Polityka kulturalna w Poznaniu. Większość szefów instytucji kultury wywodzi się ze środowiska związanego z PO

Wygląda na to, że artystą może być każdy, może robić wszystko, byleby to nazwać sztuką. Anda Rottenberg swego czasu powiedziała, że jeśli się zrobi dziurę w galerii, to ta dziura też jest sztuką.

Krystyna Różańska-Gorgolewska
Tomasz Wybranowski

O specyfice kultury, pseudosztuce w galeriach i promocji poprawności politycznej w Poznaniu z Krystyną Różańską-Gorgolewską, dziennikarką Radia Poznań, rozmawia Tomasz Wybranowski.

Co mówią poznaniacy w stulecie niepodległości i powstania wielkopolskiego? Jadąc do Poznania, kolebki polskiej państwowości, myślałem o powstaniu wielkopolskim jako jednym z najważniejszych, zwycięskim zrywie niepodległościowym, a w Poznaniu w ogóle tego nie widać.

Nie widać, dlatego że charakter naszemu miastu nadają włodarze, a włodarze są średnio zainteresowani uczuciami patriotycznymi i historią, raczej chcieliby tę historię tworzyć na nowo.

A patrząc na to, w jakim kierunku idzie kultura, chyba zamierzają nam w Poznaniu zaprowadzić nowy porządek i ład świata. Marksizm króluje. Na poznańskim Uniwersytecie Artystycznym – same trendy marksistowskie.

W sztukach wizualnych zdecydowane nawiązanie do wszystkich rewolucji kontrkulturowych, sześćdziesiątego ósmego roku; mocny nacisk na wszystkie rewolucje seksualne – to wciąż w Poznaniu wybrzmiewa. Mamy Pride Week, kiedy ulicami Poznania chodzą kolorowo ubrani, różnych płci przedstawiciele mocno wojującego nurtu, który stara się wartości konserwatywne, czy po prostu, powiedziałabym, normalne, zepchnąć do podziemia.

Myślę, że większość poznaniaków nie do końca się potrafi w tym wszystkim odnaleźć. Wiadomo, że tłum, masa robi swoje. Także nacisk i retoryka posługująca się pewnym szantażem – że to jest właśnie nowoczesność, europejskość – zawsze na niektórych działa.

Ale poznaniacy zawsze zachowywali zdrowy rozsądek. Przywołał Pan powstanie wielkopolskie. To powstanie mogło się udać dlatego, że poznaniacy przez wiele, wiele lat prowadzili pracę organiczną. Oczywiście – zryw serca, wielki patriotyzm, ale też budowanie podstaw, struktur, niepoddawanie się emocjom, tylko konkretna praca.

Ale jednak jest również ten Poznań wynarodowiony. Bo coraz mniej podczas nauczania historii czy języka polskiego mówi się o rugach pruskich, mało kto z młodzieży kojarzy Wrześnię nie tylko z wierszem Marii Konopnickiej, ale również z pewnym konceptem historycznym, że już nie wspomnę o powieści, gdzie w roli głównej występuje niejaki Ślimak – jej już chyba nie ma w kanonie lektur szkolnych. I rodzi się pytanie, dokąd zmierzamy? Czy w kierunku totalnego samounicestwienia, podcinając własne korzenie? Czy chcemy poddać się temu wszystkiemu, co płynie z głównym nurtem?

Jak bardzo wyabstrahowany jest Poznań pod względem kultury, która ma mówić o zjawiskach i jakby wyprzedzać diagnozy pewnych prądów, i jak bardzo jest nastawiony na schlebianie europejskim gustom i libertyńskim, liberalnym wartościom, było widać na przykład podczas ostatniego Festiwalu Malta.

Zorganizowano go pod hasłem „Wiara” i miał mówić między innymi o mniejszościach lokalnych. Zadałam pytanie dyrektorowi Merczyńskiemu, czy chodzi mu o mniejszość ukraińską, bo ten język często słyszymy na ulicach w Poznaniu. Usłyszałam w odpowiedzi: nie, chodzi o dwóch Jemeńczyków, którzy przyjechali trzy lata temu do Poznania, mieszkają tutaj i świetnie się mają.

Następna rzecz. Podrążę ten Festiwal Malta; nadal idiom „Wiara”: opresyjny system, rodzący się terroryzm, skutkujący śmiercią na ulicach. Znowu pytam, czy chodzi o islam? Nie, chodzi o katolicyzm.

Taki mamy trend w Poznaniu: wszystkie instytucje miejskie, wszystkie imprezy kulturalne miasta są temu właściwie podporządkowane, takiej klasycznej już, chyba można tak powiedzieć, bo trwa od lat – poprawności politycznej i zgodnemu z nią widzeniu świata. (…)

Co się stało z Arsenałem? Przecież to była taka perełka. Tyle wspaniałych inicjatyw, wydarzeń. Galeria tętniła życiem i emanowała na miasto.

W Poznaniu właściwie wszystkie instytucje kultury są obsadzone przez ludzi związanych z „Czasem Kultury”. „Czas Kultury” to jest czasopismo, które zostało założone przez Rafała Grupińskiego z PO jeszcze w podziemiu, w latach osiemdziesiątych, i jakoś tak się składa, że większość szefów instytucji kultury właśnie z tego środowiska się wywodzi.

Z Arsenałem było tak: Piotrowi Bernatowiczowi kończyła się kadencja, zresztą bardzo udana. Prezydent Jacek Jaśkowiak stwierdził, że zamierza rozpisać konkurs. Niespodziewanie dla pana prezydenta dyrektor Bernatowicz ten konkurs wygrał. Dodatkowo jeszcze komisja go rekomendowała na to stanowisko, chociaż nie musiała. I mimo tego, łamiąc wszelkie standardy demokracji, nasz prezydent, który jest pierwszy od krzyczenia i wychodzenia na ulice w obronie tejże demokracji – niby łamanej w Polsce – po prostu powołał na to stanowisko swojego człowieka, Marka Wasilewskiego, którego najsłynniejszą pracą, zresztą zaskarżoną do prokuratury, było to, że nakręcił wideo z nagim mężczyzną wchodzącym do kościoła.

Marek Wasilewski od tego czasu rządzi i realizuje swój plan. Niewiele później zorganizował wystawę pani Izabeli Kowalczyk, która jest dziekanem Wydziału Edukacji Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu i też na swoim wydziale taki sam plan realizuje. Na tej wystawie, zatytułowanej Polki, patriotki, rebeliantki, był na przykład stolik z materiałami proaborcyjnymi i reklamującymi instytucje, organizacje, fundacje, które organizują turystykę aborcyjną.

To był pierwszy znak, że coś się będzie działo. No i po jakimś czasie mieliśmy warsztaty z aborcji.  Do Poznania został zaproszony przez zastępczynię dyrektora na warsztaty towarzyszące właśnie warsztatom z aborcji zespół Gyne Punk, który działa w głębokim podziemiu w Hiszpanii. Oni promują taką ginekologię „do it yourself”, promują konstruowanie różnych przyrządów do wykonywania „samodzielnych” aborcji. Są wykolczykowani i na szczęście nie wzbudzają zaufania na tyle, żeby ktoś w jakichś obskurnych kazamatach miał ochotę samemu coś według ich instrukcji wykonywać.

Z kolei parę dni później odbyło się spotkanie z grupą, która promuje turystykę aborcyjną, a jej aktywistką jest właśnie wspomniana zastępczyni dyrektora Wasilewskiego. To już jest niemal zakładanie biznesu, który miałby działać pod dachem galerii. Tak to wygląda.

Cały wywiad Tomasza Wybranowskiego z Krystyną Różańską-Gorgolewską, pt. „Poznań i teorie spiskowe” znajduje się na s. 4 wrześniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Tomasza Wybranowskiego z Krystyną Różańską-Gorgolewską, pt. „Poznań i teorie spiskowe” na s. 4 wrześniowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze