Powojenny gułag dla więźniów NKWD w Toszku. Informacje o nim przekazywano tylko na ucho, między swoimi, aż do roku 1991

Latem 1946 r. ziemia na zbiorowych mogiłach opadła, ukazały się fragmenty zwłok; przykryto je dodatkową warstwą ziemi. W latach 60. na zbiorową mogiłę w dawnej żwirowni zaczęto wywozić śmieci.

Tadeusz Loster

Pod koniec lat 70. XX w. teren, na którym była zbiorowa mogiła ponad 3000 ofiar, oddano gliwickiemu przedsiębiorstwu Biuro Sprzedaży Pomp i Armatury Przemysłowej w celu wybudowania magazynów pokaźnych rozmiarów wraz z bocznicą kolejową. Pracownicy przedsiębiorstwa, którym w czynie społecznym urządzano „subotniki”, porządkując teren pod przyszły magazyn natrafili na szczątki ludzkie. Jeden z nich porobił zdjęcia i zaczął dociekać prawdy, obnosząc fotografie wśród znajomych, mieszkańców Toszka, a nawet trafił do władz miasteczka.

Dociekliwemu „detektywowi” nie udzielili informacji nawet starzy mieszkańcy Toszka zatrudnieni w BSPiAP w Gliwicach. Wezwany przez milicję, „zobowiązany” został do milczenia oraz zmiany miejsca pracy i zamieszkania.

Zmowa milczenia została przerwana w grudniu 1989 r., kiedy to dwóch mieszkańców Toszka – Karol Dworaczek i Andrzej Podkowa nadali sprawie oficjalny rozgłos, prosząc władze lokalne oraz IPN w Katowicach o zbadanie sprawy. Inicjatywę poparł wikary, ks. Piotr Faliński. Wspólnie złożono oświadczenie, że na terenie Toszka znajduje się zbiorowa mogiła, w której pochowano ok. 3 – 3,5 tys. ofiar obozu NKWD.

Szpital psychiatryczny w Toszku – gułag Toszek | Fot. T. Loster

Czynności sprawdzające podjęła prokuratura Rejonowa w Gliwicach, prowadząc rozmowy z mieszkańcami Toszka oraz dokonując wizji lokalnej miejsca pochówku ofiar. Przesłuchano również 15 świadków – więźniów, którzy przeżyli obóz i mieszkali na terenie Niemiec. W ramach śledztwa prokuratorzy OKBZpNP IPN w Katowicach zwrócili się do Archiwum Państwowego Federacji Rosyjskiej w Moskwie oraz Centrum Przechowywania Zbiorów Historyczno-Dokumentalnych w Moskwie. W obu przypadkach otrzymano odpowiedź, że w dokumentach NKWD ZSRR brak jest akt dotyczących obozu w Toszku. Prawie identyczną odpowiedź przysłała Prokuratura Generalna Federacji Rosyjskiej –

Naczelna Prokuratura Wojskowa.

W styczniu 1999 r. Prokuratura Rejonowa w Gliwicach umorzyła śledztwo, pisząc w uzasadnieniu: „Prowadzone czynności nie doprowadziły do ustalenia tożsamości sprawców tych czynów”. (…)

Infrastruktura szpitala w Toszku już w połowie lutego 1945 r. została wykorzystana przez bolszewickie NKWD do gromadzenia internowanych – niemieckiej siły roboczej przeznaczonej do sowieckich batalionów pracy. W czerwcu 1945 r. został „powołany do życia” Gułag – Łagier Toszek. (…)

Powstanie obozu NKWD w Toszku było elementem zakrojonej na szeroką skalę akcji czystek politycznych i represji wobec faktycznych lub wyimaginowanych wrogów Kraju Rad z obszarów zajętych przez Armię Czerwoną. (…)

Pierwsi więźniowie trafili do Gułagu Toszek 15 i 25 czerwca 1945 r. – około 1,2 tys. Niemców z więzienia w Bytomiu, volksdeutsche z Polski i Czechosłowacji oraz blisko 750 osób z Wrocławia. Znajdowali się wśród nich również Polacy – żołnierz AK z Kielc Mieczysław Kubala oraz adwokat z Krakowa Tadeusz Kuryłło. Więźniów z Bytomia pędzono piechotą przez Miechowice, Rokitnicę, Pyskowice do Toszka.

Tablica informacyjna przy ul. Wielowiejskiej | Fot. T. Loster

„W Bytomiu przebywałem do czerwca 1945 r. (relacja Mieczysława Kubali). Pewnej niedzieli ja i Chmielowski zostaliśmy zabrani z celi i dołączeni do kolumny ok 1 tys. więźniów, których przeprowadzono do więzienia w Toszku. Kiedy przechodziliśmy przez jakąś miejscowość, mieszkańcy zaczęli nam rzucać chleb z wysokości pierwszego piętra, lecz wtedy konwojujący nas Rosjanie zaczęli do nich strzelać. Po drodze do Toszka często słyszałem strzały i jak się później dowiedziałem z plotek, konwojenci zabili kilkunastu więźniów, którzy opóźniali tempo marszu. Wkrótce po osadzeniu w byłym szpitalu psychiatrycznym ja i Chmielowski zostaliśmy poprowadzeni na przesłuchanie. W pokoju było kilku oficerów rosyjskich, prawdopodobnie niektórzy byli pijani. Kiedy Chmielowski zaprzeczał, że jest Rosjaninem, został pobity do nieprzytomności przez jednego z oficerów. Na moją prośbę wynieśli go sanitariusze, chyba do izby chorych. Zostałem przeprowadzony do sali, w której było łącznie 140 osób. Byli tam Niemcy, Polacy i

Ślązacy”. (…)

Krzyż drewniany z 1991 r. | Fot. T. Loster

W dniach od 26 czerwca do 27 lipca przywieziono do Toszka trzema dużymi transportami z więzienia w Bautzen (Budziszyna), zwanego „Gelbes Elend” („Żółta Nędza”), około 3600 więźniów. Byli to mieszkańcy Saksonii oraz innych wschodnich części Niemiec zajętych przez Armię Czerwoną. Więźniowie stanowili elitę różnych zawodów. Byli wśród nich rzemieślnicy, inżynierowie, lekarze, weterynarze, aptekarze, a nawet artyści. Według wspomnień mieszkańca Toszka, Huberta Zieglera, pracującego w obozie, „byli to wszystko ludzie z wyższym wykształceniem (…) inżynierowie, urzędnicy”. (…)

Według niektórych relacji oraz zeznań do obozu w Toszku trafiło 18, według innej relacji 20, a nawet 38 żołnierzy AK. Po kilku dniach pobytu zostali przetransportowani w nieznanym kierunku. Podobno obawiali się, że zostaną rozstrzelani. Według relacji ocalałego więźnia, Georga Kukowki, AK-owcy zostali rozstrzelani. W obozie przebywało również około 30 kobiet z Saksonii, które wykonywały prace w kuchni oraz sprzątały. Ogólna liczba osadzonych w Gułagu Toszek wynosiła od 4,6 tys. do 5 tys. osób. Więźniowie umieszczeni byli w głównym budynku obecnego szpitala, w dużych salach, spali na podłodze. Było tak ciasno, że aby obrócić się na drugi bok, musiał obrócić się cały rząd. (…)

Najgorsze dni przeżywali więźniowie, kiedy pijani strażnicy „chcieli się zabawić”. W sierpniu ’45 r. pijani strażnicy kazali połykać żywe żaby i polne myszy pracującym na polu więźniom. Tym, którzy wymiotowali i nie potrafili połknąć, wpychano je do gardła za pomocą bagnetów. Towarzyszyły temu bicie i krzyki. Wynikiem tej „zabawy” była śmierć 24 więźniów, a 14 trafiło do szpitala. Jedną z kar było osadzenie w karcerze bez wyżywienia. W piwnicach budynków urządzano wyścigi. Koniem był więzień kłusujący na czworakach, który na plecach wiózł drugiego więźnia – jeźdźca. Takie „wyścigowe” pary ścigały się popędzane przez strażników pejczami, aż do czasu utraty przytomności przez „konia”. (…)

Głaz upamiętniający ofiary obozu NKWD w Toszku | Fot. T. Loster

Rozwiązanie i likwidacja obozu nastąpiła pod koniec listopada 1945 r. W tym czasie w obozie pozostało żywych około 1 tys. więźniów. Blisko 100 więźniów zostało zwolnionych do domu, a około 1000 odesłano do obozu NKWD w Grudziądzu. (…)

Zmowa milczenia osłaniająca tajemnicę Gułagu Toszek pękła dopiero, kiedy po 45 latach przy płocie magazynu BSPiAP w Toszku w pobliżu ul. Wielowiejskiej blisko cmentarza żydowskiego został postawiony drewniany krzyż. (…) Nie ma śladu, by obecnie mogiłami interesowały się władze Niemiec, ani aby jakiś przedstawiciel władz niemieckich uczestniczył w uroczystościach w 1991 r. oraz w 1997 r., by uczcić męczeństwo swoich obywateli

Cały artykuł Tadeusza Lostera pt. „Gułag Toszek” znajduje się na s. 10 i 11 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 53/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Artykuł Tadeusza Lostera pt. „Gułag Toszek” na s. 10–11 listopadowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 53/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze