Czyimi pracownikami byli tak naprawdę ci konfidenci-pedofile: Kościoła czy Kiszczaka? Służyli Bogu czy szatanowi?

Problem jest poważny i dotyczy ok. 2% duchownych. Ciekawe, że ten procent jest identyczny w wypadku rabinów i pastorów, jednak media informują tylko o pedofilii wśród duchownych katolickich.

Jan Martini

Trzeba przyznać, że Kościół nie radzi sobie z przestępstwami na tle seksualnym. Sprawdzone procedury sprzed wieków zawarte w prawie kanonicznym wystarczały, gdy ludzie mieli bojaźń bożą, a takie przestępstwa stanowiły rzadkość.

Grzesznik odprawiał pokutę i szedł na rekolekcje zamknięte, po czym bywał przenoszony do odległej parafii. Dziś, gdy najnowsze badania wykazały, że piekła nie ma, problem jest poważny i dotyczy ok. 2% duchownych. Ciekawe, że ten procent jest identyczny w wypadku rabinów i pastorów (celibat nie ma tu żadnego związku), jednak media z jakiegoś powodu informują tylko o pedofilii wśród duchownych katolickich. Informacja, że pewien rabin z Nowego Yorku został skazany na 32 lata, nie przebiła się do mediów.

Problem nadużyć seksualnych w Kościele katolickim zaczął się w 2002 roku, gdy energiczny prokurator o nazwisku Shapiro zajął się sprawą pedofilii w kościołach Pensylwanii, a w miejscowej gazecie „Boston Globe” ukazał się głośny artykuł (autor otrzymał nagrodę Pulitzera) na ten temat. W oparciu o te materiały lokalny Sekielski bardzo szybko zrealizował film nagrodzony dwoma Oskarami. Prokurator Shapiro odszukał 300 duchownych, którzy molestowali ok. 1000 ofiar (w 80 procentach chłopców) na przestrzeni 70 lat. Choć udało się skazać tylko 2 osoby (część sprawców zmarła), akcja zakończyła się sukcesem – Kościół amerykański zapłacił 3 mld dolarów odszkodowań, sprzedano kilkadziesiąt kościołów, wiele diecezji zbankrutowało. Od tej pory w kościołach wprowadzono nadzwyczajne środki ostrożności (kontakt duchownego z dzieckiem tylko w obecności świadków), jednak sprawy sądowe dotyczą wydarzeń sprzed kilkudziesięciu lat. Mimo trudności w uzyskaniu dowodów (molestuje się zazwyczaj bez świadków) i licznych prób wyłudzeń, sądy na ogół dają wiarę ofiarom (rzekomym?), dlatego „epidemia” pedofilii, dobrze nagłośniona w mediach, rozlewa się na cały świat i chyba właśnie dotarła do Polski.

Fundacja „Nie lękajcie się” zbiera dokumentację i fundusze na działania prawne i terapię psychologiczną dla ofiar. Według „Gazety Polskiej” założyciel fundacji złożył propozycję diecezji płockiej – chciał 200 tys. w zamian za milczenie. Kuria nie uległa szantażowi, więc koszty będą znacznie większe (w Polsce też są zdolni prawnicy). (…)

Jeden z bohaterów filmu Sekielskich – Franciszek Cybula (zawód wyuczony – ksiądz) jako kapelan prezydenta Polski niestety odegrał pewną rolę w naszej historii.

O agenturalności Wałęsy wiedzieli przywódcy PRL, gdyż minister SW Kowalczyk poinformował o tym odpoczywającego na Krymie E. Gierka natychmiast po wybuchu sierpniowego strajku („na czele stoi nasz człowiek”). Wiedza o Wałęsie znana była funkcjonariuszom SB, a także przywódcom Wolnych Związków Zawodowych.

„Myśmy byli w takiej fatalnej sytuacji, że od trzeciego dnia strajku nie mieliśmy cienia wątpliwości, że Wałęsa jest agentem, ale nie mieliśmy na to żadnego dowodu. Komisja Porozumiewawcza nie mianowała go przewodniczącym związku, tylko przewodniczącym Krajowej Komisji Porozumiewawczej, co jest zasadniczą różnicą. Wałęsa nie miał prawa podpisywać żadnych dokumentów – żeby dokument był ważny, musiał podpisać wraz z jednym z wiceprzewodniczących. To świadczy o daleko posuniętym braku zaufania” (Andrzej Gwiazda).

Na początku września 1980 roku odbyło się dramatyczne zebranie WZZ, na którym głosowano, czy należy zdemaskować Wałęsę. Ponieważ istniała obawa, że taka szokująca informacja może grozić rozpadem świeżo powstałego związku, postanowiono minimalizować zagrożenie, otaczając przewodniczącego kordonem sanitarnym. Gdy przydzielono dla związku samochód służbowy Fiat 125p, jako jego kierowca pojawił się M. Wachowski, którego jeden z działaczy WZZ – Sylwester Niezgoda – rozpoznał jako funkcjonariusza, który go przesłuchiwał. Wałęsa przyznał, że wie, kim jest Wachowski, ale woli takiego, o którym wie, niż innego, którego nie zna. Zadeklarował także, że będzie Wachowskiemu płacił z własnej kieszeni, jeśli nie zostanie on zatrudniony (relacja L. Zborowskiego).

Wałęsa ostentacyjnie afiszował się ze swoją pobożnością, dlatego wkrótce pojawił się w biurze jego osobisty spowiednik – ks. Cybula.

Ludzie WZZ na okrągło sprawowali nadzór nad Wałesą dbając, żeby wszelkie kontakty z nim odbywały się w obecności świadków. Tylko codzienna spowiedź przewodniczącego odbywała się w samotności, więc prawdopodobnie tą drogą przewodniczący utrzymywał kontakt ze swoim „organem założycielskim” (relacja A. Kołodzieja).

Prezydent Wałęsa, mieszkając już w Belwederze, nakazał jedno z pomieszczeń przerobić na kaplicę, w której codziennie rano TW „Franek” odprawiał mszę (nieświętą), a prezydent i minister stanu Wachowski przyjmowali komunię. A my dawaliśmy się na to nabrać…

Cały artykuł Jana Martiniego pt. „Pedofilia tajnych współpracowników” znajduje się na s. 1 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana Martiniego pt. „Pedofilia tajnych współpracowników” na s. 1 czerwcowego „Wielkopolskiego Kuriera WNET” nr 60/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze