Nie tylko szkoły, ale nawet uniwersytet nie rozumie tego, co ważne / Jolanta Hajdasz, „Wielkopolski Kurier WNET” 59/2019

Kto przekonał nauczycieli, by to ostatnie rozdanie świadectw wyrzucić uczniom z życiorysów? Czego mogli ich nauczyć, skoro nie rozumieją, że jest granica, kiedy trzeba powiedzieć „non possumus”?

Jolanta Hajdasz

Informujemy, że strajk nauczycieli jest kontynuowany. W związku z tym zaplanowana na 26 kwietnia 2019 uroczystość zakończenia roku szkolnego dla uczniów klas III liceum nie odbędzie się. Nie mam gdzie dowiedzieć się, ilu maturzystów w Polsce otrzymało informację tej treści, ale wiem, że w Poznaniu znalazła się ona na stronach internetowych wielu szkół średnich. O strajku dyskutowałam sporo, ale przyznam szczerze, że dopiero ta krótka informacja poruszyła mnie do żywego.

Nie potrafię zrozumieć, dlaczego odebrano tym uczniom coś tak ważnego i niepowtarzalnego, jak uroczyste zakończenie szkolnego etapu ich życia. Że nauczyciele aż tak zlekceważyli swoich uczniów i pokazali im, że nic dla nich nie znaczą.

Ci maturzyści spędzili przecież w swoich szkołach 12 lat. Dla niektórych świadectwo z czerwonym paskiem, dla innych bez, ale zawsze ta karta papieru to efekt wielu godzin ciężkiej pracy, wielu upadków i wzlotów, euforii, gdy coś się udało i gorzkich łez, gdy nie wychodziło.

Może te bukiety kwiatów, które maturzyści wręczali w imieniu klasy „na koniec szkoły”, wyglądały czasem archaicznie, ale zawsze wyrażały podziękowanie za trud wychowawców i były szczere. Nawet największe szkolne rozrabiaki tego dnia ściskały się ze swoimi nauczycielami i dyrektorami, którzy składali im życzenia powodzenia na kolejny, już pozaszkolny etap życia. Ostatnie wspólne zdjęcia, ostatnie spojrzenia na klasę, w której ławkach już się nie usiądzie jako uczeń. Kto i kiedy przekonał nauczycieli, że muszą tak postąpić, by to ostatnie rozdanie świadectw wyrzucić uczniom z życiorysów? Czego mogli ich nauczyć przez te lata, skoro nie byli w stanie zrozumieć, że jest granica, kiedy trzeba powiedzieć non possumus i zrobić, co do nich należało?

Ale czego wymagać od szkoły, skoro uniwersytet też nie rozumie tego, co najważniejsze? W pierwszych dniach maja Poznań obchodził jubileusz 100-lecia UAM. Polską uczelnię w stolicy Wielkopolski powołano do życia jako jedną z pierwszych instytucji, zaraz po odzyskaniu niepodległości. Stało się to w tej części kraju, w której nawet za pacierz mówiony po polsku w szkole dzieci były bite, a ich rodziców na wszelkie sposoby Niemcy chcieli sprowadzić do statusu służących, którym żadne uniwersytety nie są potrzebne. UAM dzisiaj to wielka, prestiżowa, polska uczelnia; dlaczego więc swój jubileusz ukoronowała przemówieniem polityka, a nie uczonego? I to polityka, który wywołuje wyjątkowe kontrowersje, bo ma tyle niewyjaśnionych do końca tajemnic z bogatej politycznej przeszłości.

Gdy przez pierwsze pięć minut wykładu słuchałam opowieści Donalda Tuska o tym, jak odebrał telefon i wstępnie odpowiedział, że postara się być na tym jubileuszu, a potem się zorientował, że musi tu być, bo zadzwoniła do niego kol. Kopacz i mu powiedziała, że to jednak ważny jubileusz… to zrobiło mi się tak smutno, jak przy tym strajku nauczycieli.

Ten „luzacki” wstęp był tak bardzo nie na miejscu, tak mocno obnażył miałkość i brak idei głoszącego te słowa, że chyba nie tylko ja zrozumiałam, jak wielki błąd popełniły władze uczelni i w którą stronę uniwersyteckiej tradycji wpisały jubileusz UAM.

Bo jest to uniwersytet, który przyznał doktorat honoris causa Janowi Pawłowi II i Janowi Nowakowi Jeziorańskiemu, ale także ten, który wcześniej przyznał to wyróżnienie Margot Honecker (sic!), żonie komunistycznego przywódcy NRD, a w 2013 r. odmówił wynajęcia sali na wręczenie medalu AKO p. Wandzie Półtawskiej, więźniarce Ravensbruck i bliskiej współpracownicy kard. Karola Wojtyły. Koniunkturalny charakter zaproszenia dla „Słońca Peru”, brak polskiego prezydenta i polskiego premiera w tej historycznej auli w tej historycznej chwili zapamiętamy na zawsze. Szkoda. Żal. Smutno.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, znajduje się na s. 1 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł wstępny Jolanty Hajdasz, Redaktor Naczelnej „Wielkopolskiego Kuriera WNET”, na s. 1 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze