Doniesienia znad granicy w śląskiej prasie 1863 roku. Polsko- i niemieckojęzyczne gazety o powstaniu styczniowym

Okrucieństwo wojny stało się niechcianym doświadczeniem pokolenia 1863 roku, które doznało licznych upokorzeń, doświadczyło nienawiści do wroga, wysiedleń, gwałtów, podpaleń, rabunków i mordów.

Zdzisław Janeczek

O „okrucieństwach moskiewskich” i „dzikiej, niepohamowanej zemście nad pokonanym wrogiem” mówił nawet Otto Bismarck, a szeroko na ten temat pisała prasa śląska.

Jeszcze przed wybuchem insurekcji „Breslauer Zeitung” ze współczuciem donosiła o losach polskich rekrutów, których zmobilizowano podczas tzw. branki nocą z 14 na 15 I 1863 roku na podstawie imiennych list, a nie losowania. Akcja ta, zamiast zapobiec wybuchowi, przyśpieszyła termin powstania. Zdaniem „Breslauer Zeitung”, transport poborowych w tych warunkach był niemożliwy, […] więc męczą się ci biedni ludzie […] żywieni jak najnędzniej […] nie dostają ci nieszczęśliwi ani bielizny, ani odzienia […] położenie ich jest okropne; przyszłość wieszczyła im same nieszczęścia. Podobne oceny tego wydarzenia wyrażała redakcja „Gwiazdki Cieszyńskiej”, według której wszystkich „więcej oświeconych od chłopa” chciano wcielić do wojska i wysłać daleko w głąb Rosji. W odpowiedzi na okrucieństwo Rosjan zaczęły się gromadzić małe oddziały, które nocą z 22 na 23 stycznia uderzyły na garnizony i powstanie po kilku dniach rozszerzyło się […] na przestrzeni od Sandomierza do Puszczy Białowieskiej, od Wisły do Niemna. (…)

Jeńców głodzono, kopano i policzkowano, rannych dobijano, topiono w studniach lub palono żywcem, wrzucając do płonących budynków. Pod Pułtuskiem we wsi Udzinie w tamtejszej leśniczówce, w której schroniło się dwóch powstańców, jak donosiła „Breslauer Zeitung”, […] żołnierze dom otoczyli, a zapaliwszy go ze wszystkich stron, nikogo zeń nie wypuścili. Wszyscy stali się pastwą płomieni prócz jednego powstańca (bo drugi, skoczywszy z dachu, ucieczką się ratował), leśniczy, jego żona, troje dzieci i trzy sługi. To co było w stajni, zabrali ze sobą jako zdobycz zwycięzcy nowocześni bohaterowie. Przy takich potwornych zdarzeniach miały miejsce i takie, które redakcja „Breslauer Zeitung” kwalifikowała jako „wpół naiwne” lub „na wpół tragiczne”, na przykład, gdy służąca donosiła Moskalom na panią, iż ma srebra schowane pod podłogą. (…)

W jednym z dworów kozacy, zaskoczywszy gospodarzy przy wieczerzy, wymordowali wszystkich mężczyzn, a córkę dziedzica zgwałcili, obcięli jej piersi i kańczugami po śniegu pognali nagą do lasu, gdzie ich ofiara, opadłszy z sił, zamarzła. (…)

Obrazy te odbiegały od wizerunku Rosjanina-Europejczyka nakreślonego wcześniej przez Aleksandra Puszkina, w „Putieszestwiju w Arzrum” opisującego działania Iwana Paskiewicza na Kaukazie podczas kampanii 1829 roku. Herosi-dżentelmeni (wykreowani na imperialny użytek przez Aleksandra Puszkina i Michaiła Lermontowa) po kąpieli i śniadaniu, konwersując po francusku, ruszali na łowy „dzikich bestii”. W zabijanych, okaleczanych, branych do niewoli Turkach, Czeczeńcach i innych wrogach nie dostrzegano ludzi.

Ludobójcze masakry całych grup etnicznych uznawano za epokowe osiągnięcie gruntujące potęgę wielkiej Rosji. Taktyka spalonej ziemi oraz zwyczaj obcinania przez kozaków głów jeńcom i dobijania setek rannych nie bulwersował ani dowódcy, który „przyjacielsko” w tym czasie pykał fajkę, ani poety, który surowym i dzikim Kaukazom przeciwstawiał z punktu wyższości kolonialnej ucywilizowanych Rosjan, których „sławiły nawet kobiety z haremu”.

Praktyki te, w 1863 roku przeniesione z Azji do Polski, nie stały się jednak powodem do chluby dla „zbawców Rosji”. Nie tylko na Śląsku Cieszyńskim, ale w całej Austrii na łamach takich pism, jak „Wiener Zeitung”, „Morgenpost”, „Die Presse”, „Der Botschafter”, „Die Gegenwart” i „Südtiroler Volksblatt” pisano, iż czyny wojenne Polaków przypominają czasy bohaterskiego Leonidasa, króla Sparty, a męstwo ich równe odwadze obrońców Termopil. Widziano w Polakach nowoczesnych Greków lub Rzymian. (…)

Terror stosowany na całym obszarze dawnej Rzeczpospolitej miał różne odcienie i natężenie. Z perspektywy Petersburga były to jednak środki zbyt łagodne, o czym świadczył m.in. epitet „niezdarny Sasza”, jakim wielkiego księcia Konstantego obdarzył bratanek Aleksander, przyszły car Rosji.

Kuzyn Fryderyka Chopina, Dionizy Czachowski, naczelnik wojenny ziemi sandomierskiej, jeden z najdzielniejszych dowódców powstania, wobec wroga stosował prawo odwetu; przez swoich zwany „diabłem”, u Rosjan zyskał przydomek „Strasznego Starca” lub „niekoronowanego króla Polski”.

Z podwładnymi obchodził się szorstko, z szpiegami i jeńcami okrutnie. Pierwszych wieszał bez litości, drugim odpłacał sowicie za znęcanie się nad jeńcami, za dobijanie rannych, za rabunki i grabieże. Ludność cywilną miasteczek i wsi starał się chronić przed represjami ze strony wroga.

Cały artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Doniesienia znad granicy w śląskiej prasie 1863 roku (cz. 1)” można przeczytać na ss. 6-7 marcowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 33/2017, wnet.webbook.pl.

 


„Kurier Wnet”, „Śląski Kurier Wnet” i „Wielkopolski Kurier Wnet” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach Wnet w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna „Kuriera Wnet” jest do nabycia pod adresem wnet.webbook.pl. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera Wnet” wraz z regionalnymi dodatkami, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Zdzisława Janeczka pt. „Doniesienia znad granicy w śląskiej prasie 1863 roku (cz. 1)” ss. 6-7 marcowego „Śląskiego Kuriera Wnet” nr 33/2017, wnet.webbook.pl

 

 

 

 

Komentarze