Luiz Inácio Lula da Silva, człowiek-legenda nazywany brazylijskim Nelsonem Mandelą – wpadł we własne sidła

Przez ostatnie trzy lata Brazylia żyła śledztwem „Operacja Myjnia Samochodowa”, podczas której ujawniono ponad tysiąc aktów korupcji z udziałem setek polityków i przedstawicieli ogromnych koncernów.

Joanna Kowalkowska

Jednym z głównych bohaterów afery stał się były prezydent Luiz Inácio Lula da Silva, brazylijski człowiek-legenda, okrzyknięty południowoamerykańskim Nelsonem Mandelą czy drugim Martinem Lutherem Kingiem.

Oskarżenia o korupcję i pranie brudnych pieniędzy skierowane pod adresem socjaldemokraty, który w latach 2003–2011 stał na czele państwa i deklarował walkę o transparentność i prawa najuboższych, zelektryzowały opinię publiczną.

Pod koniec ubiegłego miesiąca Sąd Federalny w Pôrto Alegre uchylił wyrok pierwszej instancji z lipca ub.r. w wysokości 9,5 roku pozbawienia wolności i, wbrew oczekiwaniom adwokatów Luli, orzekł karę 12 lat i 1 miesiąca więzienia. W efekcie prawomocny wyrok sądu drugiej instancji postawił pod znakiem zapytania możliwość ubiegania się o trzecią kadencję 72-letniego Luli, który, pomimo opinii wymiaru sprawiedliwości, wciąż pozostaje faworytem w październikowych wyborach prezydenckich. (…)

Na przestrzeni ostatnich miesięcy w Brazylii regularnie organizowano manifestacje w obronie byłego prezydenta, który miał być jednym z głównych kandydatów w walce o trzecią kadencję w październikowych wyborach prezydenckich. Zwolennicy socjaldemokraty nie mają zatem wątpliwości, że czas procesu nie jest przypadkowy i ma na celu wyeliminowanie popularnego pretendenta. – Widzę, że zrobią wszystko, abym nie został prezydentem – wielokrotnie oświadczał da Silva, zapewniając, że jest ofiarą politycznej nagonki.

Brazylijczycy komentują, że sędziowie orzekający w sprawie są stronniczy, a szczególnie często wymieniają nazwisko Sérgio Moro, który zasłynął podczas głośnego śledztwa „Operacja Myjnia Samochodowa” rozpoczętego w marcu 2014 r. przez oddział brazylijskiej Policji Federalnej w Kurytybie. Po trzech latach od wszczęcia operacji wciąż toczą się 1434 śledztwa, a spośród 259 osób, którym postawiono zarzuty m.in. korupcji, przestępstw przeciwko międzynarodowym systemom finansowym, przemytu narkotyków, udziału w organizacji przestępczej czy prania brudnych pieniędzy, wyrok więzienia usłyszały już 24 osoby. (…)

Zwolennicy wyroku wymieniają natomiast liczne nieprawidłowości, w jakich miał brać udział były prezydent po ustąpieniu ze stanowiska i związaniu się ze światem brazylijskiego biznesu. Lula miał przyjąć łapówki opiewające na kwotę 1,2 mln dolarów w zamian za promowanie konkretnych przedsiębiorców. Jedną z nich miała być 3-piętrowa willa w luksusowej dzielnicy São Paulo, a kolejną był remont domów należących do Luli lub członków jego rodziny, które przeprowadziły m.in. brazylijski konglomerat budowlany OAS oraz Oderbrecht. Lula stanowczo zaprzecza, jakoby posiadłości należały do niego. – Skoro już skazali mnie za te apartamenty, to niech przynajmniej dadzą mi do nich prawa własności – wezwał socjaldemokrata. (…)

Lula nie składa jednak broni i zapowiada, że będzie odwoływał się do Najwyższego Trybunału Sprawiedliwości w związku z niesprawiedliwym w jego opinii wyrokiem i oskarżenia nie przeszkodzą mu w walce o trzecią kadencję prezydenta. – Im bardziej mnie prześladują, tym więcej ludzi dowiaduje się o sprawie. Bez wątpienia wygram wybory w pierwszej rundzie – oświadczył. (…)

Sondaż przeprowadzony przez Instytut Datafolha wskazuje, że 7 miesięcy przed głosowaniem polityk może liczyć na 34% poparcia w pierwszej rundzie głosowania. Na drugim miejscu, z o połowę niższym wynikiem, znalazł się Jair Bolsonaro z Partii Socjalchadeckiej (PSC), a trzecią pozycję zajęła Marina Silva z ramienia centro-lewicowej partii REDE.

Lula cieszy się również bezwzględnym wsparciem kolegów z partii, którzy jednogłośnie poparli jego wstępną kandydaturę w październikowych wyborach prezydenckich. (…)

Paradoksalnie główną przeszkodą da Silvy w walce o prezydenturę stał się dokument „Ficha limpa” („Czysta karta”), przyjęty przez samego Lulę w 2010 r. jako ustawa uzupełniająca do Ustawy o wymogach wyborczych, która miała zapewnić transparentność kandydatów biorących udział w głosowaniu. Zgodnie z treścią aktu na listach wyborczych nie ma miejsca dla osób, które zostały skazane na karę pozbawienia wolności wyrokiem sądu drugiej instancji, czyli kandydatów w dokładnie takiej sytuacji, jak socjaldemokrata.

O da Silvie zrobiło się głośno, kiedy w latach 70. ubiegłego stulecia, panowania reżimu wojskowego, zaangażował się w działalność związków zawodowych, a w 1980 roku stanął na czele strajku generalnego związku zawodowego metalowców. Dwa lata później zaczął oficjalnie używać przydomku „Lula” i był jedną z głównych postaci lewicowego skrzydła Partii Pracujących. Przez kolejne lata uczestniczył w serii kampanii społecznych, które przyczyniły się do zmiany konstytucji i ostatecznego ustąpienia władz wojskowych. Kiedy w wyborach prezydenckich w 2002 r. z wynikiem 61% przejął urząd prezydenta na dwie kadencje, rozpoczął proces wdrażania reform, które miały na celu zniwelowanie nierówności społecznych.

W 2011 r. stworzono Instytut Luli, który zajmuje się pogłębianiem stosunków pomiędzy Brazylią oraz resztą Ameryki Południowej oraz Afryką. Honorowym prezydentem organizacji został wówczas były prezydent, który wciąż udzielał się społecznie. W maju ub. r. sędziowie zawiesili działanie Instytutu ze względu na powiązania organizacji z nielegalną działalnością.

Śledczy uznali wówczas za podejrzane, że w latach 2013–2014 na konto instytutu trafiły dotacje od dwóch jednostek non-profit, w wysokości 1,5 mln reali brazylijskich (ok. 1,5 mln złotych). Ponadto Lula miał przyjmować od Instytutu wynagrodzenie za prowadzenie wykładów na zlecenie instytucji.

Cały artykuł Joanny Kowalkowskiej pt. „Brazylijski Mandela wpadł we własne sidła” znajduje się na s. 12 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Komentarze