Kazik Staszewski: Nigdy nie odwalaliśmy fuszerki. Nie miałem ciśnienia na to, żeby zaistnieć w radiu czy w telewizji

Jesteśmy jak dojrzały oddział wojskowy, który niejedną bitwę wygrał, niejedną przegrał, i wiemy, że możemy na siebie liczyć. Nie wyobrażam sobie, abyśmy mogli funkcjonować bez tych ludzi, jakich mamy.

Sławomir Orwat
Kazik Staszewski

Co chciałeś nam przekazać w utworze Kwartetu ProForma „Kalifat”?

Stoimy, moim zdaniem, u progu konfrontacji z islamem, z tym islamem wojującym. Spróbowałem stanąć w tym utworze jakby po drugiej stronie. Pomysł na ten tekst powstał jesienią ubiegłego roku, podczas poprzedniej wizyty Kultu w Irlandii i Wielkiej Brytanii. Był koniec września. Przywieziono nas z lotniska w takie miejsce w Dublinie, gdzie studenci przygotowywali się poprzez zabawę do rozpoczęcia roku akademickiego. Ja, który sporo rzeczy w życiu widziałem, byłem kompletnie zszokowany. Dla mnie, 51-latka, były to niemalże dzieci, które zatracały się w narkotykowo-alkoholowo-seksualnej zabawie. Z tego, co widziałem, chodziło głównie o to, aby znietrzeźwić się alkoholem, skatować jakimiś dragami i zaliczyć szybki seks.

Wyobraziłem sobie sytuację, co by było, gdyby na tej ulicy pojawił się prosto z Bagdadu jakiś pobożny muzułmanin i miał okazję to zaobserwować. Byłoby to dla niego ewidentnie wcielone piekło na ziemi, które należy zniszczyć, i myślę, że dekadencka kultura cywilizacji zachodniej zbliża się do nieuchronnej konfrontacji, ponieważ macie tu takich muzułmanów coraz więcej i oni, widząc upadek tego, co biały człowiek proponuje, z dominującą energią – podejrzewam – w końcu do takiej konfrontacji doprowadzą.

Powstanie Państwa Islamskiego, które przedstawiło ostatnio swoją mapę planowanych zdobyczy terytorialnych do 2020 roku, pokazuje nam, że za naszymi drzwiami stoi możliwość, a nawet przymus konfrontacji z kimś, kto jeńców nie bierze.

Dawno temu śpiewałeś: „Na wschodzie anarchia, na zachodzie anarchia, system się pali i wali, system pali się, system pali się, system pali i wali się!” Nie uważasz, że historia zakręciła koło i świat stanął obecnie na skraju jeszcze większego rozgardiaszu niż wtedy, gdy powstał ten tekst?

Trochę tak. Wtedy wszystko było dosyć czytelne. Świat był podzielony na dwa obozy – komunistyczny i zachodni. Wydawało mi się wtedy, że sczeznę w komunie do końca życia i nic się nie wydarzy, a jednocześnie czułem się zakleszczony w niemożności rozwiązań ostatecznych. Okazuje się jednak, że historia świata potrafi przebiegać bardzo szybko. Obecnie wytworzyła się sytuacja bardzo nieciekawa. Z jednej strony czeka nas, moim zdaniem, nieuchronny konflikt z islamem, z drugiej strony – bardzo irracjonalny i nieobliczalny Władimir Putin, którego nie mogę rozgryźć i który w sprawie Ukrainy zachowuje się bardzo dziwnie.

Na przykład jego reakcja na wydarzenia z Majdanu, jaką była aneksja Krymu, pokazuje, moim zdaniem, że nie zachował się wtedy jak zawodowy czekista, tylko trochę jak głupek. Ukraina w swojej strukturze była takim półpaństwem aż do momentu wydarzeń na Majdanie i aneksji Krymu, kiedy to stała się państwem, które nagle poczuło niezwykle silną tożsamość i to waśnie agresja Putina na Ukrainę stworzyła pełnoprawne państwo w Europie.

Poza tym szereg drobnych konfliktów w nieogarniętej w jakikolwiek sposób Afryce, gdzie z jednej strony widać coraz większe wpływy muzułmańskie, a z drugiej – wchodzą Chińczycy ze swoją siłą ekonomiczną i wojskową. Ponadto cały system ekonomiczny i to, co się robi z zadłużeniem Grecji i kolejnych państw. Jak Andrzej Lepper powiedział kiedyś, żeby dodrukować pieniądze na pokrycie długu publicznego, to wszyscy go uznali za ignoranta i debila, a potem okazało się, że decyzje Baracka Obamy, Banku Centralnego w Ameryce i wielu banków europejskich były dokładnie takie same. W niedługim czasie może więc coś pierdolnąć w systemie bankowo-finansowo-ekonomicznym i wtedy może okazać się, że wszyscy działamy, posiadając jakieś pieniądze, których tak naprawdę nie ma.

Na początku lat 90. był taki filozof amerykański Francis Fukuyama, swego czasu bardzo modny, który obwieścił światu, że oto system demokratyczny zwyciężył i jest koniec historii. W związku z tym, że tak światły na pierwszy rzut oka umysł tak drastycznie się pomylił, można by stworzyć przysłowie i wrzucić je do mowy potocznej: „Mylisz się jak Francis Fukuyama”.

Czyli można by zaryzykować stwierdzenie, że cywilizacja zachodnia, podobnie jak kiedyś Cesarstwo Rzymskie, może zakończyć swoje istnienie i czy nam się to podoba, czy nie, wejdziemy w całkowicie nowy rozdział w historii ludzkości? Może jednak się obronimy?

Nie wiem, czy się obronimy. Ja oczywiście chciałbym, aby to wszystko się obroniło, ale moja wiedza jest zbyt ułomna, bo jak widzisz, pomylił się nawet dużo bardziej światły człowiek. Podano kiedyś taki przykład, który dotyczy, co prawda, zasobów bogactw naturalnych, ale myślę, że można go przytoczyć także na potrzeby pokazania sytuacji politycznej, wojskowej czy ekonomicznej. Mówi on, że być może świat znalazł się obecnie w dokładnie takiej samej sytuacji.

Wyobraź sobie jezioro, które przez 30 dni zarasta wodorostami i po tych 30 dniach zamienia się w bagno. Pierwszego dnia trochę się tych wodorostów pojawia, drugiego dnia pojawia się ich dwa razy tyle, trzeciego dnia jest ich znowu dwa razy tyle ile było w dniu poprzednim, czwartego dnia jest ich dwa razy tyle, ile było trzeciego dnia. Każdego dnia ilość wodorostów zwiększa się dwukrotnie wobec stanu z dnia poprzedniego i jeśli przyjmiemy, że to jezioro zarasta w 30 dni, to ile będzie zarośniętego jeziora dwudziestego dziewiątego dnia? Otóż będzie dokładnie połowa, bo trzydziestego dnia zarośnie znowu dwa razy tyle.

Myślę, że w takiej właśnie sytuacji jest obecnie świat. Jeszcze wszystko na pierwszy, drugi i trzeci rzut oka poprawnie gra, natomiast obawiam się, że na koniec będzie jakieś nagłe wydarzenie, które odmieni obecną formułę istnienia ludzkości w stopniu zasadniczym.

Kolejny cytat: „Cieszy mnie to, że ten zespół cały czas ma poparcie ludzi, a najważniejsze w tym wszystkim jest to, że oni po prostu robią swoje. Mój tata nigdy się nie sprzedał. Robi swoje i ciągle ma coś do powiedzenia. Myślę, że w tym tkwi cała tajemnica”. Czy Janek faktycznie trafił w sedno tą wypowiedzią?

Widocznie jest w tym trochę racji. Robimy swoje, a czy nie sprzedaliśmy się? Wiesz… w internecie, co druga opinia jest, że się sprzedałem. Myślę, że bardzo dobrą szkołą dla mnie było to, że myśmy działali te pierwsze 10, 12 lat na zasadach zupełnie amatorsko-hobbystycznych. Do 1990 roku nie przypuszczałem, że będzie to jakieś moje konkretne zajęcie, wobec czego nie miałem żadnego ciśnienia na to, żeby zaistnieć gdzieś w radiu czy w telewizji. (…)

Nigdy nie odwalaliśmy tak zwanej fuszerki albo źle pojętej klezmerki. Trzeba tutaj przyjąć jakąś skalę. Jesteśmy jakimś tam robaczkiem, a Rolling Stones są przy tym robaczku Pałacem Kultury, ale myślę, że pewna analogia w naszym działaniu jest czytelna. Po nich też nikt nie spodziewa się, że jeszcze napiszą rock operę.

Cały wywiad Sławomira Orwata z Kazikiem Staszewskim pt. „Nigdy nie odwalaliśmy fuszerki” znajduje się na s. 19 styczniowego „Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Sławomira Orwata z Kazikiem Staszewskim pt. „Nigdy nie odwalaliśmy fuszerki” na s. 19 styczniowego „Kuriera WNET” nr 43/2018, wnet.webbook.pl

Komentarze