Żołnierze oddziału Gwardii Narodowej Ukrainy „Azow” to nie terroryści. Polemika z artykułem z „Rzeczpospolitej”

Nikt nie poddaje kontroli wyznania członków pułku. To samo dotyczy poglądów politycznych. Wszystkich żołnierzy łączy pragnienie wyzwolenia okupowanych przez siły rosyjskie terytoriów ukraińskich.

Wład Kowalczuk

Pułk „Azow” powstał na bazie batalionu ochotniczego „Azow”, tworzonego przez środowiska kibiców sportowych klubów piłkarskich, także tych ze Wschodniej Ukrainy. Nie jest prawdą, że dominowały tam osoby o poglądach skrajnych – nazistowskich czy faszystowskich. Członkowie batalionu mieli różne poglądy polityczne i byli różnych wyznań. Ochotników walczących w batalionie „Azow” łączyła chęć zatrzymania rosyjskiej agresji, mającej na celu podważenie integralności granic, a być może przejęcie bezpośrednio lub pośrednio kontroli nad całym krajem. W trudnym okresie lat 2014–2015 każdy, kto zgłaszał się, by wesprzeć Ukrainę, kto był gotów ryzykować własne życie w walce z agresorem, był witany z wdzięcznością.

Problem agresji, radykalizacji poglądów wśród byłych żołnierzy jest zjawiskiem opisanym jako stres pourazowy. Jednostkowe przypadki agresywnych zachowań zdarzają się także i w armiach mających do dyspozycji całą infrastrukturę leczenia urazów psychicznych.

Przez batalion, a potem pułk „Azow” przewinęło się kilka tysięcy osób. Procentowo ilość przestępstw popełnianych przez kombatantów „Azowa” nie odbiega od przestępczości wśród uczestników wojny w Afganistanie czy Iraku. Winę za urazy psychiczne żołnierzy ponosi państwo-agresor, a nie broniące swojego kraju jednostki ukraińskie, w tym batalion „Azow”.

Nie jest prawdą, że partia Korpus Narodowy jest związana z pułkiem „Azow”, który jest częścią Gwardii Narodowej jednostek Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Ukrainy. Część wolontariuszy wspierających batalion ochotniczy „Azow” i byłych uczestników ATO (operacja antyterrorystyczna) zdecydowała się prowadzić działalność polityczną, jednak nie w celu budowy dyktatury brunatnej czy innej, ale dlatego, by przeciwdziałać psuciu państwa przez korupcję i nietransparentne związki polityki z biznesem.

Korpus Narodowy jest legalnie zarejestrowaną partią respektującą cezurę kartki wyborczej w walce politycznej, nie rewolwer czy pałkę. Kontakty KN ze skrajną prawicą zachodnioeuropejską są elementem walki o sympatię dla sprawy ukraińskiej w środowiskach tradycyjnie prorosyjskich. Inne środowiska ukraińskich patriotów, jak i czynniki rządowe, starają się robić to samo, tyle że w tzw. europejskim mainstreamie politycznym. Środowiska KN mają w programie rozwój współpracy z krajami regionu, w tym z Polską, w ramach projektu Intermarium. Nie ma to nic wspólnego z szowinizmem. Zrównywanie ukraińskich patriotów z rosyjskimi przedstawicielami idei imperialnej, jawnie nawołującymi do rewizjonizmu, ekspansjonizmu – jest manipulacją.

W 2014 roku, kiedy na Ukrainie zaczęła się wojna z Rosją, kraj w ogóle nie był przygotowany na odparcie wrogiej agresji, tymczasowy rząd bał się stanowczych ruchów skierowanych przeciw rosyjskim agresorom na Wschodzie Ukrainy, nie wierząc w możliwość wygrania starcia z Rosją, kiedy rosyjskie wojska zajęły już Krym.

Ciężar walki, by zatrzymać rosyjski pochód na zachód, spoczął na ochotnikach, aktywistach Majdanu, patriotach zorganizowanych między innymi wokół ukraińskich środowisk kibiców sportowych.

I jest prawdą, że kiedy wiele jednostek wojskowych poddawało się bez walki, jedną z sił zmotywowanych do aktywnej obrony były środowiska tzw. kiboli, często chuliganów stadionowych. Wiele osób, które walczyły przedtem o naprawę instytucji demokratycznego państwa prawa niszczonych przez skorumpowaną mafię skupioną wokół prezydenta Janukowycza, podczas Rewolucji Godności, po ucieczce Wiktora Janukowycza i wejściu hybrydowych wojsk rosyjskich zaczęło tworzyć ochotnicze partyzanckie oddziały, zrzeszające ludzi różnych wyznań i poglądów politycznych.

Chciałbym tu zaznaczyć, że Gwardia Narodowa jako struktura sił MSW Ukrainy w tym okresie jeszcze nie istniała i tworzyła się w trakcie wojny obronnej na Donbasie. Obywatele nie mieli zaufania do ówczesnych jednostek wojsk MSW oraz armii zawodowej ze względu na udział członków tych formacji w próbie pacyfikacji Majdanu, dlatego woleli tworzyć własne oddziały. Kiedy kraj pada ofiarą agresji, armia jest zdemoralizowana, a rząd nie wie, co robić, gdy giną i są porywani ludzie – czy można w tej sytuacji robić selekcję na podstawie poglądów politycznych czy przynależności do grup subkulturowych?

Ojczyzna przyjmowała pomoc wszystkich, którzy chcieli dla niej ryzykować swoje życie. Dla Polaków powinno to być zrozumiałe. Także musieli się organizować, walcząc o swoją niepodległość.

Cały artykuł Włada Kowalczuka pt. „Pułk Azow a terroryzm” można przeczytać na s. 10 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 65/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 19 grudnia.

Artykuł Włada Kowalczuka pt. „Pułk Azow a terroryzm” na s. 10 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 65/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze