Trzy pocztówki z Ekwadoru – państwa, gdzie znajduje się punkt położony najbliżej kosmosu – szczyt góry Chimborazo

Dlaczego Ekwador jest środkiem świata, skoro równik przecina Kolumbię, Brazylię, całą Afrykę i Oceanię? W żadnym innym miejscu na równiku nie można stanąć tak blisko słońca jak w ekwadorskich Andach,

Trzy pocztówki z Quito

Tekst i zdjęcia Piotr M. Bobołowicz

Dwa lata temu w październiku wylądowałem w Ekwadorze. Pamiętam dobrze zawód, że samolot nie lądował na kartoflisku, z którego Indianin właśnie przepędził stado lam. Zamiast tego lotnisko było nowoczesne, a autostrada do centrum Quito gładsza niż niejedna polska droga. Dobijające było jedynie czekanie w gigantycznej kolejce do odprawy celnej, spowodowane głównie faktem, że mój skromny plecak był ostatnim bagażem, który pokazał się na taśmie. A przede mną kolejka ludzi z wielkimi walizami (każdy miał więcej niż jedną). Do dzisiaj nie udało mi się dociec, co przywożą do Ekwadoru z Panamy.

El Panecillo

Dziewica z Quito

Pamiętam pierwszy dzień w Quito. Zwiedzanie miasta, długi marsz po schodach na szczyt Panecillo – wzgórza, które oddziela północną, bogatszą część miasta od biednego południa. Dowiedziałem się później, że schody te są niebezpieczne, zwłaszcza w niedzielę i miałem dużo szczęścia, że nie padłem ofiarą złodziei.

Na szczycie wzgórza stoi gigantyczny aluminiowy posąg Virgen de Quito – Dziewicy z Quito. Jest on wzorowany na pochodzącej z osiemnastego wieku trzydziestocentymetrowej rzeźbie ze szkoły quiteńskiej, umieszczonej w ołtarzu głównym kościoła świętego Franciszka. Wykonał ją Bernardo de Lagarda. Aluminiowy pomnik był zaś prezentem od Hiszpanii. Złośliwi mówią, że Hiszpanie wywieźli złoto, a oddali aluminium. Dodatkowo zwracają uwagę na orientację posągu – Dziewica patrzy na północ, odwracając się plecami od ubogich z południowej części miasta. Nie jest to wizerunek Maryi, a przynajmniej nie dosłownie – rzeźba przedstawia Dziewicę z Apokalipsy, skrzydlatą, stojącą na chmurze i półksiężycu. Przywodzi to skojarzenia z chrześcijaństwem na wschodzie Europy, gdzie Maryja na półksiężycu symbolizowała zwycięstwo nad pogaństwem. Można by doszukiwać się w quiteńskiej Dziewicy echa dawnych walk późniejszych kolonizatorów z Maurami o Półwysep Iberyjski, jednak znawcy tematu nie potwierdzają tej hipotezy. Księżyc wzięty jest wprost z opisu biblijnego, ale jego symbolika przywodzi na myśl Mama Quilla, inkaską boginię księżyca, siostrę boga Inti, czyli słońca. W mitologii inkaskiej wschodzący księżyc wiąże się z płodnością. Mieszanie motywów chrześcijańskich z symboliką rdzennych ludów nie jest w Ekwadorze niczym niezwykłym w sztuce. Dodatkowo samo El Panecillo było miejscem kultu religijnego wieki przed pojawieniem się chrześcijaństwa w Ameryce Południowej.

Pichincha

W Quito znajduje się TelefériQo, czyli kolejka linowa. Prowadzi ona na wyższe partie wulkanu Pichincha, od którego bierze nazwę stołeczna prowincja. 24 maja 1822 roku na jego stokach doszło do decydującej bitwy między wojskami Wielkiej Kolumbii, dowodzonymi przez generała Antonia Joségo de Sucre, a siłami hiszpańskimi. Po porażce Hiszpanie skapitulowali, a Ekwador mógł przyłączyć się do wielkiego projektu Simona Bolivara, który zresztą nie przetrwał długo, bo już w 1830 roku poszczególne państwa uniezależniły się, kładąc kres nieco utopijnej wizji.

Kolejka linowa na wulkan Pinincha

Pichincha ma dwa najważniejsze szczyty – Rucu i Guagua. Ich nazwy w kichwa oznaczają Starca i Dziecko. Według legendy Guagua Pichincha jest synem wulkanów Chimborazo i Tungurahua, dlatego też Tungurahua i Guagua Pichincha wybuchają w tym samym czasie. Rucu przez niektórych uznawany jest za nieaktywny, bowiem po dosyć częstych erupcjach na przełomie XV i XVI wieku i po wielkiej erupcji z 1859 roku, która prawie zniszczyła miasto, pozostaje cichy. Guagua natomiast to jeden z najaktywniejszych ekwadorskich wulkanów, regularnie pokrywający miasto popiołem.

Wydaje się, że trekking między szczytami to lekki spacer. Odległość nie jest duża, teren dosyć płaski. Ale wysokość ponad 4000 m n.p.m. sprawia, że ciężko jest złapać oddech. Kilka kroków i zadyszka. Oddech w piersiach zapiera też widok. W dole ciągnie się Quito. I to dosłownie ciągnie, bo miasto z północy na południe ma około 50 km długości (sic!), ale tylko 8 km szerokości.

Środek świata

W pierwszej połowie XVIII wieku na terenie ówczesnej Audiencji Królewskiej Quito pracowali badacze z Francuskiej Misji Geodezyjnej, mającej na celu wyznaczenie przebiegu równika. Prawie im się udało – prawie, bo pomylili się o kilkadziesiąt metrów, przesuwając linię nieco na południe. Przebiega ona na północnych obrzeżach ekwadorskiej stolicy. Mitad del Mundo, Środek Świata. Ktoś mógłby zapytać, dlaczego to właśnie Ekwador jest środkiem świata, skoro równik przecina jeszcze Kolumbię, Brazylię, całą Afrykę i Oceanię? Odpowiedź jest prosta. Góry. W żadnym innym miejscu na równiku nie można stanąć tak blisko słońca, jak w Andach. To dlatego dawne ludy – Quitu, Cara, potem Inkowie miały tak rozwiniętą astronomię i oparty na niej system religijny. Ziemia nie jest kulą. Siła odśrodkowa spłaszcza ją nieco, powodując, że na równiku odległość powierzchni od jądra jest większa niż na biegunach. Dlatego w Ekwadorze znajduje się punkt położony najbliżej kosmosu – szczyt góry Chimborazo.

Koliber w locie

 

Na równiku, w miejscu, gdzie został on wyznaczony przez Francuzów, w latach 30. XX wieku postawiono pomnik, który przeniesiono potem do Calacalí, a w jego miejscu powstała kopia – tyle, że większa. Na potężnym ceglanym cokole, którego boki odpowiadają czterem stronom świata, stoi kula ziemska odlana z metalu. Otacza ją miasteczko, będące muzeum i parkiem historycznym. Kawałek dalej, schowane za zakrętem, mieści się Intiñan, prywatne muzeum, położone na prawdziwym równiku. ‘Inti’ to słońce w kichwa, ‘ñan’ znaczy droga. Latają tam kolibry, a przewodnicy pokazują eksperymenty obrazujące siłę Coriolisa i oprowadzają po części etnograficznej muzeum.

Quito zachwyca. Jest potężną, skoncentrowaną dawką Ekwadoru – ludzie, jedzenie, zabytki atakują ze wszystkich stron. Roi się od turystów, chociaż giną oni w dwumilionowym tłumie mieszkańców. Czasem ktoś przejdzie ulicą, prowadząc za sobą osła. I choć żaden indiański pasterz na lotnisku nie zgania lam przed lądowaniem, to i lamy, i Indian można w Quito spotkać.

Artykuł Piotra M. Bobołowicza pt. „Trzy poczówki z Quito” można przeczytać na s. 20 październikowego „Kuriera WNET” nr 64/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Piotra M. Bobołowicza pt. „Trzy poczówki z Quito” na s. 20 październikowego „Kuriera WNET”, nr 64/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze