Opinogóra, czyli Polska. Spośród miejsc urodzenia wieszczów tylko kolebka Zygmunta Krasińskiego pozostała w Polsce

„Lanca do boju, szabla w dłoń i… pogonili konnice Budionnego i Tuchaczewskiego. Były powody historyczne, aby mężczyźnie w mundurze ułańskim inni panowie ustępowali miejsca w kawiarni.

Piotr Witt

Górą można ją było nazwać tylko tu, na Mazowszu. Na zachód w kierunku Ciechanowa i na wschód w stronę Przasnysza, i na południe – na Warszawę, gdzie okiem sięgnąć, teren płaski jak step węgierski. Dopiero za Mławą, bliżej Lidzbarka Welskiego, ziemia fałduje się nieco.

Dla nas ta wieś ma szczególne znaczenie. Spośród miejsc urodzenia dziewiętnastowiecznych wieszczów tylko kolebka Zygmunta Krasińskiego pozostała w Polsce. Do mickiewiczowskiego Nowogródka i do Krzemieńca Słowackiego trzeba przedsiębrać wycieczki zagraniczne. Krasiński urodził się tu, na Mazowszu, we wsi Opinogóra, pośrodku rozległych dóbr swojej magnackiej rodziny. (…)

Francuz i Anglik są zazwyczaj zdumieni skromnością polskich siedzib magnackich w porównaniu z areałem majątków ziemskich. Liczne najazdy i wojny nie tłumaczą wszystkiego. Dopiero widok kościołów fundowanych przez właścicieli zmienia nieco optykę. W niszach kościoła w sąsiednim Krasnym pokolenia rycerzy Krasińskich leżą wykute w czarnym marmurze, na swoich kamiennych trumnach inni w krypcie tutejszego kościoła. Jest jeszcze kościół w Pałukach, też przez nich fundowany. Wspaniała świątynia ducha – Biblioteka Krasińskich na Okólniku – spłonęła spalona przez Niemców w czasie ostatniej wojny.

Kościół opinogórski przypomina paryską Madeleine w miniaturze, z tą różnicą, że podczas mszy i nabożeństw trudno w nim znaleźć wolne miejsce. Podobnie jak na obszernym przykościelnym parkingu. Podczas Drogi Krzyżowej przy świetle pochodni na jedynym w okolicy wzgórzu parkowym, pełniącym funkcję Kalwarii, mieszkańcy zmieniali się pod krzyżem jedenaście razy – tyle ile wsi liczy jedna z najrozleglejszych polskich parafii. Kto źle się wyraża o poziomie wiejskich proboszczów, powinien posłuchać kazań wspaniałego księdza Arbata. Podziwiałem powagę i mądrość, z jaką celebrował Drogę Krzyżową i sumę w Niedzielę Palmową. (…)

We dworze opinogórskim brak tylko szwoleżerów generała Wincentego Krasińskiego. Ułani są za to w Warszawie, w Teatrze Narodowym.

Najgłupsza inteligencja świata, a przynajmniej znaczna jej, część bojkotuje posunięcia obecnego rządu i wszystko, co się z nim kojarzy. Słyszałem głosy występujących ostro przeciwko wystawieniu sztuki Jarosława Marka Rymkiewicza, ze względu na osobę autora uważanego przez nich za oszołoma, mohera i czarnosecińca. Autor powinien być im wdzięczny za to nieporozumienie. Rymkiewicz żyje długo i nieraz zdarzyło mu się zmieniać poglądy na wiele spraw. Teraz, kiedy został uznany za przedstawiciela skrajnej prawicy, dogonili go Ułani napisani w czasach wczesnego Gierka. (…)

Działacze KOD-u śmiało mogą udać się na przedstawienie do Teatru Narodowego, żeby odnaleźć ducha Lotnej i hitlerowskich filmów propagandowych użytych niegdyś przez pana Andrzeja do pokazania szarży polskich ułanów na czołgi (O czym nie wspomniał: armia niemiecka do uderzenia na Rosję zgromadziła 750 000 koni.) (…)

Kult ułana rozwinął się za II Rzplitej i miał swoje rozsądne uzasadnienie. Kawalerzystę fetowano przed wojną jako zwycięzcę, który wywalczył dla Polski nieuregulowane przez traktat wersalski granice na Wschodzie i w Cudzie nad Wisłą uchronił Polskę i Europę przed bolszewickim zalewem. „Lanca do boju, szabla w dłoń i… pogonili konnice Budionnego i Tuchaczewskiego. Były powody historyczne, aby mężczyźnie w mundurze ułańskim inni panowie ustępowali miejsca w kawiarni. Dopiero znacznie później, po pochowaniu ostatnich ułanów na „Łączce”, zaczęto patrzeć na nich przez pryzmat Lotnej.

Także wybór Feldmarszała Putina na kolejną czwartą, a właściwie piątą już kadencję prezydencką był w Polsce szeroko komentowany. Były naczelnik KGB otrzymał znowu poparcie społeczeństwa, zadowolonego z poprawy warunków życia. W latach dziewięćdziesiątych doszło w Rosji do załamania gospodarczego nieznanego w historii. Pieniądz stracił wartość, w sklepach zabrakło towarów, pensje i emerytury przestały być wypłacane. Stopę wymiany walutowej określano jako „funt rubli za dolara”. W stosunku do tamtej sytuacji epokę putinowską cechuje niewątpliwy postęp. Po aneksji Krymu Rosjanie odczuwają dumę z potęgi imperialnej. Mało kto zdaje sobie sprawę, że to państwo, tak ludne i tak rozległe terytorialnie, legitymuje się budżetem mniejszym od maleńkiej Holandii. (…)

W Dzboniach i w Rąbieży, w Baczach i Kątach, Zygmuntowie i Elżbiecinie zaległ spokój, takoż i w pozostałych wsiach opinogórskiej parafii. Drogę Krzyżową kończy się tutaj pod figurą Matki Boskiej opatrzoną modlitwą Zygmunta Krasińskiego odlaną w metalu:

Co krzyż i gwoździe i rany i ciernie,
Wiesz, co krwi ziemskiej i łez ziemskich cieki
I jak konania ból boli niezmiernie:
Bądź nam królową teraz i na wieki!

„Opinogóra, czyli Polska”, artykuł Piotra Witta, stałego felietonisty „Kuriera WNET”, obserwującego i komentującego bieżące wydarzenia z Paryża, można przeczytać w całości w kwietniowym „Kurierze WNET” nr 46/2018, s. 3 – „Wolna Europa”, wnet.webbook.pl.

Piotr Witt komentuje rzeczywistość w każdą środę w Poranku WNET na falach na WNET.fm.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Felieton Piotra Witta pt. „Opinogóra, czyli Polska” na s. 3 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 46/2018, wnet.webbook.pl

Komentarze