Panie A. Holland i M. Środa uderzają w obóz rządzący, zarzucając mu dechrystianizację naszego kraju i narodu

Chciałbym, aby obie Damy zrozumiały, że są ludzie, którzy inaczej traktują „coś” i „nic”, którzy są w stanie powstrzymać się od czekolady i schylić głowę nie nad korytem, ale przed Biało-Czerwoną.

Paweł Bortkiewicz TChr

W ostatnich tygodniach słowem-kluczem pojawiającym się w dyskusjach publicznych jest słowo „uchodźca”, a raczej słowo w liczbie mnogiej „uchodźcy”. Liczba mnoga ma tutaj istotne znaczenie, gdyż problem nie jest jednostkowy, ale jak najbardziej dosłownie – mnogi: dotyczy bowiem ogromnej i napierającej wciąż fali migrantów do Europy.

Dyskusje, które się toczą, przebiegają na różnych poziomach – politycznym, moralnym, prawnym, społecznym. Uwzględniają też różne punkty widzenia – polityczne lub religijne. Przy takich krzyżujących się liniach opisu rzeczywistości może oczywiście dojść do różnych, zaskakujących wręcz kombinacji – możliwości. Mimo tego, nie ukrywam, że ze zdziwieniem przyjąłem głos dwóch współczesnych apologetek chrześcijaństwa – p. Agnieszki Holland i p. Magdaleny Środy.

Obie Panie uderzają w swoim czerwcowym tekście opublikowanym oczywiście w wiadomej „Gazecie” w rządzącą formację polityczną. Ten fakt nie dziwi, wszak obie intelektualistki zdecydowanie obwieszczają swoją apolityczność w takim sensie, jak ekolog głęboki i weganin deklaruje swoją neutralność wobec restauracji MacDonalda.

Jednak tym, co tym razem mogło zaskoczyć w tych wypowiedziach, jest fakt, że obie Panie uderzają w obóz rządzący, zarzucając mu hipokryzję religijną, więcej – demaskując nieautentyczność głoszonej wiary chrześcijańskiej, aż po zarzut, iż prawica w Polsce dokonuje dechrystianizacji naszego kraju i narodu. Co oczywiście wywołuje nieskrywany ból, smutek i cierpienie obu Autorek. Smutek, wobec którego nawet Treny Kochanowskiego wydają się być jedynie otarciem nosa po chlipnięciu.

(…) skłonny byłbym uznać, że mamy w tej chwili wyjątkowy okres dziejów, w którym wartości chrześcijańskie torują sobie drogę do życia publicznego.

Inaczej wygląda to w oczach Autorek Lamentacji Dam. (…) „Jarosław Kaczyński już dawno temu zorientował się, ile można zyskać, gdy unieważni się normy moralne i chrześcijańskie. Jeszcze w kampanii wyborczej wzniecał strach i odrazę w stosunku do uciekających przed wojną syryjskich uchodźców. Nie zawahał się wtedy sięgnąć do języka nazistowskiej propagandy, która przedstawiała Żydów jako nosicieli chorób i pasożytów. Tacy też byli w oczach katolika Kaczyńskiego uchodźcy. Stali się nosicielami terroru, a garstka, którą mielibyśmy przyjąć, zagrożeniem dla naszej tożsamości, bezpieczeństwa i wartości. W imię dobra własnej partii Kaczyńskiemu udało się ich zdehumanizować. Przestali być naszymi bliźnimi, a ich cierpienie, bezradność i śmierć miały jedną funkcję – produkowanie polskiego strachu”.

Domyślam się, że obie Panie nawiązują do słynnego wystąpienia sejmowego Prezesa PiS, w którym opisał stan Europy dotkniętej plagą nachodźczą. Wyjaśniał to na przykładzie Szwecji, tak dotkliwie, że Ambasada Królestwa Szwecji dementowała niektóre z opisów i ocen. Na przykład to, że w kilkudziesięciu regionach Szwecji obowiązuje prawo szariatu. „Istnieje wiele nieporozumień dotyczących imigracji do Szwecji, m.in. w kwestii obowiązującego prawa. Wyjaśniamy: w Szwecji obowiązuje szwedzkie prawo” – oświadczono.

Jednak w świetle informacji podawanych przez policję, nie siedzącą w gabinetach politycznych, ale patrolującą ulice i dzielnice, w Szwecji istnieje ponad 50 stref, w których policja jest bezradna, ba, nie ma odwagi tam ingerować ani się nawet pojawiać. To strefy wojny, w których nie obowiązuje szwedzkie prawo.

A z kolei rzecznik duńskiego Instytutu ds. Szczepionek wyznał uczciwie, czyli niepoprawnie politycznie: „Nie ma wątpliwości, że choroby zakaźne są przenoszone przez uchodźców, a my nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Pojawiły się więc dyskusje na temat tego, czy wszyscy uchodźcy, którzy przyjeżdżają do Danii, nie powinni być poddawani szczegółowym badaniom”.

(…) Cóż, chciałoby się mieć nadzieję, że Kościół w Polsce zyskuje dwie apologetki, wprawne w bojach i stające teraz do obrony wartości chrześcijańskich. Przymknąłem oczy i wyobraziłem sobie p. Holland kręcącą nową wersję „Niemego krzyku” w kooperacji z Hollywoodem, o poczynaniach Planet Parenthood. Albo wyobraziłem sobie p. Środę walczącą publicznie o godność kobiet poniżanych przez seksualizację, pornografię.

Cały artykuł Pawła Bortkiewicza TChr pt. „Lamentacje Dam nad uchodźcami” znajduje się na s. 12 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 37/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Pawła Bortkiewicza TChr pt. „Lamentacje Dam nad uchodźcami” na s. 7 lipcowego „Wielkopolskiego Kuriera Wnet” nr 37/2017, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze