Św. Urszula Ledóchowska: Jak wychować i ochronić dzieci? / Katarzyna Purska USJK, „Wielkopolski Kurier WNET” 68/2020

Co możemy jeszcze zrobić, aby ochronić najmłodsze pokolenie? Jak wpłynąć na – zdawać by się mogło – nieuniknione procesy cywilizacyjne? Założycielka Urszulanek Szarych ma receptę na dobre wychowanie.

Święte rady dla rodziców i wychowawców

Katarzyna Purska USJK

Co możemy jeszcze zrobić, aby ochronić najmłodsze pokolenie? Jak wpłynąć na – zdawać by się mogło – nieuniknione procesy cywilizacyjne i czy jest recepta na dobre wychowanie?

Na początek przytoczę dwie wypowiedzi: „Żywy, chociaż w dużej mierze sztucznie wykreowany przez opozycję spór o tzw. edukację seksualną ma czytelne podłoże światopoglądowe. Tylko ktoś naiwny i zupełnie niezorientowany może bowiem pomyśleć, że podstawową kwestią jest tu dobro dzieci. Nic takiego! To nowy, a właściwie stary front wojny ideologicznej, stawiającej sobie za cel trwałe odkształcenie albo wręcz uszkodzenie polskiego społeczeństwa. Jest to jednak front obrzydliwy, bo wkraczający do szkół i próbujący ich przestrzeń zamienić w pole demoralizujących zmagań”.

„Świat nasz dzisiejszy (…) wypowiedział wojnę Chrystusowi Panu. Mody ohydne przyzwyczajają dziecko, przyzwyczajają młodzież do robienia wystawy ze swego ciała, – lektura brudna zajmuje umysł bezwstydnymi wyobrażeniami, widowiska niemoralne, wolność, niekrępowanie się w stosunkach z mężczyznami (…) – to wszystko pozbawia młodzież naszego wieku poczucia skromności”.

Autorem pierwszej z nich jest wybitny pedagog z UMK w Torunia – prof. Aleksander Nalaskowski, natomiast druga – pochodzi od św. Urszuli Ledóchowskiej i jest fragmentem jej przemówienia, które wygłosiła podczas Zjazdu Sodalisek Szkół Średnich w Poznaniu w roku 1928. Zważywszy na dużą odległość czasową, jaka dzieli obie, a także na różne okoliczności, w jakich powstały, nasuwa mi się nieodparcie wniosek, że oto od wielu lat mamy do czynienia z destruktywnym procesem przemian cywilizacyjnych, który w ostatnim czasie gwałtownie przyspieszył. To, co z rosnącym niepokojem obserwujemy w naszej rzeczywistości społecznej, prof. Nalaskowski nazywa „starym frontem wojny ideologicznej”. Jest to wojna cywilizacyjna, która szczególnie mocno uderza w najmłodsze pokolenie. Dostrzega to już wielu rodziców i śledzą zafrasowani dziadkowie.

Miłość rodzicielska i poczucie odpowiedzialności sprawiają, że nie możemy nie angażować się w nasilający się spór o kształt polskiej edukacji i zasady wychowania. Zatroskani o los dzieci i młodzieży nauczyciele, rodzice i opiekunowie zastanawiają się nie tyle nad przyczynami destruktywnych zjawisk społecznych, ile nad środkami zaradczymi.

Co możemy jeszcze zrobić, aby ochronić najmłodsze pokolenie? Jak wpłynąć na – zdawać by się mogło – nieuniknione procesy cywilizacyjne i czy jest recepta na dobre wychowanie?

Problemy edukacyjno-wychowawcze są mi znane z wieloletniego doświadczenia pracy w szkole. Mimo to nie czuję się specjalistką w dziedzinie pedagogiki na tyle, aby proponować własne rozwiązania, czy też polemizować ze znawcami tematu. Pragnę jedynie na łamach tego pisma pochylić się i zadumać nad radami oraz wskazówkami świętych pedagogów. Wśród nich poczesne miejsce zajmuje św. Urszula Ledóchowska – Założycielka Zgromadzenia Sióstr Urszulanek SJK. W minionym roku upłynęło 80 lat od jej śmierci. Zmarła 29 maja 1939 r. w rzymskim domu „szarych” sióstr urszulanek. Pośmiertne peregrynacje do jej łoża zdawały się nie mieć końca i były świadectwem powszechnego już wówczas przekonania o jej osobistej świętości. W pogrzebie Matki Urszuli Ledóchowskiej uczestniczyli biskupi, ambasadorzy, dyplomaci, politycy i przełożeni zakonów.

Fot. Święta wśród dzieci w Aalborgu | Fot. archiwum MUL

Kim była kobieta, która zgromadziła tak liczne tłumy żałobne? Była to osoba niezwykle zaangażowana nie tylko w religijne życie Kościoła, ale też – społeczne, kulturalne, a nawet polityczne. Doceniał ją za to, a nawet podziwiał sam papież Pius XI, który podobno mawiał o niej żartobliwie: „Ona jest jak obecność Boga, można ją spotkać wszędzie”. Jej odejście było wielką, niepowetowaną stratą dla Kościoła katolickiego. Znana była z wszechstronnej i niestrudzonej aktywności na różnych polach, jednak zasłynęła przede wszystkim jako pedagog i autorka oryginalnych, daleko wyprzedzających swoją epokę inicjatyw wychowawczych. Wprawdzie nie opracowała dokumentów ujmujących jej poglądy i metody pracy pedagogicznej w odkreślony system wychowawczy, ale można z całą pewnością stwierdzić, że stworzyła nowatorski system, który, jak się okazuje, był dokładną realizacją Deklaracji o Wychowaniu Chrześcijańskim – dokumentu Soboru Watykańskiego II. Co istotne, jej koncepcja wychowania ma nadal znaczenie dla całej współczesnej pedagogiki. Zrozumienie i właściwa interpretacja poglądów Świętej na wychowanie wymagają sięgnięcia do źródeł. Stanowią je przede wszystkim doświadczenia wyniesione z domu rodzinnego, a także jej zainteresowania współczesną myślą pedagogiczną.

Rodzina, w której wyrosła, była niewątpliwie dla niej wzorem i punktem odniesienia. Była to rodzina na wskroś katolicka, o której można powiedzieć za Janem Pawłem II, że w stopniu doskonałym realizowała misyjność Kościoła wobec swoich dzieci. Rodzice – Antoni i Józefina – wychowali gromadkę dzieci na wspaniałych Polaków i heroicznych chrześcijan. Dość przypomnieć, że dwie ich córki – Maria Teresa i Julia (przyszła m. Urszula) zostały wyniesione przez Kościół katolicki do chwały ołtarzy. Maria Teresa Ledóchowska – żarliwa Apostołka Afryki, założycielka zgromadzenia zwanego Sodalicją Św. Piotra Klawera, została beatyfikowana przez papieża Pawła VI w Rzymie 19.07.1975 r., młodsza zaś z sióstr – Urszula (chrzestne imię Julia) – została kanonizowana przez Jana Pawła II 18.05.2003 r. W opinii świętości zmarli też dwaj synowie Antoniego i Józefiny: o. Włodzimierz – długoletni generał zakonu jezuitów, oddany bez reszty Kościołowi i zakonowi oraz gen. Ignacy Ledóchowski – bohaterski uczestnik Bitwy Warszawskiej 1920 r., człowiek żywej wiary i wielkiego hartu ducha, który zginął za sprawę polską w obozie niemieckim w Dora-Northausen w 1945 r. Co więcej, aż troje dzieci i troje wnuków Antoniego i Józefiny Ledóchowskich obrało drogę życia zakonnego. Czyż tego faktu nie można by nazwać fenomenem świętości rodzinnej?

To rodzi ważne pytania: w jaki sposób małżonkowie Ledóchowscy stworzyli środowisko rodzinne, w którym wartości chrześcijańskie i patriotyczne zostały przekazane dzieciom i wnukom? Jak to się stało, że ten przekaz został nie tylko przez nie przyjęty i uznany, lecz stał się motywem ich świadomego i heroicznego dążenia do świętości?

Św. Urszula (Julia) Ledóchowska urodziła się 17.IV.1865 w Loosdorf, na terenie Austrii, dokąd rodzina jej ojca zmuszona była przenieść się w obawie przed prześladowaniami zaborcy rosyjskiego. Ojciec, pochodzący z polskiej rodziny ziemiańskiej o tradycjach patriotycznych i katolickich, przekazał swoim dzieciom doskonałą znajomość historii i literatury polskiej oraz gorące przywiązanie do wartości patriotycznych. To jemu Julia zawdzięczała żywą świadomość przynależności do narodu polskiego.

s. Urszula Ledóchowska z wychowankiem Jasiem | Fot. archiwum MUL

Matka pochodziła z rodziny szwajcarsko-niemieckiej, katolickiej, której nieobca była tradycja protestancka. I to właśnie ona odegrała decydującą rolę w wychowaniu dzieci, zwłaszcza religijnym. „Wszystko, czym jesteśmy i co posiadamy (…) zawdzięczamy po Bogu Twej macierzyńskiej miłości i twemu światłemu przykładowi” – wspominały ją po latach. Wiele postaw, a nawet powiedzeń św. Urszula zawdzięczała matce. „Dzieci, choćby wam się powodziło bardzo źle, nie traćcie nadziei” – powtarzała za nią św. Urszula. To wielonarodowe pochodzenie Świętej oraz światłe, otwarte umysły jej rodziców sprawiły zapewne, że doskonale czuła się na salonach Europy i miała szerokie kontakty z przedstawicielami różnych narodów i religii. A mimo to samą siebie określała jako „gorące serce polskie”.

Oboje rodzice św. Urszuli dbali o wszechstronny rozwój swoich dzieci. Każdemu odpowiednio do jego zainteresowań i zdolności starali się zapewnić możliwości kształcenia, pamiętając również o jego rozwoju fizycznym, w którym mieściło się nie tylko stwarzanie im możliwości aktywnego wypoczynku na świeżym powietrzu, ale też uprawiania sportów, zwłaszcza sportów zimowych i jazdy konnej. Doświadczenia wyniesione z domu rodzinnego sprawiły, że rodzina była dla m. Urszuli ważnym obszarem życia społecznego obok Ojczyzny, wspólnoty religijnej i kręgu kulturowego. Twierdziła, że rodzina to klucz do krzewienia komunii, ofiarności, dostrzeganie dobra i odrzucanie egoizmu.

Od roku 1886, po wstąpieniu do klasztoru SS. Urszulanek w Krakowie, s. Urszula nabyła doświadczenie jako mistrzyni pensjonatu i nauczycielka w krakowskim gimnazjum Sióstr Urszulanek.

Wysłana przez przełożone do Francji w celu zdobycia formalnych kwalifikacji do nauczania j. francuskiego, osiągnęła znakomitą orientację w nowych prądach pedagogiki, dzięki czemu potrafiła wnikliwie, ale też samodzielnie i krytycznie korzystać z osiągnięć tego, co w Europie określane było terminem „nowe wychowanie”.

Miała zresztą sposobność osobiście spotkać na swej drodze życia sławne pionierki reform pedagogicznych. Były wśród nich szwedzka pisarka Ellen Key, inicjatorka ogłoszenia wieku XX wiekiem „stulecia dziecka” i propagatorka wychowania skrajnie indywidualistycznego, a także włoska lekarka – Maria Montessori, autorka programów wychowania dzieci przedszkolnych opartych na założeniu, że rozwój fizyczny dziecka powinien być traktowany równorzędnie z jego rozwojem psychicznym. Pomimo krytycznych uwag i zastrzeżeń, św. Urszula wykorzystała wszystko to, co uznała w ich programach i koncepcjach za wartościowe. Jedynym kryterium przyjęcia była zgodność z jej podstawowymi celami i założeniami.

Jako nauczycielka i wychowawczyni Matka Urszula dbała przede wszystkim o wielostronność wychowania dziecka, o jego bliski związek z życiem, kontakty z przyrodą i sztuką. Trzeba podkreślić, że jej metody wychowawcze były nie tyle wynikiem wiedzy wyniesionej z podręczników czy kontaktów z przedstawicielkami myśli pedagogicznej, lecz przede wszystkim owocem wieloletnich doświadczeń, jakie zdobyła, nauczając dziewczęta w Polsce, w Rosji i w Skandynawii. Uczennice tak wspominały ją po latach: „Matki wykład nie mógł być mniej lub bardziej interesujący, porywał zawsze. Wszystko jedno, czy była to lekcja historii sztuki, literatury czy gramatyki francuskiej, z chwilą, kiedy swoim szybkim, elastycznym krokiem wchodziła na katedrę i obejmowała klasę bystrym spojrzeniem, przykuwała z miejsca naszą uwagę do swej woli nauczania nas tego, czego nauczyć chciała (…) Matka nie tylko umiała, ale lubiła uczyć. Wyczuwałyśmy to dobrze. Na wykładach nigdy nie była zmęczona, zawsze mówiła z niegasnącym zapałem”. Ten sposób (zapał, ożywione podejście do nauczanego przedmiotu, sposób bycia w klasie) wskazują i wyjaśniają, co w pracy nauczyciela uważała za ważne. Niewątpliwie dla niej ważne były same uczennice.

Gdybym próbować streścić założenia wychowawcze św. Urszuli, byłaby to pedagogika miłości, bezwarunkowej dobroci, szukania w każdym człowieku dobra, a w każdej sytuacji – tego, co może łączyć w dążeniu do dobra.

Pisała: „Czasem więcej dobrego może zdziałać jeden serdeczny uśmiech, dobre, życzliwe słowo, aniżeli bogaty dar pochmurnego dawcy (…) Ganić, ganić i gderać – to strasznie oddziaływa na człowieka (…) Łajania nie są zachętą do pracy wewnętrznej (…) Trzeba być dobrą, ale rozumnie dobrą. Dobroć rozumna potrafi znaleźć słowo poważne – nie twarde, lodowate, lecz karcące słusznie zło” (zob. K. Czarnecka, Urszuli Ledóchowskiej refleksja o wychowaniu, „Dzwonek św. Olafa”; K. Olbrycht, Zarys systemu wychowania bł. Urszuli Ledóchowskiej, Pniewy 1991).

Wizyta u Ellen Kay | Fot. archiwum MUL

„W swojej pracy wychowawczej m. Urszula miała dwie metody: lubiła podtrzymywać rozmowy i dyskusje na tematy religii i wiary oraz kontaktować dziewczęta bezpośrednio z biednymi, aby w ten sposób rozbudzić w nich poczucie odpowiedzialności i chęć przyjścia z pomocą, wyrzekając się czegoś na rzecz mniej zamożnych. Inny rys charakterystyczny jej działalności polegał na tym, że potrafiła – bez przymusu – nakłaniać młodzież do gorliwej pobożności maryjnej oraz szczerego pragnienia częstej Komunii świętej” – napisał o niej jezuita, o. Molinari.

Św. Urszula Ledóchowska dawała wyraz swoim poglądom na wychowanie w licznie wygłaszanych przez siebie odczytach i konferencjach. Podczas jednej z nich, wygłoszonej 4.02.1910 r. w Petersburgu na zebraniu Stowarzyszenia Pedagogicznego, mówiła o wadach współczesnego wychowania. Wśród nich wymieniła brak jasności i konsekwencji w wychowaniu, które nie wykluczało Boga, lecz również nie szukało w Nim oparcia. Święta wyrażała pogląd, że współcześnie w wychowaniu zbyt duży akcent kładzie się na to, aby przygotować dziecko do „zdobycia całego świata”, a za mało troski wykazuje się o jego duszę. Zwracała też uwagę, że co prawda dzieci są przygotowywano do przyszłych „zadań czysto świeckich”, ale jednocześnie przyzwala się im na lekceważenie obowiązków religijnych.

Zdaniem m. Urszuli, sami rodzice są odpowiedzialni „za gaszenie w dzieciach ognia miłości Boga”. Twierdziła, że w konsekwencji prowadzi to do zaniku szacunku dzieci w stosunku do własnych rodziców.

Przypominała również rodzicom i wychowawcom, że wiara jest łaską, która „wyraża się choćby w dziecięcej egzaltacji, której nie wolno wyśmiewać”. Błędem też – według Matki Urszuli – była ślepa miłość rodziców do dzieci, w efekcie której „rodzice usuwali sprzed dzieci wszelkie trudności, nie pozwalając im nauczyć się przyjęcia cierpienia jako ofiary” (za: B. Czaplicki, Katolicka działalność dobroczynna w Rosji w latach 1860–1918, Warszawa 2008, s. 87).

Ważnym elementem oddziaływania wychowawczego w koncepcji św. Urszuli była praca. Włączyła ją do swego programu jako odrębną wartość. Uważała, że jest wartością specyficznie ludzką i dlatego przywiązywała ogromną wagę do właściwego porządku pracy, do wszystkiego, co łączy się z rzetelnością, sumiennością i uczciwością. Wyznawała też pogląd, że praca nie może być nigdy uważana za karę i stosowana jako kara! Musi się stać naturalną, akceptowaną częścią życia, co wymaga długiej i trudnej pracy wychowawczej: „Uczmy nasze dzieci pracować, kochać pracę, znaleźć szczęście w pracy. Ale żeby tak być mogło, trzeba od najmłodszych lat przyzwyczajać dziecko do pracy” – pisała.

Refleksje św. Urszuli o pracy mogą okazać się szczególnie cenne dla egzystencji współczesnego człowieka, żyjącego w stanie permanentnego zapracowania, a często przepracowania i zapominającego o tym, że praca jest formą służby bliźniemu: „Odbiorcą ludzkiego wysiłku, powtórzmy, jest zawsze inny człowiek (bliźni), choć najczęściej niewidoczny zza biurka, nieznany z wyglądu i imienia”. Wymiar społeczny, jej zdaniem, należy też uwzględnić w wychowaniu moralnym. Uważała, że wychowanie religijne i moralne winno przekładać się na konkretne czyny, rodzić gotowość do podjęcia zadań dla dobra innych. Z tego powodu dbała, aby uczennice i wychowanki zakładanych przez nią szkół i internatów prowadziły nie tylko szeroką działalność charytatywną, ale też same podejmowały pracę wśród ludzi i dla ludzi. Dlatego tak mocno uświadamiała im potrzeby społeczne oraz wymagała od nich działania.

Zapewne stąd apel, jaki skierowała w 1927 r. do byłych uczennic: „Jesteś stworzoną do czegoś wyższego, pożyteczniejszego jak do służenia za ozdobę (czasem wątpliwą) salonów, do tańców murzyńskich, do manikiury i rozmaitych innych, równie pożytecznych rzeczy – pouczała je, nie bez ironii.

„Proponuję, byście zechciały dwa, trzy lata swej młodości poświęcić Bogu i Ojczyźnie, podobnie jak mężczyźni odbywający służbę wojskową. Praca społeczna byłaby świetnym przygotowaniem do zamążpójścia” (Rok Święty, „Dzwonek…” 1933 nr 2, s. 12).

W odpowiedzi otrzymała ponad 700 listów. Owocem jej inicjatywy była duża grupa młodych kobiet, które po zakończonej nauce wyjechały na Kresy, aby wesprzeć siostry w działalności oświatowo-opiekuńczej. W ten sposób św. Urszula stała się prekursorką wolontariatu świeckich na wiele lat przed Soborem Watykańskim II.

Wychowanie człowieka jako osoby zakłada kształtowanie jego tożsamości. Budowanie jej dokonuje się w odniesieniu do najważniejszych wspólnot życiowych. Obok rodziny takimi ważnymi dla rozwoju człowieka obszarami życia są: ojczyzna, historycznie ukształtowany krąg kulturowy i wspólnota religijna. Św. Urszula wyznaczała dwa główne cele wychowawcze: „Mamy więc w dziele wychowania dwojakie zadanie: pierwsze – wychowanie dzieci dla Boga, dla ojczyzny niebieskiej, drugie, to wychowanie dzieci dla społeczeństwa, dla ojczyzny ziemskiej”. Pisała: „wiara i polskość są dopełniającymi się czynnikami wychowawczymi. Oba żądają walki z połowicznością i rzetelnego spełniania obowiązków codziennych”.

W realizacji obu tych celów – według niej – nieocenioną rolę odgrywała rodzina, a zwłaszcza matka. Dlatego też pomoc rodzinom była jednym z najczęściej poruszanych przez nią tematów. Wiele uwagi poświęcała też formacji kobiet i przekonywaniu ich do podejmowania obowiązków związanych z macierzyństwem. Twierdziła, że „wychowywać dziewczęta to znaczy wychowywać matki rodzin”. Była zdania, że osobisty przykład matki, jej miłość oraz przekazywane przez nią podstawy życia religijnego są najważniejsze dla rozwoju i szczęśliwej przyszłości dziecka. Zwracając się do matek, mówiła: „O szanowne panie, zapewniając dziecku bogactwa, zaszczyty, przyjemności, wszelkie rozkosze świata – czy wieleście dały? Nic, nic, trochę dymu, który uniesie się w powietrze i tam zginie. Boga trzeba dać dziecku! Boga trzeba mu dać, a w Bogu znajdzie źródło szczęścia, które nigdy nie wysycha – nigdy, nawet wśród łez, nawet wśród najbardziej rozszalałych burzach życia”.

Twierdziła, że matki w rodzinie mają decydujący wpływ na kształtowanie w dziecku uczuć patriotycznych: „Wszak wiemy, przyszłość narodu nie tyle w rękach polityków, ile w ręku matek spoczywa. Na kolanach świętej matki wychowują się świątobliwi kapłani, dzielni urzędnicy państwowi, bohaterscy obrońcy ojczyzny”.

Z tego powodu wychowywanie dziewcząt uznawała za formę służby Polsce. Jak tego dokonać? Jak przekazywać dzieciom wiarę i patriotyzm? Przez przykład osobistego życia – odpowiadała św. Urszula. „Przykład więcej zdziała niż najwznioślejsze kazanie (…) Za świętością matki podążą dzieci (…) Na kolanach świętej matki wychowują się święci”. Udzielała przy tym wielu konkretnych i cennych rad: „Boga trzeba dać dziecku już od pierwszej chwili jego istnienia (…) Daj dziecku Boga, daj mu Jezusa w Komunii św., a możesz o jego przyszłość być spokojna”; ale trzeba również pamiętać, że „Gorliwość bez miłości i dobroci nie pociąga do Boga, ale od Niego, od religii, od pobożności odstręcza (…) „Prawdziwej, zdrowej, nie egzaltowanej pobożności dzieciom potrzeba, pobożności, która życie rozjaśnia i upiększa, ale broń Boże nie zatruwa! (…) Oto pierwszy warunek wychowania dzieci dla Boga – tworzyć wokół nich atmosferę szczęścia. Gdy to zrobione, reszta pójdzie łatwiej”.

Ta reszta, o której wspomina, to praca nad charakterem. Aby była skuteczna, najpierw musi nastąpić zakorzenienie człowieka w wierze. Była przekonana, że dopiero wówczas, gdy dziecko zostanie wprowadzone w życie wiary, można spodziewać się skutecznych rezultatów pracy nad jego charakterem.

Konieczny jest też właściwy stosunek do prawdy, czyli umiłowanie prawdy, wierność prawdzie. Praca nad charakterem domaga się bowiem od człowieka odwagi stanięcia w prawdzie. Stąd tak ważne jest wychowanie dzieci do bezwarunkowej prawdomówności.

Matka Urszula i dzisiaj przypomina rodzicom, że dziecko przyzwyczaja się do prawdy przez to, że oni sami skrupulatnie liczą się z tym, co mówią: „Nie można pozwolić sobie na najmniejszą niedokładność w słowach – pilnować siebie ciągle – by nie przesadzać, nie przekręcać”. Matka w listach do swoich dawnych wychowanek napominała je, aby unikały w swoim zachowaniu jakiegokolwiek fałszu, którego wyrazem jest bezwzględne podporządkowywanie się modzie, egzaltacje i kreowanie własnego wizerunku.

Praca nad charakterem wymaga również od człowieka dzielności i samodyscypliny. A te z kolei zależą od ukształtowania woli. Jak tego dokonać? Recepta św. Urszuli zawiera się w diagnozie: „Dlaczego obecna młodzież nasza tak często choruje na brak woli? Bo nikt nie przyzwyczaja jej do ćwiczenia się w małych umartwieniach, małych ofiarach” – czytamy w artykule św. Urszuli Ledóchowskiej zamieszczonym w wydawanym przez nią piśmie pt. „Dzwonek św. Olafa”. I wreszcie rzecz najważniejsza w pedagogicznych poglądach św. Urszuli: dążenie do świętości jako podstawowy obowiązek chrześcijanina: „Największe dobro na ziemi to – świętość, jedynie ważny cel, do którego warto na ziemi dążyć – świętość, jedyny skarb, który należy zdobywać” – pisała. W świętych upatrywała nadzieję dla podupadającej moralnie Europy.

W artykule niedawno opublikowanym na łamach tygodnika „Sieci” Wojciech Reszczyński opisał głośny w mediach przypadek prof. Ewy Budzyńskiej z UŚ, której rzecznik dyscyplinarny prof. Wojciech Popiołek zarzucił wypowiedzi „o charakterze wartościującym” i „homofobiczne” oraz „brak tolerancji”, a to dlatego, że mówiła na wykładzie o wartości tradycyjnie pojętej rodziny oraz o antykoncepcji i aborcji jako o złu moralnym. Przyczyną bezpośrednią nagany, jak pisze dziennikarz, był „donos do władz uczelni, jaki złożyli studenci UŚ, widać już wcześniej indoktrynowani w liceach”. Sytuacja, którą opisał, przypomniała mu jego własne doświadczenie, jakim było nieudane wystąpienie w jednym z olsztyńskich liceów ogólnokształcących. Powodem wyrażonej przez młodzież dezaprobaty było odwołanie się autora podczas wystąpienia w szkole do arystotelesowskiej koncepcji prawdy, a także do etyki naturalnej i do etyki katolickiej, opartej na porządku nadprzyrodzonym, jak również do tradycyjnej definicji małżeństwa jako cechy głównej naszej cywilizacji. Młodzież zarzuciła red. Reszczyńskiemu, że za mało w jego wystąpieniu było akcentów o wolności i tolerancji, na co zresztą zwróciła najpierw uwagę nauczycielka. Dziennikarz był tą sytuacją zdumiony i zasmucony, gdyż na podstawie dotychczasowych doświadczeń był przekonany, że „młodzi ludzie, podążając za prawdą, idą raczej pod prąd konformistycznym poglądom”. Na koniec felietonu pisze: „Tak było w moich czasach, gdy wrażliwsza i nie taka mała przecież część młodzieży odrzucała marksistowską indoktrynację” (W. Reszczyński, Przeciw hunwejbinom, „Sieci”, 2020/5(374)).

„Młodym ludziom zagraża materializm: Umysł dzisiejszego człowieka, zbyt obciążony wszelkimi wymaganiami coraz bardziej panoszącego się materializmu, nie umie już wznosić się wyżej – umie tylko grzebać się w ziemi”

(„Dzwonek…” 1925, nr 4, s. 2) – jakby komentuje te wątpliwości św. Urszula i pisze jednocześnie o konieczności „zatrzymania fali wzrastającego materializmu, który wysusza serce człowieka, zabija wszelkie objawy życia nadprzyrodzonego” („Dzwonek…” 1933, nr 2, s. 18.) Postawiona przez nią diagnoza niejako wyjaśnia stanowczość, z jaką przeciwstawia się nasilającym się tendencjom społecznym: „Świat dzisiejszy goni nieustannie za szczęściem, ale że szczęścia prawdziwego znaleźć nie może, więc goni za zabawami, przyjemnościami, rozrywkami, gubi się w szale używania, by tym sposobem zagłuszyć tęsknotę do czegoś lepszego, umorzyć nudę i niesmak, które życie poświęcone zabawom i rozrywkom za sobą pociąga” („Dzwonek…” 1927, nr 2, s. 1). Można by tę diagnozę skwitować lekceważącym wzruszeniem ramion albo też uwagą, że jako zakonnica odrzuca przyjemności, jakie niesie życie, gdyby nie to, że sami coraz mocniej widzimy objawy destrukcji i dekadencji, którą wywołał lansowany powszechnie sposób myślenia i życia. Można by ją schować do lamusa, gdyby nie budząca podziw owocność jej pracy wychowawczej, trafność, z jaką odczytywała znaki czasu i optymizm, z jakim patrzyła na człowieka i świat.

Święty Jan Paweł II podczas kanonizacji Matki Urszuli Ledóchowskiej 18 maja 2003 r. powiedział: „Wszyscy możemy się uczyć od niej, jak z Chrystusem budować świat bardziej ludzki – świat, w którym coraz pełniej będą realizowane takie wartości, jak sprawiedliwość, wolność, solidarność, pokój”.

Artykuł Katarzyny Purskiej USJK pt. „Święte rady dla rodziców i wychowawców” oraz informacje o jubileuszu stulecia Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Szarych, których założycielką jest św. Urszula Ledóchowska,  znajdują się na ss. 4 i 5 „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 12 marca 2020 roku!

Artykuł Katarzyny Purskiej USJK pt. „Święte rady dla rodziców i wychowawców” i „Wielki Jubileusz Urszulanek 2020” na ss. 4 i 5 „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 68/2020, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego