Kazimierz Nadobnik (1913–1981) swoją bezkompromisową postawę przypłacił aresztowaniem, brutalnym śledztwem i więzieniem

Świadomie pozostał przedstawicielem tego pokolenia, wychowanego i wykształconego w odrodzonej II Rzeczypospolitej, dla którego wolność, osobista uczciwość i odwaga nie były jedynie pustymi pojęciami.

W poprzednim numerze „Wielkopolskiego Kuriera WNET” opublikowaliśmy pierwszą część szkicu biografii Kazimierza Nadobnika, jednego z przywódców powojennego Polskiego Stronnictwa Ludowego, zasłużonego szczególnie dla Wielkopolski, po 1945 roku bliskiego współpracownika Stanisława Mikołajczyka.

Jerzy Bednarek

W lutym 1956 r. w więzieniu we Wronkach z Nadobnikiem rozmawiał funkcjonariusz Wydziału III WUdsBP w Poznaniu. Celem jego wizyty była próba przekonania więźnia do tajnej współpracy z aparatem bezpieczeństwa. Nadobnik w sposób stanowczy od razu odmówił jakichkolwiek kontaktów z komunistyczną policją polityczną, twierdząc wprost, że nie chce mieć z nimi nic wspólnego. Funkcjonariuszowi oświadczył, że w ramach PSL działał całkowicie legalnie, mówił też o represjach urzędów bezpieczeństwa i członków PPR wobec ludowców oraz o uzależnieniu prokuratury od służb bezpieczeństwa. Podkreślił, że aresztowano go i skazano całkowicie bezprawnie, w dodatku cały czas jest inwigilowany, a jego rodzina prześladowana. Oświadczył – jak relacjonował funkcjonariusz – „że gdyby się jeszcze raz znalazł na tej samej platformie politycznej jaką reprezentował w przeszłości, to po wyjściu z więzienia, jak poprzednio pracował na dobę 14 godzin, to wówczas pracowałby 20 godzin, gdyż robiłby to z przekonania i w słusznym celu”.

Rozczarowany nieudanym werbunkiem funkcjonariusz w podsumowaniu spotkania z Nadobnikiem odnotował: „jest on normalnym [!] stojącym na wrogiej pozycji do PRL – nie widać u niego żadnej zmiany w kierunku przekonania się o prowadzonej przez niego wrogiej działalności”.

O zwolnienie męża wielokrotnie i bezskutecznie starała się jego żona. Pisała do Bolesława Bieruta, do Przewodniczącego Rady Państwa, do Ministerstwa Obrony Narodowej, do Komitetu Centralnego PZPR, do Prezydium Rady Państwa czy do Naczelnej Prokuratury Wojskowej. W kwietniu 1956 r. wysłała dramatyczny list do przewodniczącego Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego, w którym informowała o pogarszającym się stanie zdrowia męża i o tym, że ponownie został pobity w więzieniu we Wrocławiu. Funkcjonariusze aparatu bezpieczeństwa w bezwzględny sposób starali się wykorzystać trudną sytuację rozłączonej przez więzienie rodziny Nadobnika. Nie cofnięto się przed szantażowaniem jego żony, która sama wychowywała dwie małoletnie córki, aby nakłonić ją do współpracy z Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego.

Losem Kazimierza Nadobnika żywo przejęty był także Stanisław Mikołajczyk. Gdy dowiedział się, że we wrześniu 1955 r. odwiedzi Polskę senator John F. Kennedy, wystosował do niego specjalny telegram. Prosił w nim przyszłego prezydenta USA, żeby zainteresował się sytuacją m.in. Nadobnika, „który uwięziony, od szeregu lat przebywa w komunistycznym więzieniu”. (…)

Starania wreszcie przyniosły efekt. W wyniku amnestii kwietniowej 1956 r. Wojskowy Sąd Garnizonowy w Warszawie zmniejszył Nadobnikowi karę łączną do 8 lat więzienia. (…) 7 czerwca 1956 r. postanowieniem Wojskowego Sądu Garnizonowego został zwolniony w odbywaniu kary na okres 6 miesięcy. (…) Nadobnik od razu podjął starania, aby wykazać, że śledztwo i proces przeciwko niemu zostały sfałszowane. W połowie lipca 1956 r. skontaktował się z Józefem Wydrą, który obciążał go podczas rozprawy w 1951 r. Zażądał od niego oświadczenia dotyczącego faktycznego przebiegu śledztwa. Zdezorientowany Wydra takowe oświadczenie przygotował. (…)

Po opuszczenia więzienia w czerwcu 1956 r. (wtedy jeszcze na zasadzie zwolnienia w odbywaniu kary) szybko zetknął się z brutalną rzeczywistością dnia codziennego. Mimo bardzo dobrego wykształcenia i kwalifikacji (prawnik znający cztery języki obce) nie mógł znaleźć pracy. W arogancki sposób potraktowano go też we władzach ZSL, gdzie chciał uzyskać informację, czy partia w jakikolwiek sposób będzie pomagać zwalnianym z więzień ludowcom. Stefan Ignar, pełniący wówczas funkcję przewodniczącego Sekretariatu NKW ZSL, nie wpuścił go do swojego gabinetu i rozmawiał z nim za pośrednictwem woźnego. Stan bezradności, który go wówczas ogarnął, dobrze ilustruje korespondencja, jaką prowadził w tamtym czasie z Franciszkiem Kamińskim – byłym dowódcą Batalionów Chłopskich, zwolnionym w końcu kwietnia 1956 r. z więzienia. W jednym z listów do niego Nadobnik pisał: „Ja osobiście na razie mam dosyć tych wszystkich manewrów, kręceń.

Gdziekolwiek i w jakiejkolwiek sprawie dotychczas próbowałem coś zrobić – począwszy od spraw mieszkaniowych, zajęcia, pozbawienia stopnia oficerskiego i w ogóle ułożenia sobie życia – wszędzie ten sam mętlik, obietnice – a potem walenie po łbie, czym się da. Sądzę, że w rezultacie może z ulgą powitałbym, gdyby mnie ponownie po przerwie kary posadzili do więzienia, bo już naprawdę jestem zmęczony »wolnością«.

Po wyjściu na wolność, uznany za przedstawiciela „podziemia mikołajczykowskiego”, Kazimierz Nadobnik znalazł się w końcu 1956 r. w gronie osiemnastu działaczy ludowych intensywnie inwigilowanych przez poznańską Służbę Bezpieczeństwa i przez wiele lat pozostawał pod obserwacją. (…) Nadobnik, jako bliski współpracownik Mikołajczyka, znalazł się też w rozpracowaniu ogólnopolskim prowadzonym przez SB MSW w Warszawie i dotyczącym kontaktów krajowych ludowców z emigracyjnym PSL. (…)

Po raz ostatni Nadobnikiem Służba Bezpieczeństwa zainteresowała się, gdy na początku grudnia 1976 r. wspólnie z Jagłą urządził on w swoim mieszkaniu w Warszawie spotkanie poświęcone 10 rocznicy śmierci Mikołajczyka. Przybyło na nie 16 osób z różnych części kraju, a dyskusja, jaka się wówczas wywiązała, była w całości poświęcona politycznej roli prezesa PSL w dziejach Polski. Szczegółową informację na jej temat przekazał Służbie Bezpieczeństwa tajny współpracownik „Wiktor”, którym był Czesław Jan Poniecki – znany publicysta i działacz ludowy z Kielecczyzny.

W sierpniu 1969 r. Kazimierza Nadobnika dotknęła rodzinna tragedia. W Londynie zginęła w wypadku samochodowym jego córka Zofia, studentka V roku chemii Uniwersytetu Warszawskiego. Miała 22 lata. Central Criminal Court uniewinnił sprawcę wypadku w 1974 r., z czym Nadobnik nigdy się nie pogodził, bezskutecznie starając się o wznowienie postępowania w tej sprawie. Podejrzewał, że kolizja dwóch samochodów, w wyniku której zginęła tylko jedna osoba – jego córka – nie była dziełem przypadku.

Cały artykuł Jerzego Bednarka pt. „Kazimierz Nadobnik (1913–1981). Szkic do biografii polityka ruchu ludowego” znajduje się na s. 4–5 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jerzego Bednarka pt. „Kazimierz Nadobnik (1913–1981). Szkic do biografii polityka ruchu ludowego”, na s. 4–5 majowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze