Google pozostaje na usługach lewackiej ideologii. W rozpatrywanym wypadku ma ona charakter antypolski i pronazistowski

Ci, którzy przekierowali ważne maile do nieważnych przegródek, doskonale znają przyzwyczajenia użytkowników. Właśnie po to zbierają o nas big data, by uderzać celnie i dla siebie zyskownie.

Andrzej Jarczewski

Na początku marca 2020 r. otrzymałem od kolegi mail, zawierający link do pewnego dokumentu, sporządzonego przez Akademickie Kluby Obywatelskie, z sugestią dodania podpisu pod tym dokumentem. Chodziło o Oświadczenie w sprawie wyroku Sądu Apelacyjnego w Gdańsku (cytuję w ramce). Sprawa wydała mi się oczywista, więc niezwłocznie złożyłem podpis. Ale teraz zaczyna się ciekawostka technologiczna.

Otóż korzystam z najpopularniejszej w Polsce i chyba na świecie poczty gmail.com (poczta elektroniczna, kontrolowana przez Google). Zadziałałem zgodnie z instrukcją, wypełniłem odpowiednie pola, wysłałem i spokojnie zabrałem się do swojej roboty. Kilka dni później otrzymuję od innej osoby to samo Oświadczenie z prośbą o podpis. Odpowiedziałem, że podpis już dawno złożyłem i na wszelki wypadek sprawdziłem całą listę sygnatariuszy.

Ku swemu zdziwieniu – własnego nazwiska tam nie znalazłem. Złożyłem więc podpis ponownie, podejrzewając siebie o popełnienie poprzednio jakiegoś błędu. Okazało się jednak, że ten drugi podpis też nie pojawił się na liście.

Dalsze poszukiwania dały odpowiedź następującą. Organizatorzy zbiórki podpisów korzystają z mechanizmu weryfikacji i wysyłają na adres danego sygnatariusza link do potwierdzenia podpisu. W porządku, to jest normalna procedura, której jednak w tym wypadku nie zapowiedziano, więc myślałem, że wystarczy raz wysłać podpis. Problem w tym, że linku uwierzytelniającego nie otrzymałem. Zapytałem więc bardziej doświadczonego (przez Google) kolegę, który doradził mi, bym szukał tego linku w… spamie! OK. Znalazłem. Normalnie nigdy do spamu nie zaglądam. Wiem, że tam gromadzi się poczta od nadawców, których wcześniej oznaczyłem jako spamerów. W pierwszej chwili pomyślałem, że może przez nieuwagę również AKO oznaczyłem kiedyś w ten sposób. Przywróciłem więc odnaleziony w tym wielkim śmietniku mail i skorzystałem z opcji weryfikacji.

Sprawa niby załatwiona. Mój podpis pojawił się na liście sygnatariuszy. Zastanowiła mnie jednak uwaga dodana przez Google do zawartości tego odesłanego do spamu maila. Otóż czytam i oczom własnym nie wierzę. Google pisze jasno, że to nie mój błąd i nie przypadek. Oni wyjaśnili to tak (cytuję): „Dlaczego ta wiadomość trafiła do Spamu? Narusza wskazówki Google dla nadawców wiadomości”. I to wszystko.

Drugi link weryfikacyjny od AKO znalazłem w „Ofertach”, czyli w podobnej do „Spamu” zakładce poczty gmail.com. Rzecz jasna – do tej zakładki również nigdy nie zaglądam. Ci, którzy przekierowali ważne maile do nieważnych przegródek, doskonale znają przyzwyczajenia użytkowników. Właśnie po to zbierają o nas big data, by uderzać celnie i dla siebie zyskownie. Rzecz jasna, nikt nie przekłada maili ręcznie.

To wszystko automatycznie wykonują algorytmy. Ale ktoś wcześniej ręcznie te algorytmy sporządził i zrobił to tak, żeby tajne „wskazówki” zostały uwzględnione.

Okazuje się, że w III RP źródłem prawa jest nie konstytucja, ale jakieś enigmatyczne „wskazówki”. Nie napisano, jaki paragraf został złamany, nie wyjaśniono, na jakiej podstawie ktokolwiek ma prawo oceniać jakieś wiadomości pod kątem zgodności z czyimiś wskazówkami. Niesamowita arogancja. W dodatku adresat, czyli w tym wypadku ja, w ogóle nie wie, że ta wiadomość została do niego wysłana. Kiedyś czytałem o listonoszu, który otwierał cudze koperty i dostarczał tylko te listy, które mu się podobały. Tu mamy podobną sytuację. Gwoli jasności zamieszczam całą tę wiadomość. Tam jest tylko podziękowanie za złożenie podpisu i link weryfikacyjny. Nic więcej. Och, pardon. Jeszcze jest podpis: „Akademicki Klub Obywatelski im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Poznaniu”. No tak, teraz wszystko jasne. Wygląda na to, że tajne „wskazówki Google dla nadawców wiadomości” zakazują nazwiska śp. Prezydenta Polski! Peerelowska cenzura takie wskazówki nazywała jednoznacznie: „zapis na nazwisko”. Ale najciekawsze przed nami. Oto pełna treść inkryminowanego przez Google dokumentu.

Oświadczenie AKO ws. wyroku Sądu Apelacyjnego w Gdańsku

4 marca br. Sąd Apelacyjny w Gdańsku uchylił wyrok Sądu Okręgowego w bulwersującej sprawie Hansa G., niemieckiego przedsiębiorcy, prowadzącego swą firmę na terenie Rzeczypospolitej Polskiej i zatrudniającego polskich pracowników – a zarazem niekryjącego się z rasistowskimi uprzedzeniami wobec Polaków, definiującego się niedwuznacznie jako zwolennik ludobójczych praktyk Hitlera.

Deptanie godności ludzkiej i zastraszanie zatrudnionych pracowników zdemaskowała p. Natalia Nitek-Płażyńska w oparciu o dokumentację zgromadzoną w firmie Hansa G. w latach 2015-2016. Nagrania ujawnione przez jedną ze stacji telewizyjnych poświadczają, że Hans G. krzyczał m.in. do swych podwładnych: „Tak, jestem! Jestem hitlerowcem! To wina tego kraju, że taki jestem!” oraz: „Zabiłbym wszystkich Polaków, nie miałbym z tym problemu”.

Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał niemieckiego biznesmena za szerzenie mowy nienawiści w lutym 2019 r. Obecny werdykt Sądu Apelacyjnego obarcza Powódkę, działającą w ważnym interesie społecznym, karą w postaci przeprosin byłego pracodawcy Hansa G., kwotą zadośćuczynienia (10 tys. zł) i kosztami procesowymi (5 tys. zł).

Według Reduty Dobrego Imienia, uczestnika w rzeczonym procesie, wyrok Sądu Apelacyjnego jest „absolutnie niewiarygodny i zdumiewający”. Jego uzasadnienie odznacza się niespójnością argumentacyjną i sprzecznością logiczną. Narusza on „najbardziej elementarne poczucie sprawiedliwości”. Więcej, stanowi on precedens niebezpieczny „dla wszystkich molestowanych, mobbingowanych, obrażanych, pomawianych czy gwałconych”.

Nie znamy z bezpośredniej percepcji ustnego uzasadnienia wyroku i przebiegu procesu w kolejnych instancjach, jednak wiarygodne relacje, sam oddźwięk medialny i rezonans społeczny wyroku Sądu Apelacyjnego w Gdańsku przemawia za tym, aby wyrok ten stał się przedmiotem szczególnego zainteresowania resortu sprawiedliwości. Werdykty ferowane z naruszeniem zasad logiki i racjonalności prawnej oraz elementarnego poczucia sprawiedliwości; werdykty godzące w interesy rzeszy pracowników najemnych – również w racje wielu grup ludzi skrzywdzonych i poniżonych – powinny podlegać szczególnej kontroli ministerstwa. A w przypadku, o którym tu mowa, chodzi też o obrazę Narodu Polskiego.

Uważamy, że sędziowie orzekający w tej sprawie stracili moralne prawo do wydawania wyroków w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej. Zwracamy się do Ministra Sprawiedliwości z apelem o podjęcie działań prowadzących do uchylenia tego skandalicznego wyroku.

W imieniu Zarządów Klubów:

prof. dr hab. Stanisław Mikołajczak – Przewodniczący AKO Poznań
prof. dr hab. Bogusław Dopart – Przewodniczący AKO Kraków
prof. dr hab. inż. Artur Świergiel – Przewodniczący AKO Warszawa
prof. dr hab. Michał Seweryński – Przewodniczący AKO Łódź
prof. dr hab. inż. Bolesław Pochopień – Przewodniczący AKO Katowice
prof. dr hab. inż. Andrzej Stepnowski – Przewodniczący AKO Gdańsk
prof. dr hab. Waldemar Paruch – Przewodniczący AKO Lublin
prof. dr hab. Małgorzata Suświłło – Przewodnicząca AKO Olsztyn
dr hab. Jacek Piszczek – Przewodniczący AKO Toruń

7.03.2020

I w takiej właśnie sprawie Google pozwolił sobie na cwaniackie utrudnienie w zbieraniu podpisów. A piszę o tym, by Czytelnicy „Kuriera WNET” dowiedzieli się o nikczemnych posunięciach firmy niby technologicznej, a w istocie wdzierającej się do naszych komputerów, by niezauważalnymi manipulacjami wpływać na wyciszanie pewnych poglądów i nagłaśnianie innych, na karanie i nagradzanie, na wychowywanie całego narodu! (…)

Cały artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Cenzura Google’a przeciw AKO” znajduje się na s. 15 kwietniowego „Kuriera WNET” nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl.

 


Do odwołania ograniczeń w kontaktach, związanych z obowiązującym w Polsce stanem epidemii, „Kurier WNET” wraz z wydaniami regionalnymi naszej Gazety Niecodziennej będzie dostępny jedynie w wersji elektronicznej, BEZPŁATNIE, pod adresem gratis.kurierwnet.pl.

O wszelkich zmianach będziemy Państwa informować na naszym portalu i na antenie Radia Wnet.

Artykuł Andrzeja Jarczewskiego pt. „Cenzura Google’a przeciw AKO” na s. 15 kwietniowego „Kuriera WNET”, nr 70/2020, gratis.kurierwnet.pl

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze