Projekt Sarmatia transportu ropy naftowej. Przez ponad 10 lat nie doczekał się realizacji. Czy są jeszcze na to szanse?

W 2007 r. doszło do powołania spółki Polski, Ukrainy, Gruzji, Litwy i Azerbejdżanu o nazwie Sarmatia dla budowy korytarza transportu ropy łączącego Morze Kaspijskie z morzami Czarnym i Bałtyckim.

Mariusz Patey

Na Ukrainie powstał plan wybudowania infrastruktury przesyłowej łączącej złoża ropy naftowej w rejonie Morza Kaspijskiego z wybrzeżem Morza Czarnego. W 1993 r prezydent Ukrainy Leonid Krawczuk wydał rozporządzenie o budowie w Odessie terminala naftowego, który miał odbierać między innymi ropę z basenu Morza Kaspijskiego. W tym czasie Ukraina była znaczącym przetwórcą ropy naftowej i producentem produktów ropopochodnych.

W 1996 r. została podjęta decyzja o połączeniu istniejącej infrastruktury przesyłowej ropy naftowej wschód-zachód z terminalem naftowym w Odessie. W 2002 roku, już za prezydentury Leonida Kuczmy, zakończono budowę ropociągu Odessa-Brody. Ciekawe, że cały projekt został sfinansowany ze środków państwa ukraińskiego.

W 2003 r. Komisja Europejska uznała ten projekt za ważny dla bezpieczeństwa energetycznego UE, jej sąsiadów i krajów partnerskich. Polska od początku wykazywała zainteresowanie projektem. Jednak w 2004 r. ropociągiem zaczęła płynąć ropa rosyjska do terminala przeładunkowego w Odessie. (…)

Ryc. 1. Trasa projektowanego ropociągu. Źródło: Sarmatia Sp. z o.o.

Jak widzimy, trasa ropociągu biegnącego z Azerbejdżanu przez Gruzję (ryc. 1) kończy się terminalem przeładunkowym w Supsie, potem ropa naftowa tankowcami transportowana jest do portu w Odessie, a następnie ropociągiem ma docierać do rafinerii w Polsce, Słowacji, Czechach i Niemczech.

Lekka ropa z Morza Kaspijskiego jest bardziej wydajnym surowcem i nie wymagającym tak kosztownego procesu odsiarczania jak gatunki ropy ciężkiej (na przykład typu Ural), która jest głównym surowcem (jeszcze do niedawna 90% całego wolumenu zakupów) importowanym na do rafinerii Orlenu w Płocku.

Przeciwnicy projektu podkreślają jednak wyższą cenę surowca azerskiego czy irańskiego i wyższe koszty transportu wynikające chociażby z konieczności podwójnego przeładunku. Ceny surowców podlegają jednak dużym fluktuacjom i trudno dziś przewidzieć, jak będzie wyglądać relacja cenowa ropy typu „Ural” do gatunków wydobywanych w obszarze Morza Kaspijskiego.

Drogi morskie, dotychczas wykorzystywane do transportu ropy do Polski, są obarczone ryzykiem związanym z określoną przepustowością cieśnin, którymi już teraz przepływa zbyt duży tonaż ładunków. Na dzień dzisiejszy prawdą jest, że transport morski jest poważną konkurencją dla korytarzy lądowych. Korytarz transportowy północ-południe ma jednak istotny walor bezpieczeństwa, dając przy tym możliwość dywersyfikacji kierunków dostaw ropy. Trudna do przewidzenia w najbliższych latach polityka Kremla wobec krajów naszego regionu jest ważnym argumentem przemawiającym za kontynuacją tego projektu. Istotna jest dla odbiorców ropy docierającej tą drogą stabilność krajów tranzytowych i poradzenie sobie z zagrożeniami płynącymi z zewnątrz.

Innym problemem jest brak podpisanych długoterminowych umów z potencjalnymi dostawcami surowca. Jednak dziś, przy coraz większym udziale giełd, tzw. transakcji spotowych oraz sporej podaży surowca, nie należy się spodziewać braku chętnych do sprzedaży. Także istnieje obawa, że minimum opłacalności, tj. 10 mln ton transportowanej ropy rocznie, będzie niemożliwa do ulokowania na rynku polskim i innych rynkach regionu.

Niestety w dużej części o kierunku zakupów decydują wybory polityczne. W przypadku Polski czynnik polityczny powinien sprzyjać projektowi Sarmatia. Może jednak wystąpić problem (do przełamania) niechęci największego gracza w regionie, tj. petrochemii Płocku, do zakupów większych ilości surowca innego niż Ural.

Zainwestowano bowiem w przeszłości w drogie instalacje odsiarczające o określonych mocach przerobowych, które w przypadku zmniejszenia zakupów dotychczasowego gatunku ropy dłużej się będą amortyzowały. Polskie rafinerie (Orlenu w Płocku i Lotosu w Gdańsku) przy założonych odbiorach do 30% innych gatunków niż Ural w miksie mogłyby przerabiać między 4 mln a 8 mln ton ropy kaspijskiej Azeri Light bez szkody dla swych marż rafineryjnych. Być może także i inne rafinerie kontrolowane przez polskie spółki (Możejki) mogłyby być potencjalnie zainteresowane zakupami. Szacunki muszą być jednak ostrożne, nie należy zapominać, że ropa od dostawców światowych może docierać alternatywnymi drogami przez terminale naftowe nad Adriatykiem i Bałtykiem. Nie umniejsza to jednak znaczenia projektu Sarmatia. (…)

Ciekawie także przedstawia się mapa europejskich ropociągów. Wskazuje ona na mocną zależność Europy Środkowo-Wschodniej od jednego kierunku dostaw, natomiast Europa Zachodnia ma znacznie lepiej zdywersyfikowane kierunki zaopatrzenia. Prawdą jest, że Polska dzięki naftoportowi w Gdańsku może skutecznie obronić się przed hipotetycznym problemem gwałtownego zmniejszenia podaży rosyjskiej ropy. W Niemczech Wschodnich jest rafineria Leuna o przerobie 12 mln ton ropy rocznie, należąca do koncernu Total. Ropę importuje głównie przez ropociąg Przyjaźń.

Hipotetyczni odbiorcy ropy kaspijskiej mogą się znaleźć w Czechach (Unipetrol należący do Orlenu), na Litwie (Możejki) i w Niemczech (Leuna). Trudno obecnie liczyć na Słowację, gdzie znajduje się rafineria kontrolowana przez węgierski koncern MOL, ze względu na silne więzi kooperacyjne, a także związki polityczne z Rosją.

Ciekawą opcją byłaby budowa po stronie ukraińskiej rafinerii położonej na drodze przebiegającego ropociągu. Ukraina bowiem obecnie jest dużym importerem produktów ropopochodnych produkowanych głównie w białoruskich rafineriach. Z przyczyn politycznych chciałaby zapewne być mniej uzależniona od rosyjskiego surowca. Ciągle mała przejrzystość państwa nie wpływa odstraszająco na potencjalnych inwestorów z zagranicy. Jest jednak nadzieja, że podejmowane ostatnio próby reform tego kraju przyniosą pozytywne zmiany.

Cały artykuł Mariusza Pateya pt. „Projekt Sarmatia transportu ropy. Szanse realizacji” znajduje się na s. 10 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 47/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Mariusza Pateya pt. „Projekt Sarmatia transportu ropy. Szanse realizacji” na s. 10 majowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 47/2018, wnet.webbook.pl

Komentarze