Poprawność polityczna: zagrożenie cywilizacyjne o neomarksistowskim rodowodzie / Zbigniew Berent, „Kurier WNET” 54/2018

Źródeł poprawności politycznej należy szukać w porażce, jaką poniósł marksizm w przeddzień, w trakcie i tuż po zakończeniu I wojny światowej. Idea międzynarodowego ruchu robotniczego nie zadziałała.

Zbigniew Berent

Neomarksistowska bomba poprawności politycznej

Ludzkość opracowała przez tysiąclecia kanony dobra i zła, piękna i brzydoty, prawdy i fałszu. Tymczasem obecnie wydaje się, że nie ma już prawdy i fałszu, nie ma poznania, piękna ani brzydoty, nie ma też sztuki. Człowiek został sprowadzony do roli zwierzęcia dysponującego rozumem, który już nie służy do analizy rzeczywistości, a jedynie do zaspokajania najprostszych potrzeb fizjologicznych. Tego, co dzieje się z nami obecnie, nie sposób zrozumieć bez odwołania do kluczowego pojęcia „politycznej poprawności”. To ona decyduje o tym, że społeczeństwo trawi obawa przed użyciem niewłaściwego słowa, przed oskarżeniami o napastliwość, brak wrażliwości, o rasizm, seksizm albo homofobię.

Poprawność polityczna jest to neomarksistowska bomba podłożona pod fundamenty naszej cywilizacji.

Narodziny ideologii, z jaką mamy do czynienia obecnie, miały miejsce w Niemczech w 1923 roku, kiedy to syn bogatego przedsiębiorcy, Feliks Weil, założył przy frankfurckim uniwersytecie marksistowski Instytut Badań Społecznych, a skupieni wokół niego naukowcy zyskali z czasem miano szkoły frankfurckiej.

Po 1930 roku, kiedy jego dyrektorem został Max Horkheimer, główne prace instytutu dotyczyły obszaru kulturowej nadbudowy. Sam Horkheimer interesował się teoriami Freuda, które starał się skorelować z klasycznym marksizmem w ramach tzw. teorii krytycznej. Ważnymi członkami instytutu okazali się: Teodor Adorno, Erich Fromm i Herbert Marcuse. Dwaj ostatni wprowadzili do teorii zasadniczy element, istotny dla politycznej poprawności – seksualny. Marcuse wzywał do stworzenia społeczeństwa „wielopostaciowej perwersji” i wskazywał na potrzebę wolności seksualnej.

Po dojściu do władzy Hitlera działalność instytutu została przeniesiona do Stanów Zjednoczonych. Instytut zajął się badaniem społeczeństwa amerykańskiego. Podczas rebelii studenckich w połowie lat 60. Herbert Marcuse osiągnął niebywałą popularność, a jego słynna książka Eros i cywilizacja stała się niemal biblią dla ruchów młodzieżowych. Hasła, które głosił, trafiały na sztandary: „Zajmij się sobą”, „Nie musisz pracować” i najważniejsze: „Rób miłość, nie wojnę” (Make love, not war).

Bill Lind, dyrektor Centrum Kulturowego Konserwatyzmu, działającego w ramach Fundacji Kongresu Wolności, pokusił się o definicję i genealogię zjawiska poprawności politycznej:

Pojęcie powstało w postaci żartu, komiksowego dowcipu i nadal jesteśmy skłonni traktować je półserio. W rzeczywistości jest ono śmiertelnie poważne. To jest wielka choroba naszego kraju, ta sama, która doprowadziła do śmierci dziesiątki milionów ludzi w Europie, w Rosji, w Chinach, dosłownie na całym świecie. To jest choroba ideologii. Polityczna poprawność nie jest zabawna. Jest śmiertelnie poważna. Jeżeli spojrzymy na zjawisko w sposób analityczny, historyczny, szybko odnajdziemy jego istotę. Polityczna poprawność jest kulturowym marksizmem. Zjawiskiem przeniesionym z obszaru ekonomii w dziedzinę kultury. Jego korzeni należy szukać nie w ruchach hippisowskim i pokojowym lat 60., ale znacznie wcześniej, w okresie I wojny światowej. Jeśli porównamy podstawowe dogmaty politycznej poprawności z klasycznym marksizmem, podobieństwa staną się oczywiste.

Kulturowy marksizm ma na celu zniszczenie więzi rodzinnych, tradycji religijnej i całej kultury. Szkoła frankfurcka, powołując się na Hegla, Marksa, Nietzschego, Freuda i Webera stwierdziła, że tak długo, jak długo ludzie zachowują wiarę w Boga, a przynajmniej nadzieję wiary – są w stanie za pomocą daru myślenia rozwiązywać stojące przed społeczeństwem problemy i nigdy nie osiągną stanu beznadziei i alienacji, koniecznych do wywołania rewolucji socjalistycznej.

Dlatego celem grupy niemiecko-amerykańskich naukowców ze szkoły frankfurckiej stało się, tak szybko jak to możliwe, podminowanie dziedzictwa chrześcijańskiego. Żeby to urzeczywistnić, nawoływali do ekstremalnej, negatywnej, niszczącej krytyki każdej sfery życia w celu destabilizacji społeczeństwa i doprowadzenia do stanu, jaki nazywali porządkiem „opresyjnym”. Ich polityka miała szerzyć się jak wirus – „innymi sposobami kontynuować dzieło zachodnich marksistów”, jak powiedział jeden z autorów tych destrukcyjnych dla współczesnego społeczeństwa i kultury perspektyw.

Kanony poprawności politycznej są wprowadzane przez jej zwolenników do dyskursu publicznego jako norma obyczajowa. Najlepszym terenem dla obserwacji tego zjawiska są Stany Zjednoczone. W „Fidelio Magazine” Michael Minnicino w roku 1992 w artykule Szkoła frankfurcka i poprawność polityczna zauważył, że spadkobiercy szkoły frankfurckiej całkowicie zdominowali amerykańskie uniwersytety, „nauczając studentów, jak ćwiczeniami zamienić rozsądek w rytuał politycznej poprawności”. Obecnie w Ameryce i Europie publikuje się bardzo niewiele teoretycznych książek o sztuce, filologii czy języku, które otwarcie nie potwierdzają długu wdzięczności względem szkoły frankfurckiej. Polowanie na czarownice na uczelniach to narzucanie koncepcji Marcuse’a o „tolerancji represyjnej – tolerancji ruchów lewicowych, a nietolerancji prawicowych”. Środowiska konserwatywne postrzegają zjawisko poprawności politycznej jako zakaz krytyki określonych grup, odnoszącej się do ich pochodzenia, historii, kultury lub zachowania i określają je mianem cenzury lub neocenzury.

Do wysiłków szkoły frankfurckiej w kwestii masowej inżynierii społecznej dołączył Bertrand Russell. W książce Wpływ nauki na społeczeństwo (The Impact of Science on Society) z 1951 roku napisał: Fizjologia i psychologia dają pole metodzie naukowej, która nadal czeka na rozwój. Znaczenie psychologii masowej zostało znacznie zwiększone poprzez wzrost nowoczesnych metod propagandy. Najbardziej wpływowa z nich nazywa się edukacją.

Psycholodzy społeczni przyszłości będą mieli klasy uczniów, w których będą próbować różne metody tworzenia niezachwianego przekonania, że śnieg jest czarny. Wkrótce uzyskają różne rezultaty. Pierwszy, że dom ogranicza człowieka. Drugi, że niewiele można zrobić, jeśli indoktrynacja nie rozpocznie się w wieku poniżej 10 lat. Trzeci, że bardzo skuteczne są ułożone do muzyki wersety, wielokrotnie intonowane.

Czwarty, że opinia, iż śnieg jest biały, musi być podtrzymana, żeby pokazać chorobliwy smak ekscentryczności. Ale uważam, że w przyszłości naukowcy sprecyzują te maksymy i odkryją, ile dokładnie kosztuje wpojenie dzieciom wiary, że śnieg jest czarny, a o ile mniej – że jest ciemnoszary. Kiedy udoskonali się tę technikę, każdy rząd, który pokieruje edukacją przez jedno pokolenie, będzie mógł bezpiecznie kontrolować swoich obywateli bez pomocy armii czy policji.

Dr Timothy Leary daje kolejny wgląd w umysły szkoły frankfurckiej w swoim opisie pracy Projekt dotyczący leków psychodelicznych Uniwersytetu Harvarda. Przytoczył w nim swoją rozmowę z Aldousem Huxleyem:

Substancje psychodeliczne, masowo produkowane w laboratoriach, wywołają ogromne zmiany w społeczeństwie. To nastąpi z tobą, bez ciebie czy beze mnie. Wszystko, co można zrobić, to głosić tę wiadomość. Przeszkodą w tej rewolucji, Timothy, jest Biblia. (…) Substancje, które otwierają umysł na wielorakie rzeczywistości, niechybnie prowadzą do politeistycznego postrzegania wszechświata. Wyczuliśmy, że nadszedł czas na nową, humanistyczną religię, opartą na inteligencji, łagodnym pluralizmie i naukowym pogaństwie.

Jeden z kierowników wspomnianego projektu, R. Nevitt Sanford, odegrał istotną rolę w promocji stosowania substancji psychodelicznych. Uczynił to w wydanej w 1965 roku książce Osobowość autorytarna, której był współautorem. Główni propagandyści obecnego lobby narkotykowego podpierają się jego argumentacją. George Soros publicznie zakwestionował skuteczność akcji antynarkotykowych kosztujących Stany Zjednoczone 37 mld dolarów rocznie. Wspiera on finansowo Lindesmith Center, reprezentujący Amerykanów optujących za dekryminalizacją narkotyków.

W latach 60. Herbert Marcuse, posługując się kombinacją retoryki Marksa i Engelsa, obiecywał studentom, że pokonanie kapitalizmu i jego fałszywej świadomości stworzy społeczeństwo, w którym największe satysfakcje będą mieć charakter seksualny. Podobne poglądy zawarł w książkach Eros i cywilizacja i Człowiek jednowymiarowy (One Dimension Man).

Ci sami marksistowscy intelektualiści, którzy wymyślili slogan „Rób miłość, nie wojnę”, promowali dialektykę „negatywnej” krytyki; oni też wymyślili utopię, w której rządzą ich zasady, doprowadzili do obecnej mody pisania od nowa historii i mody na „dekonstrukcję”. Ich mantry to „różnice seksualne to umowa”; „róbta co chceta”.

Prowadzone przez szkołę frankfurcką w latach 40. i 50. XX w. w Ameryce badania osobowości autorytarnej przygotowały drogę dla późniejszej wojny z płcią męską, promowanej przez Herberta Marcuse’a i jego rewolucjonistów społecznych pod przykrywką „wyzwolenia kobiet” i ruchu nowej lewicy w latach 60. Dowodu na to, że techniki psychologiczne zmieniające osobowość zamierzają do zniewieścienia amerykańskich mężczyzn, dostarczył Abraham Maslow, założyciel Psychologii Humanistycznej Trzeciej Siły i promotor psychoterapeutycznej sali lekcyjnej, który napisał, że „następnym krokiem w rozwoju osobistym jest transcendencja męskości i kobiecości do ogólnego człowieczeństwa”.

W późnych latach 60. i na początku 70. ub. wieku trwały intensywne kampanie organizowane przez liczne organizacje zajmujące się kontrolą urodzin (antykoncepcja, aborcja, sterylizacja). Z analiz ich rocznych raportów wynika, że stosunkowo mała liczba osób zaangażowana była w zdumiewającym stopniu w szereg grup nacisku. Ta pajęczyna powiązana była nie tylko pracownikami, ale funduszami i ideologią (…) wspierały ją w niektórych przypadkach dotacje od departamentów rządowych. Centrum tej pajęczyny było Stowarzyszenie Planowania Rodziny (FPA) i jego pochodne. Odkryliśmy strukturę władzy o olbrzymich wpływach. Głębsze śledztwo ujawniło, że faktycznie ta pajęczyna sięgała dużo szerzej – do eugeniki, kontroli populacji, kontroli urodzin, reform w zakresie prawa seksualnego i rodzinnego, edukacji seksualnej i zdrowotnej. Jej macki sięgały do wydawnictw, instytucji medycznych, edukacyjnych i badawczych, organizacji kobiecych i poradni małżeńskich – wszędzie, gdzie mogła wywierać wpływy. Wydawała się mieć wielki wpływ na media, i funkcjonariuszy odpowiednich departamentów rządowych, zupełnie nieproporcjonalnie do liczby zaangażowanych osób (V. Riches, Płeć a inżynieria społeczna, Family Education Trust 1994).

Wkrótce opublikowano książkę o intrygującym tytule Ludzie popierający Hitlera – niemieckie ostrzeżenie dla świata (The Men Behind Hitler – A German Warning to the World). Propagowała ruch eugeniczny, który stał się popularny na początku XX wieku, a zszedł do podziemia po Holokauście. Okazało się, że nadal funkcjonował w postaci promocji aborcji, eutanazji, sterylizacji. Potwierdziły to kolejne publikacje. W USA wydano książkę, która udokumentowała działalność Amerykańskiej Rady ds. Informacji i Edukacji Seksualnej (SIECUS), pt. Krąg SIECUS. Rewolucja humanistyczna (The SIECUS Circle. A Humanist Revolution). Radę tę ustanowiono w roku 1964. Zaangażowała się w program inżynierii społecznej poprzez edukację seksualną w szkołach. Jej pierwszym dyrektorem była Mary Calderone, blisko związana z Planowanym Rodzicielstwem. Według Kręgu SIECUS, Calderone popierała takie poglądy, jak wymieszanie czy odwrócenie płci lub ról płci, wyzwolenie dzieci z rodzin i zniszczenie tradycyjnej rodziny.

Próbę opisu, czym jest i komu służy poprawność polityczna, podjęła Monika Kacprzak w pracy: Pułapki poprawności politycznej. Autorka stawia więcej pytań, m.in.: Czy akcja redefinicji podstawowych pojęć cywilizacji chrześcijańskiej nie jest w rzeczywistości ateistyczną próbą dekonstrukcji całej antropologii będącej podstawą naszej cywilizacji, a zarazem naszej wiedzy o człowieku, jego godności i tożsamości? Czy przed zalewem poprawnych politycznie pomysłów można się skutecznie bronić? Autorka pokazuje, że jest to możliwe. Demaskuje źródła poprawności politycznej, jej prawdziwe założenia oraz odsłania sposoby obrony przed oskarżeniami o homofobię, pomysłami radykalnych feministek, tragicznymi w skutkach zmianami wprowadzanymi w edukacji czy oskarżeniami o posługiwanie się „mową nienawiści”.

Zwolennicy koncepcji poprawności politycznej usiłują sprowadzić jej krytykę do problemu niechęci społeczeństwa wobec przeróżnych mniejszości czy nowej formy „nowomowy”. Tymczasem rozważania powinny ogarnąć obszar spraw społeczno-politycznych, a w pierwszej kolejności kulturowych.

Nowomowę opisał George Orwell w Roku 1984. Był to język tak przekonstruowany, by niemożliwe stało się sformułowanie ani w mowie, ani w myśli czegokolwiek, co godziłoby w panujący w powieściowym państwie reżim – (tzw. myślozbrodnia). Orwell napisał Rok 1984 tuż po pobycie w Związku Sowieckim. Te same zasady obowiązywały również w PRL. Zatem niech się nie dziwią zwolennicy nowomowy w wersji „poprawności politycznej” – Polacy po prostu obawiają się ponownego zatrucia ich umysłów obłudą i fałszem. Boją się ulepszonej wersji „homo sovieticus”.

Niektórzy językoznawcy zwracają uwagę na niepotrzebne stosowanie zasad politycznej poprawności w odniesieniu do określeń niemających w danej kulturze negatywnych konotacji. Językoznawca prof. Jerzy Bralczyk uważa np., że nie należy usuwać z języka tradycyjnych słów na określenie narodowości, ale używać ich w pozytywnym kontekście. Przykładem jest słowo ‘Murzyn’ określające człowieka o czarnym kolorze skóry. Jeszcze kilkanaście lat temu było ono w języku polskim całkowicie neutralne, dziś niektórzy sugerują zastępowanie go słowem ‘czarnoskóry’. Tymczasem w Ameryce słowo ‘czarnoskóry’ zostało zastąpione przez „Afroamerykanin”. Lecz co zrobić, jeśli ten nie pochodzi z Afryki? Przykłady można by mnożyć.

Marksizm głosi, że historia jest zdeterminowana przez własność środków produkcji. Ideologia politycznej poprawności twierdzi, że historia jest zdeterminowana przez siłę, a więc przez grupy, które definiowane według kryteriów rasy, płci itd., posiadają władzę nad pozostałymi. Według obu ideologii pewne grupy ludzi są dobre, inne zaś złe. Obie stosują dla swoich celów wywłaszczenie. Na przykład w imię politycznej poprawności biały student, osiągający lepsze wyniki w nauce, traci miejsce na uczelni na rzecz gorzej przygotowanego przedstawiciela mniejszości murzyńskiej lub latynoskiej. Podobne zjawiska występują w dziedzinie gospodarki, gdzie np. należy zawrzeć kontrakt nie z przedsiębiorcą reprezentującym uznawaną za uprzywilejowaną „większość”, lecz z przedstawicielem zasługującej na wsparcie w ramach politycznej poprawności mniejszości. Obie ideologie dysponują taką metodą analizy, która zawsze przynosi pożądany rezultat. Dla marksistów to marksistowska ekonomia, dla politycznie poprawnych – dekonstrukcjonizm.

Zdaniem przywoływanego już Linda, liczne podobieństwa między tymi dwiema ideologiami nie są przypadkowe. Polityczna poprawność ma długą historię, której źródeł należy szukać w porażce, jaką poniósł marksizm w przeddzień, w trakcie i tuż po zakończeniu I wojny światowej. Idea międzynarodowego ruchu robotniczego nie zadziałała. W chwili wybuchu wojny niemal wszystkie partie robotnicze zerwały z internacjonalizmem i opowiedziały się po stronie własnych rządów.

Nie powiodła się także próba rozprzestrzenienia bolszewickiej rewolucji na pozostałe kraje Europy. Wówczas pojawiły się nowe koncepcje, które w istotny sposób rewidowały marksizm. We Włoszech pojawił się Gramsci, na Węgrzech Lukács. Obaj twierdzili, że robotnicy nie zrozumieją własnego interesu klasowego, dopóki nie uwolnią się spod wpływu zachodniej kultury, szczególnie chrześcijaństwa.

W odróżnieniu od Gramsciego, Lukács miał okazję zastosowania swojej teorii w praktyce. Jego pierwszym posunięciem w bolszewickim rządzie Béli Kuna było wprowadzenie edukacji seksualnej do węgierskich szkół.

Twórcy hegemonii kulturowej, politycznej poprawności i wszelkich miazmatów neomarksizmu dawno doszli do wniosku, że aby ich dzieło zawładnięcia umysłami się powiodło, należy zniszczyć dotychczasowe wartości i punkty odniesienia. Głoszą zatem, że teraz wszystko jest dozwolone, bo taka jest cecha postępującej globalizacji, że należy jak najszybciej odrzucić dotychczas wyznawane wartości, bo krępują wolność. Ten atak odbywa się na naszych oczach, według rozpoznawalnego scenariusza, który funkcjonuje idealnie, jako że wykorzystuje naturalne ludzkie skłonności do „chodzenia na skróty”, hedonizmu i sięgania po to, co zakazane (grzech pierworodny).

Macherzy od konstruowania nowego, „ulepszonego” człowieka stworzyli algorytmy i wykształcili instruktorów, którzy podpowiadają, jak żyć, jak pracować, jakich dokonywać wyborów, wreszcie – jak myśleć i wartościować. W Polsce doskonale „załapali” się na te stanowiska mainstreamowi publicyści, politycy, przedstawiciele nauki i wszelcy kreatorzy Człowieka Nowych Czasów.

Poprawność polityczna jest formą dyktatury i nowoczesnej cenzury, która tworzy społeczeństwo zniewolone, niezdolne do posiadania i wyrażania swoich poglądów. Godzi w podstawy cywilizacji łacińskiej, tożsamość narodową i religijną, w tradycyjny system wartości. Dlatego w Polsce nie może być na nią zgody.

Artykuł Zbigniewa Berenta pt. „Neomarksistowska bomba poprawności politycznej” znajduje się na s. 13 grudniowego „Kuriera WNET” nr 54/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Artykuł Zbigniewa Berenta pt. „Neomarksistowska bomba poprawności politycznej” na s. 13 grudniowego „Kuriera WNET”, nr 54/2018

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze