie eksportu z 8,2 do 14,7 mln ton.

Węgiel ten wysyłano drogą morską przez Tczew, Gdynię, Gdańsk, Hamburg do państw skandynawskich, bałtyckich, Włoch, Francji, Ameryki Północnej i Południowej. W stale rozbudowywanym porcie gdyńskim swoje nabrzeża węglowe posiadały znane górnośląskie koncerny górnicze: „Skarboferm”, „Robur”, „Giesche SA”, „Progress”. Aby usprawnić transport eksportowanego węgla, w latach 1926–1933 zbudowano magistralę kolejową Śląsk–Gdynia. Jej powstanie umożliwiło integrację gospodarczą Górnego Śląska z II Rzeczpospolitą, a port w Gdyni stał się oknem na świat górnośląskiego przemysłu. (…)

Nowe ogólnopolskie prawo górnicze zostało uchwalone 29 listopada 1930 r. Na Górnym Śląsku obowiązywało ono od stycznia 1933 r., gdy zgodę na jego wprowadzenie wyraził Sejm Śląski. Od tego momentu sprawy górnictwa podlegały: Ministerstwu Przemysłu i Handlu, Wyższym Urzędom Górniczym w Krakowie, Katowicach i Lwowie, okręgowym urzędom górniczym.

Zgodnie z nowymi przepisami nadania górnicze na wydobycie węgla kamiennego i antracytu zostały zastrzeżone wyłącznie dla Państwa. W ten sposób po wyczerpaniu złóż w istniejących prywatnych kopalniach jedynymi przedsiębiorstwami dostarczającymi węgiel i antracyt miały stać się kopalnie państwowe.

W okresie międzywojennym wiele kopalń zmieniło właściciela. W znaczący sposób wzrosła w tym czasie rola przedsiębiorstw państwowych. Już w 1918 roku państwo przejęło kopalnię „Brzeszcze”. Podległa ona Ministerstwu Przemysłu i Handlu, a 29 sierpnia 1928 roku została przekształcona w skomercjalizowane przedsiębiorstwo państwowe Państwowa Kopalnia Węgla „Brzeszcze”. Bardzo duże zmiany własnościowe dokonały się w 1922 roku, gdy znajdujące się w polskiej części Górnego Śląska przedsiębiorstwa zostały podzielone na odrębne firmy działające po dwóch stronach dzielącej Zagłębie Górnośląskie granicy. Powstały w 1922 roku polsko-francuski koncern „Skarboferm” zarządzał 4 kopalniami. Akcje spółki o wartości 17,6 mln złotych w 50% należały do skarbu polskiego i 50% do przedsiębiorców francuskich. (…)

Przeprowadzone po 1922 roku zmiany doprowadziły do znacznej koncentracji przemysłu górniczego, ponieważ mniejsze spółki zostały wchłonięte przez większe organizmy gospodarcze. Znaczącym udziałowcem górnictwa stało się państwo, posiadające kilkanaście kopalń węgla kamiennego, hut stali i metali nieżelaznych, koksowni i brykietowni. (…)

Działalność państwa uratowała wiele zakładów przed bankructwem, a po przeprowadzonym procesie sanacyjnym należały one potem do najlepiej zorganizowanych i najbardziej dochodowych przedsiębiorstw.

Cały artykuł Adama Frużyńskiego pt. „Stosunki własnościowe w górnictwie 1918-1939” znajduje się na s. 9 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Adama Frużyńskiego pt. „Stosunki własnościowe w górnictwie 1918-1939” na s. 9 kwietniowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl