W Ekwadorze panuje kryzys ekonomiczny i polityczny. Nie można powiedzieć ludziom: »zostańcie w domu«, bo umrą z głodu

40% do 50% Ekwadorczyków pracuje nieformalnie. W dużej mierze są to drobni sprzedawcy uliczni – jedzenia, ubrań, owoców i warzyw, tak naprawdę wszystkiego – ale też pomoce domowe, kierowcy i inni.

Piotr Mateusz Bobołowicz

Pod koniec maja pandemia koronawirusa zaczęła wyhamowywać w Azji i Europie. Nowym epicentrum stała się Ameryka Łacińska. Wśród najbardziej dotkniętych krajów nie można nie wymienić Ekwadoru. Łączna liczba zakażonych w tym siedemnastomilionowym kraju pod koniec maja sięgnęła prawie czterdziestu tysięcy, a zmarło ponad trzy tysiące osób. Oficjalnie. Wiadomo jednak, że wielu ludzi nie zostało przed śmiercią zdiagnozowanych, a badań post-mortem nie było czasu wykonywać. W Ekwadorze praktycznie co trzeci test na SARS-CoV-2 daje wynik pozytywny. Dla porównania w Polsce jest to zaledwie niecałe 3% testów. Wiadomo więc, że pełna skala epidemii nie jest znana.

Kryzys epidemiczny ma jednak całkiem inne skutki, które mogą być odczuwalne jeszcze przez dłuższy czas. Bezpośrednio wywołał zapaść gospodarczą, ale stał się też iskrą, która rozpaliła uśpione niepokoje społeczne.

Warto przypomnieć, że od 3 do 14 października 2019 roku trwały w Ekwadorze masowe protesty przeciwko wprowadzanym przez prezydenta Lenina Morena reformom gospodarczym. (…)

Teraz jednak niezadowolenie społeczne wywołane długotrwałym zamknięciem – zarówno gospodarki, jak i ludzi w ich gospodarstwach domowych – i wielka skala zubożenia, związana ze specyficzną strukturą rynku pracy w Ekwadorze, owocują wzrostem napięcia i grożą poważnym kryzysem politycznym. Między 40% a 50% osób w Ekwadorze pracuje w sposób nieformalny. W dużej mierze są to drobni sprzedawcy uliczni – jedzenia, ubrań, owoców i warzyw, tak naprawdę wszystkiego – ale też pomoce domowe, kierowcy i inni. To właśnie te zawody najbardziej ucierpiały w momencie wprowadzenia w kraju stanu wyjątkowego i kwarantanny.

W niektórych częściach Ekwadoru do 1 czerwca obowiązywała godzina policyjna od godziny 14.00 do 5.00 rano. Obecnie w kantonach, w których obowiązuje „czerwone światło”, została ona skrócona – zaczyna się o 18.00. Przy takich ograniczeniach ludzie żyjący z dnia na dzień z doraźnego, niepewnego zarobku znaleźli się bez środków do życia. Ale nie tylko oni. Zakaz przemieszczania się między jednostkami administracyjnymi poważnie dotknął rolników, których duża część i tak żyje w biedzie. Ważną składową gospodarki Ekwadoru jest branża turystyczna – niektóre miejscowości, takie jak Otavalo, Baños de Agua Santa, Montañita czy Vilcabamba żyją przede wszystkim z turystyki – zarówno krajowej, jak i zagranicznej. (…)

Plan naprawczy przewiduje drastyczne cięcia. Państwo pozbywa się ośmiu przedsiębiorstw, które nie przynoszą zysku.

Na pierwszy ogień poszły linie lotnicze Tame. Dalej kolej, chociaż tu warto zaznaczyć, że kolej w Ekwadorze nie ma znaczenia w wymiarze transportowym – ani pasażerskim, ani towarowym. Pełni wyłącznie rolę turystyczną. Najbardziej może szokować, że ekwadorski rząd ogłosił zamknięcie państwowej poczty. (…)

Cięcia obejmą także inne ważne sektory budżetowe – edukację i służbę zdrowia (sic!). (…) Publiczny odbiór tych zapowiedzi jest jednak mocno negatywny. Niepokoją także zapowiedzi obcięcia finansowania sektora edukacji o 100 milionów dolarów.

Lokalnie ludzie już protestują na ulicach – mimo wciąż obowiązującej w kraju kwarantanny.

Konfederacja Rdzennych Ludów Ekwadoru CONAIE napisała w oświadczeniu, że wprowadzone ustawy – i ta o wsparciu humanitarnym, i druga, równie krytykowana, o uporządkowaniu finansów publicznych – nie są tak naprawdę odpowiedzią na kryzys, a kolejnym krokiem w kierunku neoliberalizmu, niezbędnym do utrzymania zysków „zacofanej prawicy”. Warto bowiem wiedzieć, że organizacjom indiańskim jest niezwykle po drodze z socjalistami, często tymi skrajnymi. CONAIE nazywa te ustawy „szkodliwym ciosem w klasę robotniczą”.

W czerwcu mija trzydzieści lat od pierwszego wielkiego zrywu rdzennej ludności Ekwadoru w XX wieku, o czym CONAIE przypomina na swoim profilu na Twitterze. Przypomina o przeszłości i o tym, że walka nadal trwa. Czy pod hasztagiem #LaLuchaVaPorqueVa, czyli „walka trwa, bo trwa”, wybuchnie w czerwcu kolejna fala protestów? (…)

Lenin Moreno – mimo imienia – jest najbardziej proamerykańskim prezydentem od lat.

W chwili obecnej trudno jednak przewidzieć, jaki rezultat przyniesie tym razem mieszanka gorącej latynoskiej krwi i indiańskiej determinacji Ekwadorczyków.

Cały artykuł Piotra M. Bobołowicza pt. „Czy Ekwadorowi grozi nowa fala protestów po pandemii?” znajduje się na s. 14 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 72/2020.

 


  • Już od 2 lipca „Kurier WNET” na papierze w cenie 9 zł!
  • Ten numer „Kuriera WNET” można nabyć jedynie w wersji elektronicznej (wydanie ogólnopolskie, śląskie i wielkopolskie wspólnie) w cenie 7,9 zł pod adresem: e-kiosk.pl, egazety.pl lub nexto.pl.
  • Czytelnicy gazety za granicą mogą zapłacić za nią PayPalem lub kartą kredytową na serwisie gumroad.com.
  • Prenumerata 12-miesięczna wersji elektronicznej: 87,8 zł.
  • Wydania archiwalne „Kuriera WNET” udostępniamy gratis na www.issuu.com/radiownet.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Piotra M. Bobołowicza pt. „Czy Ekwadorowi grozi nowa fala protestów po pandemii?” na s. 14 czerwcowego „Kuriera WNET” nr 72/2020

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze