Wysłuchaj całej rozmowy już teraz!
Dr Marcin Przychodniak w Popołudniu Wnet tłumaczy, że protesty społeczne w Państwie Środka wynikają ze sprzeciwu wobec warunków związanych z obostrzeniami względem pandemii koronawirusa. Mimo, że na ulice wyszło blisko 50 000 ludzi, nie jest to protest, który mógłby swoją skalą wpłynąć znacząco na politykę Xi Jinpinga – twierdzi analityk PISM.
Gość Łukasza Jankowskiego wskazuje, że obecne protesty w Chinach odnośnie polityki „zero covid”, wpisują się w kontekst protestów, które zazwyczaj odbywają się na płaszczyźnie pracownik-pracodawca i dotyczą domagania się lepszych warunków życia.
To istotny sygnał tego, że społeczeństwo jest zmęczone i ma serdecznie dosyć zasad polityki „zero covid”.
W Chinach polityka antycovidowa ma radykalne i surowo egzekwowane oblicze biurokratycznej represji. Kwarantanna w postaci fizycznego zamykania ludzi w budynkach użyteczności publicznej, zakaz wychodzenia tygodniami, brak dostępu do szpitali, dzieci rodzące się na ulicach – wymienia Dr Marcin Przychodniak.
Zdaniem analityka, wpływ protestów na władze będzie minimalny i może sprowadzać się jedynie do stopniowego nieznacznego luzowania zakazów przez Pekin.
Interpretowanie tego jako wystąpienia lub zagrożenia partii to nadinterpretacja.
Wedle oficjalnego stanowiska Pekinu rezygnacja z obostrzeń oznaczałaby przynajmniej 1,5 miliona zgonów i obciążenie szpitali oraz oddziałów intensywnej terapii. Dr Marcin Przychodniak twierdzi jednak, że polityka Chińskich władz odnośnie walki z wirusem nie ma w tym momencie wiele wspólnego z przeciwdziałaniem pandemii. Kwestia kontroli społecznej odgrywa od początku zeszłego roku kluczową rolę.
Do błędu przyznać się nie mogą i nie przyznają. (…) Nie ma odwrotu od tej polityki.
Czytaj też: