Czy warto 26 maja głosować? Co zyskaliśmy, co straciliśmy przez 15 lat w UE? / Jan A. Kowalski, „Kurier WNET” 59/2019

Nie należało wstępować do Unii w roku 2004 z przyczyn gospodarczych; teraz z przyczyn gospodarczych nie powinniśmy z niej występować. Bo już zostaliśmy wyeksploatowani, a teraz możemy jedynie zyskać.

Jan A. Kowalski

15 lat w Unii. Bilans zysków i strat w przededniu wyborów

W roku 2004 byłem przeciwnikiem wstępowania do Unii Europejskiej. Na tyle zdecydowanym, że ku zdumieniu nauczycielki, zabroniłem mojej utalentowanej córce odśpiewania Ody do radości na szkolnej akademii. W końcu sam trochę się jeszcze wstydzę paru swoich występów ku czci. Ponieważ 15 rocznica zbiega się z kolejnymi wyborami do Parlamentu Europejskiego, czas na krótki bilans naszego członkostwa. A potem odpowiem na zasadnicze pytanie: czy warto głosować i na kogo?

Głosowałem na „nie”, ponieważ na moim nieocenionym kalkulatorze wyszedł bardzo duży minus ekonomiczny i społeczny w przypadku przystąpienia do ledwie zipiącej ówczesnej Unii. Do struktury już przestarzałej, zbiurokratyzowanej i mającej ambicje ideologicznej walki o Nowy Porządek. To my, świeża krew, mieliśmy uratować zmurszałe struktury. I tak się stało.

Oddaliśmy swoją młodość i młodzież. Zyskaliśmy zachodnioeuropejski postęp za cenę ogromnego zadłużenia naszego państwa i narodu. Zamiast entuzjastycznego zbudowania nowej Polski, uratowaliśmy starą Europę.

To dzięki wstąpieniu do Unii uratowany został w Polsce pokomunistyczny porządek polityczny, system Okrągłego Stołu. Już zjadający własny ogon („Przychodzi Rywin do Michnika” i inne bratobójcze walki o kasę w obozie władzy), zyskał teraz nowe, wyprane w Brukseli pieniądze – nasze pieniądze. Młodzież, która powinna zmieść ten system, wyjechała z Polski. Pretendenci do rządzenia Polską z łona opozycji dostali etaty w administracji państwowej, milion nowych etatów. A my zyskaliśmy zachodni powiew luksusu na kredyt.

A teraz prawie wszyscy politycy zapewniają, że w roku 2004 wstępowaliśmy do innej Unii. Do Unii wolności, solidarności i dobrobytu. Ale zostawmy ich w spokoju, politycy już tak mają.

Deal był prosty. My mieliśmy oddać naszą wykwalifikowaną siłę roboczą, a oni nam kapitał. Od kilku ładnych lat już to wiemy, że 1 euro wydane przez Niemcy na tzw. pomoc nowym państwom wraca do nich od razu jako 85 centów. Bardzo siermiężnie myśleliśmy wtedy w roku 2004 o kapitale. Myśleliśmy, że Zachód ma pieniądze. Po roku 2008/9 okazało się, że źródło tego kapitału tkwi w kredycie, który ma swój fundament w piasku, a limit w chmurach. Jedno puste euro zamieniliśmy Zachodowi na 85 prawdziwych centów. Zatem sfinansowaliśmy wzrost gospodarczy w państwach Zachodu bez ich rzeczywistego wkładu finansowego. Zarazem utraciliśmy taniość życia i prowadzenia biznesu. Kluczowe gałęzie przemysłu, prawie całą bankowość i prawie cały handel.

Nie sposób jednak nie zauważyć, że nasz kraj rozwinął się przez te 15 lat. I możliwe, że większy, a nawet podobny rozwój nie byłby możliwy bez wstąpienia do Unii.

Z jednego powodu: w roku 2004 nie mieliśmy w Polsce klasy politycznej i społecznej identyfikującej się z państwem i zainteresowanej jego rozwojem. Mieliśmy Komunistyczną Grupę Gospodarczą, częściowo jawną, częściowo ukrytą pod płaszczykiem WSI, drenującą Polaków z ich dorobku. I nierozumiejącą mechanizmów rynkowych byłą opozycję solidarnościową. Obie te grupy były na tyle silne ekonomicznie i liczebnie, że mogłyby uniemożliwić jakikolwiek rozwój Polski.

Jak nie należało wstępować do Unii w roku 2004 z przyczyn gospodarczych, tak teraz z przyczyn gospodarczych nie powinniśmy z niej występować. Bo już zostaliśmy wyeksploatowani ekonomicznie i społecznie, a teraz możemy jedynie zyskać. Pod jednym warunkiem – że Niemcy i Francuzi, a także Belgowie, Holendrzy i Duńczycy zgodzą się na to. Przecież już od paru lat widzimy próby tworzenia Unii dwóch prędkości. I próby tworzenia prawnych barier gospodarczych uniemożliwiających naszą konkurencyjność w stosunku do gospodarek państw starej Unii. Bo Niemcy i Francuzi, a także Belgowie, Holendrzy i Duńczycy już wiedzą, że okres eksploatacji Nowej Europy dobiega końca. I będą wyszukiwać różnorakie preteksty, również obyczajowe i ideologiczne, żeby nie dopuścić do głosu nowych państw.

Jak kiedyś daliśmy się kompletnie ograć, z przyczyn jak wyżej, tak teraz powinniśmy trochę powalczyć. W tym kontekście należy przyklasnąć inicjatywie upodmiotowienia w ramach Unii państw, które przystąpiły do niej po roku 2004.

Konferencja zwołana w Polsce w dniu 1 maja pod hasłem Together for Europe i zakończona Deklaracją Warszawską powinna uzmysłowić starym państwom, że czas grabieży dobiegł końca. Tym bardziej, że mamy w ręku poważne argumenty. Po pierwsze, możemy sprzedać się dużo taniej niż Zachód Chinom, chociaż nie wiem, czy nas to satysfakcjonuje. Po drugie, możemy nawiązać ściślejszą współpracę z USA. Nie tylko na polu militarnym, ale w każdej dziedzinie życia. W roku 2004 wybraliśmy Europę, również dlatego, że Stany Zjednoczone na to pozwoliły. Tylko trochę sondując rozszerzenie na nasze terytoria swojej organizacji współpracy gospodarczej pn. NAFTA. Teraz, gdy do tradycyjnie antyamerykańskiej Francji dołączyły odbudowujące swoją potęgę Niemcy, a Wielka Brytania się wycofuje, analizy amerykańskich analityków mogą okazać się diametralnie różne.

Zatem na koniec: czy warto w dniu 26 maja głosować i na kogo? Trochę się tremuję, bo to będzie mój europejski pierwszy raz.

Po pierwsze, jako chrześcijanin nie zagłosuję na żadne LGBTIG. Po drugie, jako Polak, który przeżył niewolę sowiecką, nie zagłosuję na żadną ukrytą opcję rosyjską. Po trzecie, jako patriota i niepodległościowiec nie zagłosuję na żadną partię, głoszącą hasła większej integracji europejskiej.

To już wiecie, na kogo nie głosować. Teraz wybór należy już tylko do Was, jeżeli pójdziecie do urn 🙂

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „15 lat w Unii. Bilans zysków i strat w przededniu wyborów” znajduje się na s. 2 majowego „Kuriera WNET” nr 59/2019, gumroad.com.

 


„Kurier WNET”, „Śląski Kurier WNET” i „Wielkopolski Kurier WNET” są dostępne w jednym wydaniu w całej Polsce w kioskach sieci RUCH, Kolporter i Garmond Press oraz w Empikach, a także co sobota na Jarmarkach WNET w Warszawie przy ul. Emilii Plater 29 (na tyłach hotelu Marriott), w godzinach 9–15.

Wersja elektroniczna aktualnego numeru „Kuriera WNET” jest do nabycia pod adresem gumroad.com. W cenie 4,5 zł otrzymujemy ogólnopolskie wydanie „Kuriera WNET” wraz z wydaniami regionalnymi, czyli 40 stron dobrego czytania dużego (pod każdym względem) formatu. Tyle samo stron w prenumeracie na www.kurierwnet.pl.

Artykuł Jana A. Kowalskiego pt. „15 lat w Unii. Bilans zysków i strat w przededniu wyborów” na s. 2 majowego „Kuriera WNET”, nr 59/2019, gumroad.com

Dofinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Komentarze