Teatr w sezonie ogórkowym. Prawdziwych wzruszeń dostarcza scena polityczna, wymagająca od aktorów rzeczywistego talentu

Pokojowy Nobel Wałęsy był nieporozumieniem. „Bolek” za rolę trybuna robotniczego zasłużył co najmniej na Oscara. W zbiorowych scenach modlitwy wyciskał łzy z oczu najstarszych teatromanów.

Piotr Witt

Paryż posiada 90 sal widowiskowych. Wśród nich 40 to są prawdziwe teatry, w większości zbudowane za Napoleona III, a w każdym razie przed I wojną światową. Resztę stanowią pomieszczenia przypadkowe i przystosowane. Miasto najczęściej wyzyskuje teatr do akcji socjalnej.

Placówki opieki przy merostwach dzielnicowych rozdają darmowe bilety biednym, tak jak darmową zupę pod katedrą Notre Dame i pod wieżą świętego Jakuba rozdaje Pomoc Katolicka. Prowadza się do teatru także wycieczki upośledzonych umysłowo.

Formą uprawianą najchętniej jest teatr jednego aktora. Trupy teatralne zamieniły się w wolne zrzeszenia solistów. Figuranci i „postaci z chóru” zajęli środek sceny. Odbiło się na poziomie ogólnym, kiedy aktor przydatny do wymówienia kwestii „Samochód pana prezesa został podstawiony” objął główną rolę.

Ważnym fenomenem artystyczno-politycznym Warszawy jest pani Krystyna Janda. Z aktoreczki nieznośnie histerycznej, którą autorytet Wielkiego Reżysera uchronił od zaginięcia w tłumie, pani Janda wyrosła na piękną kobietę, artystkę doświadczoną, świadomą swej sztuki jako aktorka i reżyser. (…)

Poprzedni, hojny system dotacji państwowych nie był stworzony z myślą o teatrze, ale o gazecie. Konkretnie – „Gazecie Wyborczej”. Pani Janda zamieszczała w „Gazecie” całostronicowe ogłoszenia płatne od 50 do 100 i więcej tysięcy złotych. Nadmierne wydatki niepotrzebne ani publiczności, ani teatrowi, bardzo przydawały się spółce (…)

W dowcipnej farsie Michnika znana aktorka grała role pompy ssąco-tłoczącej: ssała pieniądze z budżetu i tłoczyła je do Agory. (…) We Francji szwindel odsyłanej premii nazywa się „retro-commission” – i jest surowo karany. (…)

Przed laty dramat przemiany ustrojowej zwrócił oczy świata na Polskę. Masowe widowisko z trzynastoma milionami statystów. Z pewnością pokojowy Nobel Wałęsy był nieporozumieniem. Pan Bolesław (dla mocodawców „Bolek”) za rolę trybuna robotniczego zasłużył co najmniej na Oscara. W zbiorowych scenach modlitwy wyciskał łzy z oczu najstarszych teatromanów. Zresztą za sztukę pt. „Solidarność” należało się kilka Oscarów – Michnikowi i Rakowskiemu za reżyserię i casting, innym za scenografię, a zwłaszcza kostiumy. Wiadomo – wystawiała policja, a któż lepiej posiadł sztukę przebierańców jak pinkertony wszystkich maści.

Sztuczne wąsy, Częstochowska w klapie, długopis z papieżem w mgnieniu oka przekształciły agenta-prowokatora w męża zaufania publicznego. Dopiero późniejsza rola prezydenta okazała się zbyt trudna dla utalentowanego naturszczyka. Mimo wszystko, swego dokonał, obalając rząd mecenasa Olszewskiego.

„Nowa farsa w starej obsadzie”, artykuł Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w sierpniowym „Kurierze WNET” nr 50/2018, s. 3 – „Wolna Europa”, wnet.webbook.pl.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdą środę w Poranku WNET na falach na WNET.fm.


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Piotra Witta pt. „Nowa farsa w starej obsadzie” na stronie 3 „Nowa Europa” sierpniowego „Kuriera WNET”, nr 50/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

 

  • Avatar

    Ta pompa ssąco-tłocząca to żaden żart, ale pomysł PO. Tak miano się obchodzić z dotacjami. Miały je dostawać duże miasta, a później miały przekazywać jakąś cześć na prowincje. Model ten nazwano „absorbcyjno-dyfuzyjnym”. Pierwszy raz słyszałem to z ust Boniego.

Komentarze