Niełatwo przywrócić w Gruzji tradycję chrześcijańską niszczoną za komunizmu/ Zurab Kakacziszwili, „Kurier WNET” 66/2019

My, Gruzini, składamy życzenia bożonarodzeniowe, za pomocą gozynaków, tak jak Polacy przełamują się opłatkiem. Gozynaki to masa z orzechów gotowanych w miodzie, po wylaniu na deskę krojona na kawałki.

Boże Narodzenie katolików w Gruzji

Ks. Zurab Kakachishvili

Gruzja przyjęła chrześcijaństwo na początku IV wieku jako drugi kraj na świecie. W ciągu wieków przeżyła wiele prześladowań z powodu wiary – ze strony Persów, Arabów, Turków i na koniec, w XX wieku – komunistów. Dziś, po upadku komunizmu, stara się stanąć na nogi, ale nie jest to łatwe, ponieważ panowanie komunizmu zostawiło swój wielki, negatywny ślad. Katolicy gruzińscy w XX wieku mieli wielką wiarę, byli bohaterami, bo mimo ogromnego prześladowania, tak jak potrafili, starali się przekazać wiarę i tradycję, otrzymane od swoich przodków.

Przyozdobiony adwentowo ołtarz katedry w Tbilisi pw. Wniebowzięcia NMP

Komuniści zburzyli albo zamknęli wiele kościołów, zabraniali mieć w domach krzyże, ikony i podtrzymywać jakiekolwiek tradycje religijne. Jednej z takich tradycji, bardzo pięknej i rodzinnej – Bożego Narodzenia – nie udało się im do końca wykorzenić. Mimo przeszkód i wyśmiewania ich religii, katolicy obchodzili te święta na tyle, na ile to było możliwe. 25 grudnia w całym Związku Radzieckim był dniem roboczym. Pamiętam, że normalnie chodziliśmy do szkoły do 30 lub do 31 grudnia. Wolnymi dniami były tylko 1 i 2 stycznia. A więc katolicy, z tego powodu nie mogąc obchodzić święta Bożego Narodzenia we właściwym czasie, przenieśli je na Nowy Rok.

Z dzieciństwa pamiętam, jak cieszyliśmy się na nadejście Nowego Roku, sprzątaliśmy dom, ubieraliśmy choinkę, dostawaliśmy prezenty od Dziadka Mroza (dziś już dzieci wiedzą, ze to jest Święty Mikołaj). Mama robiła świąteczne potrawy, takie, które szykowało się tylko na tę okazję. To między innymi chałwa, ciasteczka badamburi i najważniejsze – gozynaki. My, Gruzini, za pomocą gozynaków składamy życzenia bożonarodzeniowe, tak jak Polacy przełamują się opłatkiem. (Gozynaki robi się tak: drobno pokrojone orzechy włoskie gotuje się w miodzie, potem gorącą masę wylewa się na deskę, a jak ostygnie i stwardnieje, kroi się na małe kawałki).

Zebrani wokół stołu świątecznego z niecierpliwością czekaliśmy, kiedy 31 grudnia wybije północ, zwiastując początek Nowego Roku. Wtedy ojciec – głowa rodziny – brał talerz z gozynakami, podchodził do każdego z nas, zaczynając od mamy, i składał życzenia słowami „Ase tkbilad damiberdi” – ასე ტკბილად დამიბერდი, co znaczy: niech tak słodkie będzie twoje życie do starości. My odwzajemnialiśmy te życzenia i każdy z nas spożywał kawałek gozynaka.

Potem jedliśmy to, co było przygotowane przez mamę. Następnego dnia, 1 stycznia, od samego rana my, dzieci, obchodziliśmy wszystkie domy krewnych i znajomych, oczekując od gospodarzy prezentów, które dostawaliśmy, jeśli udało nam się być pierwszymi gośćmi w ich domu w nowym roku.

W tym wszystkim mało było elementów religijnych, zwłaszcza bożonarodzeniowych, a to dlatego, że komunistom udało się usunąć ze świętowania aspekt religijny. Ale tradycja pozostała, chociaż trochę przesunięta w czasie – z 25 grudnia na 1–2 stycznia. Takie mieliśmy Boże Narodzenie w czasie twardego komunizmu.

To prawda, że kościoły były zamknięte, księży w ogóle nie było (w całej Gruzji funkcjonował tylko jeden kościół katolicki – w Tbilisi kościół św. Piotra i Pawła – i tylko tam był ksiądz katolicki), ale wierzący katolicy, przeważnie osoby w podeszłym wieku, starali się zachować tradycje adwentowe. W mojej miejscowości, Wale, kościół katolicki był zamknięty, ale obok kościoła stał tak zwany „dom księdza” – plebania – który mieszkańcy przerobili na kaplicę. Tam się zbierali co niedzielę, na ołtarz kładli ornat i bez księdza odprawiali wszystkie modlitwy i śpiewy, tak jak się to robi podczas mszy świętej.

Z dzieciństwa pamiętam, jak w grudniu moja babcia budziła mnie w nocy i prowadziła do tej kaplicy. Przychodziło tam wówczas wielu dorosłych, dużo dzieci. Wtedy nie bardzo rozumiałem, dlaczego w nocy trzeba iść do kościoła, a to przecież były po prostu roraty, ale bez mszy, bez księdza, bez komunii…

W ten sposób ci ludzie – bohaterowie – nie poddawali się agitacji i groźbom komunistów, ale modląc się po kryjomu, przekazali nam wiarę. Dzięki nim jesteśmy katolikami. Chwała im, oni byli męczennikami za wiarę!

Obecnie gruzińscy katolicy mogą swobodnie przygotowywać się do Bożego Narodzenia w czasie Adwentu, przychodząc do kościoła na „prawdziwe” roraty, już z księdzem.

Przed Bożym Narodzeniem w domach stroi się choinki, przygotowuje się świąteczne potrawy, w obfitości przyrządza się gozynaki i szykuje prezenty dla dzieci. To prawda, że nie we wszystkich rodzinach, bo bardzo głęboko w naszej mentalności tkwi przyzwyczajenie, że świętuje się Nowy Rok (jest to jedna z pozostałości komunizmu), ale z czasem, myślę, że wszyscy zrozumieją i docenią ten trud, jaki włożyli nasi przodkowie w czasie komunizmu w zachowanie tradycji katolickiej.

Na pasterce wszystkie kościoły katolickie są pełne, bo pojawiają się nawet ci, którzy bardzo rzadko chodzą do kościoła. Śpiewa się kolędy gruzińskie i niektóre kolędy przetłumaczone z języka polskiego i włoskiego. Na pasterkę przychodzi także wielu Gruzinów wyznania prawosławnego. To pokazuje, jak wielki jest głód religijności w człowieku ery postkomunistycznej.

Po pasterce, gdy rodziny wracają do domów, już czeka na nie przygotowany stół, a głowa rodziny częstuje z gozynakami, mówiąc „Ase tkbilad damiberdi”.

Obecnie 25 grudnia w Gruzji nadal jest dniem roboczym, bo Gruzini w większości są prawosławni i państwowe święto Bożego Narodzenia przypada 7 stycznia – według kalendarza prawosławnego. Z tego powodu katolicy mają problem, by w ten świąteczny dla nich dzień pójść do kościoła na mszę.

Ks. dr Zurab Kakachishvili studiował w Archidiecezjalnym Misyjnym Seminarium Redemptoris Mater w Warszawie, gdzie przyjął święcenia kapłańskie z rąk JE ks. kardynała Prymasa Józefa Glempa. W 2003 roku na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie obronił pracę doktorską, która w roku 2016 została wydana w Polsce pod tytułem „Świadkowie Chrystusa w Gruzji od IV do X wieku”. W tym roku mija 20 lat jego kapłaństwa. Od 16 lat posługuje w różnych parafiach w Gruzji. Obecnie jest proboszczem parafii kościoła katedralnego pw. Wniebowzięcia NMP w Tbilisi oraz parafii Miłosierdzia Bożego w Rustawi koło Tbilisi. Pełni także funkcję kierownika duchownego na Katolickim Uniwersytecie Sulchan-Saba Orbeliani w Tbilisi.

Artykuł ks. Zuraba Kakacziszwilego pt. „Boże Narodzenie katolików w Gruzji” znajduje się na s. 19 grudniowego „Kuriera WNET” nr 66/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Następny numer naszej Gazety Niecodziennej znajdzie się w sprzedaży 16 stycznia 2020 roku!

Artykuł ks. Zuraba Kakacziszwilego pt. „Boże Narodzenie katolików w Gruzji” na s. 19 grudniowego „Kuriera WNET”, nr 66/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze