Mordowali nas wszyscy. Nasz naród przeszedł przez piekło / Stefan Truszczyński, Andrzej Pityński, „Kurier WNET” 49/2018

Dla mnie kompozycja jest bardzo czysta. Niektórzy mówią, że makabryczna. Makabryczna była zbrodnia katyńska. Pomnik jest czysty – w kompozycji, w proporcjach. To jest symbol paktu Ribbentrop–Mołotow.

Stefan Truszczyński
Andrzej Pityński

Lewica laicka jeży się na mnie

Rozmowę z profesorem Andrzejem Pityńskim, twórcą Pomnika Katyńskiego w Jersey City, prowadzi Stefan Truszczyński.

Mamy za sobą bardzo nieprzyjemne przeżycia związane ze swoistym zamachem burmistrza Jersey City na niesłychanie dla nas ważny Pomnik Katyński. Szczęśliwie napastnicy trochę się zreflektowali. Przypomnijmy historię budowy pomnika. Jak to się wszystko zaczęło? Który to był rok? Samą koncepcję, pracę w Johnson Institute, gdzie pomnik powstał. Czy moglibyśmy dowiedzieć się u źródła, od autora, od mistrza, nagrodzonego przecież Orłem Białym przez prezydenta Dudę, jak to się zaczęło?

Najpierw zawiązał się komitet budowy, który otrzymał od miasta Jersey City miejsce na Pomnik Katyński. W tym samym czasie istniał drugi komitet, w samym Nowym Jorku. Był tam taki jeden facet, który wydawał jakąś prasę i współpracował z PRL-owskim rządem. Zbierał pieniądze na Pomnik Katyński i ludzie wysyłali mu pieniążki, a on pisał o nich w tej swojej prasie i w ten sposób dawał wiadomość do władz polskich w PRL-u, kto budowę pomnika popiera. W pewnym momencie ludzie się zorientowali i stworzyli nowy komitet w New Jersey, na którego czele stanął pan Krzysztof Nowak, wtedy młody jeszcze adwokat, bo to było trzydzieści lat temu.

Ale najgłówniejszym motorem, który pchał całą sprawę, był pan Stanisław Paszur, który był na Syberii do pięćdziesiątego dziewiątego roku. Ojciec jego z armią Andersa przeszedł cały szlak bojowy II Korpusu i wylądował w końcu tu, w Stanach Zjednoczonych. Potem ściągnął syna. I Stasiu Paszur chodził od kościoła do kościoła i zbierał pieniądze. Organizacje polonijne wtedy nas nie popierały. Współpracowały z PRL-em. Komitet zwrócił się do mnie. Miejsce już mieli. Wykonałem makietę pomnika, którą przedstawili władzom miasta New Jersey City. Burmistrzem był wspaniały facet włoskiego pochodzenia, nazwiskiem Cucci. On właśnie nam to miejsce dał. W momencie, gdy dostaliśmy miejsce, zbiórka szła jeszcze bardzo powoli. Ale z miejsca zrobiliśmy fundament. W momencie, gdy ludzie zorientowali się, że fundament został zrobiony i poświęcony, wówczas zaczęli naprawdę nam bardzo pomagać. W ciągu sześciu lat pomnik stanął. Był realizowany etapami. W dziewięćdziesiątym pierwszym roku został odsłonięty – ta główna kompozycja oficera przebitego bagnetem. Wcześniej – w dziewięćdziesiątym roku – został odsłonięty cokół z urną. W 1992 roku umieściliśmy na cokole płaskorzeźbę „Syberia”, przedstawiającą matkę z dziećmi idącą na Sybir. Potem, po ataku na World Trade Center, powstała płaskorzeźba Madonny. Madonny Nowego Jorku, która trzyma wieżowce w płomieniach. O tyle to ciekawe, że na tej płaskorzeźbie znajduje się wizerunek właśnie Pomnika Katyńskiego i horyzont z Manhattanem. Tak więc, gdy patrzy się w przestrzeń – na Manhattan – ma się przed sobą właśnie wizerunek przedstawiony na mojej płaskorzeźbie. To właśnie idealnie pokazuje, gdzie stały te dwa najwyższe budynki World Trade Center.

Kompozycja, ten pomnik, została zaprojektowana specjalnie na to miejsce. Najpierw dostaliśmy miejsce i wówczas zrobiłem pierwszą makietę. Początkowo chciałem zrobić olbrzymi krzyż na trzydzieści metrów z czarnego granitu, ale przestraszono się tego. Wówczas skoncentrowałem się na kompozycji tego oficera polskiego, no i na płaskorzeźbie „Syberia”.

Twórca Pomnika Katyńskiego Andrzej Pityński obok swojego dzieła. Fot. ze zbiorów A. Pityńskiego

Teraz mamy inny problem. Trzydzieści lat minęło, zmieniły się władze New Jersey City, sprawa jest w sądzie. Tak to teraz wygląda.

Wróćmy jeszcze do koncepcji. Jak powstała koncepcja oficera przebitego bagnetem?

Pomysł powstał, gdy zawiązał się komitet. Jak mówiłem, na czele stanął mecenas Nowak. Jego zastępcą został pan Płoński, amerykański weteran, i jeszcze kilkanaście osób – pan Rutkowski, skarbnik, bohater spod Monte Cassino i jego żona, która dała 30 tysięcy dolarów, swoje oszczędności, na obłożenie pomnika granitowymi schodami; ksiądz Zubik, pan Morawski. Gdy zwrócili się do mnie, z miejsca wykonałem trójwymiarową makietę pomnika i odlałem ją w brązie. To był żołnierz, młody oficer polski, zakneblowany, związany, przebity od tyłu sowieckim bagnetem. Ta postać pokazuje prawdę historyczną. Bo oficerowie polscy byli mordowani strzałem w tył głowy, ale potem dobijani sowieckim bagnetem. W książce gen. Władysława Andersa Bez ostatniego rozdziału jest dokładnie opisane, jak byli mordowali, jak kneblowani.

Dla mnie kompozycja jest bardzo czysta. Niektórzy mówią, że makabryczna. Makabryczna była zbrodnia katyńska, a pomnik jest czysty – w kompozycji, w proporcjach. To jest symbol paktu Ribbentrop–Mołotow, podania sobie łap dwóch zbrodniarzy, Hitlera i Stalina, żeby zniszczyć naród polski.

Druga wojna światowa w historii naszego narodu jest najbardziej tragiczna, bo mordowali nas wszyscy. Mordowali nas od wschodu do zachodu, od południa do północy. Niemcy, Gestapo, Rosjanie, Armia Czerwona, NKWD w gułagach. Nawet Litwini nas mordowali w Ponarach, nawet nasi południowi Słowacy się dołożyli. Potem przyszedł nowy okupant, przyszła żydokomuna – UB. Przecież Stalin tylko im wierzył. Nawet polskim komunistom nie wierzył.

Berman, Światło. To była maszyna zbrodni. Oni byli jeszcze gorsi od Niemców. No i rzeź wołyńska. Ukraińcy także się dołożyli. Byłeś Polakiem, to byłeś skazany na śmierć. Tylko dlatego, że byłeś Polakiem i że byłeś katolikiem. Zdradzili nas w Jałcie, zamordowali Sikorskiego. I historia się powtarza. Teraz Smoleńsk…

To jest nie do wiary. Ten biedny naród! Ci ludzie, którzy przeszli przez piekło. Wszyscy nas mordowali. I dzisiaj: ci politycy z PO to są przecież zdrajcy. Jak to może być, że oni jeszcze w ogóle chodzą po tej świętej polskiej ziemi?! To jest niesamowite. I ta „Gazeta Wyborcza”, która zawsze mnie szarpie. Zawsze mnie atakuje również „Polityka”. To jest rak na sercu narodu polskiego. No ile można, ile można? I teraz, tutaj, w Nowym Jorku.

Poznaliśmy się w dziewięćdziesiątym pierwszym roku. Potem woziłeś mnie po Ameryce i widziałem Twoje pomniki. Ale jeszcze poproszę o szczegóły techniczne Pomnika Katyńskiego. Jakie są jego wymiary i ciężar? Był zrobiony w Johnson Institute?

Tak, w Johnson Institute. To jest czternaście metrów. Sama postać żołnierza waży siedem ton. Tam są jeszcze te wszystkie płaskorzeźby, a cokół ma cztery metry. To jest lity granit, olbrzymi ciężar. Stoi na fundamencie w kształcie stopni, schodów. Nasuwa się skojarzenie. Bo teraz w Warszawie odsłonili… schody jako Pomnik Smoleński. To jest przecież tragedia.

No właśnie, ludzie krytykują. Możemy to zmienić, uzupełnić. Ale przypomnijmy pomniki profesora Andrzeja Pityńskiego.

Jest ich trochę: w Bostonie „Partyzanci”, olbrzymi pomnik; w Baltimore, amerykańskiej Częstochowie – ksiądz Popiełuszko. Są następne kompozycje monumentalne – „Światowit” na czterdzieści metrów, w brązie odlany na wosk tracony. To jest jedyny taki, najwyższy pomnik odlany na wosk tracony, został odlany w Tajlandii. Są „Partyzanci” numer dwa, „Patriota” w Stalowej Woli, „Armia Błękitna” w Warszawie. Wiele popiersi; jest generał Anders w amerykańskiej Częstochowie, drugi jest pod Monte Cassino. A trzecia rzeźba znajduje się w Muzeum Wojska Polskiego. Dwa pomniki papieża, jeden w Ulanowie na środku rynku. To był pierwszy pomnik w Polsce; zrobiłem go nielegalnie. Kolejny jest w New York City, w samym Nowym Jorku. Jest pomnik Wołyniaka, który podarowałem do Kuryłówki koło Leżajska, no i są monumentalne płaskorzeźby. W Ulanowie jest „Tarcza Honoru”. W Tarnobrzegu – pomnik Tarnowskiego. Jest tego trochę… Madame Curie znajduje się w Bayonne. Realizuję różne zamówienia, jestem bardzo zajęty.

Jeszcze tylko wspomnę „Tarczę Honoru” w Ulanowie w Urzędzie Miasta. Powstała w związku z zamordowaniem 2500 Żydów w Ulanowie we wrześniu 1939 roku. Bo rodzina Pityńskich pochodzi z Ulanowa. To wspaniałe miasteczko w widłach rzek, które słynie z flisaków. „Partyzanci” w Bostonie to na pamiątkę ojca? Też partyzanta z II wojny światowej, aresztowanego za Solidarność jeszcze po 13 grudnia 1981 roku, mimo że miał wówczas ponad 80 lat.

Tak, mój ojciec i moja mama, i mojej matki brat – byli najpierw w AK, potem w NZW – Narodowym Związku Wojskowym. Ojciec się ujawnił w czterdziestym siódmym roku. Mama się nigdy nie ujawniła. A matki brat, Michał Krupa, to już legenda, ukrywał się do pięćdziesiątego dziewiątego roku. W Kulnie go dopadli. Ja miałem też przejścia, najgorszy był czas stalinowski. Szaleli wtedy. Szukali chłopaków, którzy byli w lesie, tych żołnierzy wyklętych, i to się odbiło również na mnie. Rewizje, podsłuchy. W szkole także miałem problemy jako „dziecko bandytów”. Po ogólniaku chciałem iść do marynarki wojennej, oczywiście mnie nie przyjęli. Znowu te papiery po rodzicach. Potem zrobili prowokację, sądzili mnie na środku rynku z ojcem. Wkroczyłem do akcji, kilku ormowców pobiłem. To był pierwszy sąd pokazowy w Ulanowie. Zgonili wszystkich. Bandyci siedzieli za stołem, za czerwoną szmatą, a mnie przyprowadzili, jak bandytę, pod strażą milicjanta z psem i pepeszą. Taki właśnie był czas. Potem już wiedziałem, że moje miejsce nie jest w Polsce, musiałem stamtąd jakoś uciekać. Uciekłem do Krakowa, stracili kontakt ze mną, to całe UB. Potem dostałem się na Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie. Połapali się dopiero na trzecim roku, wtedy dopiero UB do mnie przyszło. Ale uciekłem, a oni zgubili ślad po mnie.

Trzynastego grudnia aresztowanie ojca.

Tak, no tak. Przyjechali, zabrali. Mieli go cały czas na celowniku. Bo to prawda, że bali się go. Pewnego razu pod kościołem komentowali stan wojenny, a ojciec powiedział, że jak coś się ruszy, to pół Ulanowa uzbroi. Przyjechali, zabrali i posadzili go. Ja wtedy pracowałem nad pomnikiem Żołnierzy Wyklętych, no i zrobiłem „Partyzantów”. Był konkurs w Johnson Atelier. Chcieli coś postawić przed budynkiem. Ja w tym konkursie właściwie nie brałem udziału, ale zacząłem tam pracować. To był siedemdziesiąty dziewiąty rok. Miałem tę kompozycję i jurorzy „nadziali” się na lance tych moich partyzantów. To była makieta. Bardzo im się to spodobało. Zlecili mi, żebym robił pomnik, choć nie wiedzieli, co to są partyzanci, jeźdźcy. Wydawali się abstrakcyjni, taka rzeźba formistyczna, ekspresyjna.

W pewnym momencie miałem dylemat, co robić. Czy iść tylko na kompozycję i zrobić jakąś tam ozdobną rzeźbę, czy zrobić właśnie partyzantów. I zrobiłem partyzantów. Chłopaków sponiewieranych, na koniach, jak duchy błądzące po lasach, takich desperatów. Wtedy zorientowali się, że to jest coś głębszego, że jest podtekst.

Trzeba było wybrać spośród trzech miast. Było Chicago, był właśnie Boston i Nowy Jork. Boston był najlepszym miejscem. Tam w historycznym miejscu padły pierwsze strzały do Anglików i zaczęła się zawierucha, rewolucja. No i tam umieścili pomnik na trzy miesiące, a stoi do dzisiaj. Tylko że zmieniają mi miejsce tego pomnika od czasu do czasu.

Bo jak przyjdzie nowy burmistrz i ma swoich ludzi, to najczęściej ci z lewicy laickiej jeżą się na mnie. Uważają, i słusznie, że pokazuję zbrodnie komunistyczne, trockistowskie i marksistowskie na narodzie polskim.

Tego się boją. Najlepszy dowód jest teraz z Pomnikiem Katyńskim. Pomnik stał trzydzieści lat, ludzie przychodzili, czcili różne rocznice. Było spokojnie. W pewnym momencie burmistrz Jersey City dogadał się z jakimś deweloperem. W grę wchodzi duża suma pieniędzy. No i pomnik im zawadza. Bo chcieliby zrobić lunapark, wesołe miasteczko. Różne bzdury opowiadają, a przecież ten pomnik wpisuje się w pomniki właśnie Holocaustu, których jest tysiące.

No właśnie, teraz przejdźmy do ostatniej monumentalnej rzeźby, która jest ciągle w magazynach odlewów.

Mam problem z Pomnikiem Wołyńskim – to jest bardzo ważna i aktualna sprawa. Został zrobiony w Gliwicach. Jest gotowy. Miał stanąć w Jeleniej Górze, potem miał być u ojca Rydzyka. Co się z nim dzieje? Gdzie w końcu stanie ten ważny pomnik?

Historia tego pomnika jest podobna do historii pomnika w Katyniu. Dziesiątki lat ukrywano tę zbrodnię. Nie wolno było o niej mówić „wołyńska”.

Ci politycy, z którymi się spotkałem, to są tchórze. To ludzie, którzy się boją własnego cienia. Bo jak to? Jesteśmy niby w nowej Polsce. Ale mimo wszystko tego pomnika nie można jeszcze postawić?

Pierwszą moją ideą było postawić pomnik o zbrodni wołyńskiej w Rzeszowie. Bo to stolica Podkarpacia. Kiedyś to było województwo lwowskie. I tam ten pomnik powinien być. Ale mają tam burmistrza, jakiego mają… czerwonego. No i bruździ; jak może, tak przeszkadza. Byłem u niego kilka lat temu. Ale on ma co innego w głowie. Chce, żeby mu robić jakieś wesołe pomniki. Pomniki Mickey Mouse.

Naprawdę?

Żeby ludzie się cieszyli. A przecież to, co się wyprawiało na Wołyniu, to była największa zbrodnia, tragedia, mordowali dzieci… Oni mordowali, torturowali. Jak można do tego dopuścić, ażeby nie wolno było o tym mówić? To wstyd! Dla tych polityków ja mam pogardę.

Była szansa postawić ten pomnik w Stalowej Woli, gdzie prezydentem jest Nadbereżny. Ale on się także przestraszył. Potem była Jelenia Góra. Skontaktowali się ze mną ludzie z Jeleniej i dalej próbują walczyć o pomnik. Mają już wybrane miejsce. Pewna starsza pani dała miejsce pod ten pomnik tuż przy wjeździe do miasta. Ale burmistrz i jego żona-pseudoartystka blokują. Mogliby przynajmniej nie przeszkadzać, a oni blokują.

dziemy jeszcze do tego wracać i pilotować tę sprawę.

Dobrze, ale czekaj jeszcze. Była szansa postawić pomnik u ojca Rydzyka. To wspaniały dyrektor, wspaniały Polak, wspaniały ksiądz, który ma swoją wizję. To jest jedyny facet, z którym można było coś zrobić i robiliśmy. I co się okazało? Okazało się, że i on jest zablokowany. Był przedtem w Toruniu bardzo dobry biskup. Ale teraz dali młodego biskupa – ma jakieś czterdzieści lat – który może się nie orientuje. No, nie zgadza się. Biskupi ukraińscy, którzy mają na niego wpływ, zrobili kampanię i zablokowali ojca Rydzyka. A pomnik powinien właśnie tam stać, bo wybrane zostało piękne miejsce.

Miał stanąć w parku pamiątek patriotycznych.

Ale co z tego, jak hierarchia biskupia się w to wmieszała. Mnie ręce opadają. Jestem katolikiem, jestem chrześcijaninem… ale tu w grę wchodzi polityka przeciwko narodowi polskiemu. Przecież oni sami sobie gardła podrzynają, to jest nie do opisania. Ja nawet nie chcę o tym myśleć. W końcu dojdzie do tego, że zabiorę ten pomnik do Ameryki i koniec. I będzie śmiech na cały świat.

Wywiad Stefana Truszczyńskiego z twórcą Pomnika Katyńskiego w New Jersey, prof. Andrzejem Pityńskim, pt. „Lewica laicka jeży się na mnie”, znajduje się na s. 7 lipcowego „Kuriera WNET” nr 49/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Wywiad Stefana Truszczyńskiego z twórcą Pomnika Katyńskiego w Jersey City, prof. Andrzejem Pityńskim, pt. „Lewica laicka jeży się na mnie”, na s. 7 lipcowego „Kuriera WNET” nr 49/2018, wnet.webbook.pl

Komentarze