Polska vs Ukraina. Nasze relacje określają takie pojęcia jak ‘wojna pomnikowa’ i ‘zakaz ekshumacji’. Co chcemy osiągnąć?

Potrzeba po stronie polskiej osoby, która swoim autorytetem kształtowałaby wizję, a nie wpisywała się w działania grup nacjonalistycznych, często będących w dziwnych relacjach z Federacją Rosyjską.

Paweł Bobołowicz

Po 26 latach wzajemnych stosunków, w sytuacji, gdy nasz sąsiad przeciwstawia się rosyjskiej agresji, łamie się dotychczasowy kształt Unii Europejskiej, a Polska przyjmuje największą migracyjną falę Ukraińców, nasze relacje określają takie pojęcia jak „wojna pomnikowa”, „zakaz ekshumacji” i „zakazy wjazdu”. Wzajemne stosunki w publicznym przekazie zostały zdominowane przez politykę historyczną, praktycznie całkowicie przykrywając największą od początku wzajemnych kontaktów liczbę projektów, działań, inicjatyw w zakresie obronności, stosunków gospodarczych, współpracy społecznej, naukowej i kulturalnej. Wielu polskich i ukraińskich obserwatorów nie ma wątpliwości, że polsko-ukraińskie relacje przeżywają załamanie, a nawet kryzys. (…)

 

Nowe elity i władze Ukrainy, poszukując korzeni ukraińskiej tożsamości i wzmacniając patriotyzm w obliczu rosyjskiej agresji, zaczęły jednak sięgać po historyczne wzorce i bohaterów, którzy z polskiego punktu widzenia nie są do zaakceptowania. W tym samym czasie, gdy część polskich elit domagała się uznania zbrodni popełnionych na Wołyniu i w Galicji za ludobójstwo, na Ukrainie coraz częściej gloryfikowano UPA, a jako bohaterów wskazywano ukraińskich nacjonalistów. Polskie protesty w tej sprawie zostały przyjęte na Ukrainie jako próba mieszania się do polityki wewnętrznej. (…)

W ostatnich dwóch latach w Polsce sprofanowano 15 ukraińskich cmentarzy i miejsc pamięci. W większości nie były to miejsca związane z UPA, lecz po prostu ukraińskie cmentarze. W tym samym czasie na Ukrainie doszło do 4 takich aktów. W przypadku Huty Pieniackiej do zniszczenia pomnika użyto ładunku wybuchowego, sprofanowano również cmentarz w Bykowni, będący jednym z czterech tzw. cmentarzy katyńskich – miejsc pochówku polskiej elity pomordowanej przez Sowietów w 1940 roku. W Bykowni jednak sprofanowano także ukraińską część cmentarza – co w polskich mediach bywało przemilczane, a przecież jednoznacznie wskazuje na kontekst tego zdarzenia. Wszystkie miejsca pamięci po stronie ukraińskiej zostały przywrócone do stanu poprzedniego – łącznie z odbudowaniem ze środków ukraińskich pomnika w Hucie Pieniackiej. Na Ukrainie i w Polsce jednak nie wykryto sprawców.

Kwestia niszczenia ukraińskich cmentarzy w Polsce prawie nie przebijała się do mediów i dotąd jest traktowana jako temat mało istotny. W tym samym czasie, gdy walczymy o pamięć polskich ofiar na Ukrainie.

Najbardziej głośne stało się jednak zniszczenie pomnika poległych partyzantów UPA w Hruszowicach na terenie Polski. Zniszczenia nie dokonali, jak to działo się wcześniej, „nieznani sprawcy”, lecz konkretne osoby uzbrojone, oprócz sprzętu, w decyzję administracyjną. Tzw. demontaż pomnika stał się wręcz momentem kulminacyjnym, który spowodował ostrą reakcję strony ukraińskiej i zainicjowanie przez Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej procesu wstrzymania polskich prac poszukiwawczych i ekshumacji ofiar na terenie Ukrainy.

I aczkolwiek możemy mówić o wielu aktach, które doprowadziły do eskalacji konfliktu „pamięci”, to nie ulega wątpliwości, że właśnie ten moment jest kluczowy, by go zrozumieć i zrozumieć, komu cała ta sytuacja służy.

Pomnik w Hruszowicach został zburzony praktycznie w przededniu 70 rocznicy akcji „Wisła” – komunistycznej zbrodni, w ramach której wywieziono i przesiedlono 140 tysięcy osób, zmuszając je do natychmiastowego porzucenia domów i terenów, gdzie ich rodziny zamieszkiwały od wieków. Wybranie tej daty nie było przypadkowe i samo to jest dostatecznym dowodem na prowokacyjny charakter działania, bez względu na argumenty o nielegalności pomnika. O innych okolicznościach i powiązaniach z osobami działającymi na rzecz Rosji i prorosyjskiej Partii Zmiana funkcjonującej w Polsce, a której lider siedzi w polskim areszcie podejrzany o szpiegostwo na rzecz FR, szczegółowo napisał Marcin Rey na prowadzonej przez niego stronie „Rosyjska V Kolumna w Polsce”. Rey wskazuje osoby odpowiedzialne za tę prowokację i sieć ich zależności:

Pomnik UPA w Hruszowicach w gminie Stubno został wyburzony 26 kwietnia 2017 roku przez bojówkę podkarpackich działaczy Ruchu Narodowego, na czele ze związanym z Andrzejem Zapałowskim i Mirosławem Majkowskim liderem podkarpackiego RN Markiem Kulpą, z aprobatą nie tylko w wójta gminy, lecz także Ministerstwa Kultury, mimo tego, że brygada wyburzeniowa Ruchu Narodowego zwaliła kolumnę pomnika na sąsiadujący grób, gdzie pochowany jest Ołeksa Panio, ponad podejrzeniami o „banderyzm”, bo zmarły w 1878 roku. (…)

Zniszczenie pomnika nastąpiło w czasie, gdy Polska i Ukraina negocjowały kwestię legalizacji pomników po polskiej i po ukraińskiej stronie. Nie można bowiem zapominać, że wiele polskich pomników na Ukrainie również postawiono w sposób nielegalny. I chodzi tu o upamiętnienia powstałe po 1991 roku, a nie, jak próbują twierdzić niektórzy polscy dziennikarze, o upamiętnienia przedwojenne. Ewentualnie dotyczy to też kwestii odbudowy przedwojennych pomników, które zostały zniszczone w czasach sowieckich – tak jak w przypadku Cmentarza Orląt Lwowskich. Wmieszanie się w tak delikatną materię konsultacji międzypaństwowych działaczy nacjonalistycznych bojówek o dziwnych związkach z rosyjskim piętnem musi niepokoić.

Nie podlega jednak dyskusji, że reakcja na wyburzenie pomnika w Hruszowicach strony ukraińskiej – wstrzymania ekshumacji – była nieadekwatna i nie do zaakceptowania nie tylko z polskiego punktu widzenia, ale także wartości, które są fundamentem funkcjonowania naszych państw.

Mariusz Cysewski w ostrym artykule na portalu wnet.fm „Ukraiński grób w Hruszowicach. Polityka pamięci IPN czy polityka łajdactwa i fałszerstwa? zwrócił uwagę na poważny problem, który w tej sprawie dodatkowo obciąża polską stronę za to, co się wydarzyło w Hruszowicach. Bo właściwie skąd wiemy o tym, że nie był to grób, jeśli nawet IPN tego nie wie? Pomnik był usytuowany na cmentarzu. A może nie trzeba było go wyburzać, może wystarczyło zasłonić, skuć napisy? Sowieckie pomniki nie tylko żołnierzy, ale i funkcjonariuszy NKWD stoją na polskich cmentarzach i nikt nie zamierza ich wyburzać. Godne pochówki mają żołnierze Wermachtu, chociaż wiadomo, że spoczywają tam też szczątki esesmanów. Upominając się o należny pochówek, spełniamy chrześcijański obowiązek, a nie gloryfikujemy zbrodniarzy. W dodatku pochówki najczęściej dotyczą ludności cywilnej, a nie partyzantów UPA. Musimy też pamiętać, że z każdym dniem wojny pomnikowej odkładamy w czasie możliwość godnego pochowania tych, o których podobno pamięć walczymy: naszych rodaków zagrzebanych na wschodzie w bezimiennych mogiłach. (…)

Dwa lata polskiej polityki pamięci nie przyniosło żadnego pozytywnego rezultatu: wstrzymano poszukiwania i ekshumacje, kwestie historyczne przekładają się na bieżące relacje, znów próbuje się realizować politykę za pośrednictwem innych państw (wcześniej przez Moskwę; dzisiaj Polska i Ukraina próbują w to wciągnąć UE), nasiliła się retoryka nacjonalistyczna. W wyniku takiej polityki na Ukrainie nie nastąpiło i nie nastąpi żadne przebudzenie świadomości co do wydarzeń na Wołyniu. Wręcz przeciwnie. Następuje syndrom oblężonej twierdzy. Ukraińcy czują się atakowani z każdej strony i pozostawieni sami w walce o niepodległość. Dołożenie do tego zachowań Rumunii i absolutnie wpisującej się w rosyjskie oczekiwania polityki Węgier wobec Ukrainy prędko przyniesie efekt zniechęcenia zachodem na Ukrainie.

Jakie w takiej sytuacji mogą być rezultaty grudniowej wizyty prezydenta Dudy na Ukrainie? Prezydent jako cel podroży wybrał Charków. Region przygraniczny z Rosją i bezpośrednio sąsiadujący z obszarem, na którym trwa regularna wojna. Andrzej Duda odda hołd polskim oficerom zamordowanym w 1940 roku przez Sowietów. W podkijowskich Piatychatkach spoczywa ponad 4000 naszych rodaków i kilka tysięcy ofiar sowieckich represji z lat 1937–1938. Ważnym elementem tej wizyty będzie zatem polityka pamięci, jak też wyraźne wsparcie dla ukraińskiej jedności terytorialnej.

Czy do tego czasu albo w czasie wizyty może nastąpić przełom w relacjach polsko-ukraińskich? Na pewno wymaga to wyjścia poza poziom polityki wewnętrznej i zagrań pod elektorat, wymaga szerokiej koncepcji i sprecyzowanej wizji. Być może też potrzeba wyraźnego lidera tej polityki po stronie polskiej. Osoby, która swoim autorytetem kształtowałaby wizję, a nie wpisywała się w działania grup nacjonalistycznych, często będących w niezrozumiałych relacjach z Federacją Rosyjską.

Cały artykuł Pawła Bobołowicza pt. „Polska vs Ukraina. Co chcemy osiągnąć?” znajduje się na s. 9 grudniowego „Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Pawła Bobołowicza pt. „Polska vs Ukraina. Co chcemy osiągnąć?” na s. 9 grudniowego „Kuriera WNET” nr 42/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze