Czy kłopot z nadmiarem reklam w telewizji da się postawić z głowy na nogi? Smog medialny wciska się wszystkimi szparami

Cała zbiorowość solidarnie ponosi emocjonalne koszty medialnego „naporu reklamowego” i traci czas na osamotnioną walkę za pomocą pilota o spokój, by nie dopuścić do naruszania miru domowego.

Ryszard Okoń

Niejasne zapisy ustawy o radiofonii i telewizji stwarzają nadawcom programów okazję do zwiększania zysku z eksploatacji audytorium poprzez nadawanie handlowego namawiania dłużej niż 12 minut w godzinie – a tyle maksymalnie było onegdaj dopuszczalną praktyką. Co zrobić z dzisiejszymi dłuższymi, bo nawet 16-minutowymi przerwami w godzinie zegarowej, przeznaczanymi na kupieckie przechwałki?

Z jednej strony cała zbiorowość solidarnie ponosi emocjonalne koszty medialnego „naporu reklamowego” i traci czas na osamotnioną walkę za pomocą pilota o spokój, by nie dopuścić do naruszania miru domowego. Z drugiej strony rządzi w Polsce mentalność, że jak coś należy do wszystkich, to jest traktowane jak niczyje. Wspólna strata też jest niczyja, więc nie ma komu upomnieć się o jej kompensowanie. Od lat nic nie daje się zrobić z kulawymi przepisami ustawy o radiofonii i telewizji. (…)

Przy niskiej zdolności obrony interesów wspólnych przepisy regulacyjne niedostosowane do rzeczywistości są szczególnie nieskuteczne, za co w przypadku reklam płacą wszyscy użytkownicy mediów. To są też skutki panowania kultury wojennej, stosowania siłowych rozwiązań wspieranych wynikami sondaży oraz braku poszanowania odmiennych, intelektualnie i etycznie uzasadnionych racji, które tym sposobem są wypierane z przestrzeni publicznej przez pozbawioną rozumowych cech tzw. opinię mas. (…)

Ilość reklamy w mediach elektronicznych nie może wywoływać u widzów reklamowego kaca, bo z punktu widzenia jakości życia każdego telewidza, czyli prawie NAS WSZYSTKICH, jest to po prostu niepożądane, a wielu widzów na stałe odstręcza od korzystania z telewizji.

(…) Dobra reklama informuje, skuteczna reklama ma uwieść widza, łudzić, efektywnie zwodzić, jak choćby w sprawie nieustających zachęt do udziału w skompromitowanej moralnie formie budowania kapitalizmu, tj. do aktywnego wspierania przez odbiorców reklam koncentracji kapitału z wykorzystaniem lichwy, do brania pożyczek z 300% rocznymi odsetkami. Kto by tam słuchał, że już teraz 80% majątku posiada tylko 1% ludzi, co zaprzecza matematycznie udowodnionej, naturalnej proporcji podziału korzyści wg Reguły Pareto: 80% do 20%, co i tak jest ideowo o kilometry odległe od miło brzmiącej teorii posiadania takich samych brzuchów. (…)

Obecność reklam w mediach jest przez odbiorców odczuwana jako zaczepka. Po dłuższym trwaniu ekspozycji – jako przymus, jeszcze później jako opresja, a na koniec 16-minutowego bloku przekazów handlowych – jak tortura. Powtórzmy, że proceder ten obejmuje praktycznie WSZYSTKICH LUDZI najbliższej nam wspólnoty.

Cały artykuł Ryszarda Okonia pt. „Tortury reklamowe” znajduje się na s. 4 lutowego „Śląskiego Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 36 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Ryszarda Okonia pt. „Tortury reklamowe” na s. 4 lutowego „Kuriera WNET” nr 44/2018, wnet.webbook.pl

Komentarze