Manipulacja polityczna. W koloryzowaniu nie przekraczać granic prawdopodobieństwa/ Rafał Brzeski, „Kurier WNET” 51/2018

Nawet w najbardziej sekretnej grze politycznej obowiązują pewne reguły. Ich znajomość pozwala ustrzec się przed dezinformacją i zorientować się, kiedy politycy starają się zwieść odbiorców.

Rafał Brzeski

Manipulacja polityczna – kłamstwo

Każda gra sił politycznych ma swoje sekrety, ale w politycznej grze manipulacyjnej zachowanie tajemnicy ma decydujące znaczenie, gdyż zdemaskowanie może skompromitować polityków i ośrodki, które reprezentują. Dlatego trudno jest przewidzieć kolejne posunięcia politycznych aktorów dopuszczających się manipulacji. Nawet jednak w najbardziej sekretnej grze politycznej obowiązują pewne reguły. Ich znajomość pozwala ustrzec się przed dezinformacją i zorientować się, kiedy politycy starają się zwieść słuchaczy.

Głównym zadaniem manipulacji jest wprowadzić odbiorców w błąd i niejako wymusić na nich reakcje korzystne dla manipulującego. Politycy najczęściej posługują się w tym celu kłamstwem, półprawdami oraz ograniczaniem dostępu do informacji prawdziwych, chociaż już irlandzki satyryk i pamflecista Jonathan Swift ostrzegał w eseju z 1712 roku Sztuka politycznego kłamstwa, aby w koloryzowaniu „nie przekraczać granic prawdopodobieństwa”, gdyż może się to zemścić. Prawie trzy wieki później amerykańska politolog Hannah Arendt odnotowała, że „kłamstwa często skuteczniej przemawiają do odbiorców niż prawda, gdyż ich autor wie, co odbiorcy pragną usłyszeć. Może więc odpowiednio przygotować informację do publicznego odbioru i uczynić ją wiarygodną.

Natomiast prawda ma wadę, gdyż staje przed nami jako coś nieoczekiwanego, do czego nie jesteśmy przygotowani”.

Taktyka odwoływania się do przekazów zmanipulowanych, dezinformacji i bezczelnych kłamstw ma wielowiekową tradycję. Celował w niej Niccolo Machiavelli, florencki prawnik, dyplomata i pisarz, który polityczne kłamstwa, przewrotność i cynizm wprowadził jako regułę do relacji międzypaństwowych, co nazwano machiawelizmem. Celem jego naśladowców jest – drogą szerzenia kłamstw i półprawd – zniechęcić odbiorców do poszukiwania informacji prawdziwej. Istnieje bowiem określona pieniędzmi, czasem, trudem lub ryzykiem cena informacji prawdziwej, która może być po prostu zbyt wysoka w stosunku do korzyści płynących z jej posiadania.

Osoby odwołujące się do informacyjnych manipulacji balansują między podwyższaniem ceny informacji prawdziwej a ryzykiem zdemaskowania kłamstwa, co może spowodować określone straty polityczne. Sztuka manipulowania nie jest więc prosta i łatwa. Autor dezinformacji musi tak wprowadzać w błąd, aby nie wzbudzać podejrzeń, a jednocześnie tak zabezpieczać sobie „tyły”, aby w przypadku zdemaskowania manipulacji nie stracić wiarygodności lub przynajmniej ograniczyć polityczne straty do minimum.

W analizach dezinformacji wyróżnia się cztery podstawowe metody manipulowania informacją. Najpopularniejsze jest kłamstwo, czyli świadome podawanie informacji nieprawdziwych. Metoda ta polega na wprowadzaniu odbiorców w błąd poprzez zastępowanie informacji prawdziwych fałszywkami lub na „rozpuszczaniu” informacji prawdziwych w morzu fałszu. Jest to metoda najstarsza, ale tylko pozornie najprostsza, bowiem cierpliwość odbiorców ma swoje granice i chociaż – głównie z lenistwa – są oni w stanie przyjąć do wiadomości drobne kłamstewka, to jednak, gdy cena zdobycia informacji prawdziwych stanie się niższa od spodziewanych profitów, gotowi są zainwestować w dotarcie do prawdy. Wówczas zdemaskowanie fałszu, zwłaszcza przez zorganizowane grupy odbiorców, może przynieść bardzo poważne straty polityczne.

Pomimo takiego zagrożenia politycy – jak wskazuje historia – bardzo często uciekają się do kłamstwa, albowiem znają czynniki „łagodzące” ewentualną demaskację. Najistotniejszym jest czas. Nawet w dobie internetu odbiorcy informacji fałszywych muszą stracić sporo czasu na wyszukanie prawdziwych i tym samym zamienić wrażenie, że są oszukiwani, na pewność. Czas jest też potrzebny na publiczne ujawnienie kłamstwa w sposób umożliwiający dotarcie do szerokiego kręgu odbiorców. W krańcowych przypadkach mogą minąć lata i polityk, który uciekł się do kłamstwa, może już nie zajmować odpowiedzialnego stanowiska w życiu publicznym.

Kłamstwo może też stracić z biegiem czasu polityczną wartość. Ponadto kłamca może również odwołać się do argumentu, że był to „grzech młodości” albo „minionego okresu”, ale teraz zweryfikował przeszłość i jest „całkiem innym człowiekiem”.

Innym czynnikiem neutralizującym skutki wykrycia kłamstwa jest „odpowiedzialność zbiorowa”. Planując kłamstwo, można zadbać zawczasu o podzielenie się nim z grupą stronników, na przykład sporządzając raport komisji. Wówczas ewentualna odpowiedzialność po wykryciu kłamstwa spada na całą grupę, rozkłada się na wiele osób i w rezultacie na jednostkę przypada „ilość” warta najwyżej ogólnego stwierdzenia, że „politycy są nieuczciwi”.

Poważne ryzyko polityczne przy posługiwaniu się kłamstwem istnieje dopiero w sytuacji, kiedy odbiorcy zorganizowali się już w sprawne grupy zdolne ograniczyć do minimum „łagodzący” czynnik czasu oraz dysponujące środkami umożliwiającymi koncentrację działań demaskujących na wybranym kłamcy lub na grupie dezinformatorów. Dla demaskatorów zorganizowanych w grupy „kontrwywiadu obywatelskiego” internet i media społecznościowe są bezcennymi narzędziami i przysłowiowym „biczem bożym” na kłamców.

Mniej ryzykowną metodą niż kłamstwo jest ograniczanie dostępu do informacji. W przypadku zdemaskowania nie kompromituje bowiem w tak wielkim stopniu jak kłamstwo. W czasach PRL władze nawet nie maskowały ograniczania dostępu, utrzymując cenzurę prewencyjną prowadzoną przez Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Obecnie chętni do ograniczania dostępu mają więcej trudności, przede wszystkim z uwagi na gigantyczny magazyn informacji w postaci internetu. W zasadzie można im tylko zarzucić głoszenie półprawdy, ale z takiego zarzutu jest stosunkowo łatwo się oczyścić lub ograniczyć negatywne skutki w postaci potencjalnej utraty wiarygodności.

Metoda ograniczania dostępu ma istotną zaletę, bowiem umożliwia politykom manipulowanie informacją dla zwiększania własnych wpływów lub umacniania swej pozycji poprzez uchylanie rąbka tajemnicy w odpowiednim zakresie i odpowiednim osobom. Nadużywanie takiej metody manipulacji grozi jednak poważnymi zaburzeniami obiegu danych potrzebnych w procesach podejmowania decyzji. Posiadanie istotnych informacji, które dają możliwość wywierania wpływu, skłania bowiem dysponenta do traktowania ich jak osobistej własności, którą można wykorzystać do zyskania jeszcze większego znaczenia.

Dla grup sprawujących władzę nadmierne stosowanie metody ograniczania informacji wiąże się ze znacznym ryzykiem politycznym. Wprowadzanie ograniczeń wymaga bowiem zabiegów formalnych, np. uchwalania ustaw, nadawania klauzul tajności, tworzenia aparatu kontroli, itp.

Procesy takie z jednej strony narażają rządzących na wiarygodne ataki opozycji, a z drugiej prowadzą do pełzającego limitowania jawności w życiu publicznym, co może doprowadzić do polityki zwykłego kłamstwa z wszystkimi jej konsekwencjami.

Niejako przeciwieństwem metody ograniczania jest „informacyjne łapownictwo”, czyli udostępnianie informacji wyselekcjonowanym odbiorcom w zamian za polityczne profity. Na krótką metę wariant taki może być korzystny, gdyż korumpuje informacyjnie „wtajemniczonych” i powoduje rozbicie społeczności na „elitę wtajemniczonych” oraz szeroki (a podejrzliwy) krąg dezinformowanych. Na dłuższą metę „informacyjne łapownictwo” staje się nieopłacalne, gdyż stopniowo uzależnia dysponenta informacji od grupy ludzi, z którą „podzielił się”, co w krańcowych przypadkach może prowadzić do politycznego szantażu z ich strony.

Odwrotnością ograniczania informacji jest propaganda. W pierwszej metodzie utajnia się bądź limituje informacje niekorzystne. W drugiej – promuje się rozpowszechnianie informacji politycznie korzystnych. W dalszym ciągu jednak nie podaje się pełni informacji prawdziwych, co zmusza manipulujących propagandzistów do giętkości w formułowaniu komunikatów, haseł, prezentacji wizualnych itp. W dobie internetu, mediów społecznościowych i powszechności kamer w telefonach wszelkie propagandowe kiksy mszczą się szybko i okrutnie. Skuteczna propaganda wymaga więc pewnego stopnia tajności, a tym samym wraca ryzyko stopniowej degeneracji tej metody do ograniczania informacji i dalej do kłamstwa. Pozornie najwygodniejszą metodą jest przeładowanie informacyjne, które obserwujemy na co dzień w internecie.

Kiedyś posługiwano się cenzurą, ograniczając dostęp do informacji, obecnie podaje się tak gigantyczne ilości informacji, że odbiorcy, a nawet ich grupy, nie są w stanie ich odebrać i przetworzyć w łatwy do zrozumienia obraz.

W sytuacji, kiedy informacja goni informację, mnoży się liczba możliwych rozwiązań, a to wywołuje chaos, w którym manipulującemu stosunkowo łatwo jest jest podsunąć odbiorcom korzystną dla siebie interpretację. Tak jak kiedyś limitowano informację prawdziwą, tak obecnie limituje się lub wręcz fałszuje interpretację informacji prawdziwych i tworzy dalekie od faktów narracje. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że – przynajmniej na pewien czas – interpretacje te i narracje zostaną zaakceptowane przez odbiorców, z uwagi na wspomnianą wyżej cenę prawdy. Kiedyś była to tylko cena dotarcia do informacji prawdziwych, obecnie jest ona pomnożona przez konieczność dokonania analizy dostępnych informacji i opracowania wiarygodnej, a nie zafałszowanej interpretacji.

Stosując metodę informacyjnego przeładowania, manipulujący unika zarzutu dezinformacji, ukrywania, a nawet ograniczania dostępu do informacji. Jednocześnie minimalizuje polityczne konsekwencje w przypadku ujawnienia faktu podsunięcia spreparowanej interpretacji. Autora fałszywki demaskatorzy mogą najwyżej oskarżyć o niekompetencję, ale nie o kłamstwo. W przypadku ataków łatwo go wybielać, tłumacząc, że przecież chciał dobrze wedle swojej wiedzy, ale mu nie wyszło. Odwołując się do fałszywej interpretacji istotnych faktów, manipulujący może też uciec się do przerzucenia odpowiedzialności na komisje i podkomisje złożone z bardziej lub mniej anonimowych ekspertów, doradców, utytułowanych znawców przedmiotu itp.

Jednak nawet ta pozornie bezpieczna metoda ma groźne cechy. Przy powszechnej dostępności informacji, każda zdeterminowana grupa może zaprezentować i przeprowadzić program dochodzenia do prawdy, który zostanie przyjęty przez odbiorców jako rzetelny, a jego ustalenia za wiarygodne. Skompromitowanie interpretacji manipulującego może doprowadzić do bardzo poważnych konsekwencji politycznych, zwłaszcza jeśli manipulujący nie przygotował awaryjnej interpretacji „B”. Jednak nawet ona może tylko odwlec katastrofę, bowiem z konieczności musi być oparta na fałszywych informacjach.

Potencjalnie potężnym zagrożeniem manipulującego jest również konieczność stworzenia prawdziwej interpretacji faktów na własny użytek. Zwiększa to cenę manipulacji, a jednocześnie grozi przenikaniem zawartości interpretacji prawdziwej do interpretacji podawanych odbiorcom, co grozi przypadkową kompromitacją.

Możliwy jest również przeciek „interpretacji wewnętrznej” do przestrzeni publicznej, powodując polityczną katastrofę. Dualizm interpretacyjny może też doprowadzić do przesączania się elementów podawanej odbiorcom narracji fałszywej do sporządzanej na użytek wewnętrzny interpretacji prawdziwej, aż do stopnia uwierzenia we własne kłamstwa, co prowadzi do politycznie druzgocącego odcięcia się od realiów.

Nie z niczego zrodziła się konstatacja, iż komunizm zawalił się, ponieważ partia najpierw rozdawała naukowcom tytuły profesorskie w zamian za lojalność, a potem uwierzyła w ich ekspertyzy.

Artykuł Rafała Brzeskiego pt. „Manipulacja polityczna – kłamstwo” znajduje się na s. 9 wrześniowego „Kuriera WNET” nr 51/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Rafała Brzeskiego pt. „Manipulacja polityczna – kłamstwo” na stronie 9 wrześniowego „Kuriera WNET”, nr 51/2018, wnet.webbook.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze