Feliks Koneczny, niedoceniony twórca teorii ścierania się cywilizacji/ Piort Sutowicz, „Kurier WNET” nr 56/2019

Naród musi posiadać swą odrębną kulturę, która czyni go bytem swoistym w obrębie cywilizacji, musi dać się określić jego „logos i etos”, co – zdaniem Konecznego – Polacy posiedli w stopniu doskonałym.

Piotr Sutowicz

Feliks Koneczny – twórca teorii ścierania się cywilizacji

Procesy historyczne dzieją się niezależnie od tego, czy ktoś je zaobserwuje i opisze, czy nie. Niemniej jednak ludziom przydaje się wiedza, która może ich naprowadzić na odkrycie zachodzących zjawisk. O tym, jak bardzo jest ona przydatna, świadczy proste przysłowie, iż „historia jest nauczycielką życia”.

Nad prawidłowościami zachodzącymi w historii głowili się i nadal to czynią historycy i filozofowie wszelkich szkół i nurtów myślowych. Wychodząc z różnych, często niestety apriorycznie wskazanych punktów początkowych, dochodzą do różnych wniosków. Dopasowywanie faktów do założonych wyników doprowadziło do powstania ideologii, które najczęściej nie niosły wiele dobrego. Świat XX wieku jest jednym wielkim dowodem na potwierdzenie tej tezy i niejednego życia braknie na opisywanie błędów ludzkości. Zresztą ideologie nie są ekskluzywną cechą naszych czasów – w zasadzie były zawsze, od kiedy człowiek zaczął świat urządzać na swoja modłę.

Myśliciel z Krakowa

Są w historii swoiste antyideologie. Przynajmniej bywają. Nie zawsze wszystkie stawiane przez nie tezy są wyczerpujące. Być może trzeba dalej pracować, by je uzupełniać. Cechuje je jedno – aposterioryzm, czyli możliwość udowodnienia czegoś doświadczalnie. Na pozór w historii jest to rzeczą niezmiernie trudną. Przecież mamy tu do czynienia z materią, której nie ma, a więc jej dotykanie bywa wątpliwe, ślady przeszłości mogą badacza prowadzić w różne strony. Niemniej przy zachowaniu daleko posuniętej bezstronności i otwartego umysłu można podjąć próbę szukania ładu w tym, co już się wydarzyło, i ukazania szczególnie wielkich procesów w jeszcze szerszych ramach. Nie jest to na pewno zadanie dla dyletantów, którym się wydaje, że wystarczy chcieć, by móc.

W kontekście takiej właśnie solidnej pracy historiozoficznej należy wymienić profesora Feliksa Konecznego. Za okazję do niniejszych rozważań i przypomnienia jego postaci może posłużyć przypadająca w tym miesiącu 70 rocznica śmierci tego krakowskiego, a poniekąd i wileńskiego historyka i historiozofa, twórcy niezwykle spójnej teorii wielości cywilizacji, która, jak się okazuje, z wiekiem nie blaknie.

Może się okazać, że jego metoda jest jedną z kluczowych dla rozpoznania tego, co się dzieje dziś w świecie Zachodu.

Koneczny urodził się 1 listopada 1862 roku w Krakowie. Na temat jego pochodzenia krążyły różne opinie. Między innymi taka, że był z pochodzenia Czechem. Dziś uważa się, że jego przodek był żołnierzem armii Sobieskiego idącej na Wiedeń i z jakichś powodów osiadł na Morawach. Z kolei ojciec Feliksa przeniósł się do Krakowa. Stąd to miasto stało się małą ojczyzną naszego myśliciela. Czy gdyby urodził się na Morawach, byłby Czechem? Odpowiedź na to pytanie jest intrygująca, szczególnie jeśli się weźmie pod uwagę fakt, że o przynależności cywilizacyjnej naszych południowych sąsiadów miał zdanie raczej krytyczne, zaliczając ich do cywilizacji bizantyjskiej, gdzie znaleźli się w jednym worku z Niemcami. Na szczęście tu nie musimy snuć rozważań na temat, jaka byłaby jego koncepcja historiozoficzna pisana z czeskiego punktu widzenia. Koneczny był Polakiem, piewcą polskich dziejów i naszej kultury. Jeżeli był to przypadek, to tym lepiej dla przypadku, a jeżeli nie… Cóż, wszystko jest w rękach Opatrzności, która uczyniła tak, a nie inaczej.

Koneczny był przez większość życia związany z Krakowem. Tu mniej pamiętanym aspektem jego zainteresowań był teatr, tak się bowiem składa, że na przełomie XIX i XX wieku opublikował kilkadziesiąt recenzji z krakowskich scen. Jego główne zainteresowania badawcze jako historyka, wiązały się jednak raczej ze wschodnimi ziemiami Rzeczypospolitej, stąd ponad 10-letni okres pracy na odbudowanym wraz z niepodległością Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Śledzenie wielkich procesów dziejowych można zauważyć w całej twórczości profesora, np. warto wymienić wydaną w 1921 roku dwutomową monografię Polskie Logos a Ethos. Roztrząsanie o znaczeniu i celu Polski, przy czym dopiero w ostatnich kilkunastu latach życia, kiedy był już spełniony jako badacz, a jako wykładowca wysłany przez sanację na przymusową emeryturę, mógł przystąpić do opracowywania poszczególnych fragmentów swej teorii, która pewnie „siedziała” w umyśle uczonego od dawna.

Wielość cywilizacji

Praca O wielości cywilizacji, będąca fundamentem jego koncepcji cywilizacyjnej właśnie, ujrzała światło dzienne w 1935 roku. Co z niej wynika? Otóż, przede wszystkim, dla Konecznego nie istnieje jedna wspólna dla całej ludzkości metoda ustroju życia zbiorowego – tak określa on cywilizację. Żeby wykonać jakiś logiczny podział owych sposobów życia społeczeństw, należy przyjąć kryteria, według których moglibyśmy je wyodrębnić. I tak narodził się „quincunx”, owo łacińskie słowo pierwotnie odnoszące się do rzymskiej monety z pięcioma kropkami. Nasz historyk zdefiniował je jako „pięciomian bytu”, do którego zaliczył: dobro, prawdę, zdrowie, piękno i dobrobyt. W jego ocenie każda społeczność pozostaje w jakimś stosunku do owych pojęć.

Oczywiście odpowiedzi na te zasadnicze dla funkcjonowania zrzeszenia kwestie mogą wyglądać bardzo różnie. Koneczny, który wyodrębnił kilka najważniejszych, kluczowych dla ludzkości cywilizacji, nie upierał się przy tym, że są albo były jedynymi w historii. Te, które opisał – czy to bardziej szczegółowo, czy też powierzchownie – obejmują znakomitą większość ludzi. Należy tu wymienić: turańską, arabską, bramińską, żydowską, chińską, bizantyjską, i łacińską. Każda z nich powstała w określonym środowisku historycznym i geograficznym. W ciągu dziejów wiele wcześniejszych cywilizacji upadło, osiągając szczyt rozwoju, wiele zaś marniało, trwając na określonych niewielkich obszarach i obejmując wąskie grupy ludzkie.

Na naszą historię wpływ wywierało kilka cywilizacji, nie wszystkie z wymienionych powyżej. I tak w pierwszym rzędzie należy tu wymienić cywilizację łacińską, której filarami zdają się być chrześcijaństwo jako religia, prawo rzymskie i filozofia grecka.

Łacińska cywilizacja tworzyła się równolegle z upadkiem Cesarstwa Zachodniorzymskiego. Niewątpliwym fenomenem jest to, że jej politycznym nośnikiem były barbarzyńskie państwa powstające na gruzach imperium.

Wydaje się, że w tym tkwi jedna z jej istotnych cech, a mianowicie fakt, że mimo przyjęcia kluczowych dla „łacińskości” uniwersalnych zasad, państwa te zachowywały swoją tożsamość kulturową, co dało początek nowożytnym narodom europejskim. Naród jest dla Konecznego bardzo ważny, albowiem jego odrębność i rozwój może być zagwarantowany jedynie w ramach tejże cywilizacji. Niekiedy takie stawianie sprawy może budzić sprzeciw tych, którzy chcieliby widzieć narody wszędzie i przydają tę nazwę ludom zamieszkującym wszystkie państwa świata, choćby powstały one w wyniku jakichś skrajnie arbitralnych decyzji mocarstw bądź przez podbicie jakichś szczepów przez wojowniczych watażków, mieniących się być reprezentantami wyimaginowanych sił demokratycznych. Dla Konecznego rzecz jest nad wyraz prosta. Naród musi posiadać swą odrębną od innych kulturę, która czyni go bytem swoistym, posiadającym swoją własną specyfikę w obrębie cywilizacji, wreszcie musi dać się określić jego „logos i etos”, czyli coś, co jego zdaniem Polacy posiedli w stopniu doskonałym.

Drugi dziedzic starożytnego Rzymu, Bizancjum, dał początek kolejnej europejskiej cywilizacji, której nazwa pochodzi właśnie od miana stolicy państwa wschodniorzymskiego. Jej historyczne korzenie są równoległe z cywilizacją łacińską, lecz na jej powstanie złożyły się inne czynniki, przede wszystkim dziedzictwo Bliskiego Wschodu z jego tradycjami despotycznymi i własną hierarchią praw. W pewnym momencie cywilizacja ta, dzięki materialnemu bogactwu państwa i przypisywanej jej skłonności do przepychu, zdawała się mieć szansę na dominację nad całym kontynentem. Zdaniem krakowskiego profesora, wraz z posagiem i dworem cesarzowej Teofano przeniknęła ona na dwór niemiecki, rozlewając się na instytucje państwowe i stopniowo obejmując rząd dusz wśród elit, wreszcie rozprzestrzeniając się na sąsiadów, w tym przede wszystkim na „biednych” Czechów, którzy w tym wypadku padli ofiarą swego przywiązania do „Świętego Cesarstwa”.

Wpływ bizantynizmu na Europę trwał przez długie wieki, a właściwie, jeśli użyć metody Konecznikańskiej, to można z pewnością stwierdzić, że trwa nadal, stając się jej rzeczywistym rozsadnikiem i źródłem wielu nieszczęść.

Szczególnie, jeśli dodamy do niej jeszcze jeden element: cywilizację żydowską, będącą dziedzictwem judaizmu – religii wyodrębnionej z mozaizmu po zniszczeniu przez Rzymian Świątyni Jerozolimskiej. Cywilizacja owa ze swymi priorytetami i prawniczością religijną w ciągu dziejów wywierała wpływ na myśl filozoficzną i społeczną Europy, a z czasem, kiedy niektórzy żydowscy myśliciele odrzucili ideę Boga osobowego, wniknęła do myśli europejskiej, dając początek ideom, o które byśmy jej nie podejrzewali. Opisana została przez Konecznego w jednej z ostatnich jego monografii, noszącej tytuł Cywilizacja żydowska właśnie, a niektóre tezy tam zawarte szokują nieprzygotowanego czytelnika, powodując liczne nieporozumienia. Wydana została wiele lat po wojnie w Londynie przez Jędrzeja Giertycha, który uratował od zapomnienia część dorobku Konecznego, i do dziś toczą się wokół niektórych jej fragmentów żywiołowe dyskusje, często prowadzące do oskarżeń jej autora o antysemityzm.

Z punktu widzenia historii Europy warto wyróżnić jeszcze dwie cywilizacje: turańską i arabską. Pierwsza z nich wyłoniła się z obszaru Wielkiego Stepu azjatyckiego, jako najbardziej wojownicza z wszystkich dotychczasowych. Wręcz – zdaniem badacza – może ona żyć tylko wtedy, gdy wojuje. W innych sytuacjach „gnuśnieje”. W swej strukturze jest ona niezmiernie prosta, funkcjonuje na zasadzie obozu wojskowego i odrzuca wszystko, co jest jej niepotrzebne, w tym także pojęcia wyższe. Religia jest dla niej sprawą zupełnie drugorzędną, co nie oznacza jednak tolerancji, lecz raczej obojętność. Ludy Turanu na przestrzeni wieków przyjmowały różne religie, a symboliczny dla nich islam też jest tylko jedną z wielu. Kiedy w 1241 roku Orda dotarła pod Legnicę, znakomita jej część była nestorianami, przy czym wiara ta bardziej przypominała formę zabobonu niż zwartego systemu. Na nas cywilizacja ta wywarła zgubny wpływ najpierw poprzez najazdy tatarskie, potem turańską właśnie Kozaczyznę, a następnie Rosję carów, w której raz brał górę bizantynizm, a raz ona. Bolszewizm był ostatecznym zwycięstwem tej ostatniej, chociaż nawet Koneczny tu i ówdzie miał w tym względzie wątpliwości.

O cywilizacji arabskiej, mimo islamu, miał Koneczny niekoniecznie złe zdanie. Jako historyk wiedział o Avicennie i Awerroesie, był świadom, że to Arabowie uratowali dorobek Arystotelesa, wreszcie w niektórych odłamach cywilizacja ta przyjęła wiele cech łacińskich. Musiał być jednak świadom tego, że świat arabski od średniowiecza zmienił się, uległ niżej cywilizowanym Otomanom, którzy podobnie jak Rosja wahali się między bizantynizmem, którego dziedzictwo jakoś tam przyjęli po upadku cesarstwa wschodniego, a Turanem, skąd brali swój początek.

Nasz historyk zajmował się dość powierzchownie również cywilizacjami: bramińską, dominującą w Indiach, i chińską. Nie widział jednak, słusznie, ich związku z naszą historią i nie wgłębiał się w nie, być może zresztą po prostu brakło mu na to czasu. Dzień dzisiejszy wszakże pokazuje, że i tym wielkim zrzeszeniom należy się głębiej przyjrzeć.

Polska

Polska Konecznego należy do cywilizacji łacińskiej, nie tyle jako jej peryferia, ale forpoczta.

W poszczególnych pracach – czy to dogłębnych studiach, czy w publikacjach popularnych – dawał temu wyraz. Z jednej strony ową łacińskość postrzegał jako konsekwentną drogę społeczeństwa wynikającą z decyzji Mieszka I i jego bezpośrednich następców, dogłębnie analizował jej wrastanie w elity, a potem w pojęcia społeczne całej zbiorowości. Pokazywał historię Polski w różnych jej aspektach. Zawsze jednak widać w niej było kulturę przesiąkniętą łacińskim „pięciomianem”: czy to przeznaczonych dla młodzieży Świętych w dziejach narodu polskiego, czy w pierwszych nowożytnych, pisanych przez polskiego historyka Dziejach Śląska, wreszcie w biografii Kościuszki. Koneczny stał na stanowisku katolickości polskiej kultury i republikańskiego ustroju. Synteza tych dwu elementów była jego zdaniem niezwykle ważna dla tożsamości narodowej, a tym samym dla zachowania łacińskiego stanowiska cywilizacyjnego.

Bez wątpienia w ciągu wieków było wiele okazji do tego, by je całkowicie porzucić. Już na początku, przy okazji chrztu, mogło nowe państwo iść ślepo za Bizancjum bądź wpisać się w koncepcję cesarzy niemieckich tworzących swoje własne uniwersum. Nie uczyniło tego; łacińskość nie dała się zniszczyć ani w okresie reakcji pogańskiej, ani rozbicia dzielnicowego, które zdawało się nawet sprzyjać rozwojowi swoistego republikanizmu, czego symbolem jest choćby bł. Wincenty Kadłubek. Także ostatni król Piast, kładący podwaliny pod ekspansję państwa na wschód, kodyfikując jego ustrój troszczył się o to, by w parze ze strukturami władzy kroczył rozwój nauki w oparciu o łaciński kanon filozoficzny. Nie wszystko, co tworzył, przetrwało nawet najbliższe lata po jego śmierci, ale elity, które za jego życia zaczęły myśleć o państwie, dały początek zupełnie nowej doktrynie, a ta stworzyła największą lądową potęgę Europy w tamtych czasach. Jej należy zawdzięczać powstrzymanie zarówno bizantynizmu idącego z zachodu, jak i tego z Moskwy. Oczywiście przy okazji doszło do przeniknięcia szeregu obcych pierwiastków cywilizacyjnych w obręb organizmu państwa obojga narodów. Tu dochodzimy do bardzo ważnej konstatacji Konecznego, iż „nie można być cywilizowanym na dwa sposoby”. Oznacza to, że nad jedną społecznością w ramach określonego układu panować może rząd pojęć jednej tylko cywilizacji.

Państwo Jagiellonów i następnie republika szlachecka z królem jako głową ciągle chciała być łacińską, będąc solą w oku sąsiadów, gdzie obce samorządowi absolutyzmy i nowe doktryny napierające pod przykrywką protestantyzmu zdobywały coraz to nowe ustrojowe przyczółki. Można powiedzieć, że nie był to jeszcze czas na republikę, a przynajmniej nie taką – wymagającą świadomości i pracy nad sobą. Państwo zaczęło marnieć, aż upadło, ale w ostatnim przejawie wielkości zdobyło się na odsiecz wiedeńską, co do znaczenia której nasz autor był więcej niż przekonany. Być może była to kwestia owego przodka, który wraz z Sobieskim ową nawałę bizantyńsko-turańską zatrzymał, a może jednak świadectwo autentycznego dostrzeżenia wagi bitwy i jej konsekwencji.

Do ostatnich chwil życia, kiedy Polską rządzić zaczęli komuniści, a cenzura odciskała swoje piętno na tym, co i jak można pisać, Koneczny publikował krótkie felietony w prasie katolickiej, nawołujące do samorządności właśnie. Być może tu widział barierę, która powstrzyma nowe, straszne zagrożenie.

Zainteresowanie jego dorobkiem przychodzi falami. Przez komunistów skazany na zapomnienie, w latach dziewięćdziesiątych doczekał się sporego zainteresowania ze strony zarówno historyków, jak i publicystów, niekiedy wielbiony, czasem odsądzany od czci i wiary. Jednak jego myślenie o starciu się cywilizacji weszło do obiegu społecznego. W kolejnych latach dyskusja nad twórczością Konecznego trochę przygasła: z jednej strony jego książki wróciły na półki, z drugiej nie było za wielu chętnych, by jego metodę odnieść do obecnej rzeczywistości. Uczonego spotkało to, co wielu innych przed nim i po nim – stał się częścią dostojnej przeszłości.

To, co dzieje się dzisiaj w świecie, nowe linie pęknięć i napięcia pokazują, że potrzeba nam odwagi w szukaniu rozwiązań i myśleniu o tym, że cywilizacje ludzkie różnią się od siebie. Jedne są nasze, a inne niekoniecznie. Nie możemy wykonać syntezy wszystkich sposobów organizacji społeczeństw, bo doprowadzi to do katastrofy.

Nadszedł czas na to, by Konecznego odkurzyć, zdjąć z półek, a jego teorii użyć jako instrumentu badawczego przydatnego nie tylko nam, ale i przyszłym pokoleniom.

Artykuł Piotra Sutowicza pt. „Feliks Koneczny – twórca teorii ścierania się cywilizacji” znajduje się na s. 9 lutowego „Kuriera WNET” nr 56/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Piotra Sutowicza pt. „Feliks Koneczny – twórca teorii ścierania się cywilizacji” na s. 9 lutowego „Kuriera WNET”, nr 56/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze