Święta wielkanocne w sercu Afryki. Barwne stroje, żywiołowe tańce i śpiewy na kilka głosów. Wspomnienia podróżnika

Na uroczystości Niedzieli Palmowej przybyły niezliczone tłumy wiernych. Modlitwy, śpiewy i tańce trwały ponad dwie godziny, a później była procesja z palmami – barwna, żywiołowa, w rytmie tam-tamów.

Władysław Grodecki

Opuściliśmy klasztor. Po półgodzinie kierowca stwierdził, że nie wie, gdzie jest. Zacząłem się niepokoić, tym bardziej, że szybko zapadły przysłowiowe „afrykańskie ciemności”. Sytuacja stawała się coraz gorsza; w pewnym momencie wsiadł do taksówki jakiś młody, silny, czarny mężczyzna. Słyszałem o przypadkach, kiedy biały turysta lub misjonarz byli wożeni przez czarnych kierowców tak długo, aż wydali wszystkie pieniądze. Parokrotnie prosiłem kierowcę, by skorzystał z automatu telefonicznego i zadzwonił do o. Edwarda, ale bezskutecznie. Może i sam bym to uczynił, gdybym się nie obawiał, że gdy wyjdę z „taxi”, kierowca odjedzie z moim bagażem!

W tej sytuacji wyciągnąłem różaniec i obrazek Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, przekazany mi przez o. Henryka na Rynku Krakowskim 12 października 1992 r., w 500-lecie odkrycia Ameryki. Zacząłem się modlić, nie patrząc na zegarek. Nagle samochód stanął przed bramą i przeczytałem polski napis; była 21.30… Nie mogłem uwierzyć, to chyba cud? Wyniosłem z samochodu plecak, postawiłem pod ścianą i wreszcie odetchnąłem! Kierowca zaczął liczyć, ile mu się należy za to błądzenie – 50 dolarów! Dałem mu dwa. (…)

W czasie posiłku przyniesiono mi list-zaproszenie od najwybitniejszego polskiego misjonarza-jezuity, od dwóch miesięcy kardynała – Adama Kozłowieckiego! List zaczynał się od słów: „Drogi Rodaku, Podróżniku (…) miło mi będzie gościć Pana, o ile to możliwe, w Mpunde Mission”. (…) Niemłody przecież kapłan zadziwiał świetną pamięcią i poczuciem humoru. Z jego barwnych opowieści wyłaniał się obraz człowieka niezwykle skromnego, pełnego pokory i wielkiej charyzmy. W dowód uznania zasług został administratorem apostolskim w Lusace, później wikariuszem i wreszcie arcybiskupem. W 1964 r. złożył rezygnację z tego urzędu, której nie przyjmowano przez 5 lat. „Nie wysłano mnie tu na biskupa, tylko na misjonarza” – stwierdził. (…)

Po południu o. Bogdan zawiózł mnie do innego ośrodka salezjanów, Buleni. Tam młody misjonarz, o. Eugeniusz pokazał mi wielki kościół z ogromnym obrazem nad ołtarzem, dziełem włoskiego artysty. Namalował Chrystusa, ale Czarny Chrystus nie spodobał się Murzynom i uczyniono z niego miejscowego świętego – Mateusza Mulumbe. Uroczystości wielkopiątkowe zaczęły się od Drogi Krzyżowej. W procesji za kapłanem szło kilkudziesięciu pięknie ubranych ministrantów, a niezwykle barwny tłum w większości występował w strojach afrykańskich. Ubiory i potężny śpiew robiły ogromne wrażenie. (…)

Cały artykuł Władysława Grodeckiego pt. „Święta wielkanocne w sercu Afryki” można przeczytać na s. 4 kwietniowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 34/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Władysława Grodeckiego pt. „Święta wielkanocne w sercu Afryki” na s. 4 kwietniowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 34/2017, wnet.webbook.pl

Komentarze