Skończyła się era genialnych wodzów. Od pierwszej chwili komunikacji elektronicznej wiadomo, że można ją podsłuchiwać

„Cenzorzy” brytyjscy w ciągu wojny skontrolowali około 80 milionów telegramów i przyczynili się do zidentyfikowania, rozpracowania, a potem zlikwidowania wielu niemieckich siatek szpiegowskich.

Rafał Brzeski

W trakcie przygotowań do spodziewanej wojny z Imperium Brytyjskim władze Zuid-Afrikaansche Republiek pośpiesznie budowały fortyfikacje w Johannesburgu i na podejściach do Pretorii. Budowane forty planowano połączyć ze stolicą podziemnymi kablami telegraficznymi. Ich koszt był znaczny i Główny Szef Telegrafów van Totsenberg w ekspertyzie dla rządu z 2 marca 1898 r. ostrzegł, że kabel taki może być podsłuchiwany, a Brytyjczycy mają potencjał techniczny umożliwiający budowę urządzeń podsłuchowych. Ponieważ odległość fortów od Pretorii nie przekraczała 7 kilometrów, Totsenberg zalecił wykorzystanie urządzeń telegrafii bezdrutowej, których koszt będzie znacznie niższy. (…)

Zamówione 6 stacji radiotelegraficznych nie dotarło jednak do władz Republiki Południowoafrykańskiej, chociaż dla bezpieczeństwa wysłano je oddzielnie pięcioma statkami. Wojna już wybuchła i Brytyjczycy przejęli cały sprzęt, który później wykorzystali do napraw własnych stacji. (…)

Rozliczne kłopoty techniczne z aparaturą nadawczo-odbiorczą, akumulatorami, antenami i wozami sprawiły, że saperzy wojsk lądowych zrezygnowali z łączności radiowej, a stacje wróciły na pokład okrętów wojennych, na których sprawowały się doskonale. Niewykluczone, że na rezygnację wpłynął też fakt, iż Burowie zdobyli w walkach stacje Marconiego i mogli podsłuchiwać komunikację wojsk brytyjskich. Nie byłoby to trudne, bowiem nikt inny w tych czasach nie posługiwał się w południowej Afryce łącznością radiotelegraficzną. (…)

Brytyjczycy o kilka tygodni wyprzedzili Rosjan, bowiem 20 marca 1904 r. dowódca floty Oceanu Spokojnego w Port-Artur, wiceadmirał Stiepan Makarow wydał radiotelegrafistom rosyjskiej eskadry rozkaz nr 27 o konieczności podsłuchiwania i zapisywania korespondencji floty japońskiej. Makarow sugerował też młodszym oficerom, żeby zainteresowali się możliwościami, jakie daje nasłuch korespondencji przeciwnika. Był to pierwszy przypadek w rosyjskich siłach zbrojnych wykorzystywania podsłuchanych radiogramów do odczytywania zamiarów nieprzyjaciela. (…)

Dwa europejskie kraje mają wielowiekową tradycję „czarnych gabinetów” i skutecznych służb wywiadowczych: Austro-Węgry i Francja. Zebrane przez wieki doświadczenie oba przeniosły na radiowywiad. (…) Trzeba oddać, że CK Marynarka Wojenna prowadziła program radiołączności energicznie i metodycznie. W latach 1899–1902 testowano urządzenia różnych producentów, a we wrześniu 1900 r. badano sposoby intencjonalnego zakłócania sygnału. Kiedy 14 maja 1904 r. attaché morski w Rzymie poinformował, że włoska marynarka wojenna lada dzień uruchomi na swoich okrętach radiotelegraficzne urządzenia firmy Marconi, to już następnego dnia dowództwo k.u.k. Kriegsmarine rozkazało wszystkim operacyjnym okrętom: „od teraz wszystkie tajne radiotransmisje muszą być kodowane”. (…)

Francuzi tradycyjnie byli sprawni w dekryptażu i złamali niemiecki szyfr używany w korespondencji między ministerstwem spraw zagranicznych w Berlinie a niemieckim ambasadorem w Paryżu. Dzięki temu, kiedy w sierpniu 1914 r. ich uwagę zwrócił długi telegram adresowany do ambasadora, odszyfrowali go, zanim przekazali adresatowi. Zawierał tekst deklaracji wypowiedzenia wojny. Nie zwlekając, zmanipulowano najistotniejsze fragmenty, pozorując przekłamania techniczne, i doręczono telegram do ambasady, gdzie po odszyfrowaniu ambasador nie mógł zrozumieć, o co chodzi, i musiał prosić Berlin o wyjaśnienia. Francuzi zyskali w ten sposób cenne godziny na zaalarmowanie jednostek stacjonujących na pograniczu. (…)

Trudno uwierzyć, ale w szykującym się do wojny Cesarstwie Niemiec radiowywiad był we wszechwładnym Sztabie Generalnym traktowany po macoszemu. Owszem, prowadzono jakieś prace studialne, ale „do wybuchu wojny nie uczyniono praktycznie nic”. Podobnie w ministerstwie spraw zagranicznych nie dokonano „niczego wartego wzmianki”. Tę druzgocącą opinię wyraził oficer Wehrmachtu wyznaczony w 1934 r. do opracowania historii służb nasłuchu, radiowywiadu i kryptowywiadu. (…)

Pod koniec lipca 1914 roku, kiedy na Bałkanach mocno pachniało prochem, do Niemiec przyjechała delegacja brytyjskiej firmy Marconi, aby z kolegami z rywalizującej firmy Telefunken przedyskutować różne problemy techniczne. Finałem była wizyta 29 lipca w Nauen, gdzie Brytyjczycy podziwiali potężny system antenowy, który robił wrażenie nie tylko na profesjonalistach. Ledwie jednak goście wsiedli do pociągu, aby zdążyć na nocny prom na Wyspy Brytyjskie, stację nadawczą przejęli wojskowi, podobnie jak resztę nadajników w Niemczech. Trwała wojenna mobilizacja.

Konkurująca z Imperium Brytyjskim radiotelegraficzna sieć Cesarstwa Niemieckiego nie pokrywała jeszcze całego globu, ale obejmowała swym zasięgiem wszystkie najważniejsze szlaki żeglugowe. Z nadajników tych 4 sierpnia 1914 r. nadano otwartym tekstem brytyjską deklarację wypowiedzenia wojny oraz polecenie dla statków handlowych, aby natychmiast skierowały się do niemieckich portów albo do portów państw neutralnych. (…)

Wielka Brytania panowała wówczas nie tylko nad falami, ale również nad większością infrastruktury światowych kabli telekomunikacyjnych. Globalny system kontroli korespondencji telegraficznej obejmował 120 placówek, w których pracowało 400 „cenzorów” plus 180 „cenzorów” w placówkach na Wyspach Brytyjskich. W ciągu wojny skontrolowali oni około 80 milionów telegramów i przyczynili się do zidentyfikowania, rozpracowania, a potem zlikwidowania wielu niemieckich siatek szpiegowskich.

Cały artykuł Rafała Brzeskiego pt. „Radiowywiad w I wojnie światowej” znajduje się na s. 11 majowego „Kuriera WNET” nr 47/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Rafała Brzeskiego pt. „Radiowywiad w I wojnie światowej” na s. 7 majowego „Kuriera WNET” nr 47/2018, wnet.webbook.pl

Komentarze