Jesteśmy świadkami początków schizmy Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, której konsekwencje są trudne do przewidzenia

Postawienie się na marginesie chrześcijaństwa hierarchów, którzy bardziej niż Bogu chcą służyć Putinowi, może być zgubne i dla nich, i dla Rosji. A dla prawosławia może to być element oczyszczenia.

Paweł Bobołowicz

Oto jesteśmy świadkami początków schizmy, której konsekwencje są trudne do przewidzenia. I podobnie jak w przypadku Wielkiej Schizmy z 1054 roku, wcale nie spory doktrynalne są jej podstawą. Synod Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej uznał za niemożliwe dalsze przebywanie w jedności eucharystycznej z Konstantynopolem. Na razie jest to jednostronne działanie Moskwy, a jedności świata prawosławnego nadal strzeże spokój i powściągliwość Bartłomieja I – Arcybiskupa Konstantynopola – Nowego Rzymu.

11 października synod biskupów Ekumenicznego Patriarchatu Konstantynopolitańskiego jednoznacznie potwierdził rozpoczęcie procedury nadania autokefalii ukraińskiej Cerkwi. Stwierdzono również, że na Ukrainie zostanie odnowiona stauropigia – w uproszczeniu przedstawicielstwo, czy też struktura Cerkwi bezpośrednio podległa patriarsze Konstantynopola. Synod zdjął anatemę z Filareta i Makarego – zwierzchników ukraińskich Cerkwi – i uznał odnowienie łączności eucharystycznej z wiernymi tych Cerkwi. Jednocześnie skasował zobowiązanie z 1686 roku o przekazaniu Patriarsze Moskiewskiemu prawa do wyświęcenia Metropolity Kijowskiego. Tym samym ukraińscy wierni zostali po ponad 300 latach wyjęci spod zwierzchności Moskwy.

Na reakcję Rosji nie trzeba było długo czekać. Już następnego dnia w Moskwie zebrała się Rada Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, a w jej obradach brał udział prezydent Władimir Putin. Rzecznik prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow stwierdził, że Rosja będzie chronić praw prawosławnych tak, jak broni praw rosyjskojęzycznych i jednocześnie zapewnił, że… Kreml nie miesza się do dialogu między Cerkwiami.

15 października, czyli już po przyjęciu stanowiska przez władze świeckie Rosji i wyznaczeniu odpowiednich kierunków, zebrał się synod Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Jego decyzja bez wątpienia otwiera drogę do schizmy. Moskiewscy hierarchowie uznali bowiem za niemożliwe dalsze przebywanie w jedności eucharystycznej z Konstantynopolem. Uzasadniając decyzję Rosyjskiej Cerkwi, biskup Hilarion (Grigorij Walerijewicz Alfiejew), który odpowiada w niej za stosunki zewnętrzne, stwierdził, że synod nie mógł podjąć innej decyzji i że została ona wymuszona działaniami Patriarchatu Konstantynopola. Działania te Hilarion nazwał „bezprawnymi i kanonicznie nikczemnymi”. Nie jest jednak wykluczone, że Patriarchat Moskiewski sięgnie po dalsze środki i obłoży zwierzchnika Patriarchatu Konstantynopola Bartłomieja I anatemą. Ostre słowa biskupa Hilariona o kanonicznej nikczemności mogłyby o tym świadczyć. Tym samym Moskwa będzie chciała przejąć rolę Konstantynopola i Trzeciego Rzymu, i wokół siebie gromadzić inne Cerkwie prawosławne. Na razie jednak Moskwa nie chce wypuścić ze swoich rąk Białorusi, dla której ukraiński przykład mógłby być zaraźliwy. Nic zatem dziwnego, że po raz pierwszy w swojej historii synod RPC obradował poza Moskwą, a miejscem tym była właśnie białoruska stolica. Uznanie przez Konstantynopol za bezprawne zwierzchnictwa Moskwy nad Kijowem właściwie daje też możliwość usamodzielnienia się Cerkwi białoruskiej. A to dla Moskwy na pewno nie jest do zaakceptowania.

Histeryczne reakcje Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej nie dają się wytłumaczyć w żaden inny sposób niż w połączeniu z całością polityki Rosji wobec Ukrainy. Świadczy o tym i wspomniane posiedzenie Rady Bezpieczeństwa FR, i kolejne komunikaty rzecznika Kremla. Szokuje, że prezydent Rosji rości sobie prawa do wypowiadania się o wyborach, wolnościach religijnych w innym państwie. Budzi niepokój straszenie ochroną już nie tylko rosyjskojęzycznych – co było głównym motywem budowania „ruskiego miru” i uzasadnieniem rosyjskiej agresji na Ukrainę, ale przede wszystkim musi niepokoić głoszona nowa teza o ochronie prawosławnych. Warto przypomnieć, że przecież Kościoły prawosławne są na całym świecie, a ich wyznawcy wcale nie czują się w jakikolwiek sposób związani z Rosją. Ale jak widać, Rosja może poczuwać się do ich ochrony i mieć pretekst do ingerencji w sprawy wewnętrzne każdego państwa, w którym uzna, że prawosławie jest zagrożone.

Rosja zatem walczy nie tylko o terytoria, ale też i o rząd dusz w rozumieniu ideologicznym i religijnym. Zdradził to, może mimowolnie, minister spraw zagranicznych Rosji Sergiej Ławrow, komentując dla RT France, „Paris Match” i „Le Figaro” decyzję Konstantynopola: „Zamysł jest oczywisty – zrobić jeszcze jeden krok w celu oderwania Ukrainy nie tylko politycznie, ale też i duchowo od Rosji”.

Ławrow jest znany z wręcz udoskonalenia szkoły dyplomatycznych kłamstw swoich sowieckich poprzedników, jednak w tej diagnozie dotyka istoty sprawy. Na Ukrainie bowiem nie ma wątpliwości, że autokefalia ostatecznie wyrywa ten kraj z rosyjskiej dominacji, właśnie także w obszarze idei, ducha, mentalności. A tego Rosja nie może znieść. Oczywiście Ławrow do tego dorzuca inny stały element rosyjskiej propagandy: ukraińska autokefalia, według niego oczywiście, jest skutkiem amerykańskich wpływów.

Moskwa, strasząc konfliktem religijnym, sięga też po słownictwo do tej pory charakterystyczne tylko dla retoryki islamskich terrorystów. 18 października Władimir Putin na spotkaniu Międzynarodowego Dyskusyjnego Klubu Wałdajskiego został zapytany o możliwość ataku nuklearnego na Rosję. Jego odpowiedź miała niewątpliwie charakter religijny, a nie polityczny: „Agresor powinien wiedzieć, że odwet jest nieunikniony. My jak męczennicy trafimy do raju, a oni po prostu zdechną, dlatego że nie zdążą się nawet pokajać” (cyt. za http://jagiellonia.org/putin-przygotowuje-rosjan-meczenskiej-smierci/).

Cały artykuł Pawła Bobołowicza pt. „Schizma” znajduje się na s. 8 listopadowego „Kuriera WNET” nr 53/2018.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Dzięki prenumeracie na www.kurierwnet.pl otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu w cenie 4,5 zł.

Artykuł Pawła Bobołowicza pt. „Schizma” na s. 8 listopadowego „Kuriera WNET”, nr 53/2018.

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze